Poprzednie częściWilk -Rozdział I

Wilk - Rozdział XIV

Obudził mnie dzwonek telefonu, niewyspana sięgnęłam po niego ręką.

- Słucham - powiedziałam niewyraźnie.

- O, widzę, że - rozpoznałam głos Wiktora - nie należysz do rannych ptaszków.

- Zadzwoniłeś tylko po to, by się o tym przekonać?

Byłam zirytowana, że mnie obudził, jeszcze z takiego powodu, co on sobie wyobrażał?

- Nie - czułam, że się uśmiecha - zadzwoniłem, by usłyszeć twój głos.

Że co proszę? Musiałam jak najszybciej zakończyć z nim wszelkie kontakty, miałam inne sprawy na głowie, a nie zakochanego chłopaka.

- Usłyszałeś, pa -rozłączyłam się.

Rzuciłam telefon w najdalszy kąt pokoju i wtuliłam głowę w poduszkę, z nadzieją, że zasnę. Nic z tego rozmowa z Wiktorem całkowicie mnie rozbudziła, spojrzałam na zegarek 8.30. Zmusiłam się, by dosłownie zwlec się z łóżka i poszłam do łazienki. Spore pomieszczenie wyłożone było beżowymi kafelkami z jednym różowym paskiem po środku, stała tu ogromna wanna, uśmiechnęłam się na myśl o porannej kąpieli. Z przyjemnością zanurzyłam się w gorącej wodzie, mogłabym spędzić tu resztę dnia(za oknem szalała śnieżyca). Odprężona straciłam poczucie czasu i na ziemię sprowadziło mnie pukanie do drzwi.

- Planujesz zostać tam na zawsze? - zawołał Gabriel zza drzwi.

- Dopóki ty tam będziesz - uśmiechnęłam się chytrze.

Nacisnął klamkę, przezornie wcześniej poszukałam klucza do drzwi (był dobrze ukryty wśród ręczników) dzięki czemu teraz pozostały zamknięte.

- Zdenerwowałeś się, kochanie? - zapytałam udając troskę.

Cisza. Poszedł sobie? Tak łatwo?

Ciekawa założyłam szlafrok i wyszłam z łazienki, czyjeś silne ręce pochwyciły mnie i zamknęły w potrzasku.

- Co teraz? - mruknął tuż przy moim uchu.

- Będę krzyczeć - ostrzegłam.

- Chcesz to krzycz - zgodził się i pocałował mnie.

Bynajmniej nie miałam zamiaru krzyczeć, tę chwilę przerwał dźwięk nadchodzącego sms. Odsunęłam się od mężczyzny i podeszłam do telefonu.

Jesteś w domu?

W.

- Kto to? - Gabriel rozłożył się na łóżku.

- Nikt ważny - uśmiechnęłam się i podeszłam do niego.

Pociągnął mnie za rękę i zmusił bym usiadła obok niego, zaczął całować każdy z moich palców, później przeszedł do nadgarstka, przedramienia, w końcu obdarował pocałunkami cała moją rękę Położyłam się na jego szerokiej piersi i słuchałam jak miarowo oddycha.

- Za kilka dni - przerwał ciszę - przyjedzie moja siostra, nie masz nic przeciwko?

- Oby nie była głodnym wilkiem.

Oboje zanieśliśmy się głośnym śmiechem, minęła długa chwila zanim zdołaliśmy się opanować.

- Umieram z głodu - powiedziałam, wstając z łóżka.

Gabriel uśmiechnął się i porwał mnie w ramiona, nie powiem by mi przeszkadzało ciągłe noszenie na rękach.

 

Kolejne dni mijały mi podobnie, Gabriel niańczył mnie całymi dniami. Nigdzie nie wychodziliśmy, baliśmy się, że KTOŚ może mnie znaleźć. Siostra, Dagmara, byłazupełnie inna niż brat, z wyglądu byli do siebie bardzo podobni, ale nie z charakteru. Dziewczyna była cicha, spokojna, wiecznie uśmiechnięta, ciemne włosy zaplecione miała w warkocz. Przyjemnie było mi spędzać z nią czas i rozmawiać, nawet kiedy milczałyśmy nie było to krępujące.

Dzisiaj cały dzień siedzieliśmy w salonie przy kominku, Gabriel wziął swoje skrzypce i zaczął grać, nigdy nie chwalił mi się, że potrafi grać. Wieczorem nadeszły kłopoty, w domu rozległ się głos tłuczonego szkła.

- Zostańcie tutaj - polecił mężczyzna i wybiegł z pokoju.

Odczekałam chwilę i ruszyłam za nim, Dagmara szła tuż obok mnie.

- Co to? -zapytałam cicho.

W milczeniu podał mi karteczkę.

ZNALAZŁEM CIĘ, WILCZKU!

Papier wypadł mi z dłoni, które zaczęły drżeć, Gabriel przytulił mnie do siebie, w tym momencie ściana pękła. Jacyś ludzie w kapturach wbiegli do kuchni i wyrwali mnie z ramion mężczyzny. Krzyknęłam przerażona, walczyłam z kimś kto mnie ciągnął za sobą, Gabriel ktoś powalił na ziemię, nie ruszał się. Ktoś zarzucił mnie sobie na ramię i wsadził do samochodu. Kopnęłam kogoś kto usiadł obok mnie.

- Podaj mi łańcuch - polecił kierowcy.

Moje nogi przeniknął straszny ból, z pewnością było to srebro, pomału zaczęło brakować mi sił.

- Wilczek nam słabnie - zaśmiał się rudy.

To z pewnością był łowcą, był bardzo umięśniony, niebieskie oczy były widoczne nawet w półmroku. Poznałam go po zapachu, pachniał zimnem i strachem swoich ofiar. Zadrżałam z przerażenia, na pewno nie wyjdę z tego cało, samochód zatrzymał się gdzieś pośrodku lasu, łowca wyciągnął mnie na zewnątrz. Chłodne powietrze owiało moją twarz, wszędzie wokół czułam zapach srebra, niedaleko stała rozpadająca się chałpa, jedno z okien było wybite. Zaparłam się o ziemię, ktoś mnie szarpnął bardzo mocno. W środku panował półmrok, na środku pokoju stało krzesło ze srebrnym łańcuchem, posadzili mnie na nim i związali.

Rozejrzałam się po pokoju, oprócz krzesła był tutaj tylko stary stołek, były tutaj dwa zakratowane krzesła. łowca gdzieś zniknął, a łysy mężczyzna rozsiadł się na nim i wyprostował długie nogi. Trzasnęły drzwi i do środka weszła Lena, uśmiechała się z zadowoleniem.

- Jak się czujesz? - zapytała na pozór troskliwie.

- Dopóki cię nie zobaczyłam? - warknęłam. - Całkiem dobrze.

Roześmiała się głośno i uderzyła mnie w twarz.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania