Wszystkie zielone plamki

Powtarzałem sobie, że to mnie nie dotyczy. Nauczyłem się nie patrzeć wstecz, omijać własne oczy w coraz droższych lustrach i nigdy nie chadzać dawnymi skrótami, by nie natknąć się na stare trupy.

Z umów usunięto informacje o zanieczyszczeniach.

Oficjalnie nie mieliśmy o niczym pojęcia.

Po fali pierwszych śmierci zarząd był uprzejmie zdziwiony. Wszyscy zagrali samych siebie naprawdę oscarowo. Podobno jeden wyższy pracownik sektoru prawnego miał wyrzuty sumienia. Już go nie ma. Nie pamiętam, jak miał na imię, za to czasu przeszłego używam z całkowitą pewnością. Nie żyję na tym świecie od wczoraj.

 

Kiedyś wyjaśniono mi, że człowiek reaguje na drobne krzywdy, ale wielkie obezwładniają go tak, że staje się niezdolny do zemsty. Można więc powiedzieć, że w tych dniach spałem spokojnie. Czasem tylko śniło mi się, że jestem muchą, rozpaczliwie wymachującą lśniącymi skrzydełkami w potokach zatrutej wody. Mętnej, brudnej, kołyszącej się spokojnie w szklankach. Niektóre z nich trzymały małe dzieci.

Ale to był tylko zły sen, nic więcej. Rano wiosenne słońce wpadało do gabinetów, tańczyło w skuwkach drogich piór, pływało w złoceniach spinek od garniturów...

 

Gdy nie wiadomo o co chodzi, chodzi o pieniądze. Bardziej opłacało się zatruć część miasta, niż ponieść tak poważne straty finansowe. Po prostu.

 

Z góry wszystko wyglądało inaczej. Taksówki pleniły się jak głodne robactwo, ludzie na wzór mrówek przemykali rzędami. Z góry nie można było dostrzec bolesnych zmian skórnych i rozgorączkowanych czół.

Żyliśmy w spokojnym, uporządkowanym świecie rozległych przestrzeni biurowych. Odkurzaczy, których nie słychać, robotów pomocniczych, programów komputerowych. Filtrujących dzbanków.

Nad wszystkim unosiła się popękana cisza.

W wiadomościach wciąż zachodzono w głowę, co wywołuje chorobę.

 

W wolne dni lubiłem chadzać do Wielkiego Zoo, przyznaję to z lekkim zażenowaniem, choć przecież te wycieczki nie mogły mnie skompromitować, czy zagrozić stanowisku. Sprawdziłem to dokładnie.

Gdy byłem dzieckiem, Wielkie Zoo wyglądało inaczej. Zdawało mi się...większe. Zwierzęta snuły się smutne i osowiałe, ptaki nie chciały latać, węże uciekały w cień sztucznych kryjówek.

Odkąd jednak odkryto sposób na błyskawiczną regulację nastrojów zwierząt, wszystkie biegały z werwą, lub ciekawsko przyglądały się zwiedzającym, spełniając na wybiegi ich kaprysy.

Tylko niedźwiedź nie bardzo chciał. Był chory, nie działały już na niego najnowsze metody. To właśnie niedźwiedzia odwiedzałem najchętniej. Sam nie wiem, dlaczego.

Zawsze opiekował się nim stary mężczyzna w odwiecznej, ciemnozielonej kurtce z wypłowiałą plakietką medyka, jakie w zeszłym dziesięcioleciu zamieniono na plastikowe identyfikatory z czujnikiem. Był sympatyczny. Często rozmawialiśmy o niedźwiedziu, rozważając różne, fantastyczne i wariackie metody leczenia go.

Wiadomym było, że niedźwiedź nie pożyje długo, ale podobała mi się ta niepisana umowa między nami, by nigdy nie wspominać o tym głośno. By opowiadać inną bajkę.

 

Dziś dowiedziałem się, że mężczyzna zmarł nagle, trawiony zespołem strasznych objawów. Mieszkał w południowej części miasta; powiedziała mi to jego córka. Melancholijnie wpatrywała się w niedźwiedzia, gdy nadszedłem. Pajęczynę jej białych palców obciążała torba z rzeczami ojca, po którą przyjechała do Zoo. Jej policzek zdobiły dwie łzy, szybko uciekające przed drżącymi palcami.

Coś mówiła, ale już nie słyszałem.

Skoro mieszkał w południowej części miasta, zabiła go zatruta woda. Zaschło mi w ustach. Dziewczyna miała oczy pełne zielonych, psotnych plamek. Tego dnia wzystkie plamki były smutne, nieskore do żartów.

 

Mieszkała z ojcem. Gdy wolno odchodziła w kierunku bramy Zoo, uświadomiłem sobie, że jeśli nie ruszę się w ciągu paru sekund, dziewczyna wsiądzie i odjedzie, a za parę tygodni lub miesięcy wszystkie zielone plamki w jej oczach będą martwe.

Przełknąłem ślinę.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Light 21.05.2019
    Lamb : >
  • fanthomas 22.05.2019
    Przy braku konkurencji też tak myślę
  • Pasja 22.05.2019
    Witam
    Bardzo smutny obraz ludzkiego egoizmu i zachowania spokoju. Bo przecież to nie mnie dotyczy. Ja miałem plan dalekosiężny i opłacalny, ale istnieje także ryzyko wpisane w to przedsięwzięcie. Pieniądze ważniejsze niż życie.

    Żyliśmy w spokojnym, uporządkowanym świecie rozległych przestrzeni biurowych... korporacja przychodzi mi na myśl, ludzie roboty nakręceni spiralą pędu do kariery, depcząc po drodze wszystkie uczucia. A wystarczy tylko być przyzwoitym.

    Czy bohater zdąży uratować dziewczynę?

    Świetne podejście do tematu, ktokolwiek to jest to szacun dla Autora. Myślę, że Lamb jak najbardziej ale poczekam do objawienia.

    Pozdrawiam

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania