Poprzednie częściWspółczesna baletnica

Współczesna baletnica dwa

Stare budynki stojące przy skrzyżowaniach dwóch ulic nigdy nie należą do najcichszych. Prawdopodobnie, że tak będzie projektanci przewidzieli ze znacznym wyprzedzeniem i wyposażyli nasz dom w okiennice. Jednak po kilkudziesięciu latach braku malowania i jakiejkolwiek konserwacji, drewno spróchniało i nikt nie miał chęci ich wymienić na nowe. Pozostały wiszące strzępy, aż do czasu obłożenia starej budy styropianem, wtedy wywalono okiennice, a w zamian z braku izolacji fundamentów podciągnięto wilgoć z parteru do pierwszego piętra.

Całkiem niedawno stałem się najstarszym lokatorem kamienicy i do tego mieszkającym w tym miejscu od najwcześniejszego dzieciństwa. Dlatego doskonale pamiętam, jak jako dziecko z okien największego pokoju patrzyłem na powstawanie po lewej stronie przy głównej ulicy szkoły podstawowej na tysiąclecie państwa polskiego, do której później chodziłem przez osiem lat. Dalej, po prawej, mieścił się duży zakład, jedyny o takim profilu w Polsce, którego kominy mocno kopciły. Natomiast na przeciwnych końcach ulicy podporządkowanej znajdowały się dwa innie zakłady z różnej branży, też zadymiające miasto. Największy ruch zawsze panował na tej przy szkole mającej pierwszeństwo do czasu zmiany ustroju i zlikwidowania wszystkich zakładów. Dzięki temu wyjątkowo szybko na głównej ulicy ruch zamarł, a na podporządkowanej prawie zanikł całkowicie. Powietrze w okolicy stało się czystsze pomimo usilnych starań i palenia przeogromnej ilości śmieci w piecach przez mieszkańców miasta.

Cicha i spokojna, dwupasmowa ulica, pomimo znajdującej się przy niej szkole, prowokowała amatorów szybkiej jazdy do rozwijania dużych prędkości sprowadzonymi z zachodu samochodami z mocnymi silnikami. Z tego powodu ucierpiało kilka przydrożnych, starych klonów. Nawet jeden usechł i został ścięty po tym jak tuningowana bryka, wbiła się w niego pędząc ponad setką, aż po siedzenia pasażerów. Wtedy najliczniej wylegli gapie z okolicznych domów na ulicę, żeby podziwiać dobrze zachowany tył samochodu i wypełnione dwa plastikowe czarne worki leżące obok resztek karoserii.

Powoli samochodów przybywało, ruch na skrzyżowaniu zrobił się zdecydowanie większy i w godzinach szczytu ciężko było wjechać na skrzyżowanie od strony ulic podporządkowanych. Kilku minutowe oczekiwanie na możliwość bezpiecznego włączenia się do ruchu dla wielu było nie do zaakceptowania i co jakiś czas dochodziło do kolizji.

W miejscu jednej z fabryk postanowiono wybudować galerię handlową i zanim tak się stało wszystko wyburzono, wycięto i wywieziono, nawet pozbyto się bezkarnie zabytkowej, unikatowej, pierwszej latarni w regionie. Dopiero jak nie pozostał kamień na kamieniu przystąpiono do realizacji inwestycji i po jej zakończeniu dokonano zmian w ruchu drogowym. Arterię miasta, przylegającą po jednej stronie do terenów handlowych, mającą od zawsze po dwa pasy ruchu dla każdego kierunku jazdy, zwężono o połowę, a pozostałe pasy przeznaczono na miejsca parkingowe. Wykonano na niej, nie daleko galerii rondo i z niego poprowadzono nową ulicę łączącą podporządkowaną biegnącą przy moim budynku.

Nagle ruch na skrzyżowaniu został zwiększony kilkukrotnie i już nie sporadycznie dochodziło do kolizji, które jeszcze bardziej powodowały zator. Prawie każdego dnia słyszałem dźwięk rozbijanego szkła i zgniatanej blachy. Większość kolizji była niegroźna i kierowcy po spisaniu oświadczenia rozjeżdżali się w zgodzie. Jednak bywały stłuczki powodujące niezgodę i prawdziwą walkę o to, kto zawinił, wtedy interweniowała policja, a prasa lokalna ze szczegółami karambol opisywała.

Najgorsze do jazdy dla kierowców były przedświąteczne dni, lub gdy w galerii handlowej odbywały się jakieś ciekawe atrakcje, które ściągały tłumy zmotoryzowanych gapowiczów i klientów. Właśnie podczas takiego dnia miałem okazję rekordowo oglądać z okna mieszkania trzy wypadki. Całodzienne widowisko było tak pasjonujące, że w trakcje jego trwania brakowało mi telewizyjnej przerwy reklamowej. Wtedy niezmiennie idę do toalety, przynieś sobie coś do pica, albo do jedzenia. Tego dnia przebierałem nogami, byłem głodny i spragniony, lecz nie przegapiłem niczego interesującego. Dzięki mojemu poświęceniu, później w klubie seniora miałem okazję opowiadać najnowszą jeszcze ciepłą historię, a nie powielać stare wysłuchane przez wszystkich kilkanaście razy.

Liczne petycje mieszkańców wysyłane do prezydenta miasta, na moje nieszczęście przyniosły skutek. W ubiegłym roku, końcem lata, władze miasta podjęły decyzję o zamontowaniu na skrzyżowaniu sygnalizacji świetlnej. Wczesną wiosną po przeprowadzonym przetargu, z kilkoma odwołaniami przegranych, na skrzyżowaniu pojawiła się profesjonalna ekipa drogowców, w mojej ocenie współczesne baletnice, którym wszystko w pracy przeszkadza. Urząd żeby umożliwić realizację inwestycji zamknął ze sporym zapasem skrzyżowanie i wyznaczył dla pojazdów krajoznawcze objazdy. Początkowo byłem przekonany, że najwyżej po kilku dniach zostaną wmontowane słupy i rozbłysną trzema kolorami sygnalizatory. Stało się inaczej, zmotoryzowani i ja musieli wysłuchiwać informacji o kolejnych terminach przywrócenia ruchu ulicznego, ponieważ dynamicznie zmienił się zakres prac w malowaniu pasów na nawierzchni.

Przed moimi oknami zrobiło się, cicho i nudno. Zaledwie po tygodniowym patrzeniu na snujących się bez celu drogowców, miałem dość i zająłem się oglądaniem licznych powtórek telewizyjnych. Przynajmniej tam coś jednak się dzieje i miałem jak zawsze nadzieję na dostrzeżenie czegoś nowego, w przeciwieństwie widoku z okna. Nawet z nudów myślałem o przeniesieniu się do poznanej atrakcyjnej, wielokrotnej rozwódki, lecz gdy zjawiłem się ze swoimi bagażami u niej, przed jej oknami inna ekipa baletnic rozkładała na ulicy w poprzek barierki oraz znaki informacyjne o objazdach. Pozostało mi po takim widoku, tylko powrócić do siebie i mieć nadzieję na zakończenie prac oraz jak zwykle kiepską, jakość wykonania i liczne awarie sygnalizacji świetlnej powodujące stłuczki.

Nastała jesień, powoli zbliża się nowy rok i jestem ciekawy jak długo przydomowe skrzyżowanie zachowa na planie miasta pierwsze miejsce w rankingu bezkolizyjnych miejsc. Głębiej się zastanawiając dostrzegam troskę rządzących o bezpieczeństwo mieszkańców, ponieważ od wiosny na skrzyżowaniu nie doszło do żadnej kolizji, a w niedalekiej arterii do groźnego wypadku. Przyczynia się do takiego sukcesu ślimacze tempo przemieszczania, w nim trudno jest o jakieś mocniejsze w skutkach zdarzenie. Dzięki takiemu innowacyjnemu podejściu włodarzy do obywateli, najbliższa okolica galerii handlowej, przynajmniej w naszym mieście, uchodzi za miejsce przyjazne. Podczas jazdy spokojnie i bez pośpiechu jesteśmy w stanie przeanalizować kilkanaście razy nasze potrzeby zaopatrzeniowe, ba nawet w czasie długiego postoju w korku bez narażania się na mandat i punkty karne, możemy porozmawiać przez komórkę z rodziną, czy przyjaciółmi o problemach dzisiejszego dnia.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania