Wojenne sny
Nikt nie słuchał Grupy Wyszachradzkiej gdy głośno krzyczała, że imigranci są naszymi wrogami. Jak to się skończyło? Zachód upadł. Wielka Brytania jest pogrążona w wojnie domowej, a wszystkie państwa dawnego zachodu już są islamskie. Naprzeciw im stoi chrześcijański wschód. Czuję, że niedługo wybuchnie wojna. Zjednoczone Emiraty Europejskie przygotowują armię. W powietrzu czuć napięcie pomiędzy państwami. Jednak wielu z nas jest gotowych do wojny. Pójdziemy z karabinami na front i miłością do wolności w sercu. Nie pozwolimy się pokonać tak jak dawne władze Unii Europejskiej.
Mam dwadzieścia jeden lat i jestem kapralem w Wojsku Polskim. Nasza armia jest postawiona w najwyższy stopień gotowości. Jednostki utrzymują ponad siedemdziesiąt procent stanu osobowego. Każdego dnia dziesiątki tysięcy wojskowych patroluje ulice. Granice są zamknięte od wielu lat. Dzisiaj w naszym kraju żyje wielu uchodźców z Niemiec, Francji. Brukseli, Holandii, Hiszpanii i innych krajów zachodu. W sumie jest nas ponad trzysta milionów. Nie trudno sobie wyobrazić jak szybko powstały slamsy. Na mapie pojawiło się wiele nowych miast. Wszystko wygląda chaotycznie, ale pracowitość Niemców sprawia, że nasza gospodarka ożyła. Powoli dajemy sobie radę z tym natłokiem ludności. Importujemy ogromne ilości żywności z Ukrainy co sprawiło, że ich kraj zaczął się dynamicznie rozwijać. Od Rosjan sprowadzamy sprzęt wojskowy. Niestety nie mamy możliwości kupienia czegokolwiek od USA. Szlaki handlowe z tym państwem są pod kontrolą Emiratów. Jesteśmy ostatnią ostoją w Europie.
Była wtedy godzina pierwsza w nocy, gdy na jednostce rozpoczął się alarm. To nie były ćwiczenia. Zostaliśmy zaatakowani przez zachód. Stacjonowałem około dwustu kilometrów od Szczecina. Zapakowaliśmy się do ciężarówek i ruszyliśmy w stronę granicy. Nad głowami ciągle latały odrzutowce i bombowce. Tłumy cywili maszerowały wzdłuż drogi. Pewnie zostali ewakuowani, przecież nie wiemy jak daleko wkroczy wróg. Nagle nad nad nami pojawiły się myśliwce wroga, które otworzyły ogień do naszej kolumny. Pierwsze dwie ciężarówki stanęły w płomieniach, a moja oberwała w silnik i zaczęła dymić. Szybko wyskoczyliśmy i ukryliśmy się w rowie przy ulicy. Porucznik z innego plutonu wściekle wzywał żołnierza z wyrzutnią rakiet. Wrogie odrzutowce dokonały jeszcze dwóch udanych ataków. Podchodzili do trzeciego gdy nasze rakiety poleciały w ich stronę. Jeden z myśliwców wybuchł w powietrzu, a drugi stracił skrzydło i spadał w moją stronę. Kapitan krzyknął byśmy uciekali. Samolot uderzył prosto w naszą ciężarówkę, a cała droga była w płomieniach. Dowódca kazał nam znaleźć jakieś osłony i się rozstawić. Trochę się zdziwiłem gdyż byliśmy jakieś sto kilometrów od granicy. Jednak rozkaz to rozkaz. Ukryłem się wraz z trzema w rowie. Czekaliśmy na jakiś transport, a na drodze był wielki korek. Nikt nie mógł przejechać przez ten pożar. Ludzie próbowali się zadusić ogień granatami dymnymi, ale niewiele to dawało. Po jakiejś godzinie przyjechała pobliska jednostka straży i w końcu ugasiła wrak samolotu. Kolejne pół godziny jakiś oddział próbował oczyścić drogę.
Czekaliśmy na polo do godziny szóstej. Było już jasno, a nasze wojska wciąż przemieszczały się w stronę granicy. Kapitan wraz z mała grupką oddziału poszedł do miasta załatwić jakiś transport. Około siódmej przyjechał starym autokarem. Wojna to sztuka improwizacji. Przez cała drogę słuchaliśmy radia Wolna Europa. Nagle usłyszeliśmy o rozpaczliwej obronie Szczecina, który podobno został otoczony. Znajdowało się tam około dwudziestu tysięcy naszych żołnierzy. Około pięćdziesięciu kilometrów przed miastem dowódca przekazał nam rozkazy. Mieliśmy przełamać okrążenie i wyprzeć wroga z bronionej fortecy. W Staragradzie przesiadaliśmy się do opancerzonych transporterów. Dookoła było pełno artylerii, która nieprzerwanie prowadziła ostrzał, a nad głowami co chwilę przelatywały jakieś samoloty. Do szturmu było gotowych około stu tysięcy żołnierzy. Liczebność wroga była szacowana na około dwustu tysięcy. Jednak to był nasz teren i mieliśmy przewagę w wyszkoleniu i technologii. Oni mieli sprzęt, z którego jeszcze nie potrafili w pełni korzystać. Podobno już stracili ponad sto samolotów. Słyszałem pogłoski o polskim pilocie, który miał w ciągu zestrzelić aż trzy myśliwce.
O godzinie dwudziestej drugiej po intensywnym ostrzale artylerii przystąpiliśmy do szturmu. Setki wozów i czołgów szaleńczo mknęło drogami i polami. Nasze samoloty były w gotowości by udzielić nam wsparcia. Nagle mój pojazd się zatrzymał i padł rozkaz opuszczenia pojazdu. Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że jestem na wojnie. Tamtego hałasu nie można było opisać. Ciągle słyszałem huk armat i ryk silników odrzutowych. Dookoła spadały pociski, a niebo przecinały rakiety i broń przeciwlotnicza. Niektóre nasze pojazdy stały w ogniu, a gdzieś w oddali słyszałem krzyki rannych. Byłem w szoku i nie wiedziałem co zrobić. Wtedy podbiegł do mnie mój dowódca, który coś do mnie krzyczał i mną potrząsał. Na początku niczego nie potrafiłem zrozumieć. Ocknąłem się dopiero gdy uderzył mnie w twarz. Przecież byłem kapralem i musiałem prowadzić szeregowych do boju. Kapitan musiał wiedzieć, że może na mnie polegać. Zacząłem zbierać rozrzuconych żołnierzy mojego oddziału. Dowódca wydał rozkaz szturmu. Maszerowaliśmy przez lasy ciągle wypatrując wroga. Teren wydawał być się pusty. Można powiedzieć, że pomimo tego wielkiego hałasu, tutaj był spokój. Jednak po chwili natknęliśmy się na wrogi oddział. Pociski świstały nad moją głowa. To chyba cud, że nie zginąłem. Kapitan dostał w hełm, a siła strzału zerwała go z jego głowy i powaliła go na ziemię. Szybko do niego podbiegłem chociaż nie wierzyłem w to, że mógł to przeżyć. Jednak nic mu się nie stało. Spojrzał na mnie i tylko zapytał dlaczego nie strzelam do wroga. Podałem mu jego hełm, w którym tkwił pocisk. Trzeba przyznać, że z takim kapitanem mogę być spokojny o swoje życie. On zawsze będzie stał pierwszy w szeregu.
Dotarliśmy bez ofiar do pierwszych budynków, a raczej slamsów. Były to zwykłe blaszaki. Teraz jednak stanowiły poważne zagrożenie. Wróg mógł być wszędzie. Byłem wtedy zestresowany i reagowałem na najmniejszy hałas. Naszą przewagą była noktowizja, które przeciwnik nie posiadał. Nagle znaleźliśmy się pod ostrzałem artylerii. Widziałem jak jeden pocisk urwał nogi jednemu żołnierzowi, a z drugiego pozostał jedynie nieśmiertelnik. Krzyki rannych próbowały przebić huk wybuchów. Nagle jeden pocisk spadł dwa metry ode mnie. Czarna ziemia wyrzucona w powietrze, to ostatnie co pamiętam. Obudziłem się dwa tygodnie później w szpitalu wojskowym. Miałem cała twarz w bandażach. Od pielęgniarki dowiedziałem się, że próba przełamania okrążenia skończyła się porażką. Wróg na całej granicy wdarł się na około pięćdziesiąt kilometrów, lecz Szczecin bronił się dalej. Miasto, które zostało zaatakowane jako pierwsze, dalej walczy. Samotnie jednak walczy.
Komentarze (19)
Zwłaszcza, że my, chrześcijanie też mieliśmy swoje wyprawy krzyżowe.
Muzułmanie, Ci których uznajecie za nieradykalnych (nie ma nieradykalnego Islamu!) stosują tylko zalecenie z Koranu odnośnie maskowania się. Zauważcie, że jedynie niektóre ośrodki nauki Islamu oficjalnie lakonicznie potępiają terror, lecz cała społeczność albo milczy (brak zorganizowanych protestów – ostatnio CNN sama ustawiła protest muzułmanów w Londynie, ustawiając na ulicy kilka kobiet w burkach, dając plakaty i karząc pozować - wszystko, by stworzyć pozory, że oni protestują), albo nawet wręcz daje wyraz zgody na terror, lajkując informacje o zamachach, masowo nie uczestnicząc w minutach ciszy w szkołach, imprezach, etc.
Jeszcze raz: Islam ma jedno oblicze. Bardzo radykalne, Inne oblicza to tylko taktyka podboju (kamuflaż i kłamstwo).
Oczuwiście mówię o muzułmanach praktykujących, a nie o zlaicyzowanych arabach mieszkających w Europie. Chociaż oni też w końcu często wracają do korzeni i Koranu. Np. niepowodzenia w życiu w Islamie załatwia się zamordowaniem paru niewiernych (oficjalne nauki Islamu).
Dużo mogę jeszcze pisać, ale nie mam czasu. Sięgnijcie po dane, źródła, fakty.
Nie czytałem takstu Dawida, nie wiem co napisał. Odniosłęm się tylko do postów powyżej mego.
I nie dyskutuję dalej.
BAJ
Nie lubię też słów wyrwanych z kontekstu, ale tutaj posłużę się cytatem z Koranu, dokładnie z sury drugiej:
"190}Zwalczajcie na drodze Boga tych, którzy was zwalczają, lecz nie bądźcie najeźdźcami. Zaprawdę; Bóg nie miłuje najeźdźców!
191 I zabijajcie ich, gdziekolwiek ich spotkacie, i wypędzajcie ich,
skąd oni was wypędzili
- Prześladowanie jest gorsze niż zabicie. I nie zwalczajcie ich przy świętym Meczecie, dopóki oni nie będą was tam zwalczać. Gdziekolwiek oni będą walczyć przeciw wam, zabijajcie ich!
- Taka jest odpłata niewiernym!"
Moim zdaniem oznacza to, że muzułmanie mają się bronić, a nie atakować.
Nie mogę teraz znaleźć fragmentu, w którym jest napisane, że muzułmanie mają żyć w zgodzie z innowiercami, więc opowiem tylko o historii, także w Koranie zapisanej - Mojżesz zabił Egipcjanina, człowieka, który znęcał się nad Izraelitą. Opowieść ta powinnam być znana także Katolikom, bo jest zapisana również w Biblii. Nie ulega wątpliwości, że ów Egipcjanin był człowiekiem grzesznym i niewiernym, a jednak Mojżesz prosi Boga o wybaczenie (i nie tylko w Biblii, ale i w Koranie!) Czyli co, tak wielki prorok nie mógł zabijać, ale reszta muzułmanów może i właściwie niczego innego nie chce robić?
No, to tyle ode mnie, pozdrawiam.
Dawid, sporo przecinków brakuje.
W sferze politycznej kraje Bliskiego Wschodu(poza zreupoeizowanym Izraelem) świat arabski to świat bezwzględnych dyktatur. Proszę sobie wyobrazić, że w Arabii Saudyjskiej nie ma parlamentu, a działalność partii politycznych jest zakazana.
Jak w tej sytuacji być rzetelnym reporterem w kraju rządzonym przez dyktaturę, i to tak surową?
Jak opowiedzieć o życiu na Bliskim Wschodzie, gdy gazety i telewizje chcą wyłącznie tematów o rzeziach, gwałtach, wojennym cierpieniu i fanatycznym islamie?
Jak dochodzi do strzelaniny na Placu Defilad, stanowi to news dla stacji telewizyjnych, ale wiemy, że nie jest to polska codzienność.
Jak oglądamy zdjęcia ze strzelaniny na Placu Tahrir, jesteśmy skłonni uważać, że to arabska codzienność. Gdyż jej po prostu nie znamy.
A pod wieloma względami zapewne jest podobna do polskiej.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania