wierszowana opowieść o poczęciu czworaczków, gdzie wszystko zaczyna się od słabości do dżemu
Trzydzieści... Tak, lat temu
Jeśli pamięć nie myli
Brakło mi w domu dżemu
Zapasy się skurczyli
Podeszłam więc do brata
Czy dżemu nie użyczy
Lecz brat gdy kupił fiata
Straszliwie się nabzdyczył
Więc poszłam też do ojca
Czy on da dżemu łyżkę
Lecz psa wypuścił z kojca
Biegłam, wpadłam w zadyszkę
O, rany, boże, czemu?
Tacy ludzie niemili
Nikt nie użyczy dżemu
Wszyscy się odwrócili
A na dżem chętkę miałam
By umilić śniadanie
Więc sprawę rozwiązałam
Przez zwykłe dupy danie
Tu przerwę, dzieci drogie
Zrozumieć musicie
Dżem na chlebie z twarogiem
Och, diabeł to kusiciel!
Więc poszłam do chłopaków
Co obok pracowali
Przy remoncie baraków
Czy coś tam tynkowali
I mówię, chłopie złoty
Ty musisz mnie posłuchać
A oni mnie w obroty
I dałam się przeruchać
Każdemu! nawet majster
Kutasa we mnie wkładał
Aż ciekł po nogach klajster
Z obu dziur mi wypadał!
Ale - poratowali
Biedną dziewoję dżemem
A potem dokądś zwiali,
Ja zostałam z problemem
Tak oto przez do dżemu
Moje zamiłowanie
Rodzice mi przez lata
Powtarzali to zdanie:
"Ty musisz przestać kiedy
Bo kłopoty wnet znajdziesz,
Napytasz sobie biedy,
Albo i w ciążę zajdziesz!"
No i jakoś tak wyszło
Że dupy za dżem dałam
Ale co z tego przyszło,
To bym nie pomyślała
Teraz synkowie wiecie
O poczęciu cokolwiek
Swoich ojców możecie
Szukać gdzieś na budowie!
Komentarze (22)
Czy on da dżemu łyżkę
Lecz psa wypuścił z kojca
Biegłam, wpadłem w zadyszkę
Chyba powinno być "wpadłam" ;)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania