Poprzednie częściWIEŚĆ SPOZA GROBU (rozdział 1)

WIEŚĆ SPOZA GROBU (rozdział VI)

Przed świtem rozpadał się rzęsisty deszcz. Nie ustawał przez następne godziny, a ciężkie, ołowiane chmury wolno sunęły po niebie nad Warszawą.

Ulica Powązkowska wychodziła na północno-zachodni kraniec miasta, które powoli budziło się do życia. Niewielki był na niej ruch tego deszczowego poranka. W pobliżu cmentarza zatrzymał się czarny Fiat 508. Z automobilu wysiadł Szmurłowski. Poprawił kapelusz na głowie i podszedł do starej, samotnej przekupki, która sprzedawała kwiaty i woskowe znicze pod parasolem. Nieopodal była brama świętej Honoraty, ufundowana dwadzieścia lat wcześniej przez Mieczysława Landsberga, który pragnął w ten sposób uczcić pamięć swej żony.

Bramę zdobiła potężna figura rycerza, stylizowanego na rzymskiego legionistę. W zaciśniętej dłoni dzierżył potężny miecz w kształcie krzyża. U jego stóp wił się pokonany wąż – pradawny symbol zła. Rycerz swą postawą zdawał się mówić wędrowcom, że właśnie tutaj, za cmentarnym murem, odnajdą spokój i ukojenie, którego szukają przez całe życie, a którego nigdzie indziej nie mogą odnaleźć... Ale wpierw każdy winien zniszczyć w sobie zło, podeptać węża.

Szmurłowski kupił bukiecik białych chryzantem. Przeszedł przez bramę i skierował się w stronę katakumb. „Ból i sława oprawne w kamień”, nasunął mu się na myśl fragment wiersza o Powązkach, gdy szedł aleją.

Cmentarz był obszerny, ale doktor doskonale znał drogę. Były dni, gdy przychodził na Powązki codziennie. Spędzał tu wiele długich godzin, sam ze swą boleścią, z pustką, której nie można było niczym zapełnić. Aż pewnego dnia zdecydował, że pora z tym skończyć. Wyjechać z Warszawy, byle dalej… Tego ranka musiał jednak wrócić. Sumienie kazało mu udać się w miejsce, gdzie spoczęły zwłoki tej najważniejszej.

Minął katakumby i przeszedłszy kilkadziesiąt metrów, skręcił w jedną z alejek obok rozłożystego dębu. Zostawił za sobą parę rzędów grobowców i klucząc między pomnikami bez problemu znalazł ten właściwy.

Nic się nie zmieniło, odkąd był tu ostatni raz. Stanął przed prostym, marmurowym graniastosłupem. Grobowiec wieńczyła rzeźba młodej kobiety z zamkniętymi oczami i subtelnie opuszczonymi, otwartymi rękami. Szmurłowski pamiętał wszystkie szczegóły jej postaci, pochyloną głowę, powłóczyste szaty, smutne rysy. Nie szczędził pieniędzy, kiedy przed laty zlecił wykonanie figury młodej rzeźbiarce Oldze Niewskiej. Artystka dobrze wywiązała się ze swego zadania, uchwyciwszy w rzeźbie cichy, uporczywy ból, którego nic poza czasem nie zdoła uśmierzyć, tak dobrze znany każdemu, kto kiedykolwiek opłakiwał bliską osobę.

Na pomniku pod figurą była tabliczka z napisem:

---------------------------------------------------------

Ś. Ϯ P.

TERESA SZMURŁOWSKA

UR. 10 LISTOPADA 1894

ZM. 10 LUTEGO 1919.

 

„Z rzeczy tego świata ostaną tylko dwie,

Dwie tylko: poezja i dobroć i więcej nic”

C.K. Norwid

---------------------------------------------------------

– Poezja i dobroć i więcej nic… – Szmurłowski powtórzył cicho słowa z nagrobka. Zmiótł kilka mokrych liści, które leżały na grobie. Położył kwiaty. W wyobraźni mignęły mu obrazy z przeszłości. Tomik Norwida w brązowej oprawie, z którym Teresa nigdy się nie rozstawała. Przed pogrzebem włożył go do trumny. Szare, nieme oczy matki żegnającej córkę. Gruda ziemi uderzająca o dębowe wieko. Wszystko. Nicość. Proch.

– Wiem, że tutaj cię nie znajdę, Tereso – wyszeptał powoli – ale gdzie miałbym pójść, żeby się do ciebie zwrócić?

Wiatr wzmógł się i pochwycił kilka liści z sąsiedniego grobu, wymiatając je na ziemię. Szmurłowski poczuł na policzku chłodny powiew. Wzdrygnął się z zimna i poprawił kołnierz płaszcza.

– Jestem tutaj, żeby ci wyjaśnić… wyznać – zatrzymał się wzruszony, jakby sam zaskoczony słowami, które miał teraz wypowiedzieć. – Zakochałem się w pannie Elizie. – Cisza. Przestało padać i niebo już od pewnego czasu zaczęło się rozpogadzać, lecz on nie zwrócił na to uwagi. Jego własne słowa wróciły doń, uderzyły jak dźwięk dzwonu, napełniając serce dziwnym, niemal już zapomnianym poczuciem ulgi. Nie czuł niczego podobnego od wielu lat. Przeszłość, która kładła się cieniem na każdym jego dniu, nagle przestała się liczyć. Była tylko teraźniejsza chwila. – Kocham Elizę – powiedział głośno, z przekonaniem. Wielki kamień spadł mu z serca. Teraz był oczyszczony, czysty, jak czysta jest radość ludzi, którzy szczerze kochają.

Spojrzał w górę, ponad tablicę nagrobną. I naraz stało się coś nieoczekiwanego. U stóp rzeźby ujrzał żółtego kanarka. Zdumiał się bardzo, nie zauważywszy go wcześniej.

– Pewnieś uciekł z klatki jakiej pani, biedaku. – Wyciągnął doń rękę, ale ptaszek odfrunął i przysiadł wyżej, na gałęzi najbliższego drzewa. Kanarek zaśpiewał radośnie, a tymczasem z góry jakby w odpowiedzi spadły nań złociste promienie, przebijając się przez gęste listowie. Słonce jeszcze bardziej uwydatniło barwę jego upierzenia. Mały gość patrzył przez moment na Szmurłowskiego, po czym niemal niezauważalnie kiwnął głową i pofrunął w dal, znikając śród koron drzew.

Doktor rozglądał się za kanarkiem, ale nie zobaczył go więcej. Spojrzał na zegarek. Była za kwadrans ósma. Ponownie zwrócił się w stronę grobu Teresy i rzucił krótko:

– Wybacz.

Odwrócił się i pewnym krokiem ruszył w drogę powrotną. Kiedy znalazł się za cmentarnym murem, zdało mu się, że żegna go radosny śpiew kanarka.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Agnieszka Gu 22.02.2019
    Witam,
    Jest kolejną część. Super. Teraz jestem z rozjazdach, ale przybędę tu niedługo... :) tylko zaznaczam, coby nie przeoczyć :)) Pozdrowionka :)
  • spirytysta 22.02.2019
    :))
  • Agnieszka Gu 23.02.2019
    Wróciłam,
    Szmurłowski był bardziej związany z żoną, niż sądziłam, skoro przyszedł ją poinformować o swoich uczuciach. Ciekawy motyw z kanarkiem.

    Zastanawiam się, na ile informacje podane w opisie cmentarza i bramy św. Honoraty są prawdziwe, a na ile stanowią fikcję literacką?

    "Nie szczędził pieniędzy, kiedy przed laty zlecił wykonanie figury młodej rzeźbiarce Oldze Niewskiej." — ta rzeźbiarka to również wytwór wyobraźni autora?

    Kolejna, tym spokojna, stonowana i jakby uduchowiona część. Szkoda, że tak krótka.
    Pozdrawiam serdecznie :))
  • spirytysta 23.02.2019
    Agnieszka Gu Dziękuję za wnikliwą lekturę :). Odpowiadając na pytania dot. cmentarza: oczywiście bramę św. Honoraty możemy podziwiać do dziś, Olga Niewska faktycznie żyła i część jej dzieł znajdujemy także na Cmentarzu Powązkowskim. Motyw kanarka pojawi się ponownie w przyszłości, zamykając symbolicznie wątek Teresy. Pozdrawiam :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania