Wiersz pt. Teatr
Nie mogę powiedzieć, że ja to
ja, że ty to ty... nie mogę, mogę
rzec, że gramy we wspólnym
teatrze życia, na jednej biednej
popękanej drewnianej scenie
rażeni od czasu do czasu
reflektorami kłótni, refleksjami
wspomnień, porażeni historią
nie możemy iść dalej, dlaczego?
bo skończył się dzisiejszy akt
ostatnie głosy obelg i wyzwisk
padły, a kurtyna opadła, zgasły
światła, wracamy za kulisy
wracamy do rutyny powtarzania
fraz, byle nie zakładać masek
byle nie grać sztucznie, chociaż
tak już dawno je na sobie mamy
zamykamy się w garderobie
czterech ścian, spoglądamy na
prostokątne lustro, widzę twoją
twarz, ty widzisz moją...widzimy
mnóstwo zmarszczek, suchą
skórę, zakola na głowie i pęk
siwych włosów na twojej głowie...
czas upływa, czas minął w teatrze
życia, przysypani kurzem przeszłości
nie dostrzegamy, udajemy, że się
nie poznajemy, oddaliliśmy się...
ty słaba aktoreczka o wielkim sercu
i ja egocentryk zakochany w Tobie...
teatr życia... chyba już spalony...
Komentarze (9)
Nudno tu.
Sorry.
Do wykonania mam jednak uwagi. Przede wszystkim - za dużo słów - nie, nic nie mam do wierszy - tasiemców, ale źle jest, gdy w połowie (albo i szybciej) czytelnik wie o co cho i reszta jest już tylko onanizmem słownym. To przegadanie brzydko przykrywa również "momenty", które mogłyby zbudować tekst.
Dalej - nie jestem ortodoksyjną pogromczynią dopełniaczówek, ale tu jest ich od groma i dają po oczach jak jarzeniówki w supermarkecie. Niektóre z nich to ponadto zwroty poetycko wytarte (teatr życia choćby), lepiej ich unikać, podobnie jak wielokropków. Można by również nieco odzaimkować, bo twojemoje nie robią nikomu dobrze. ;)
Z pozytywów - po solidnym przycięciu krzaczorów, to będzie dobry utwór, mający szansę "tyknąć" czytelnika.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania