Poprzednie częściWłaśnie po to żyję- Prolog

Właśnie po to żyję- Rozdział 12 cz.1

Wiem, dawno nie pisałam. Ostatnio jakoś nie mogę się za nic zabrać, zwyczajnie nie mam czasu. Udało mi się skończyć ten rozdział i wzięłam się za kolejny. Tyle ostatnio mam na głowie! Sorki, sorki.... Teraz na pewno będę pisac rzadko. TO było takie krótkie info, a teraz zapraszam do czytania! :D

 

 

Stałam przyparta przez niego do muru i nie mogłam wykonać żadnego ruchu. James trzymał mnie za szyję i za nadgarstek. Na co przydał mi się ten dodatkowy miesiąc treningu?! Nadal jestem za słaba! I w dodatku tak banalnie dałam się złapać!

Wszyscy w mojej wiosce zawsze wychwalali Jamesa. Podziwiali jego potencjał i kibicowali mu na wszelkich zawodach. Gdyby wiedzieli, że to przyszły morderca, na pewno by go wtrącono do lochu lub nawet zabito. A teraz ja z nim walczę i po raz kolejny przegrywam! Mówił, że za mało we mnie nienawiści. Czy mogę go nienawidzić jeszcze bardziej? To w ogóle możliwe? Do tego momentu byłam pewna, że moja nienawiść do niego jest na najwyższym poziomie. Ale może on ma jednak rację? Nawet jeśli, to co mam zrobić, by tę nienawiść jeszcze bardziej pogłębić? Albo co on musi zrobić, abym mogła czuć do niego jeszcze większy gniew?

- Puszczaj ją!- znów usłyszałam krzyk Petera.- Głuchy jesteś?!

- Jaki on jest irytujący.- szepnął James i rzucił mu chłodne spojrzenie.

Blondyn na chwilę stanął w bezruchu, ale po kilku sekundach wznowił swoje wrzaski i musiał być siłą trzymany przez senseia, by nie zrobił żadnych głupot. Jeszcze on musi sprawiać kłopoty! Mamy na karku dwóch członków Matsuki, a na dodatek jego durne zachowanie!

- Odejdź stąd.- syknęłam w stronę brata, ale on się nawet nie poruszył.- Nikt cię tu nie chce! Po co w ogóle przylazłeś?!

- Miałem swoje powody. Misja.

- Nie masz prawa tu być! Jesteś nikim! Zerem! Powinieneś być martwy!

- To w takim razie mnie zabij.

- Nawet nie wiesz, z jaką przyjemnością to zrobię!

Chciałam go uderzyć, ale nie miałam jak. Nie mogłam się ruszyć. Wszystkie moje ruchy były ograniczone. Zaczęłam się szarpać i odciągać jego rękę od swojej szyi.

- Przeszkadzasz.- powiedział nagle i wykręcił mi boleśnie nadgarstek.

Krzyknęłam. Ból był nie do wytrzymania. Puścił mnie, a ja wylądowałam na ziemi. Dotknęłam nadgarstka i ponownie wrzasnęłam. Usłyszałam zaniepokojone piśnięcia Natalie i Cindy oraz wrzask Petera przepełniony przekleństwami, które skierowane były do Jamesa. Mój brat się tym w ogóle nie przejął. Spojrzał na mnie z pogardą.

- Możemy już wracać.- zwrócił się do swojego kompana.

- Już?- jęknął blondyn.- Nawet nie zdążyłem rozkręcić zabawy.

- Widocznie z takimi słabeuszami taka zabawa jest niemożliwa.

- Nie jesteśmy słabi- syknęłam.

Obaj się na mnie spojrzeli.

- To dziecko jeszcze ma siłę gadać?- zdziwił się Leo.

- Ech… Jak zwykle uparta.- mruknął James i uderzył mnie w kark. Zrobiło mi się ciemno przed oczami i straciłam przytomność.

 

Otworzyłam powoli oczy i natychmiastowo zamknęłam je z powrotem. Światło mnie strasznie poraziło. Po chwili spróbowałam ponownie i tym razem się udało. Zobaczyłam twarz Kakashiego i usłyszałam radosny krzyk Petera:

- Wreszcie się obudziłaś!

Reszta drużyny znalazła się przy moim łóżku. Właśnie. Łóżku. Uświadomiłam sobie, że leżę w szpitalu.

- Jak ja się tu znalazłam?- zapytałam. Wtedy poczułam coś na lewym nadgarstku. Spojrzałam tam i zobaczyłam gips. Całe moje przedramię było w gipsie. No tak. Już sobie wszystko przypomniałam. To James mnie tak załatwił!

- Zemdlałaś i cię tu przyniosłem.- wyjaśnił sensei.

- A… mój brat? Gdzie on jest?

- Poszli sobie. Zniknęli tuż po tym, jak cię ogłuszyli.

Westchnęłam. Zmarnowałam kolejną szansę na zabicie Jamesa. Jak tak dalej pójdzie, to prędzej on umrze ze starości! Muszę się wziąć w garść.

- Sensei, czy on ma rację?- spytałam nagle. Widząc jego zdziwione spojrzenie, kontynuowałam.- Czy ja naprawdę jestem słaba? Po raz kolejny dałam się z taką łatwością pokonać. Znowu mi powiedział, że ze mnie słabeusz. Czy on ma rację?

Kakashi chwilę milczał.

- Emma- zaczął.- Twój brat jest starszy, więc to naturalne, że jest silniejszy. Ty walczysz krócej od niego. Ale naprawdę masz ogromny potencjał. Musisz cierpliwie czekać i poświęcać dużo czasu na trening. Jednakże teraz przez jakiś miesiąc będziesz z treningu zwolniona. Lekarz powiedział, że masz oszczędzać siły.

- Ale ja muszę trenować!- zaprotestowałam.- Mogę biegać, kopać…

- Emma, nie. Oboje wiemy, że to zły pomysł. Poza tym lekarz ma rację. Po tym wszystkim powinnaś odpocząć.

Opadłam na łóżko. Miesiąc bez treningu… Jak ja mam to niby wytrzymać?! Czuję, że zamiast przybliżać się do brata, to się od niego oddalam. Będę miała cztery tygodnie w plecy. Reszta drużyny będzie ćwiczyć, a ja w tym czasie umrę z nudów.

Musiałam zostać w szpitalu jeszcze dwa dni na badania kontrolne. O dziwo nawet ciotka przyszła mnie raz odwiedzić. Moim najczęstszym gościem był Peter i ciągany przez niego Kevin. Blondyn paplał mi nad uchem o różnych głupotach, a brunet zazwyczaj stał przy oknie z założonym rękoma i przypatrywał się nam. A ja musiałam to wytrzymywać. Po powrocie do domu też nie miałam wolnego dnia. Peter często przychodził po treningach, a moja ciotka przyjmowała jego odwiedziny z radością. Bardzo go polubiła. Mam wrażenie, że bardziej ode mnie. No tak, lepiej więcej rozmawiać z obcym chłopakiem niż z córką przyjaciółki.

Gdy szłam ścieżkami w parku, zobaczyłam Caroline. Miałam zamiar ją wyminąć bez słowa, ale ku mojemu zaskoczeniu odezwała się do mnie.

- Możemy porozmawiać?- spytała, a ja zaniemówiłam. Powiedziała do mnie coś normalnego bez przymusu? Kosmici ją porwali i zrobili jej pranie mózgu?

Przytaknęłam, a po chwili kontynuowała:

- Ja… Chciałam przeprosić.

Czy może mnie spotkać coś dziwniejszego? No może jedynie brat, który klęczy przede mną i błaga o przebaczenie. Przeprosiny Caroline są zapowiedzią końca świata? Tak, to możliwe.

- Przeprosić?- powtórzyłam, bo prawdopodobnie się przesłyszałam.

- Tak. Za to, że byłam dla ciebie taka niemiła i w ogóle. Niby słyszałam o twoim bracie i że miałaś trudne dzieciństwo, ale to, co ostatnio zobaczyłam, przekroczyło moją wyobraźnię. Nie spodziewałam się, że on jest takim potworem. Źle cię oceniłam i sorry za to.

Tia… Czyli to wszystko z litości? Poznała mojego ,,kochanego braciszka” i nagle zaczęła mi współczuć? Żałosne. Nie potrzebuję tego. A już szczególnie z jej strony.

- Nie lituj się nade mną- powiedziałam obojętnym, ale i zdenerwowanym głosem.- Nienawidzę tego. To i tak niczego nie zmieni.

- Próbowałam być tylko miła- wzruszyła ramionami.- I mam takie postanowienie, że ci już tak bardzo nie będę dokuczać. Ciesz się.

- Wręcz skaczę z radości.- mruknęłam z sarkazmem i poszłam dalej.

- Do zobaczenia.- usłyszałam jeszcze za plecami, ale tylko machnęłam ręką.

Szłam dalej i myślałam o niczym. Jakoś nic sensownego nie przychodziło mi do głowy. Tematu Jamesa miałam po dziurki w nosie, o złamanym nadgarstku prawie zapomniałam, o zachowaniu Caroline nie myślałam, bo wydawało się być kosmiczne… Życie jest czasem dziwne. Aż za dziwne.

Idąc dalej spotkałam Petera, Jake’a i Kevina. O zgrozo, jeszcze tego gaduły mi brakowało! Od razu podbiegł do mnie Aman i zaczął na mnie skakać.

- Aman, do nogi!- zawołał go Jake.- Hej, Emma! Jak się czujesz?

- A jak myślisz?- wzruszyłam ramionami.

- Idziesz z nami na lody?- wtrącił Peter.

Pokręciłam przecząco głową. Nie miałam ochoty na rozmowę.

- No nie daj się prosić! Emma, nie bądź taka!

Chciałam ich wyminąć, ale blondyn przytrzymał mnie za zdrowy nadgarstek.

- Puść- warknęłam.

Gdy usłyszał ton mojego głosu, puścił moją rękę i się troszkę ode mnie odsunął.

- Ale weź wyluzuj trochę.- powiedział.

- Słuchaj no!- krzyknęłam.- Powiem to tylko raz! Nigdzie nie chcę z wami iść i dajcie mi święty spokój! Nie przychodźcie do mnie i nie nękajcie mnie! Problemów mam już wystarczająco dużo, więc chociaż wy mi nie wchodźcie na głowę! Żegnam!

Wyminęłam ich i kątem oka zauważyłam ich zszokowane i urażone miny. Nie obchodzi mnie, że ich zraniłam. Nie obchodzi mnie, że mogą się na mnie obrazić. Przynajmniej się ode mnie odczepią. Mam ich po dziurki w nosie. Ciągle mnie gdzieś wyciągają, co jest irytujące. Nie potrafią zauważyć, że ja tego nie chcę? No może jedynie Kevin rozumie, ale Peter i tak stawia na swoim. A kiedy naprawdę nie chcę wychodzić, po prostu siadają na łóżku w moim pokoju i zaczynają gadać i jakże ,,interesujących” rzeczach. Wreszcie będę miała trochę spokoju.

Usiadłam na pomoście nad jeziorem i zapatrzyłam się na spokojną taflę błękitnej wody. Widziałam w niej moje odbicie. Lekko opuchnięte oczy ( przez ostatnie kilka nocy źle spałam), popękane wargi i zapadnięte policzki. Od czterech dni mniej jem, nie mam w ogóle apetytu. Praktycznie w ogóle się nie odzywam, najczęściej siedzę w jakiś odosobnionych miejscach i myślę. Nad czym? Nad wszystkim po trochu.

Ponownie spojrzałam na swoje odbicie. Nagle przypomniała mi się mama. Jej piękny uśmiech i radosne, zielone oczy. To, jak mnie witała po szkole i podawała ciepły obiad. Jak czytała mi do snu, gdy byłam mała. Jak uczyła mnie szyć. Jak tłumaczyła mi podstawy gotowania. Jak śmiała się ze mną. Jak wychodziła ze mną na spacery. Jak… Jak po prostu ze mną była. Jak ze mną rozmawiała lub mnie przytulała. Niby takie zwyczajne gesty, a ile znaczą dla dziecka. Po śmierci rodziców i zdradzie brata podejrzewano u mnie stan przeddepresyjny. Potem było nic, a na koniec zrodziła się nienawiść i uczucie przerażającej pustki i zazdrości. Gdy patrzyłam na inne dzieci, które bawiły się ze swoimi tatusiami i śmiały się z mamami, miałam ochotę krzyczeć, bić kogo popadnie i umrzeć. Mam jednak jedno postanowienie i jeśli go nie spełnię, nie wybaczę sobie tego. Muszę zabić brata, nie obchodzi mnie, w jaki sposób. Przyrzekłam sobie, że mu nie odpuszczę i słowa dotrzymam.

Nie, dość! Nie lubię wspominać. To tylko niepotrzebne myśli, które i tak niczego już nie zmienią, a tylko pogarszają stan. Po co wylewać łzy nad czymś, co było kilka lat temu? Przecież to i tak nie zmieni przeszłości. Nie sprawi, że odzyskam normalnego brata i wspaniałych rodziców. Po co dodawać sobie cierpienia? Lepiej o tym zapomnieć.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • MaraJ 09.09.2015
    Mógłby ktoś skomentować? Chciałabym zobaczyć jakie błędy popełniłam..

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania