Poprzednie częściWilk -Rozdział I

Wilk - Rozdział XV

- Po co to robisz? - zapytałam nie reagując na cios. - To twoje hobby?

- Weroniczko, jak ty nic nie rozumiesz - pokręciła głową z dezaprobatą - nie rozumiesz, że ja się mszczę? - westchnęła ciężko. - Wilki zabiły moja rodzinę, teraz ja zabije je wszystkie po kolei, najpierw trochę je podręczę, też chcę mieć trochę radości.

- Kto zabił twoją matkę? - chciałam wiedzieć jak najwięcej, przy okazji grałam na czas, miałam nadzieję, ze tata mnie znajdzie i uratuje.

- Myślę, że wiesz - pochyliła się nade mną, nasze twarze dzieliło od siebie może pięć centymetrów - twój kochany tatuś.

Chciała wyjść z pokoju, ale ją zatrzymałam.

- Kim jest ta kobieta, która zabiła moją mamę?

- Maju - zawołała cicho - pozwól tu na chwilę.

Do pokoju weszła dziewczyna ze związanymi krwawo rudymi włosami, miała szeroko otwarte oczy, jej odsłonięte przedramiona były mocno poranione, zaschła krew na jej białej skórze wyglądała strasznie. Uciekała wzrokiem byleby tylko na mnie nie patrzeć, nie wyglądała wcale tak groźnie jak ją zapamiętałam, wyglądała na smutną i gardzącą samą sobą.

- Oto ona - przytuliła ją do swojego boku - moja siostra marnotrawna. Ileż to razy próbowała ode mnie uciec, ale zawsze wracała, nie potrafi żyć sama na tym świecie. Jest mi bardzo pomocna ze swoim darem, chociaż nader często się buntuje, muszę przypominać jej miejsce w szeregu - pogłaskała ją po policzku, dziewczyna wzdrygnęła się. - Kolejny fakt jest taki, że ona nie zabiła twojej matki.

Zrobiła chwilę przerwy by obserwować moją reakcję, patrzyłam na nią nic nie rozumiejąc, Lena parsknęła głośnym śmiechem, zachowywała się tak jakby przed chwilą opowiedziała dobry kawał i nikt poza nią go nie zrozumiał.

- Przyprowadziła ją do mnie - kontynuowała znudzonym głosem - a ja się nią troskliwie zajmuje od miesiąca. Nie jest zadowolona z warunków, ale cóż, jeszcze się taki nie urodził co by wszystkim dogodził - znowu się roześmiała. - Rozchmurz się, twoja mamusia żyje, przynajmniej na razie.

Szarpnęłam za łańcuch powodując tylko to, że mocniej raniły moje ręce i nogi.

- Oj, nie - położyła mi dłoń na ramieniu - robisz sobie krzywdę, a jeszcze nie widziałaś się z drogą ci osobą.

W tym momencie do pokoju wszedł łowca ciągnąc za sobą mamę, na ciele miała ślady po biciu, ciemne włosy były brudne i poplątane, na twarzy miała wypisane ogromne cierpienie. Chciałam podbiec do niej i jej pomóc, zagotowało się we mnie, ze wszystkich sił szarpnęłam za łańcuch i zerwałam go, nie wiem jak udało mi się go ściągnąć z nóg, ale byłam wolna i chciałam się przemienić... Lena krzyknęła spanikowana, kiedy się na nią rzuciłam, ktoś od tyłu mnie pochwycił i uderzył, bardzo mocno. Usłyszałam krzyk mamy i jej płacz, później otoczyły mnie ciemności.

 

Obudziłam się w wilgotnej, zimnej piwnicy, która została przerobiona na więzienie? Leżałam na jakimś stole przykuta do niego pasami, nie miałam siły ruszyć ręką, ponadto kręciło mi się w głowie. Wokół mnie było pełno pozamykanych drzwi, zza nich dobiegały liczne pojękiwania i szlochy, przeszedł mnie dreszcz, kiedy pomyślałam sobie, kto może być tam zamknięty. Serce załomotało mi jak szalona, kiedy usłyszałam kroki na schodach, do piwnicy wszedł łysy mężczyzna i przyłożył mi butelkę z wodą do ust, piłam łapczywie, czułam potworne pragnienie. Mężczyzna spokojnie czekał aż skończę, po czym dotknął srebrnego krzyżyka, tylko w tej postaci srebro nie wyrządzało mi krzywdy.

- Nigdy go nie zdejmuj - przestrzegł mnie - ktoś kto miał tyle miłości by umrzeć za zwykłego, podstępnego człowieka, uratuje cię i tym razem .

Jego słowa wlały we mnie nadzieję, może uda mi się wyjść z tego cało? Czy naprawdę j widziałam mamę? Czy to był kolejny sen, który nigdy miał się nie spełnić?

Przymknęłam oczy, powoli wracały mi siłę, mogłam już jasno myśleć, mężczyzna uśmiechnął się do mnie posępnie i zniknął.

W głowie słyszałam tylko głosy: co z moimi bliskimi? co z Gabrielem i jego siostrą, czy przeżyli?

To było straszne, gdyby moja śmierć zagwarantowała im życie i bezpieczeństwo nie wahałabym się ani chwili.

Boczne drzwi się otworzyły i stanęli w nich Lena i łowca, byli zadowoleni z mojego wyglądu, z pewnością nie było po mnie widać woli walki. Mężczyzna postawił mnie na nogi i podtrzymał, kiedy mało co bym nie upadła, miał przy tym minę męczennika.

- Proszę, proszę - Lena wyrwała mnie łowcy i ścisnęła boleśnie za ramię - jesteś najsłabszym wilkiem jakiego widziałam.

Patrzyłam na nią wyzywająco, słowa łysego mężczyzny dodały mi odwagi, już nie czułam strachu, widząc to mięsień na twarzy Leny drgnął.

- Co to? - prychnęła. - już się nie boimy?

- Jesteś żałosna - powiedziałam cicho - sama się boisz i myślisz, że powodując strach u innych twój zniknie.

- Bawimy się w terapeutę? - przysunęła się do mnie i uśmiechnęła drapieżnie i uderzyła mnie pięścią. - Zły pomysł.

Puściła mnie i wzięła kilka głębszych oddechów.

- Jesteś beznadziejna - powiedziała z pogardą w głosie - pomimo to mam dla ciebie układ - znów się nade mną pochyliła. - Jeśli dojdziesz za rzekę, zanim złapie cię mój łowca, uwolnię wszystkich, którzy tutaj są.

- A jak nie zdążę?

- Dołączysz do nich - wzruszyła ramionami.

- Jaką mam gwarancję, że dotrzymasz słowa?

- Żadnej.

- Zgoda.

Na dany znak, łowca dosłownie wyciągnął mnie na dwór, był duży mróz, a ja byłam tylko w swetrze i kapciach. Słońce górowało na bezchmurnym niebie, wokół był tylko gęsty las, wszystkie ścieżki były zasypane. Mężczyzna popchnął mnie przed siebie, zahaczyłam noga o stopień i mało brakowało bym się przewróciła.

- Masz pięć minut przewagi - warknął łowca.

- Od kiedy?

- Od teraz - wrzasnął.

Rzuciłam się biegiem przed siebie i kiedy tylko drzewa mnie zakryły zmieniłam się w biało - czarnego wilka. Nasłuchiwałam czy łowca nie skrada się za mną i dzielnie brnęłam naprzód, musiałam dojść do tej rzeki, modliłam się w duchu o siłę. nad moją głową śmignęła strzała, odwróciłam się przerażona, mężczyzna stał parę metrów ode mnie, co robić? Nie miałam innego wyjścia musiałam dalej biec i błagać Boga by strzały chybiły, czułam oddech łowcy na karku co jeszcze bardziej dodawało mi sił. Coś uderzyło mnie w lewy bark, kamień? Obejrzałam się przez ramię, mężczyzna nie miał już strzał, z moich ust wydobyło się pełne pogardy westchnienie. Zanim wybiegłam na polanę, rozejrzałam się dokładnie ukryta za krzakami, na pierwsze rzut oka wydawało mi się, że nikogo tu nie ma, ale po chwili zobaczyłam kobietę przyczajoną wśród drzew, stała po drugiej stronie zamarzniętej rzeki. Jak najciszej podeszłam do brzegu, miałam nadzieję, że przynajmniej na razie mnie nie zauważy, z powątpieniem spojrzałam na lód, oby tylko mnie wytrzymał. Szło mi całkiem nieźle, pod koniec nawet poczułam się dumna, ale wtedy zaczął niebezpiecznie trzaskać. Lodowata woda zaczęła zalewać moje futro, było mi strasznie zimno, zanim doczołgałam się do drugiego brzegu byłam cała mokra, lód zapadał się coraz bardziej. Szczęśliwa, że żyją przeturlałam się na bok i zmieniłam się w człowieka. Na całym ciele drżałam z zimna, chwyciłam kurczowo jakąś oblodzoną gałąź i zakradłam do kobiety, nawet się nie obejrzała, nie wierzyła, że komuś może udać się wygrać z łowcą. Uderzyłam ją nią w głowę, strażniczka osunęła się na ziemię, instynktownie sprawdziłam puls, żyła, dobrze nie miałam powodu by ją zabijać. Pozostał jeszcze łowca, skryłam się wśród drzew i czekałam aż nadejdzie, nerwowo zaciskałam i rozluźniałam palce na gałęzi. Wyczułam jego obecność nagle jakby zmaterializował się za drzewem. Jednym uderzenie wytrąciłam mu kuszę z ręki, pewnie ktoś dostarczył mu strzał. Byłam pewna, że ma jeszcze jakąś broń ukrytą w płaszczu. Nie dałam się zaskoczyć , gdy tylko wyciągnął nóż boleśnie wykręciłam mu rękę, broń upadła na ziemię.

- Masz coś jeszcze? - zapytałam ciekawie.

- Tak, to - w ostatniej chwili zasłoniłam twarz rękę.

Srebro poparzyło mi skórę, łowca znów się zamierzył, ale odzyskałam rezon i zablokowałam cios.

- Chyba nie jesteś tak dobry jak myślałeś.

Przewrócił mnie na ziemię, pociągnęłam go za sobą i wyciągnęłam rękę po nóż, który wcześniej mu wytrąciłam, mężczyzna też próbował go dosięgnąć, ale byłam szybsza. Przyłożyłam ostrze do jego serca, trzymałam nóż z całej siły, ręce mi się trzęsły.

- Powinnam to zrobić? - spojrzałam mu prosto w oczy. - czy okazać miłosierdzie?

- Proszę -mężczyzna mówił cicho - zabij mnie.

Drgnęłam zaskoczona. Zwariował? Dlaczego prosił mnie bym go zabiła?

Wyrzuciłam nóż na sam środek zamarzniętej rzeki.

- Nie - warknęłam - chcesz to sam się zabij, to umiesz najlepiej.

Łowca uśmiechnął się smutno i odszedł, bez sił usiadłam na lodowatym kamieniu, dziękuję, posłałam w kierunku nieba. Było mi strasznie, strasznie zimno i chciało mi się bardzo spać.

- Weronika?

Podniosłam głowę, nade mną stał Gabriel, mężczyzna wziął mnie w ramiona, był taki ciepły, przylgnęłam do niego mocno.

- Myślałam, że nie żyjesz - powiedziałam słabo - to jak wtedy się na ciebie rzucili...

- Moje serce nie może przestać bić, kiedy będzie chciało, bo jest twoim niewolnikiem.

Następne częściWilk - Rozdział XVI

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Pelikan 02.02.2017
    WOW!Jest to swietne i wspaniale mi się to czytało!Jak dla mnie jest to cos najwyższego poziomu dlatego daję 5
  • Katrina 02.02.2017
    Dzięki☺

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania