Pokaż listęUkryj listę

Wszystko ma swój czas_CZĘŚĆ III_Oni_Rozdział II: wrzesień

wrzesień

 

Aleksander skończył właśnie jeden z projektów i wyłączył komputer. Zdjął okulary (już od jakiegoś czasu zakładał je do pracy przy monitorze), przetarł oczy, wstał, przeciągnął się i podszedł do okna. Słońce i wysoka temperatura zachęcały do spaceru. Było piękne babie lato. W biurze było cicho. Poza nim, w drugim gabinecie nad swoją częścią projektu, siedział Sylwek. Mimo soboty obaj zagonili się do pracy, bo było bardzo dużo do zrobienia a czasu nie tak wiele. Teraz jednak nadeszła pora, aby wracać do domu i zająć się przyjemniejszymi sprawami. Na przykład spotkaniem przy kawie z Beatą. Aleks uśmiechnął się na tę myśl. Usłyszał pukanie i odwrócił się. Drzwi otworzyły się zanim powiedział: proszę.

- Kończysz? – zapytał Sylwek wchodząc do środka.

- Skończyłem – odrzekł Aleks. – Czas wreszcie opuścić te mury. Za dużo pracujemy – dodał pół żartem, pół serio.

- Moja żona też mi to ciągle powtarza – odparł Sylwek.

Aleks spoważniał.

- Sylwek, wiem, że ostatnio zostawiłem cię samego na długi czas. Dziwię się, że kiedy byłem u was, to nie dostałem od niej po głowie. Gdybyś chciał sobie wziąć jakieś dłuższe wolne i jechać gdzieś z rodziną to wiesz… należy ci się. W ogóle bardzo jestem ci wdzięczny za to, że zgodziłeś się puścić mnie stąd na tyle tygodni.

- Przestań – rzekł przyjaciel. – Nie pojechałeś na wakacje tylko żeby pomóc bratu. Gdybym był na twoim miejscu zrobiłbym to samo i wiem, że ty też nie miałbyś wtedy nic przeciwko mojemu wyjazdowi.

- Pewnie, że nie. Mimo to dziękuję bardzo.

Mężczyźni uścisnęli sobie dłonie. Nagle Sylwek roześmiał się.

- A ty nie wybierasz się dzisiaj na randkę? – zapytał kolegę.

Aleks odwzajemnił uśmiech.

- Owszem – rzekł. – Nawet się trochę denerwuję.

- Ty?! Kto by pomyślał? Może ja to nagram? – szydził Sylwek.

- Weź, spadaj.

Mężczyźni opuścili biuro jednak echo śmiechu Sylwka jeszcze długo się za nimi unosiło.

 

Aleks wsiadł do samochodu i ruszył przed siebie. Umówili się z Beatą, że nie będzie po nią przyjeżdżał, ale zabierze ją z przystanku po drodze. Tak chciała więc nie naciskał w żaden sposób. Kupił jeszcze dwie kawy na wynos.

 

Beata stała na przystanku i wypatrywała znajomego samochodu. Była zdenerwowana. Po raz pierwszy w życiu stresowała się przed spotkaniem z Aleksem. To było idiotyczne, przecież znali się tyle lat. Lubili razem gdzieś wychodzić, spędzać ze sobą czas. Dzisiaj czuła się tak, jakby rzeczywiście dopiero co go poznała i miała wyjść z nim pierwszy raz. Weź przestań, powiedziała sobie w myślach, przecież to tylko Aleks. Ubrała się nieco ładniej niż zwykle, zrobiła bardziej staranny makijaż. Pewnie będzie się z niej śmiał. Kurczę, jak będzie to tak przeżywać, to zaraz odwróci się na pięcie i zwieje zanim on zdąży przyjechać. W końcu mężczyzna podjechał. Beata szybko wsiadła do samochodu i ruszyli dalej.

- Cześć – rzekł Aleksander a następnie podał jej kubek z kawą. – Postanowiłem cię porwać a to dla ciebie, na drogę – oznajmił z uśmiechem.

- Dzięki.

Beata wzięła kubek i upiła łyk. Flat white, jej ulubiona. Zerknęła na Aleksa, ale tak inaczej niż zwykle. Nie jak na przyjaciela ale jak na mężczyznę, z którym umówiła się na r… kawę. Granatowe dżinsy, czarna koszula z podwiniętymi rękawami… i ta pewność i swoboda ruchów. Dlaczego on się nie denerwował? Aleks zerknął na nią kątem oka.

- Czemu tak mi się przyglądasz? – zapytał z uśmiechem.

- Nie wiem – odpowiedziała lekko się rumieniąc. – Dokąd jedziemy? – zmieniła temat.

- Zobaczysz.

- Aha.

Znów nastała cisza.

- Jak kawa? – zapytał po chwili Aleks.

- Jakbyś nie wiedział.

Mężczyzna roześmiał się. Beata po chwili mu zawtórowała.

- Rany, to jest żenada – rzekła. – Tak będzie wyglądała nasza rozmowa dzisiaj?

- Nie zawsze trzeba rozmawiać – powiedział Aleks. – Czasami po prostu wystarczy czyjaś obecność.

Wyjechali z miasta i przed ich oczami przewijały się teraz malownicze wiejskie widoki. Aleks włączył muzykę ale tak, żeby nie przeszkadzała im, kiedy będą chcieli pogadać.

- Nie spinaj się tak – rzekł. – Po prostu usiądź wygodnie, pij kawę i ciesz się jazdą.

- Jak długo to trwa? – zapytała nagle Beata.

- Co?

- To twoje… zainteresowanie mną.

- Trochę już trwa.

- We wrześniu, na balu, zapytałam cię, czy ta dziewczyna, którą się interesujesz, jest na sali. Powiedziałeś, że jest. To mnie miałeś na myśli?

- Ciebie.

Beata wstrzymała oddech.

- Dlaczego tak długo to ukrywałeś? – pytała dalej po chwili.

- Bo nie byłaś gotowa, żeby to usłyszeć. Poza tym tobie podobał się Marcin.

- A gdyby wszystko potoczyło się inaczej? Gdybyśmy nie musieli wyjechać do Anglii, gdyby Marcin nie zerwał ze mną przed wyjazdem… to wtedy nigdy byś mi tego nie powiedział?

- Myślę, że Pan Bóg wówczas stworzyłby inną okazję do tego, żeby w końcu ci to wyznać. A jeśliby nie stworzył, to by oznaczało, że po prostu niewłaściwie ulokowałem uczucia i że się pomyliłem.

- Skąd wiedziałeś, że akurat tamten wieczór będzie dobrą okazją, żeby poruszyć ten temat?

- Modliłem się cały czas o to, żeby Pan dał mi znać, kiedy mam ci to powiedzieć. I właśnie tamtego wieczoru poczułem, że to ten czas.

Beata upiła kolejny łyk kawy.

- Ale ja jeszcze nie jestem pewna swoich uczuć – powiedziała cicho spuszczając wzrok.

- Wiem. Nie obawiaj się, nie będę w żaden sposób naciskał. Poczekam na ciebie spokojnie.

- A skąd wiesz, że się doczekasz?

Aleks zatrzymał samochód.

- Jesteśmy na miejscu – powiedział. – Chodź.

Wyciągnął kluczyki ze stacyjki i oboje wysiedli z samochodu.

Przed nimi rozciągał się piękny widok na rzekę i las. Nie tylko oni wybrali to miejsce na spacer w to ciepłe, słoneczne popołudnie. Obok stało zaparkowanych kilka samochodów jednak nikt nie wchodził sobie w drogę.

Aleks i Beata ruszyli w stronę brzegu.

- Nie wiem, czy się doczekam - odpowiedział mężczyzna na wcześniej zadane pytanie, – ale na pewno warto czekać - dodał.

Zatrzymali się nad rzeką i przez chwilę w milczeniu podziwiali widok.

- Kontaktowałaś się z Marcinem po powrocie do Polski? - spytał Aleks.

- Nie - odparła dziewczyna. - On ze mną też nie. Pewnie zobaczymy się dopiero na balu na rozpoczęcie nowego roku szkolnego w duszpasterstwie. Dostałeś zaproszenie mailowe od księdza Arka?

- Tak. Zapowiada się niezła zabawa, jak co roku. A jak u ciebie w pracy? - Aleks zmienił temat.

- Dobrze. Po weselu Anety przybyło nam klientek więc mogłam zaproponować Paulinie, na początek, pół etatu. Jeśli one będą zadowolone to może napędzą nam kolejne panny młode. Do tego dochodzą jeszcze przyjęcia urodzinowe, prymicje, ale tutaj głównie chodzi o wynajęcie wodzirejów albo jakichś animatorów zabaw dla dzieci. Ale jest coraz lepiej.

- To chyba dobrze.

- No tak, z czegoś trzeba żyć - Beata roześmiała się. - A u ciebie jak?

Aleks wsunął dłonie w kieszenie spodni.

- U nas pełno roboty. Austria podesłała nam poważnego klienta z ogromnym zleceniem i dość krótkim terminem realizacji. Większą część projektu robię ja, a Sławek za to ogarnia stażystów. Pozostali robią swoje, po prostu - opowiadał. - Dzisiaj też spędziliśmy po kilka godzin w pracy, ale udało nam się dokończyć kilka rysunków. Od poniedziałku ciąg dalszy. Za tydzień mamy pierwszą prezentację. Potem znów tydzień na poprawki i tak do skutku. Bartek już od roku mnie prosi, żeby mu zrobić projekt domu i normalnie wstyd, ale nie mam kiedy się tym zająć. Chyba zlecę to jakiemuś stażyście a ja potem uzupełnię ewentualne braki.

- Nie bolą cię oczy, jak spędzasz tyle czasu przy komputerze? - zapytała Beata.

Aleks roześmiał się.

- Co? - zdumiała się.

- Właśnie sobie uświadomiłem, że nie widziałaś mnie jeszcze w okularach - odparł Aleks.

- No to prawda, nawet nie wiedziałam, że je nosisz - rzekła dziewczyna.

- Zakładam tylko wtedy, kiedy pracuję przy monitorze. Takie ze specjalną powłoką chroniącą przed promieniowaniem. Inaczej pewnie bym już oślepł.

- A żonie Sylwka nie przeszkadza to, że on tyle czasu spędza w pracy? - zapytała.

- Na pewno przeszkadza. On też wolałby spędzać ten czas z rodziną, ale czasami po prostu nie da się inaczej.

- Ale przecież wy jesteście firmą, która ma swoją renomę, macie spore dochody. Musicie brać aż tyle zleceń? Przecież i bez tego dalibyście sobie radę.

- Nie bierzemy wszystkich zleceń jednak są klienci, którym się po prostu nie odmawia.

- Nie boisz się, że z czasem będzie ci się wydawało, że ciągle zarabiasz za mało i będziesz chciał coraz więcej i więcej aż w końcu zaczniesz tracić nad tym kontrolę?

Aleksander odwrócił się twarzą do Beaty i spojrzał jej prosto w oczy.

- Beata, nie jestem pracoholikiem - rzekł z powagą, - nie dążę do tego, żeby być bogaty. To nie jest dla mnie najważniejsze. Otrzymaliśmy z Sylwkiem tę firmę i staramy się rozwijać ją, żeby ludzie, którzy u nas pracują, mieli wynagrodzenie godne swojej ciężkiej pracy. Poza tym talentów nie należy zakopywać, ale je pomnażać. Ciągle się doszkalamy, pomagamy stażystom, aby kiedyś oni mogli zostać dobrymi architektami. Dzielimy się z nimi swoją pasją i uczymy ich odpowiedzialności. Wiesz, czym grozi zła konstrukcja budynku albo użycie nieodpowiednich materiałów budowlanych – tłumaczył.

Jego protekcjonalny ton zdenerwował dziewczynę.

- Aleks, - przerwała mu ostrym tonem - przestań mówić do mnie, jak do dziecka. Wiem, na czym polega praca architekta. Byłam waszą sekretarką przez trzy lata - przypomniała. - Nie posądzam cię o to, że jesteś materialistą. Po prostu... zapytałam.

- Trochę to tak jednak zabrzmiało, jakbyś posądzała.

- No to przepraszam - powiedziała bardziej ugodowym tonem.

- Beata, cieszę się, że mam tę firmę, ale gdyby zdarzyło się, że miałbym ją oddać dla jakichś wyższych wartości, nie wiem... żeby ratować związek, rodzinę to zrobiłbym to bez wahania. Nie chcę być wielkim panem dyrektorem, który tylko rozdaje zadania pracownikom a sam niewiele robi. Oni też mają rodziny i też chcą spędzać z nimi czas, dlatego musimy podzielić się sprawiedliwie. Komu wiele dano od tego wiele wymagać się będzie 1.

Aleksander uśmiechnął się.

- Kiedy ja założę rodzinę, będę chciał spędzać w pracy tylko tyle czasu, ile będę musiał - dodał.

- A ja co zrobię ze swoją firmą? - zmartwiła się Beata. - Jest nowa, cały czas walczymy o klienta.

- Zostawiłaś ją na parę miesięcy i nie zbankrutowała.

- No tak, bo zostawiłam ją w dobrych rękach. - rzekła. - Nie wiadomo, czy Maurycy i Paulina nie założą rodziny, może urodzi im się drugie dziecko i też nie będą chcieli pracować całymi dniami i weekendami.

Aleks spojrzał na ukochaną kobietę z czułością. Starał się ukryć rozbawienie i przygryzł wargi, żeby się nie roześmiać.

- Chodź do mnie - powiedział wyciągając ręce i przyciągając ją do siebie. Przytulił ją mocno do siebie.

- Nie uprawiaj mi tu czarnowidztwa - powiedział wtulając twarz w jej włosy. Pachniały owocami. - Po co martwić się tym, na co teraz i tak nie masz wpływu? - zapytał. - Będzie, co ma być. Poza tym to wszystko, co tutaj masz i tak nie jest twoje. Zostaw to Panu Bogu a ty skup się na tym, co najważniejsze w życiu - rzekł. - Jedziemy do Mario na czekoladę?

Nie usłyszał odpowiedzi, poczuł tylko, że Beata kiwa głową na zgodę i uśmiechnął się.

 

1 Biblia Tysiąclecia, Ewangelia św. Łukasza

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania