Wszystko kończy się jednym - rozdział 1.5

Charakterystyczny zapach wilgoci, szum strug deszczu lecących z nieba. Ożywiona zieleń malująca każdy listek krzewów i koron drzew, w tym rozłożystego, sędziwego dębu stojącego nieopodal. Popielate niebo, skrzętnie skrywające błękit. I ona - ciemna plama o jasnej twarzy i dłoniach, kontrastująca, ale dziwnie wpasowana w krajobraz. Jej wzrok przekazujący chęć mordu, ale przytłumioną, daleką, bez szczególnych perspektyw na realizację. Woda w jej czarnych włosach, na płaszczu, torbie.

To wszystko odnotował służący, który otworzył drzwi, w następstwie po usłyszeniu dzwonka. Pogodę zignorował, za to skupił się na gościu. Zlustrował ją ze szczególnym uwzględnieniem wystrzępionych rękawów okrycia, zblakłych spodni, porysowanych czubków butów. Na jego twarz jakby wpłynął neonowy napis ,,PRZYBŁĘDA'', bez trudu rozszyfrowany przez tą, której dotyczyło określenie. Przybyła poczuła niesmak i cień goryczy. Nabrała ochoty, żeby coś mu uświadomić, powiedzieć, ale nie zrobiła tego. Nie szukała słów, bo właściwie nie było po co.

-Nie zapowiadano pani przyjścia.- uświadomił jej służący.

-Ach tak.

-Czy mogę znać nazwisko?

-Strzałka. Magdalena Strzałka. Czy maestro Iwan Topolewski zamieszkuje to miejsce?

-Tak, czy mam coś przekazać?

-Może pan przekazać... że przyszłam, tylko tyle. Ja poczekam.

-Ale kim pani jest?

-Może mnie pan znać jako Carcen, zabójczyni drugiego dna, Anomalistka...

-Zabójczyni?- służący zrobił się podejrzliwy. Magdalenie zachciało się jednocześnie zaśmiać i zakląć. Ta rozmowa prowadziła donikąd.

Z głębi domu dało się słyszeć pospieszne kroki, a po chwili, w korytarzu ukazała się postać nie kogo innego, jak Iwana we własnej osobie. Przyszedł w dwóch, pozornie podobnych, ale różnych butach, i w krzywo zapiętej koszuli - jedna strona kołnierza była nieco niżej, niż druga.

-Maestro?- spytał zdziwiony służący.

-Tak, tak- odpowiedział zapytany, nie wiedząc do kogo zwracać się najpierw -pani Magdaleno, najmocniej przepraszam, przez to przeklęte roztargnienie zapomniałem...

-Dobrze, w porządku, mogę wejść?- przerwała Magdalena, której pilno już było wejść do jakiegoś suchego wnętrza. Po jej włosach, twarzy i dłoniach spływały krople lodowatej wody, wprawiającej ją w drżenie.

-Och, tak, proszę wejść! Henryku- zwrócił się Iwan do służącego, którego mina była już z lekka ironiczna -ufam tej pani, nie mam co do niej obaw.

Henryk nie wyglądał na przekonanego, ale nie polemizował. Co ciekawe, Magdalena wyglądała na zaskoczoną. Ludzie przy niej zazwyczaj zachowywali się z obawą, w sumie uzasadnioną. Sama ona, zresztą, nie miała do siebie pełnego zaufania, a co dopiero człowiek postronny.

Chyba że Iwan nie mówił szczerze. Ale jego twarz była zbyt przejrzysta - można było dostrzec niemal każdą emocję nie przepływającą przez niego bez echa, i charakter myśli. Miało się wrażenie, że jeśli skłamie, natychmiast jakoś się to na nim odbije, jakby artystyczna dusza nie była zdolna do fałszu.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania