Winda do przyszłości

Wydawało mi się, że ta podróż nie miała końca. Jechałem windą już dobrych kilkadziesiąt minut. Nie miałem nawet pojęcia, na które piętro dotrę. Na panelu umieszczone były jedynie dwa przyciski umożliwiające jazdę w górę i w dół. Tylko tyle. Jednak po chwili winda gwałtownie się zatrzymała. Drzwi otworzyły się, a ja stanąłem w dużym salonie. Był praktycznie pusty. Jedyną rzeczą była sofa stojąca na środku. Siedziała na niej kobieta w młodym wieku z kilkuletnim chłopcem. Oboje wpatrzeni byli w widok za oszkloną ścianą. Był cudowny. Majestatyczny zachód słońca. Sam zamyśliłem się przez chwilę, jednak z tego transu wybudziła mnie sylwetka chłopca, który spontanicznie podbiegł bliżej. Wtedy w niewytłumaczalny sposób szyby zniknęły, a malec z uśmiechem skoczył w dół. Wtedy na niebie znikąd pojawiły się czarne burzowe chmury. Lunął deszcz i zerwał się silny wiatr. Zalana łzami matka uklęknęła i zaczęła przeraźliwie krzyczeć, po czym skoczyła za nim. Wiatr zmagał się coraz bardziej, przeradzając się w huragan o niezwykłej sile. Właściwie jedynie cudem udało mi się z powrotem wejść do windy. Gdy drzwi zamknęły się, wszystko ucichło. Znowu jechałem w górę tym razem znacznie krócej. Drzwi tym razem jednak nie otworzyły się. Siłą własnych mięśni musiałem je rozsunąć. Znalazłem się w biurze. Było tam pełno ludzi. Wszyscy zamyśleni chodzili od jednego komputera do drugiego. Nikt na nikogo nie zwracał uwagi. Wszystko było tam dokładne, że nawet nie patrząc gdzie idą ludzie nie wpadali na siebie. Jednak moją uwagę skupiła jedna bardzo dziwna rzecz. W oszklonej ścianę wycięty był otwór wielkości standardowego wejścia. Było to co najmniej dziwne zaważywszy, że nie był to parter ani nawet trzydzieste piętro. Co jeszcze dziwniejsze niektórzy tam wchodzili i spadali. A wtedy rozlegał się komunikat o dość niezrozumiałej treści. Zaczepiłem jednego z mężczyzn, którzy akurat pili kawę przy pozłacanym automacie.

- Witam, jestem tu nowy i nie za bardzo wiem, dlaczego ci ludzie dobrowolnie popełniają samobójstwo.

Wtedy ten postawił kubek i się zaśmiał.

- To nie są ludzie, tylko ich zmyślne repliki. Jak z nadmiaru roboty pada im procesor idą na śmietnik.

- Ale to przecież nie możliwe w dwudziestym pierwszym wieku.

- W którym? Chłopie nie wiem skąd jesteś, ale niezły z ciebie żartowniś. A może po prostu uderzyłeś się za mocno w głowę. Mamy czterdziesty szósty wiek k.e.

- Co to jest te k.e?

- Kolejnej ery palancie. Nie wiem, skąd się urwałeś, ale z taką inteligencją nie masz tu czego szukać. Lepiej skocz na śmietnik razem z tymi złomami. Albo lepiej oni sami cię tam wrzucą — facet machnął ręka i od razu stanęły przede mną dwie repliki. - W walcie go na dół.

Nie miałem szans. Cyborgi od razu połamały mi nogi, a potem zrzucili. Spadałem kilkanaście sekund, aż wylądowałem na stercie martwych ciał pomieszanych z ciałami replik. Zdążyłem się tylko rozejrzeć, po czym wszystko ogarnęła ciemność.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • riggs 16.10.2017
    tekst przypomina chory sen, ciekawe ujęcie tematu Masz pięć ode mnie. Co do techniki powtórzenia w dwóch następujących po sobie zdaniach" tym razem". Tak dla przykładu. Mógłbyś też bardziej rozbudowywać zdania albo unikać takich jak "był cudowny" ponieważ taki zwrot o niczym nie mówi, ale ogólnie masz fajne pomysły, a technika przyjdzie z czasem. Pozdrawiam serdecznie
  • marok 16.10.2017
    Dziękuję, również pozdrawiam :)
  • Ritha 16.10.2017
    " Co jeszcze dziwniejsze niektórzy tam wchodzili i spadali." - spoko, niespodziewane wbicie czytelnika w konsternację

    "Albo lepiej oni sami cię tam wrzucą — facet machnął ręka" - kropka + facet z dużej
    "W walcie go na dół." - tu coś nie tak, chyba "wywalcie"

    Poza tym jest ok, podoba mi się, ciekawy pomysł. :)
  • marok 16.10.2017
    Dziękuję

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania