Wolność... więc tak naprawdę ona nie istnieje. ''Autor słów'' i tutaj sam autor wystarczy - moim zdaniem. A wiersz dobry, nawet lepszy od poprzedniego, jeżeli brać pod uwagę głębię.
To musiał być paskudny moment, jeden z wielu jaki niewątpliwie i tak nas dopadnie. Boże jak to dobrze że niektórzy z nas potrafią rozpalać słowami ogień, nawet jeśli usilnie temu zaprzeczają, Oby w porę zauważył to ktoś dla nas ważny.
Jak to pisuje czasem Canulas - ten wiersz mnie jakoś ominął.
Czytuję Ciebie często, po cichu - ten poprzedni "stąd" to jak dla mnie majstersztyk i aż zaniemówiłem, ale tutaj jednak zbyt wiele mi rzeczy nie pasuje - i w sumie nie umiem ubrać dobrze w konkretną wypowiedź tego, co mi tak naprawdę najbardziej przeszkadza.
Choć podoba mi się i temat i piękno poszczególnych sformułowań - to gdzieś mi czegoś do pełni szczęścia zabrakło. Czegoś pomiędzy tym elementarnym, językowym poziomem - który naprawdę jest tu wręcz śliczny - i poziomem głębokiej semantyki, co dotyka sensów i znaczeń bliskich również mojemu odczuwaniu. Brakuje mi tu takiego środka - swoistego spoiwa. Jakby wiersz był konfederacją całkiem pięknych sformułowań, z pewnością spójnych i zgrabnych, jednak nie tworzących jednej dobrze wytyczonej ścieżki. Ale to pewnie moja wada, jako odbiorcy, że szukam w każdym słowie zbyt wielu odniesień i potem te wymyślone i nadmyślone nad budulcem metafory zbyt trudno zlepić. Choć może ten brak integracji - ta dezintegracja jest ze względu na tematykę zamierzona? A może to spójność Arystelesowska wręcz, której wcześniej nie dostrzegłem? Dezintegracja utworu jako paralela wolności, którą można osiągnąć tylko w nicości i dezintegracji? Muszę to jeszcze przemyśleć.
No i przemyślałem i samemu sobie odpowiadam. Czy tylko dlatego, że dla mnie tutaj Wrotycz jesteś na podium, mam skąpić Tobie najwyższej oceny, bo myślę, że potrafiłabyś lepiej? Przecież wielu osobom, dużo słabszym, za dużo słabsze utwory już dałem piąteczkę - więc teraz już bez zbędnej gadki - 5/5, nawet jeśli wiersz częściowo mnie "ominął" - to i tak jest piękny, dużo lepszy niż inne dodane na Opowi ostatnio (no z wyjątkiem "stąd" któremu bym chętnie wystawił 6/5).
To jest to, co bardzo lubię. Podzielenie się odbiorem, po bardzo wnikliwym czytaniu. Jestem bardzo, bardzo wdzięczna. Ślicznie dziękuję za czas podarowany Wolności i wszystkie wyartykułowane wobec niej zastrzeżenia i wątpliwości. Sam doskonale wiesz, że nie mogę Ci pomóc. Słowa zawsze winne wystarczyć. I tak są subiektywne, a moje ich widzenie (nieważne jakie) tylko powiększyłoby rozmiar ich nieobiektywności.
Rozpływam się w zadowoleniu przez sam fakt Twojego drążenia tekstu:)
Jeszcze raz - dziękuję.
"Człowieka nie było." - jednak pozostała wolność, świat leniwie snuł swoją opowieść dalej.
Chyba rozumiem nazbyt dobrze, albo wydaje mi się, że wiem co płynie w krwiobiegu tego utworu. Czasami wolność pokazuje nam tylko jedne drzwi i tylko one wydają się słuszne.
Wyraziste są te rozsupłane sznury - już nic nie jest spętane, dusze i ciała mogą swobodnie opadać.
Przypomniałaś mi wiersz o Safonie "Chcę morze zarzucić na głowę".
Czy słusznie? Może nie muszę wierzyć poecie.
Piękny wiersz.
Pozdrawiam.
O tak! Podobnie to odbieram.
Totalna wolność - świat bez struktur, czarny lej.
Wolność po trosze inspirowana była efektem namysłu nad skutkami filozofii postmodernistycznej.
Dziękuję i pozdrawiam, Adelajdo:)
Wrotycz, lubisz interpretacje? To polecę swoją, tylko ja widzę zawsze po swojemu...
A więc... w pewnej chwili ''bum'', wali się cały świat, nie ważne z jakiego powodu, tych zawsze jest dużo. Jednak zostaje pamięć, którą nawet z popiołu da się wyciągnąć - przekleństwo bytu. Następnie trzeba się podnieść i to jest chyba najgorsze, kiedy trzeba to zrobić z pełną świadomością utraty prądu. Co więc zostaje? Egzystencja, no i tę parę wierszy... I teraz pytanie czym jest wolność, czy to prawo do cierpienia, czy do pisania o tym, czy wolność to abstrakcja, a może wolność, to możliwość odejścia, wyboru, kiedy i w jakiej chwili...
Sorry, że tylko tyle i aż tyle i że ''po swojemu''.
Ten tekst, Betti daje się interpretować po swojemu, a każda czytelnicza interpretacja jest dla mnie powodem do dumy, bo znaczy, że coś tam upchnęłam prowokującego do namysłu/buntu/aprobaty...
Wolność niejedno ma imię. Ta tutaj jest w moim założeniu totalna. Wolność świata. Jego koniec.
A indywidualna? Ma mnóstwo zalet i oczywiście wad. Wolność bez cierpienia potrzebuje siły. Ogromnej.
I wtedy jest dobrze.
Tragicznie, gdy skłania do samobójstwa.
Komentarze (14)
Pozdrawiam.
Pozdrawiam.
Wspaniale przeczytać taki komentarz. Masz we mnie dłużnika, Abi.
Dziękuję.
Czytuję Ciebie często, po cichu - ten poprzedni "stąd" to jak dla mnie majstersztyk i aż zaniemówiłem, ale tutaj jednak zbyt wiele mi rzeczy nie pasuje - i w sumie nie umiem ubrać dobrze w konkretną wypowiedź tego, co mi tak naprawdę najbardziej przeszkadza.
Choć podoba mi się i temat i piękno poszczególnych sformułowań - to gdzieś mi czegoś do pełni szczęścia zabrakło. Czegoś pomiędzy tym elementarnym, językowym poziomem - który naprawdę jest tu wręcz śliczny - i poziomem głębokiej semantyki, co dotyka sensów i znaczeń bliskich również mojemu odczuwaniu. Brakuje mi tu takiego środka - swoistego spoiwa. Jakby wiersz był konfederacją całkiem pięknych sformułowań, z pewnością spójnych i zgrabnych, jednak nie tworzących jednej dobrze wytyczonej ścieżki. Ale to pewnie moja wada, jako odbiorcy, że szukam w każdym słowie zbyt wielu odniesień i potem te wymyślone i nadmyślone nad budulcem metafory zbyt trudno zlepić. Choć może ten brak integracji - ta dezintegracja jest ze względu na tematykę zamierzona? A może to spójność Arystelesowska wręcz, której wcześniej nie dostrzegłem? Dezintegracja utworu jako paralela wolności, którą można osiągnąć tylko w nicości i dezintegracji? Muszę to jeszcze przemyśleć.
Pozostawiam bez oceny.
Rozpływam się w zadowoleniu przez sam fakt Twojego drążenia tekstu:)
Jeszcze raz - dziękuję.
Dziękuję.
Zawsze można lepiej, tu też oczywiście.
Chyba rozumiem nazbyt dobrze, albo wydaje mi się, że wiem co płynie w krwiobiegu tego utworu. Czasami wolność pokazuje nam tylko jedne drzwi i tylko one wydają się słuszne.
Wyraziste są te rozsupłane sznury - już nic nie jest spętane, dusze i ciała mogą swobodnie opadać.
Przypomniałaś mi wiersz o Safonie "Chcę morze zarzucić na głowę".
Czy słusznie? Może nie muszę wierzyć poecie.
Piękny wiersz.
Pozdrawiam.
Totalna wolność - świat bez struktur, czarny lej.
Wolność po trosze inspirowana była efektem namysłu nad skutkami filozofii postmodernistycznej.
Dziękuję i pozdrawiam, Adelajdo:)
A więc... w pewnej chwili ''bum'', wali się cały świat, nie ważne z jakiego powodu, tych zawsze jest dużo. Jednak zostaje pamięć, którą nawet z popiołu da się wyciągnąć - przekleństwo bytu. Następnie trzeba się podnieść i to jest chyba najgorsze, kiedy trzeba to zrobić z pełną świadomością utraty prądu. Co więc zostaje? Egzystencja, no i tę parę wierszy... I teraz pytanie czym jest wolność, czy to prawo do cierpienia, czy do pisania o tym, czy wolność to abstrakcja, a może wolność, to możliwość odejścia, wyboru, kiedy i w jakiej chwili...
Sorry, że tylko tyle i aż tyle i że ''po swojemu''.
Wolność niejedno ma imię. Ta tutaj jest w moim założeniu totalna. Wolność świata. Jego koniec.
A indywidualna? Ma mnóstwo zalet i oczywiście wad. Wolność bez cierpienia potrzebuje siły. Ogromnej.
I wtedy jest dobrze.
Tragicznie, gdy skłania do samobójstwa.
Dzięki za podzielenie się myślami.
Trzymaj się cieplutko. Pozdrawiam.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania