Wołyń Czas krwi Czas zemsty

Wołyń

Czas krwi!!!

Czas zemsty!!!

 

Prosiliście mnie o Wołyń. To fragment większej całości, nad którą obecnie pracuje. Nie jest to dokument, ale opowiadanie, jednak jak mi się wydaje, oddaje dobrze to, co się tam działo, a także podejście polskiego ruchu oporu do sytuacji na Wołyniu. Poza kapitanem Zawiszą reszta postaci to autentyczni dowódcy AK, na tamtym terenie.

 

- Panie kapitanie, sierżant „Stary” melduje powrót z patrolu!

Krępy może trzydziestoletni mężczyzna w mundurze podoficerskim stanął w postawie zasadniczej i zasalutował. Kapitan Marian Zalewski pseudonim „"Zawisza"”, dowódca oddziału partyzanckiego Armii Krajowej, kiwnął tylko głową.

- No i co tam? Spokój?

- Tak jest panie kapitanie, żadnych oddziałów w pobliżu, ani niemieckich, ani bolszewickich. Nawet Ukraińcy gdzieś zniknęli...

Sierżant zawahał się, jakby jeszcze chciał coś powiedzieć.

- No? Co jeszcze?

- Znaleźliśmy chłopca w lesie. Wyglądał strasznie, przemarznięty, ubranie w strzępach, brudny. Spał, kiedy go zobaczyliśmy. Musiał chyba paść ze zmęczenia, bo nawet się nie obudził, kiedy wsadziliśmy go na wóz. Nadal śpi. Myślę... – tu zawiesił głos – że to jeden z naszych, bo wierzgał na wozie, krzyczał „Nie!, Nie!” albo „Mamo!!!” Pewnie znowu Ukraińcy napadli na jakąś wieś, mordując wszystkich naszych, a jemu udało się jakoś uciec. To kolejna zbrodnia tych bandytów...

Kapitan „Zawisza" spojrzał na sierżanta. Widać było, że domyśla się, co o nim sądzi jego podwładny. Stary był doświadczonym żołnierzem, walczył jako podoficer we wrześniu 1939 roku, a kiedy jego pułk został rozbity przez Niemców, trafił do niewoli, z której zbiegł jeszcze w transporcie. Z kilkoma podobnymi mu ludźmi zbierali broń po lasach, robili skrytki, nawiązywali kontakty. Właściwie już na jesieni trzydziestego dziewiątego weszli w szeregi Związku Walki Zbrojnej, później przemianowanego na Armię Krajową. Stary został instruktorem broni i przez prawie dwa lata szkolił młodych chłopców w posługiwaniu się wszelkimi dostępnymi w AK rodzajami broni strzeleckiej. Na początku jesieni 1942 roku został na własną prośbę skierowany do oddziału partyzanckiego dowodzonego przez kapitana „Zawiszę”, który miał być pierwszym i wzorcowym oddziałem AK na tym terenie. Od tego czasu dowodził plutonowi, szkolił młodych partyzantów w posługiwaniu się bronią. Sierżant brał także udział w niemalże wszystkich akcjach bojowych. Czy to przeciw Niemcom, czy przeciw wszelkiego rodzaju bandom udającym partyzantów. Jednak od jakiegoś czasu, widząc, co się dzieje na Ukrainie gdzie miały miejsce masowe mordy, miał żal do dowódcy, który nie chciał iść na pomoc tutejszym – Żydom i Polakom.

- Jak się chłopak obudzi, przyprowadźcie go do mnie. Aha i dajcie mu jeść i pić, bo pewnie będzie głodny.

Wieczorem przestraszony chłopak stanął przed Zalewskim. Widać było strach jego oczach. Nawet, teraz kiedy nic mu już nie groziło, patrzył przerażonym wzrokiem na lewo i prawo.

- Polak jesteś? – spytał Zawisza?

Dzieciak odpowiedział jedynie skinieniem głowy. Skulony, przerażony, brudny… Wzrok miał wbity w ziemię. Ciekawe, co te oczy widziały, pomyślał „Zawisza”. Przygarnął dzieciaka, przytulił do swojego boku, a potem przyklęknął tak, by jego oczy znalazły się na wysokości twarzy chłopca.

- Nie bój się chłopcze. Wiesz, kim jesteśmy?

- Partyzanci??? – wyszeptał.

Chłopak niepewnie rozejrzał się po ziemiance, ale jak był w sobie skulony, tak ciągle przypominał bardziej zbite, przerażone zwierzę. Oczy biegały mu z lewa na prawo i z powrotem, cały drżał, ale jakoś zebrał się w sobie.

- Pan jest pewnie kapitan „Zawisza”?

„Zawisza” skinął głową, uśmiechnął się i pogładził go dłonią po zlepionych brudem włosach.

- Tu jesteś bezpieczny. – powiedział.

- Mam nadzieję, żeście go nie wystraszyli !

Ostatnie słowa „Zawisza" skierował ku najbliższym żołnierzom. Potem kazał chłopcu usiąść i opowiedzieć, co się stało. Widać było, że chłopiec jest w szoku. Dziesięć lat na oko, między swoimi, nie miał powodu do strachu, a trząsł się… Po dłuższej chwili chłopak jakby się zreflektował i zaczął swoją opowieść.

- Panie... eeee... kapitanie... Ukraińcy... wymordowali wszystkich naszych… wieś spalili… zabili na moich oczach, matkę, ojca, siostry…

Mówił bardzo cicho, chaotycznie, tak jakby każde słowo kosztowało go wiele wysiłku. Po tych kilkunastu słowach złapał się rękami za głowę i zaczął płakać. Kapitan nie reagował, zdając sobie sprawę jak trudno młodzieńcowi opisać te straszne chwile, które przeżył. Chłopak chwycił ciągle brudnymi rękami pajdę chleba, którą ktoś mu podsunął, po niej drugą.

- Jak ci na imię? – spytał Zawisza, chcąc choćby nieco rozluźnić dzieciaka.

- Stasiek, Stanisław znaczy się…

Po kilku minutach chłopiec doszedł jako tako do siebie i mówił dalej.

- Nasza chata stała jakieś kilometr od wsi… niedaleko lasu. W lesie akurat byłem, drewno na ogień zbierałem… Przez las biegła kobieta z sąsiedniej wsi… Jak mnie zobaczyła, krzyknęła, że napadli ich Ukraińcy i mordują każdego... Biegiem ruszyliśmy do naszego domu, mając nadzieję, że zdążymy ostrzec wszystkich. Kiedy Ojciec nas zobaczył i usłyszał, co się dzieje, natychmiast zdecydował, żebyśmy uciekali do lasu. Ja od razu, bo byłem ubrany, oni chcieli się ubrać…

Widziałem to wszystko… Mama wzięła na ręce młodszego brata, miał półtora roku… Jeden z braci chwycił dwie młodsze siostry, tato pomagał babci, która już słabo chodziła. Drugi pobiegł ku wsi…

- Stałem między drzewami... Widziałem, jak otoczyli dom… W rękach mieli, co popadło. Siekiery, widły, kosy, sierpy, łopaty... Mama zaczęła krzyczeć przeraźliwie...

- To byli Ukraińcy z naszej wsi i z sąsiedniej… Zaczęli łapać wszystkich po kolei, przyprowadzali też ludzi z innych chałup… Wygonili wszystkich na pole, w głęboki śnieg… Stali z pochodniami pilnując, aby nikt nie uciekł… Kiedy już wyłapali prawie wszystkich ze wsi, zaczęli zabijać, nie patrząc czy to dorośli, dzieci czy nawet niemowlaki. Uderzali na oślep, czymkolwiek, co mieli pod rękami. Kilku z nich było na koniach i jakby dla zabawy gonili ludzi w głęboki śnieg, a tam ich zabijali...

- Jeden z Ukraińców podbiegł do mojej mamy i uderzył ją w głowę siekierą. Mama upadła… Po chwili kolejny z nich złapał Jadwisię za włosy i sierpem podciął jej gardło.

Chłopak ponownie zaczął się trząść, z jego oczu popłynęły łzy, zostawiając jasne smugi na brudnych policzkach. Minęła dłuższa chwila, nim chłopak się opanował na tyle, że mógł dalej mówić.

- Wszędzie słychać było wrzaski i lamenty… Ludzie błagali o darowanie życia, no bo to przecież byli w większości nasi sąsiedzi… Zabili wszystkich..

W tym momencie chłopak po raz kolejny wybuchnął płaczem.

Stojący obok niego oficerowie pospuszczali głowy, a niejednemu pokazała się łza w oku. Kiedy dzieciak się opanował, kontynuował swoją straszną opowieść.

- Ojciec próbował uciekać przez pole, ale gdzie w takim śniegu… Dopadł go jeden z tych, co na koniach byli… Ciął tatę w głowę szablą... Ojciec stanął, zachwiał się, wtedy inny dopadł go i wbił mu w plecy nóż. Ojciec padł na ziemię. W chwilę później drugą siostrzyczkę ktoś chwycił za nogi i uderzył nią z całej siły o wiśnię, co rosła przy płocie. To..... to …..

Chłopiec znowu zalał się łzami.

- To był straszny widok... Stałem i już nawet nie miałem siły krzyczeć. Jednej kobiecie, która była w ciąży… no… Ukraińcy przebili brzuch widłami, po czym rozcięli brzuch i patrzyli, jak dziecko wyleciało... Nie wiem, ile to trwało, ale w którejś chwili usłyszałem, żeby ci z pochodniami przeszukali las…

- Ale ciemno już się robiło, gdzie tam po nocy las przetrząsać… Spojrzałem jeszcze raz i zacząłem biec tak szybko, jak tylko mogłem… Biegłem długo, całą noc, w stronę Równego, do stryjka… Na szczęście nie gonili mnie… Nie jak to długotrwało, ale zrobił się dzień… W końcu obudziłem się tu w obozie. Panie… – Stasiek spojrzał na oficera.

- Jesteście wojskiem? Polskim? Macie broń ? – spytał.

Nie zdążyli mu nawet odpowiedzieć, kiedy podniósł głowę. W jego oczach widać było nienawiść.

- Dlaczego nam nie pomogliście? Tam zabito setki ludzi... samych Polaków... Panie… dlaczego? Nie rozumiem!!!

Po tych słowach zapadła taka cisza, że słychać było ich oddechy. Oficerowie stający obok kapitana Zaleskiego spojrzeli na niego z takim wyrzutem, że ten usiadł i spuścił głowę. Widać było, że czuje się winnym tej i innych zbrodni, o których donosili zwiadowcy. Już po pierwszej napaści jego ludzie chcieli iść, pomścić, wybić bandytów, wyrżnąć. Pokazać, że za krew zapłacą krwią, za spalone domy odpłacą się Ukraińcom pożogą, ale on im zabraniał, bo takie są rozkazy Komendy Głównej. Teraz kiedy słyszał słowa chłopaka, zdał sobie sprawę, że popełnił błąd. Co prawda jako oficer i dowódca oddziału musiał wykonywać rozkazy, jednak dalej tak być nie mogło, bo sytuacja groziła nawet buntem oddziału, wszystkich oficerów i podoficerów. Kiedy tak siedział w całkowitej ciszy, poczuł gniew tak ogromny, że aż mu tchu zabrakło. Gniew na siebie, na swoich przełożonych, na cały świat. Już wiedział, co musi zrobić. Mało tego, tym razem był pewny, że powziął właściwą decyzję. Wstał i walnął z całej siły ręką w stół.

- Masz rację, chłopcze! Chciałem, ale nie mogłem... Miałem rozkazy... Ale teraz dosyć tego! Kurwa!!! Mam w dupie rozkazy!!! Nie mieszać się, nie reagować. Jasna cholera, ten chłopak ma więcej rozumu i odwagi niż nasi dowódcy w Warszawie. Koniec słuchania tych kretynów.

- Adam! – zwrócił się do swojego zastępcy. – Za godzinę zbiórka całego oddziału, całego. Ściągnij warty, zostaw tylko te najdalsze. Musimy powiedzieć ludziom, co znowu zrobili ci bandyci. Muszą zdecydować razem, co dalej. Nie chcę im wydawać rozkazów. Potrzebuję tylko ochotników.

- Nie możesz tego zrobić! Masz wyraźne rozkazy. Komenda Główna potraktuje to jako złamanie rozkazów. Odbiorą Ci dowództwo i postawią przed sądem. To szaleństwo... – porucznik Adam Wesoły pseudonim „Garda” był zastępcą kapitana i starał się ostudzić swojego dowódcę.

- Nie gadaj bzdur – Zaleski rąbnął pięścią w blat stołu – dosyć się już ich nasłuchałem. Ten chłopak chce walczyć, żeby pomścić bestialsko zabitych krewnych, a ma może czternaście lat, a ja co, mam mu powiedzieć, że nie, że nie mogę, bo mam durne rozkazy, które są ważniejsze niż życie naszych rodaków???

Wyprostował się, podszedł do Staszka i położył mu rękę na ramieniu.

- Nie!!! – krzyknął. – Po stokroć nie!!! Nie mam odwagi mu odmówić. To on tak naprawdę otworzył mi oczy i wydał nam rozkaz. Musimy iść choćby na śmierć, ale zabijemy tylu, ilu damy radę. Nie będę dalej patrzył, jak mordują bezbronnych ludzi siekierami czy widłami, jak jakieś bydło. Nie i koniec! – ostatnie słowa zagrzmiały jak wybuchający wulkan.

- Adam!!! Albo jesteś ze mną, albo nie. Krótko???

- Na rozkaz, panie kapitanie! Jestem! – odpowiedział Wesoły. – Masz rację, pora działać, ale ostrzegam, nie darują Ci tego. Nam. Nam wszystkim...

- Taaaaaaaa, jednak najpierw muszą mnie znaleźć. Jak ruszymy w bój, to nie będzie łatwe, choć mam nadzieję, że będzie o nas głośno. Ruszymy na tych barbarzyńców.., potworów...

- Ale ich są tysiące...

- Prawda, ale większość to czerń uzbrojona w siekiery, kosy, sierpy. Tych dobrze uzbrojonych nie będzie więcej niż kilkuset, dlatego, jeśli rozegramy to dobrze taktycznie, możemy wiele zdziałać. Mam dla Ciebie zadanie. Pojedziesz do kapitana „Bomby”, on ma największy oddział.

Zaleski poprawił mundur, zapiął guzik kołnierzyka.

- Weźmiesz Stasia, bo tu nikt nie zostanie i z trzema chłopakami pójdziesz do „Bomby”. Opowiesz mu wszystko. Poproś go o pomoc. Niech da tylu ludzi ilu może, żeby nas, chociaż osłonili od wschodu i zajęli się ewentualnymi posiłkami ukraińskimi, które mogą nas próbować okrążyć. On ma chyba z pięciuset ludzi i może nam pomóc.

- Nie! – zaprotestował Wesoły. – Idę z tobą, wyznacz kogoś innego, to proste zadanie.

- Nie. To nie jest proste. On Ciebie zna, szanuje i mam nadzieje posłucha, w końcu szkoliłeś także jego żołnierzy. A do tego wyślę ludzi do „Drzazgi”, „Jastrzębia”, "Strzemienia" "Sokoła", "Korda", "Ryszarda" i innych. Jak ruszymy wszyscy, Komenda Główna nic nie zrobi, a być może zrozumie swój błąd. Kurwa, to trzeba było zrobić już rok temu, gdy Ukraińcy masakrowali Żydów. Pytałem się Komendę Główną, co mamy robić. Odpowiedziano mi, że nic, że to będzie załatwione drogą polityczną.

Wziął kawałek papieru i skręcił papierosa. Zapalił, ale w każdym ruchu palców widać było wściekłość.

- Kretyni!!! Jaka polityka? Tam chyba już nikt nie myśli. Ukraińcy nikogo nie słuchają i mają w dupie politykę, po tym, jak ich Niemcy wykiwali. Oni myśleli, że jak będą się wysługiwać nazistom, to ci pozwolą im na utworzenie państwa. A jak wszystko się usrało, to postanowili sami sobie je stworzyć, ale najpierw wyrżnąć tych, którzy wraz z nimi tu mieszkają, najpierw Żydów, potem nas, Polaków. Przecież to było już wiadomo zimą, w grudniu, kiedy całe oddziały ukraińskie dezerterowały z wojska, zabierając ze sobą broń.

Zaciągnął się, splunął tytoniem na podłogę.

- Niemcy jakoś nic z tym nie zrobili, mając nadzieję, że nie uderza na nich, zresztą i tak jest ich tu za mało, żeby coś zdziałać. Było tylko kwestią czasu, kiedy ruszą na naszych ludzi. Niemców się boją, a rosyjskich oddziałów partyzanckich też nie ruszają, bo te są duże i dobrze uzbrojone. Jedyni, którzy nie mają się ani jak, ani czym bronić to Polacy po wsiach. A my mamy stać z boku i czekać, bo takie są rozkazy???

Ponownie zaciągnął się, splunął, pociągnął z kubka łyk czegoś, ni to herbaty, ni ziółek…

- Ilu jeszcze musi zginać niewinnych ludzi, żeby nasi przywódcy zrozumieli, że to droga do donikąd??? Mam półtorej setki ludzi, niby niedużo, ale w większości to byli żołnierze września 1939 roku, którzy umieją walczyć. Reszta nauczy się od nich. Musimy też opróżnić wszystkie magazyny...

- Tego nie możesz zrobić bez zgody... – przerwał mu „Garda”.

- Nie mogę??? – dowódca oddziału uśmiechnął się, ale nie był to ciepły uśmiech. – Ja już teraz wszystko mogę!!! Nie pójdę walczyć z gołymi rękami!!! Mamy spore zapasy i musimy je wykorzystać.

- Ale oni... – próbował znowu porucznik.

- Nie marudź, jak już ruszymy, to będzie mi całkiem obojętne, czy złamię jeden rozkaz, czy dziesięć. Zresztą i tak za złamanie rozkazu w czasie wojny dostaje się kulkę w łeb, a przecież nie rozstrzelają mnie dwa, albo trzy razy. Mam to w dupie i koniec. Koniec tematu. Zbieraj oddział i zapytamy naszych ludzi, czy chcą pomóc naszym, czy wypełniać głupie rozkazy.

- Wiesz, jaki będzie wynik...

- Wiem, ale muszę tak zrobić, chcę, żeby sami wybrali, nie chcę wydawać rozkazu.

Niespełna kwadrans później cały oddział zebrał się na leśnej polanie. Kapitan "Zawisza" wszedł na stojącą przy jednej z ziemianek beczkę i przemówił głośno. Tak, aby wszyscy dobrze go słyszeli.

- Żołnierze, koledzy, za chwilę usłyszycie o zbrodniach, których świadkiem był ten chłopak. Posłuchajcie uważnie, co z naszymi rodakami robią ci bandyci! – po tych słowach kiwnął ręką, przywołując chłopca do siebie.

- Stasiek, opowiedz moim ludziom, czego byłeś świadkiem. Wiem, że to dla Ciebie bardzo trudne, ale chcę, żeby żołnierze tego oddziału zrozumieli, dlaczego postanowiłem złamać rozkazy.

Kiedy chłopak otarł łzy i zaczął mówić, nastała cisza. Wszyscy stali jak zamurowani i tylko złowrogie błyski w oczach świadczyły o tym, co myślą. Większość z nich miała krewnych w wioskach narażonych na takie ataki. Docierały wieści do oddziału, czasem wysłany po zaopatrzenie patrol wracał z wiadomością, że wieś spalona, że żywej duszy nie znaleźli, jednak dopiero teraz usłyszeli prawdę. Przerażającą i poruszającą do bólu, do głębi trzewi. Kiedy Staszek skończył, w oczach niejednego żołnierza pojawiły się łzy. Większość jednak zaciskała dłonie, niektórzy wyciągali bagnety i jakby sprawdzali, czy dobrze naostrzone. „Zawisza” widział to, więc nie czekał zbyt długo.

- Jak wiecie, mamy rozkazy nie wtrącać się do spraw polsko – ukraińskich. Ja jednak mam zamiar złamać ten bzdurny rozkaz i ruszyć na banderowców, upowców i innych takich potworów w ludzkiej skórze. Jednak nie chcę i nie mogę wydać rozkazu, dlatego pytam was! Czy pójdziecie ze mną wbrew rozkazom??? Ci, którzy się decydują, niech przejdą na prawą stronę. Kto uważa, że źle robię, niech przejdzie na stronę lewą. Oczywiście tych, którzy nie będą chcieli, iść nie spotka żadna kara. To akcja tylko dla ochotników!

Jak można było się tego spodziewać, cały oddział przeszedł na prawą stronę. Kapitan widział po twarzach żołnierzy, że oczekiwali takiego rozkazu już dawno. Wiedział też, że gdyby takiego rozkazu nie wydał, a opowieść chłopca rozniosłaby się po oddziale, ci ludzie poszliby sami, choćby pod dowództwem „Starego”.

- Dziękuję wam! Ruszamy, jak tylko opróżnimy wszystkie magazyny, czyli za jakieś trzy, cztery dni. Pójdziemy i ukarzemy tych zbrodniarzy spod znaku trójzębu i wszystkich innych, którzy odważyli się podnieść rękę na naszych rodaków. Nie wiem, czy damy radę, bo ich jest dużo więcej, ale jedno mogę wam obiecać. Będzie o nas głośno na Ukrainie, będziemy niczym Jarema Wiśniowiecki bić tych drani tak długo, jak będzie trzeba. Choćby i do śmierci!

„Zawisza” wszedł na daszek ziemianki, by być jeszcze lepiej widocznym.

- Zaprowadzimy porządek albo zginiemy. Roześlę ludzi do innych oddziałów i mam nadzieję, że się do nas przyłączą, a przynajmniej będą nas osłaniać. Przyrzekam wam, że nie ustąpię, dopóki nie wytnę w pień tej bandy barbarzyńców. To nawet nie zwierzęta, to jakieś potwory, które wylęgły się na tej ziemi. Ale teraz ich krew popłynie rzeką, a wszyscy ci zwyrodnialcy odpowiedzą za swoje zbrodnie! Nie będziemy się cackać! Brać jeńców! Krótkie przesłuchanie, czyli stopy w ogień, nóż w oko, albo baty… A potem będziemy ich zabijać, ale tak, żeby czuli, że umierają. Nie będziemy grzebać trupów, ale przyozdobimy nimi wszystkie większe drzewa. Musimy być bardziej bestialscy od nich, bo tylko tak możemy ich zniechęcić do dalszego mordowania Polaków. Doprowadzimy do tego, że będą się bali podnieść rękę na naszych rodaków, wiedząc, że przyjdziemy do nich z zemstą, a ta ręka zostanie im odcięta i to dosłownie. Zapomnijcie o jakichkolwiek uczuciach! Oni ich w stosunku do naszych nie mieli i nie mają! Niech teraz poczują to na własnej skórze. Czy jesteście na to gotowi??? – ryknął „Zawisza".

- Tak jest panie kapitanie! – odpowiedzieli bardzo głośno żołnierze.

- Dziękuję!!! Rozejść się!

Kapitan „Zawisza” zapewne nie zdawał sobie sprawy, jak wielką burzę rozpęta. Rzeź Polaków na Wołyniu dopiero się rozpoczynała… Inni dowódcy oddziałów Armii Krajowej słali do Lwowa czy Warszawy dramatyczne meldunki, ale otrzymywali w odpowiedzi „Rozmowy trwają. Czekać!”. Z niejednego oddziału znikało czasem kilku albo kilkunastu, co to niby szli na patrol, a wracali nie po kilku godzinach, ale dwa czy trzy dni później. Ranni, postrzelani, a jedynie łuny pożarów mówiły, że przy okazji poszli mścić. Nie kryli tego. „Zrobiliśmy to, co »Zawisza«, to, co powinniśmy robić już rok temu!” Hardo odpowiadali. Zresztą śmierci i sądu polowego się nie bali – każdy z nich kogoś stracił… Niektórzy wszystkich, całe rodziny. Ci po prostu szli na śmierć, która miała ich uwolnić od rozpaczy i tęsknoty.

„Zawisza” nie wiedział, że to, co zrobił, spowoduje dużo większe reperkusje i to nie tylko na wschodnich terenach Rzeczypospolitej, ale także wywoła burzę w Warszawie, Berlinie, Moskwie czy Londynie. Nie miał pojęcia, że jego decyzja będzie miała wpływ na bardzo wiele decyzji, które niebawem zapadną na najwyższych szczeblach w całej niemalże Europie. Potwierdziło się stare porzekadło, że największą nawet lawinę zwykle powoduje jeden całkiem mały kamień.

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (30)

  • Canulas 07.01.2018
    Tak, ja prosiłem i już czytam. Bajka, że się dało. Pozdro
  • Canulas 07.01.2018
    Głupio mi ingerować w technikalia, bo ten tekst chłonę na nieco innych zasadach, ale największe zgrzyty, wyjmę.

    "- Tu jesteś bezpieczny. – powiedział.
    - Mam nadzieję, żeście go nie wystraszyli ! - to dalej mówi ta sama osoba, więc trzeba drugą część dialogu przenbieść wyżej.

    - Tu jesteś bezpieczny. – powiedział. - Mam nadzieję, żeście go nie wystraszyli ! - i daj wykrzyknik bliżej. W ogóle, używanie trzech wykrzykników, znaków zapytania, nieeee. To nie dodaje dramatyzmu.

    "- Stałem między drzewami... Widziałem, jak otoczyli dom… W rękach mieli, co popadło. Siekiery, widły, kosy, sierpy, łopaty... Mama zaczęła krzyczeć przeraźliwie...
    - To byli Ukraińcy z naszej wsi i z sąsiedniej… Zaczęli łapać wszystkich po kolei, przyprowadzali też " - to ciągle mówi ta sama osoba. Nowe myślniki są zbedne, bo nie ma wtrąceń innych osób, by były one zasadne.

    " Nie jak to długotrwało, ale zrobił się dzień…" - tu coś nie gra.

    "- Dlaczego nam nie pomogliście??? Tam zabito setki ludzi... samych Polaków... Panie… dlaczego??? Nie rozumiem!!!" - nic nie ujmując, bardzo dojrzale i skłądnie się wypowiada jak na dziesięciolatka, ale jest to umowność, którą na potzrebę tego tekstu jestem w stanie łyknąć, bo wiem, że pod płaszczem opowiadania kryje się w tym przypadku coś ważniejszego.

    " dosyć się już ich nasłuchałem. Ten chłopak chce walczyć, żeby pomścić bestialsko zabitych krewnych, a ma może 14 lat, a ja co, mam mu powiedzieć, że nie, że nie mogę, bo mam durne rozkazy, które są ważniejsze niż życie naszych rodaków???" - ok, zarzut wycofuję, jeśli ma lat około czternastu. To sporo zmienia. Ps. Zapisz to słownie.

    "Masz rację, pora działać, ale ostrzegam, nie darują Ci tego. Nam. Nam wszystkim..." - rozuimiem szacunek, ale to nie list. Ci z małej litery.

    "Mam dla Ciebie zadanie." - i tu.

    "jego żołnierzy. A do tego wyślę ludzi do „Drzazgi”, „Jastrzębia”, "Strzemienia" "Sokoła", "Korda", "Ryszarda"" - bardzo mi się podoba ta szczegółowość

    "- Ilu jeszcze musi zginać niewinnych ludzi, żeby nasi przywódcy zrozumieli, że to droga do donikąd???" - bez do.


    "- Posłuchajcie uważnie, co z naszymi rodakami robią ci bandyci! – po tych słowach kiwnął ręką, przywołując chłopca do siebie.
    - Stasiek, opowiedz moim ludziom, czego byłeś świadkiem. Wiem, że to dla Ciebie bardzo trudne, ale chcę, żeby żołnierze tego oddziału zrozumieli, dlaczego postanowiłem złamać rozkazy." - Po tych słowach (z dużej), bo to wtrącenie nie odnosi się bezpośrednio do dialogu. I dalsza część wypowiedzi wyżej.

    - Posłuchajcie uważnie, co z naszymi rodakami robią ci bandyci! – Po tych słowach kiwnął ręką, przywołując chłopca do siebie. - Stasiek, opowiedz moim ludziom, czego byłeś świadkiem. Wiem, że to dla Ciebie bardzo trudne, ale chcę, żeby żołnierze tego oddziału zrozumieli, dlaczego postanowiłem złamać rozkazy. - O tak.

    Ok. Bardzo łądna ta przemowa "Zawiszy.

    Technicznie, jak wyżej + kilka literówek, ale technikalia są tu drugorzędne.

    Puentujac, dzięki Ozar, żeś się przychylił i co nieco napisał, choc, nie ukrywam, spodziewałem się bardziej "reporterskiej relacji". Może i dobrze, że ująłeś to w formie opowiadania, może nie.
    Napisane reportersko bardziej by mnie pewnie od strony technicznej odciągnęło, choć widać, ze te dwa światy (bezzosobowej, chłodnej narracji i emocjonalnej, przedsawionej z oczu) się przenikają.
    Nie będzie zaskoczeniem, że napiszę - CZEKAM NA DALSZY CIĄG.
    Wyrazy szacunku za ten.

    Nie chcę nadużywać gościnności Opowi music, zwłaszcza że te utwory już tam wrzucałem, ale daję Ci te linki tutaj, choć zakładam, że znasz.

    https://www.youtube.com/watch?v=4tqDO6AGFPs

    https://www.youtube.com/watch?v=KDK2AVGobdA

    https://www.youtube.com/watch?v=ziLwe_St9vI

    Dzięki Ozar

    ( w moim komentarzu mogą być błędy, gdyż piszę go "na gorąco").
    Pozdrawiam.
  • Canulas 07.01.2018
    Chuj, muszę jeszcze drobiazg o technicznej stronie.
    Nie ma czegoś takiego jak osiem kropek. Wielokropek to trzy i tylko trzy.
    AVe.
  • Ozar 07.01.2018
    Canulas Zawsze sobie cenie dobre rady. Poprawie co wyłapałeś. To, co tu wstawiłem, to fragment powieści którą poprawiam akurat. każda uwaga jest warta złota.
  • Ozar 07.01.2018
    Oki poprawię.
  • Canulas 07.01.2018
    Noo, ja się zająłem raczej treścią, tylko te oczywiste wyłapałem. Literówki było po drodze ze dwie, trzy.
    Tu masz.

    I korektor
    Language Tool
    Ortograf.

    Ja, po własnych korektach, przepuszczam jeszcze przez wszystkie trzy programy i 90% wyjmują.
  • Ozar 07.01.2018
    Przepuściłem to przez Ortograf, ale dzięki. A jak się to czyta ogólnie ?
  • Ozar 07.01.2018
    Pytam, bo to fragment powieści ?
  • Canulas 07.01.2018
    Ja nie jestem do tego tekstu dobrym odbiorcom, jeśli idzie o przekazania odczuciowości, bo zakłamię Ci w górę, z racji mi bliskości tematycznej.
    Parę rzeczy bym usprawnił technicznie, głónie to, co wyjąłem. Sama jednak idea zacna i podana strawnie, choć myślałem (podczas przemowy "Zawiszy", że otrzeć się możesz o "ckliwe pompowanie przesączonycj patrriotyzmem treści". Dawkowałeś jednak z umiarem i nie czułem "niekontentu".
    Jest git, ale jak mówię, ja to winduję w górę z własnych "prywatrnych powodów".
    Czekam na pewno na C.D.
  • Canulas 07.01.2018
    "odbiorcom" - Jezu Jak "Mam horom curkie" prawie. Odbiorcą - to nie autokorekta. To ja.
  • Ozar 07.01.2018
    Canulas napisz do mnie rodgar25@wp.pl to pogadamy
  • Canulas 07.01.2018
    Chłopaku, nie wiem czy tera mam "Szoł" na prywatne swawole, bo muszę się przysposobić do zdobywania sportowego świata. Z dnia na dzień kierat się szykuje. Notkę Twego maila wpisuje se w notesik, ale kiedy nadjadę z wieściami, to nie wiem.
    Daj może też namiar na to swoje poletko, gdzie se bestrosko swawolisz. Może tam nadjadę.
    Chwilowo czerpię z niedzieli, ale tygodnie najbliższe mi siezapowiadają mizerne w "wolność minut".
  • Ozar 07.01.2018
    Napisz to pogadamy
    Nie chce tutaj
  • Ozar 07.01.2018
    Ozar Poledko jest, ale dam namiar przez maila
  • Ozar 07.01.2018
    Chłopaku... Kurde dawno już nikt mnie tak nie nazwał hahahahaha !
  • Canulas 07.01.2018
    Aha. Jasne. Spoko. Rozumiem Cię.Jeśli znajdę chwilę, odezwę się.
    Wiesz, wymiana maila to moment, ale chodzi o to, żeby potem iść z tym dalej. to, że Ci podam maila i potem nie znajdę czasu, zeby wpaść do Ciebie na portal, się mija z celem.
    Najbliższe dni, najbliższe długofalowe sportowe harmonogramy, określą, co mogę, co nie.
    Jeśli uznam, że będę miał czas tylko dla jednego wirtualnego miejsca, to wybieram Opowi.
  • Ozar 07.01.2018
    Rozumiem. ale będę czekał.
  • Ozar 08.01.2018
    Moja sprawa do Ciebie nie ma nic wspólnego z historią, ani pisaniem na inny portal.
  • MarBe 07.01.2018
    Kresy wschodnie Rzeczypospolitej w swojej historii doświadczyły wielu tragicznych dni, a szczególnie w okresie drugiej wojny światowej.
    - Ile osób w dzisiejszych czasach pamięta, że w trzydziestym dziewiątym Ukraińcy rozbroili nam trzy armie?
    - Już od początku wojny zapraszali polskich uciekinierów na nocleg pod swój dach, a następnie w nocy mordowali ich we śnie i ograbiali z resztek uratowanego majątku?
    - Mordy były tak okrutne, ponieważ ich celem było nie tylko zabicie Polaków, lecz żeby nigdy w przyszłości ocaleni i ich potomkowie nawet nie pomyśleli o powrocie na ziemie swoich przodków?
    Dziś okazuje się, że zrabowanego zabrakło i trzeba wcisnąć swoje cztery litery do znienawidzonych Lachów.
    Trzeba pamiętać o doznanych krzywdach i z umiarem wybaczać. Dopiero po wyjaśnieniu i nagłośnieniu wszystkich wzajemnych krzywd.
    Pozdrawiam.
  • Ozar 07.01.2018
    Masz absolutną rację. To, co się działo na Ukrainie przewyższało okrucieństwem nawet najgorsze mordy SS. Tych ludzi ogarnął jakiś amok zabijania swoich sąsiadów, z którymi nie raz mieszkali sto lat w dobrej komitywie. Dla mnie to coś niezrozumiałego, jak taka nienawiść mogła się pojawić praktycznie z dnia na dzień bez konkretnego powodu.
  • Karawan 07.01.2018
    Podziwiam zawsze "Polskę - Chrystusa Narodów". Gdym był młody czytałem o Niemcach i ich krwiożerczych wyprawach, zabijaniu kobiet i niemowlętach wrzucanych do ognia i tak to trwało do czasu gdym trafił na historyczna relacje z polskiej wizyty u Niemca, któremu rozpruto brzuch, a gdy wnętrzności wypłynęły - gnano dookoła drzewa aż wywlókł je z siebie do końca i życia się pozbawił. Polacy - naród wybrany! Otóż zmierzam do tego, że litania krzywd w żadnym narodzie końca nie ma Ukraina zaczęła się przed Janem Kazimierzem bezprzykładnym okrucieństwem Polaków wobec prostych ludzi na Ukrainie, ale po setkach lat Wołyń był rewanżem który wykreowali między innymi właśnie tacy "wspominacze" z pomocą polityków, którym takich delikatnie podjudzających zawsze bardzo trzeba. Mordercy polscy z czasów Jana Kazimierza nie żyli, tak jak nie żyje niemal sto procent Niemców i Rosjan, Ukraińców (Własowcy, ale i Armia Czerwona) odpowiedzialnych za polskie niewinne mogiły. Miast pamiętać o tym, że ofiarami każdej wojny zawsze są kobiety i dzieci, że odpowiedzialność ponoszą szaleńcy i psychopaci oskarżamy narody i ludzi niewinnych. Trochę jak z Żydami; Chrystus nie mógł przecież być Żydem, bo Żydzi to największe zło na Ziemi. Warto myśleć i bez przerwy szukać nie sensacji a przyczyn i związków w dziejach. Warto pamiętać, że Żołnierze Wyklęci to byli i bandyci i aniołowie i to są fakty, a nie sensacje.
  • Ozar 08.01.2018
    Karawan. Zasadniczo się z tobą zgodzę. Znam historię Ukrainy w miarę dobrze. Wiem, jak traktowali tzw. Kozaków choćby polscy magnaci tacy jak Hetman Koniecpolski, czy Jarema Wiśniowiecki. Bardzo dobrze opisał to Henryk Sienkiewicz słowami Bohdana Chmielnickiego.

    Te Tysiące poszłyby za mną (…); Popatrz, co się dzieje na Ukrainie, kto tutaj szczęśliwy? (…) Dla nich ziemia? Dla nich złota wolność? A reszta? Bydło. Jakiej wdzięczności doznało wojsko Zaporoskie za krew w obronie Rzeczypospolitej przelaną? Gdzie przywileje kozackie? Wolnych kozaków w chłopów chcą zmienić. Chcę wojny z nimi, nie z królem. Król to jest ojciec, a Rzeczpospolita – matka. (…) A gdyby nie oni, miałaby Rzeczpospolita nie Dwojga, a Trojga Narodów tysięcy wiernych szabli przeciwko Turkom, Tatarom, Moskwie.
    Bohdan Zenobi Chmielnicki
    Henryk Sienkiewicz, Ogniem i mieczem

    A do tego cytat Koniecpolskiego:
    „Jeżelibyście też ich dostać nie mogli, abyście Waszmościowie onych na żonach i dzieciach karali i domy ich w niwecz obrócili, gdyż lepsza jest rzecz, żeby pokrzywa na tym miejscu rosła, aniżeli się zdrajcy Jego Królewskiej Mości i Rzeczypospolitej tam mnożyli”

    Takie podejście musiało skutkować coraz większą nienawiścią do „Lachów”. Niestety jak pokazała historia nasi magnaci popełnili ogromny błąd traktując Kozaków jak chłopów, którzy w Rzeczpospolitej byli ludźmi trzeciej kategorii (szlachta, mieszczanie, chłopi). Dla tych dumnych ludzi, którzy nie raz , nie dwa przelewali krew dla Rzeczpospolitej musiała to być zniewaga tym bardziej że obiecywano im zrównanie ze stanem szlacheckim.
    Wołyń to pokłosie tamtych czasów.
  • MarBe 08.01.2018
    Karawan doskonale podsumowałeś tło wydarzeń i przypomniałeś o prawdziwych ofiarach wszelkich konfliktów, ponieważ to bezbronni najwięcej krzywdy doznają.
  • Ozar 08.01.2018
    Dokładnie tak jest w każdej wojnie, choć tak na masową skalę zaczęto mordować ludność cywilną dopiero w IIwś.
  • Karawan 08.01.2018
    Ozar Na masową skalę to panowie Francuzi robili porządki ładując na barki setki powiązanych ludzi i wywożąc ich w morze gdzie barki topiono. To pierwsze historycznie potwierdzone ludobójstwo na masową skalę. Ludność cywilna dawniej nie istniała, bo mało gdzie ludność pozamiejska miała świadomość przynależności państwowej, byli ograbiani permanentnie i było im wszystko jedno czy grabieżca mówi po ichniemu czy też tylko babę gwałci i plony zabiera jeśli z życiem zostawia rodzinę. Przypomnę, że po wojnie stuletniej Europa była kontynentem wędrówki ludów, której wojna trzydziestoletnia (dwieście lat później) wcale nie zakończyła. A to przecież już krok do Rewolucji Francuskiej i pierwszego ludobójstwa na masową skalę.
  • Ozar 08.01.2018
    Karawan Nie licytujmy się, bo to nie ma sensu. Ty wiesz o co mi chodzi, a ja wiem o co Tobie. Oczywiście słowo masowo jest tu dość względne, bo już wojska rzymskie prowadziły masową eksterminację pobitych ludów. Ale powiedzmy zabicie 10/20/50 tys. ludzi to było coś wielkiego w tamtych czasach, jednak to tydzień w Oświęcimiu. Porównania zależą od epoki.
  • Tak znam ten temat, bardzo ciężki. Pewnie oglądałeś film „Wołyń”
    tam sprawa była bardziej z obu punktów widzenia, Ukraińcy przed wybuchem wojny byli obywatelami drugiej kategorii, i kiedy dowództwo UPA dało taki rozkaz, i do tego zachęcało w 43r zachowali się jak wściekłe psy łańcuchowe.
    Szkoda, że nie naswietliles drugiej strony medalu. Mimo, że takich mordów nie mozna wybaczyć, moim zdaniem pokazywanie tylko jednej strony jest nakręcanie spirali. Ludzie myślą, my im zupełnie nic nie zrobiliśmy, a oni nam tak... a do końca tak nie jest.
    Chociażby umowa Piłsudski- Petlura, była sojuszem, do wspólnej walki z bolszewikami, która przetrwała bodajże rok, gdy to zdradziliśmy, nie boję się użyć tego słowa, Ukraińców dla rozejmu z Rosjanami. Historia pokazana prawidłowo, pokazuje wiecej niż racje jednej strony. Ty tutaj pokazałeś głownie nasze krzywdy, nie dając szansy aby zrozmzumiec temat głębiej, przez pokazanie motywacji i zaszłości, które skłoniły do takich działań, których nigdy nie uznam za usprawiedliwione, ale które dałoby sie zrozumieć. Dla mnie tekst ciekawy, ale jednak niepełny.
  • Ozar 10.01.2018
    W zasadzie masz racje, Ukraińców traktowaliśmy jak ludzi gorszych, tak jak szlachta chłopów. A do tego rzeczywiście Piłsudski ich oszukał. Wszystko prawda, ale myśmy nigdy ich masowo nie wycinaliśmy tylko dlatego, że byli Ukraińcami. A traktowanie, a zabijanie w tak okrutny sposób to jednak dwie różne sprawy. Akurat tu w tekście jest tylko AK, ale gdybym dodał drugą stronę i opisał podejście, to by się zrobił tekst na 20 stron. A do tego to fragment większej całości i dlatego ma taki kontekst.
  • Ozar przypomnę ci co sie stało w czasie rewolucji francuskiej. Tłumy zlinczowały tysiące francuskich szlachciców, z rodzina królewska włącznie. Byli to ich rodacy, i na pewno ich nie mordowali, chłopów znaczy, wcześniej jakos strasznie. Ucisk taki czy inny rodzi nienawiść, która uwolniona z łańcuchów jest straszna. Myśle, że te sytuacje mozna porównywać. Choć są zupełnie inne.
  • Ozar 10.01.2018
    Maurycy Lesniewski rewolucja francuska wybuchła głównie z dwóch powodów. Po pierwsze ogromna bieda, a po drugie nienawiść do szlachty i kościoła. Te dwa stany żyły w bogactwie, a reszta społeczeństwa głodowała, okradana przez arystokrację i kościół. W końcu ludzie mieli dosyć takich pajaców jak Ludwik XVI, który żył w innym, urojonym świecie.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania