Wschodnie Obietnice - prolog

Schinare – Fikcyjne europejskie królestwo, leżące we wschodniej części dzisiejszych Niemiec. Włada nim Filip I Groźny.

 

Schinare, zima roku 1503

Droga przez las nigdy nie wydawała się Piotrowi i Celestynie tak straszna, jak tej mroźnej nocy. Zdawała się ona prowadzić w coraz ciemniejsze zakamarki, a jej końca nie było widać. Dookoła wszystko pokrywał biały puch, pachnące świerki i sosny uginały się pod jego ciężarem.

- Daleko jeszcze? – Celestyna na moment wystawiła usta spod chusty.

Piotr przymrużył oczy, do których bezczelnie wkradał się śnieg i wyszeptał z trudem:

- Już niedaleko, moja miła. Już niedaleko.

Celestyna spojrzała na zawiniątko, przyciskając je mocniej do swojego ciała. Zatrzymała się na moment, poprawiła koc, okrywający niemowlę i brnęła dalej przez srebrzyste zaspy. Z każdym krokiem czuła, jak zimno i lodowate płatki śniegu roztapiają się na jej skórze, gdyż przemoczone ubranie stanowiło coraz to słabszą ochronę. Nie było się co dziwić, w końcu ta suknia i płaszcz służyły jej od kilkunastu lat tylko i wyłącznie w lecie, ponieważ niedawno przywieziono ich ze Sparty. Niewolników nie było stać na nic nowego.

- A jeśli nas złapią? Albo dorwie nas jaki wilk, czy inna dzika zwierzyna? Już nie wiem, co gorsze. Chyba wolę zostać rozszarpana lub zamarznąć, niż by odnaleźli nas słudzy Filipa. Żebyśmy tylko zdążyli uratować dziecko.

- Nie trać sił na mówienie. Idźmy dalej – zarządził jej mąż.

Przerażająca cisza opanowała cały las. Po kilku sekundach lodowaty wiatr pognał z podwojoną siłą, niemiłosiernie sypiąc w oczy śniegiem.

Piotr i Celestyna byli niewolnikami króla Filipa Groźnego – władcy Shinary. Kilka dni temu kobieta urodziła syna. Dobrze wiedziała, że bezlitosny monarcha nie zawaha się go zabić, a przy okazji odbierze życie również jej samej i Piotrowi. Piotr był pewny, że jedynym rozwiązaniem w tej sytuacji jest ukrycie dziecka.

Celestyna słabła z każdym krokiem. Podtrzymywała ją tylko myśl, że robi to dla swojego małego syna.

Nagle ujrzała słabe światło, migające pomiędzy igłami ogromnego drzewa. Jej szczękające z zimna zęby odsłoniły się w szerokim uśmiechu. Gwałtownie przyspieszyła kroku, więc jej mąż uczynił to samo. Niemowlę zaczęło płakać, przerażone przyspieszonym tempem, a skrzypienie śniegu i dyszenie wykończonej kobiety roznosiło się cichym echem po uśpionym lesie.

Celestyna wyjęła spod płaszcza niemalże zamrożoną dłoń, z trudem zacisnęła ją w pięść i dwa razy zastukała w drewniane drzwi ceglanej chatki. Zniecierpliwiona zaglądała w maleńkie okna, aż ujrzała cień postaci. Zapaliła ona kolejną świecę, po chwili nadstawiania uszu Celestyna mogła usłyszeć kroki. Drzwi otworzyły się, skrzypiąc przeraźliwie.

- Kogo to niesie w taką pogodę o późnej porze? – zapytał starzec, który ukazał się w progu. – Kim jesteście?

- Potrzebującymi pomocy i rady – odparł Piotr, trzęsąc się coraz mocniej z każdą sekundą.

Sędziwy mężczyzna pogłaskał długą brodę i powiedział:

- Wchodźcie, dzieci moje.

Małżeństwo weszło do środka chatki, gdzie uderzyło ich zdumiewające ciepło. Starzec podszedł do kominka i dorzucił spory kawał drewna. Buchnął żar, a chwilę później tańczący płomyk urósł kilkakrotnie.

- Zimno na dworze?

- To mało powiedziane – rzekł Piotr.

- Skąd idziecie? – mężczyzna przyglądał się ich twarzom. – Jak może wam pomóc taki starzec, jak ja?

- Tyś Mędrzec, panie. Bóg nie poskąpił ci mądrości i dobrej rady.

Gospodarz uśmiechnął się skromnie i wykonał kilka kroków w ich stronę. Dotknął delikatnie zawiniątka i wziął niemowlę na ręce.

- Z tym dzieciątkiem przybywacie?

Kąciki jego spierzchniętych ust podnosiły się coraz wyżej. Jego pomarszczoną skórę przykrywała siwa broda do kolan i cienkie włosy tego samego koloru. Nad mądrymi oczami rosły brwi, wystające poza rondo dziwnego kapelusza, którego nosił na głowie.

- My prości ludzie. Niewolnicy Filipa Groźnego. Nasz pan nie może się dowiedzieć, żeśmy zawitali aż tutaj, ojcze. Jednak byliśmy zmuszeni. Celestyna, moja żona, dała mi syna kilka nocy temu. Król nie byłby rad z tego powodu.

- Domyślam się. Mądrze uczyniłeś.

- Poradź, ojcze – poprosił Piotr.

Mędrzec oddał dziecko w ręce kobiety i usiadł przed kominkiem. Szarpał swoją siwą brodę i drapał się po głowie. Spoglądał w ogień i nie odrywając od niego wzroku, zapytał:

- Jakie mu nadaliście imię?

Małżeństwo popatrzyło się na siebie, a Celestyna wybuchła głośny płaczem. Starzec zdziwił się i przypatrywał się jej z niepokojem.

- O co chodzi, kobieto?

- On nie ma imienia. Filip to zły człowiek. Bardzo zły… Nie wierzyliśmy, że nasz syn przeżyje. Dlatego też postanowiliśmy go nie nazywać. Łatwiej jest pogodzić się ze stratą czegoś, co nie ma nazwy. To imię nadaje życie. Trudniej pokochać coś, co jest go pozbawione – wyszeptała Celestyna.

Mędrca wyraźnie zasmuciła ta wypowiedź, bo ponownie spojrzał w ogień.

- Dajcie go tutaj – powiedział stanowczo.

Piotr zbliżył się do zamyślonego człowieka i delikatnie podał mu niemowlę. Ten odkrył jego twarz i tkwił w milczeniu przez dobrą minutę. Spoglądał to na ogień, to na dziecko.

- Wiesz, co widzę, Piotrze?

Mąż Celestyny próbował odczytać coś z jego twarzy. Nie widział tam ani złości ani radości ani nic, co by na niej przeważało. Pokręcił przecząco głową, trwając w napięciu.

- Wyście ze Sparty, dzieci moje? Dużo musieliście przejść. Świat już stary, a wciąż taki młody i zło się na nim dzieje… Nadajcie mu imię Aleksander. Na cześć Aleksandra Wielkiego, wspaniałego wodza, władcy świata, ale i złego człowieka, o czym zapomina wiele osób. Niechaj i on będzie wielki. Aleksander, czyli obrońca ludzi, ten, który odpiera ataki wrogów. Niechaj i on będzie władcą świata, niechaj będzie mężny. Niechaj będzie wielki, choć syn niewolnika. Niechaj szuka odpowiedzi na pytania, a może kiedyś je znajdzie. I niechaj nigdy nie zapomni kim jest i skąd przybył, by mógł tam powrócić.

- Niech się stanie, jak mówisz, ojcze – dodał Piotr i podszedł do swojej żony, która prawie mdlała.

- Możecie go nigdy nie zobaczyć, bo wątpię, że Pan pozwoli. Ja jednak wróżę wam, dzieci moje, że jeszcze o nim usłyszycie – dokończył Mędrzec. – A teraz idźcie w pokoju. Idźcie i bądźcie cierpliwi.

Piotr puścił Celestynę przodem, do izby wpadło mroźne powietrze. Zamknął drzwi i nie pokazał się w tej chatce już nigdy więcej.

- Aleksandrze, synu niewolnika. Niespokojny będzie twój żywot, nawet w grobie nie pozwolą ci się wyspać. Szukaj strachu w oczach wielkich ludzi i odpowiedzi na pytania, które stawia ci życie, a pewnego dnia umrzesz wbrew losu - spokojnie.

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (9)

  • Don Vito 21.01.2017
    GTA już nie będzie!?! :-0
  • Igi 21.01.2017
    Jak wena wróci to z nią i GTA ;)
  • Don Vito 21.01.2017
    Igi Dlatego nienawidzę pisać jakichkolwiek serii, choć zawsze mnie do tego ciągnie.
  • Igi 21.01.2017
    Don Vito przekonałam się na własnej skórze, że dobry plan to podstawa. Tym razem się przygotowałam :D
  • Don Vito 21.01.2017
    Igi Plan planem, ale po 20 rozdziałach seria się nudzi. Pozazdrościć osobą, takim jak Sułtanka Anbare Faize (czy jakoś tak), co zaraz stówy ze swoją serią dobije :)
  • Igi 21.01.2017
    Don Vito Dlatego piszmy to kiedyś nam wyjdzie :)
  • Antoni 21.01.2017
    Świetne. Wydaję mi się, że niektóre zdania są zbędne, ale to tylko moje spojrzenie, 5.
  • Igi 21.01.2017
    Dzięki :)
  • Ciekawe, pisz dalej

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania