Wilgoć: Między fazami (1z3)

Żałował, że nie zdążył spytać dokładnie. Zimne truchło surowej natury kolegi Jarka leżące pośród innych wyglądałoby jak idealna puenta jego słów. To była najlepsza opcja pośród szeregu innych w tym najgorszej — optymistycznie doskonałej. Przecież równie dobrze mógł przeżyć, uratować ocalałych i z bohaterskim milczeniem wyjść przed główne drzwi na ulicę pełną reporterów z telewizji i niespokojnie napierających na czarno-żółtą taśmę gapiów. Może to dzieje się teraz? Okrzyki radości zagłuszają ciche szepty między wierszami, czy ten z kosmosu przeżył? Nie. Huraaaa.

Nie miał czasu na rozpakowywanie kolejnych paczek z obawami. Ciemność, w jakiej się znalazł nagle zaczynała się rozdzielać, a pomiędzy dwiema częściami czarnej jak smołą nicości pojawiła się świecąca białym rażącym światłem rysa. Powoli przechodziła ona w szeroką szczelinę, by na końcu ot tak zniknąć. Pojawiło się dziwne uczucie mrowienia w okolicy przedramienia i wszystko na nowo przybrało inną formę, tym razem zwyczajnego pokoju szpitalnego. Biały sufit, białe ściany i łóżka. Białe zasłony zwisające i opadające na biały parapet z materiału gorszego niż papierowe ręczniki. Osobliwy zapach sterylności wdzierał się prosto w nozdrza, podrażniając błonę śluzową, przechodząc powoli w stronę gardła zmuszając do napadu kaszlu. Zenek obudził się w sztucznym niebie, wypakowanym prochami przeciwbólowymi. Na jego szczęście nie był podłączony do żadnej aparatury. Jedynie siny ślad po amatorsko wykonanym zastrzyku na przedramieniu rzucał się w oczy. Dziwne miejsce, zadziwiająco spokojne i o zgrozo mimo smrodu sterylności całkiem przytulne. Miłe ciepło bijące od kaloryferów i wygodne łózko, idealnie dopasowane i wyprofilowane. Jakby senne marzenie każdego pacjenta. Gdzie podziały się wszechobecne przed kilkoma minutami brud i kałuże obrzydliwego śluzu? Na zdrowy rozsądek należało o tym zapomnieć. Tak zrobił, choć po części nieświadomie, w głębi duszy uradowany czystością i spokojem, w jakim się znalazł. Cisza, nadal niepokojącą, uknuta przez cholera wie kogo, miała w sobie to coś, ten bezpretensjonalny pierwiastek bezpieczeństwa. Przeważył on szalę, a Zenek zamiast obaw został pochłonięty przez błogi spokój, ziewając co kilka chwil. Nawet zwykłe zsunięcie nóg z łóżka wydawało się być zbyt pracochłonne. Przekierowanie wzroku na klamkę drzwi, która nagle opadła jednym końcem bez wzbudzania u Zenka większego entuzjazmu, udało mu się tylko dzięki spontanicznej reakcji organizmu w postaci kującego bólu w okolicy karku.

Znieruchomiał przez chwilę, roztarł miejsce bólu dłonią i obserwował jak tandetne, skrzypiące drzwi otwierając się odsłaniają w progu znajome już mu oblicze. Mężczyzna stał w wejściu dłuższy czas, przeglądając papiery i zerkając co i raz na Zenka. Przenikliwe spojrzenie lustrowało każdy cal ciała, szukając albo to błędu natury anatomicznej, albo zalążka czegoś, o czym Zenek nie miał prawa wtedy wiedzieć.

— No proszę, takie buty — rozpoczął stary (na możliwie wszystkie sposoby) profesor Freudor. Naukowy uśmieszek dodawał niewątpliwie uroku jego starczej twarzy. Może nawet zbyt starczej, jeszcze mocniej pomarszczonej, niż gdy widział go na stacji.

— Znowu jestem na stacji — instynktownie zapytał Zenek.

— Chciałbym, bardzo nawet. Ale to zwykły szpital, ziemski z naturalną grawitacją — Profesor podszedł bliżej łózka, na którym leżał Zenek. Położył stosik papierów na jednej z szafek, po czym zamyślił się spoglądając przed siebie. Prawdopodobnie na jedyną widoczną plamę na śnieżnobiałej ścianie. — Przenieśli mnie kilka godzin po twoim odlocie, uprzedzając twoje następne pytanie. I nie, nie z powodu mojego dość zaawansowanego wieku — spojrzał wprost na Zenka wzrokiem sędziwego dziadka proszącego o idealne skupienie — wiek nie gra roli. Ale nadal nie wiem, dlaczego akurat ten szpital. A ciebie, co tu sprowadza?

— Musiałem zemdleć po powrocie na Ziemię, pewnie to z emocji i w ogóle, powrót do domu, znajome twarze, skumulowana energia musiała znaleźć ujście, czy coś.

— Nie wyglądasz najlepiej, właściwie to wyglądasz jak po ciężkim zabiegu, i to neurologicznym.

W pewnym momencie Zenek zauważył, że profesor przesadnie przygląda się jego potylicy, w dziwacznie dyskretny sposób. Niezręczna sytuacja trwała coraz dłużej, stając się powoli nie do wytrzymania. Słowa same cisnęły się na usta, jeszcze tylko kilka sekund i wyleją z ust jak zamarznięty wodospad spod lodowatej klatki.

— Profesorze czy coś mi dolega?

— Niewykluczone. Przysłano mnie tu ot tak na rutynową kontrolę. Wiedzieli, że cię znam, więc oto jestem. Ale wracając do pytania, cóż, jesteś blady, a twoje dłonie noszą ślady lekkich poparzeń. Dodatkowo zauważyłem niewielki guz na potylicy, nieco przechylony w lewą stronę.

Kolejnych kilka słów profesor wypowiedział po cichu, marszcząc przy tym brwi, co oznaczało prawdopodobnie, że owe słowa ułożone były w ciąg o negatywnej treści, przynajmniej dla niego.

— To źle, co nie? Znaczy, czeka mnie coś?

— Czeka cię długa rekonwalescencja. Tyle wiem, resztę badań przeprowadzą w trakcie twojego pobytu. Ale nie masz absolutnie czym się martwić. Mamy tu dobrych specjalistów. I sam widzisz, leżysz w tej sali sam, to zasługa nocnej sprzątaczki.

— Nocnej? Sprzątaczki? — Zenek odzyskał na krótki czas wigor. Było mu to potrzebne, aby w pełni wyrazić zdziwienie i zakłopotanie słowami profesora.

— Dokładnie tak. Nocna zmiana. Ale wiesz, jak to jest, informacje z piątej albo szóstej ręki zawsze kryją nutkę dodatkowych wymysłów. Równie dobrze – otarł z potu zmarszczone czoło — to mogła być jakaś lekarka.

W sali niespodziewanie temperatura wzrosła o kilka kresek. Ciepłe powietrze bijące od kaloryferów zaczynało wręcz parzyć, gdy przyłożyło się dłoń wystarczająco blisko. Freudor odszedł niespodziewanie i skierował się w stronę okna. Odsłonił zasłony i spojrzał w dół. Z czwartego piętra miał naprawdę dobry widok. Na tyle dobry, że mimowolnie uśmiechnął się szeroko, jednak naprawił swój spontaniczny wybryk, ukradkiem widząc jak Zenek, zaskoczony analizuje sytuację.

— To jak z tą lekarką czy tam pielęgniarką? Ona coś o mnie mówiła?

— Nie wiem, takie informacje trzeba brać z pierwszej ręki. Zawsze. Ode mnie już niczego się nie dowiesz, chyba że chcesz wiedzieć, jak powstaje czarna dziura albo kiedy człowiek wyląduje w końcu na marsie.

— I tak dziękuję.

— Nie masz za co dziękować, za to mi płacą, a w moim wieku każdy grosz to kilka minut dłużej na tym świecie. Zdrowiej chłopaku, dużo odpoczywaj i pamiętaj, nie wychodź w godzinach wieczornych z sali. Jesteśmy na oddziale specyficznym.

Profesor miękko zamknął drzwi i skierował się w niewiadomym z perspektywy Zenka kierunku. Oddział specyficzny. Mógł nad tym medytować dłużej, ale wolał przekląć w myślach grzejące w opór kaloryfery.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (22)

  • Ritha 03.05.2019
    Widzę, że kontynuujesz. Obadajmy.
    „Zimne truchło surowej natury kolegi Jarka leżące pośród innych wyglądałoby jak idealna puenta jego słów.” – to świetne
    Ps. Tym razem ominę przecinki i inne duperele, skupiając się na treści.

    „Nie miał czasu na rozpakowywanie kolejnych paczek z obawami.” – noooo, kurdex, dobre
    „Zenek obudził w sztucznym niebie” – no nie mogę jednak, obudził co? Obudził się chyba
    „bezpretensjonalny pierwiastek bezpieczeństwa” – ładne
    Jest Freudor, git!

    „— Znowu jestem na stacji — instynktownie zapytał Zenek.” – jak zapytał to pytajnik
    „Słowa same cisnęły się na usta, jeszcze tylko kilka sekund i wyleją z ust” – usta/ust
    „Kolejnych kilka słów profesor wypowiedział po cichu, marszcząc przy tym brwi, co oznaczało prawdopodobnie, że owe słowa ułożone były w ciąg o negatywnej treści, przynajmniej dla niego” – pomijając powtórzenie słów, to treść zacna, zwłaszcza „co oznaczało prawdopodobnie, że owe słowa ułożone były w ciąg o negatywnej treści”

    Masz na to plan? Czy piszesz ad hoc? Radziłabym przemyśleć fabułę, bo martwię się, że to się nie skleci w spójną całość (ale to bardziej obawy na przyszłość, na razie jest do opanowania).
    ps. Dobry podtytuł.
    Pozdro, Marokok :)
  • marok 03.05.2019
    Plan jest, pierwszy raz od dawna usiadłem i tak myślę: Razowy chleb czy biały chleb i przy okazji też plan nieco ułożyłem. Pierwszy raz od dawna. A jak będzie to zobaczy się, ale no gorzej już nie będzie :)
  • Ritha 03.05.2019
    No to super :) A źle nie jest, językowo też fajnie, coraz lepsze zwroty :)
  • marok 03.05.2019
    Ritha, no wiem że pięć metrów mułu, nie musisz aż tak okrężnie mi tego podawać, po prostu powiedz :)
  • Ritha 03.05.2019
    "ha ha ha"
    Bałdzo śmieszne, gdyby była chujnia, byś uslyszał, że oto uroczyście opowiadanie do dupska, a ja Cię tu chwale, zwroty punktuje, a Ty szukasz dziury we całym.
    Idź i w ciszy przemyśl swe zachowanie.
    :P
  • pkropka 04.05.2019
    Podoba mi się coraz bardziej. Mimo że wiem coraz mniej, ale widać taki będzie urok tego opowiadania.
    Powiedziałabym, że powoli odnajdujesz balans pomiędzy groteską, a poważnym mrokiem. I podoba mi się to miejsce, w który jesteśmy teraz :)
  • marok 04.05.2019
    Kurcze, no zdaję sobie sprawę, że mało informacji a coraz więcej pytań, ale tak to ma być i jeśli pójdzie wszystko sprawnie to wszystko się ułoży :)
  • Dzień dobry!
    Przypominamy o obdarowywaniu zestawami – jutro o godz. 20.00.
    Pozdrawiamy :)
  • Marok, oto Twój zestaw:
    Postać: Dziecko z bagien
    Zdarzenie: Przejażdżka drezyną

    Gatunek (do wyboru): Postapo lub Komedia/groteska/makabreska lub Horror i pochodne

    Powodzenia :)
  • Dzień dobry :)
    Przypominamy, że czas na pisanie TW #08 mija 26 maja (niedziela) godz. 19.00.
    Trzymamy kciuki!
  • Dobry wieczór!
    Przypominamy o obdarowywaniu zestawami – jutro o godz. 20.00.
    Pozdrawiamy :)
  • Marok, oto Twój zestaw:
    Postać: Zezowaty koń
    Zdarzenie: Wybuch reaktora

    Gatunek (do wyboru): Fantasy/dark fantasy lub Pamiętnik/dziennik/retrospekcja lub Horror i pochodne
    Czas na pisanie: 9 czerwca (niedziela) godz. 19.00

    Powodzenia :)
  • marok 26.05.2019
    Może tym razem, ehhh...
  • Mane Tekel Fares 26.05.2019
    marok Kurde, dasz radę.
  • marok 26.05.2019
    Mane Tekel Fares, nie chodzi o zestaw, od dwóch edycji nic nie napisałem, stoję w miejscu
  • Nie marudzimy, piszemy! ;P
  • Tamte zestawy masz anulowane, pisz bieżący :)
  • marok 26.05.2019
    Trening Wyobraźni anulowane, a ja połowę jednego piszę teraz, to mam zostawić serio, chciałem nadrobić
  • Marok wolna wola Twoja, to nadrób jedno i pisz bieżące :)
  • Marok, oto Twój zestaw:
    Postać: Kostucha
    Zdarzenie: Ostatnie minuty nad przepaścią

    Gatunek (do wyboru): Thriller lub Opowiadanie obyczajowe lub Horror i pochodne
    Czas na pisanie: 23 czerwca (niedziela) godz. 19.00

    Powodzenia :)
  • Dzień dobry!
    Przypominamy o obdarowywaniu zestawami – jutro o godz. 20.00.
    Pozdrawiamy :)
  • Marok, oto Twój zestaw:
    Postać: Kucharka
    Zdarzenie: Krwawa niedziela

    Gatunek (do wyboru): Science fiction lub Proza poetycka lub Felieton lub Horror i pochodne
    Czas na pisanie: 7 lipca (niedziela) godz. 19.00

    Powodzenia :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania