Pokaż listęUkryj listę

Wszystko ma swój czas_CZĘŚĆ IV_Od nowa_Rozdział VIII: luty

luty

 

Święty Walenty, jak wiadomo, był patronem nie tylko zakochanych, ale także i przede wszystkim nawet, osób chorych psychicznie. Przez jego wstawiennictwo Mirek podczas modlitwy prosił Boga, aby nic niedobrego się nie wydarzyło. Próbował być spokojny i zachowywać się normalnie, ale myśl o Rafale i o tym, że nie jest zamknięty na oddziale psychiatrycznym nie dawała mu spokoju. Ciągle gdzieś to siedziało w jego głowie i męczyło. Bardzo. Gdyby mógł, to wyszedłby naprzeciw temu, co mogło się zdarzyć. Nie zrobił tego, bo nie chciał prowokować sytuacji. Poza tym nie wiedział, w jakim stanie jest Rafał. Dzwonił do teściowej, ale nie dowiedział się niczego więcej niż za pierwszym razem. Tamten całymi dniami gdzieś łaził. Kiedy wracał do domu, zamykał się w swoim pokoju i praktycznie z nikim nie rozmawiał. Rafał zawsze się tak zachowywał więc to mogło znaczyć, że coś kombinuje. Mogło także nie oznaczać zupełnie niczego.

Jednocześnie znajomość Mirka z Beatą rozwijała się. Zaprosił ją na kolację, ale tym razem już bez niespodzianek. Byli sami, we dwoje. Czas zleciał szybko. Rozmawiali o wszystkim, co się im na myśl nasunęło. Mirek był już pewien, że ta dziewczyna coraz bardziej mu się podoba. Chciał dążyć do tego, żeby zbudować z nią coś trwałego. Widział, że ona też już jest coraz bardziej otwarta. Jeszcze trochę i zacznie się robić poważnie.

W ostatni weekend przed dniem Świętego Walentego znowu mieli pójść na kolację. Tym razem ona zaproponowała lokal. Włoską restaurację jej znajomego. Lubił kuchnię włoską więc przystał na propozycję. Z radością odliczał dni do tego spotkania.

 

Beata siedziała w recepcji i przeglądała pocztę. Szło jej to wolno, ponieważ myślała o Mirku. Znowu zaprosił ją na kolację. Zaproponowała knajpkę Mario, ponieważ dawno tam nie była. Ucieszyła się, że Milo przystał na ten pomysł. Z podekscytowaniem czekała na to spotkanie. Wiedziała, że zaczyna się angażować w tą znajomość coraz bardziej i coraz bardziej zaczynało jej zależeć na Mirku. Nie czuła żadnych wyrzutów sumienia względem Aleksa. Była pewna, że gdyby on miał wskazać jej mężczyznę odpowiedniego dla niej, to byłby to właśnie Mirek. Oczywiście drugi w kolejce po samym Aleksandrze.

Na korytarzu zrobił się ruch. Dzieciaki kończyły zajęcia i z hałasem opuszczały budynek. Beata kątem oka zauważyła, że ktoś stanął przy kontuarze. Podniosła wzrok i zobaczyła młodego mężczyznę. Na oko był gdzieś w jej wieku chociaż sporo siwych pasemek w ciemnych włosach sprawiało, że wyglądał poważnie. Patrzył na nią niezwykłymi niebieskimi oczami tak przenikliwie, że aż przeszedł ją dreszcz.

- Słucham pana - powiedziała wstając.

- Czy zastałem właściciela? - zapytał cicho, ale bardzo wyraźnie jednocześnie się uśmiechając.

- Powinien być u siebie – odparła i w tym samym momencie zobaczyła Mirka idącego w ich kierunku. - A widzę, że zmierza w naszą stronę - sprostowała.

Kiedy zobaczyła twarz Milo zamarła. Był blady, a jego oczy były zimne jak lód.

- Pan do...

- Tak - przerwał jej ostrym tonem. - Mogłaby pani posprzątać w mojej sali? - zapytał. - Sprzątaczki nie wyrabiają się dzisiaj, a za chwilę będę miał tam zajęcia.

Dziewczyna zamarła zaskoczona.

- Proszę? - wydusiła.

- To ja panią proszę. Mopek, wiaderko... Nie zmęczy się pani i nie pobrudzi od tego.

Beata zacisnęła usta i bez słowa poszła spełnić polecenie szefa. Nie rozumiała nic.

Weszła na salę, która była wyczyszczona na błysk. Zastanawiała się, kim był mężczyzna, który sprawił, że Mirek zmienił się do tego stopnia, że przy nim gotowy był udawać, że osoba, na której mu zależy jest dla niego zupełnie obca. Nawet do sprzątaczek nie odnosił się w ten sposób. Postanowiła poczekać cierpliwie aż ich spotkanie dobiegnie końca i wtedy dowiedzieć się, dlaczego ją w ten sposób potraktował.

 

Widząc Rafała, Mirek niemal poczuł jak wszystkie włosy jeżą mu się na głowie. W rzeczywistości, przy ich długości, mogłoby to wyglądać zabawnie, ale jemu nie było do śmiechu w tym momencie. Jednocześnie był przygotowany na to spotkanie. Wygonił Beatę z recepcji. Wiedział, że będzie musiał przeprosić ją za swój ton, ale w tym momencie jego zachowanie było jak najbardziej wskazane.

- Cześć, Rafał - rzekł swobodnym tonem. - Wpadłeś mnie odwiedzić, czy chcesz się zapisać na tańce? - zapytał uśmiechając się.

Z twarzy gościa zniknął wszelki uśmiech.

- Muszę skończyć to, co zacząłem - odparł złowieszczo.

Mirka, podobnie jak przedtem Beatę, przeszedł dreszcz. Trzymał jednak fason.

- W jaki sposób chcesz to zrobić? - zapytał.

- Dowiesz się w odpowiednim czasie. Ta dziewczyna, co tutaj pracuje - Rafał wskazał na ladę – to twoja laska?

- Nie, to moja recepcjonistka.

Mirek starał się zachowywać obojętny ton.

- Chyba bardzo w tobie zakochana - rzekł gość. - Współczuję jej. Będę leciał. Jesteśmy w kontakcie - dodał znacząco.

Kiedy wyszedł, Mirek oparł się kontuar i wypuścił powietrze. Problem nie leżał w tym, że Rafał coś zrobi, problemem było to, że był nieobliczalny i nie wiadomo było, czego można się po nim spodziewać.

Milo oderwał się od lady i ciężkim krokiem ruszył do swojego gabinetu. Czekała go rozmowa z Beatą, ale wcześniej musiał wykonać kilka ważnych telefonów.

 

Beata wyszła na korytarz. Zobaczyła, że recepcja jest pusta więc ruszyła w jej kierunku. Pomyślała ze złością, że Mirek mógł chociaż dać znać, że już skończył rozmowę ze swoim tajemniczym gościem. Dobrze, że nikt się nie kręcił po korytarzu. Przechodząc obok drzwi gabinetu szefa, poczuła, że jej złość narasta. Zapukała energicznie i nie czekając na pozwolenie, weszła do środka. Rozmawiał przez telefon, ale na jej widok powiedział "przepraszam na chwilę" i zakrył dłonią mikrofon.

- Beata, wytłumaczę ci wszystko, ale później - powiedział zmęczonym głosem. - Muszę coś załatwić, a za moment mam zajęcia. Wytrzymaj - poprosił. - Już jestem - rzucił do telefonu.

Widząc jego zachowanie, dziewczyna wycofała się. Widziała, że coś się dzieje, coś niedobrego, dlatego postanowiła cierpliwie poczekać na wyjaśnienia.

 

Mirek przyszedł do niej jakąś godzinę później, kiedy rozmawiała z klientką. Oparł się o ladę i stał tak bez ruchu patrząc na Beatę. Podziwiał jej profil, jej piękne długie włosy związane w koński ogon, a kiedy się uśmiechnęła to z jego sercem zaczęło się dziać coś dziwnego. Wsłuchiwał się, kiedy ciepłym obniżonym głosem tłumaczyła coś drugiej kobiecie. Kiedy tamta odchodziła, odruchowo powiedział "do widzenia" i nadal wpatrywał się w Beatę. Odwzajemniła jego spojrzenie i tak trwali przez chwilę w milczeniu.

- Zabierz mnie dzisiaj gdzieś - poprosił Milo cichym głosem. - Ja nie wiem, co będzie w weekend - dodał.

Beata uśmiechnęła się.

- Mam wszystkich stąd wyrzucić i zamknąć szkołę? - spytała żartem.

Mężczyzna sięgnął po grafik.

- Ostatnie zajęcia trwają... - zaczął - do dwudziestej - dokończył z jękiem i spojrzał na wiszący nad ich głową zegar. - To za godzinę. Poczekam na ciebie. Znajdziesz czas? - zapytał z nadzieją.

Dziewczyna westchnęła głęboko i sięgnęła po swój telefon.

- Ciao, Mario - rzekła, kiedy usłyszała w głośniku znajomy głos. - Czy znajdziesz dla mnie stolik dzisiaj o dwudziestej trzydzieści? … Tak?... Super, to do zobaczenia - odłożyła telefon. - Jesteśmy umówieni - powiedziała do Mirka.

 

- Przyjemnie tu - stwierdził Milo, kiedy półtorej godziny później weszli do restauracji.

Od razu podszedł do nich Mario, przywitał się i zaprowadził ich do zarezerwowanego stolika. Oczywiście, najlepszego w lokalu. Zapalił świecę stojącą na blacie i zapytał, czy podać coś do picia zanim wybiorą główne danie.

Mirek najchętniej zamówiłby alkohol, ale wiedział, że jeszcze będzie prowadził więc poprosił o wodę. Beata wzięła gorącą herbatę. Kiedy właściciel odszedł, zaczęli zastanawiać się nad wyborem czegoś do jedzenia.

- Co polecasz? - zapytał Milo.

- Hm... wszystko – Beata roześmiała się. - Osobiście uwielbiam penne z pomidorkami koktajlowymi, bazylią i parmezanem - dodała.

- Makaron o tej porze... - Mirek zawahał się. - Spalę na treningu.

Zamówili dania i czekając na ich realizację przeszli do głównego tematu ich rozmowy. Mirek zaczął od dość nieoczekiwanej informacji.

- Nie powinienem się z tobą na razie spotykać - powiedział.

Widząc, że Beata chce coś wtrącił dał znać ręką, żeby nie przerywała.

- Nie powinienem, bo ten facet, który był dzisiaj w szkole, jest nieobliczalny i z zemsty na mnie może zrobić krzywdę każdemu, kto jest mi bliski - kontynuował. - Dlatego tak się zachowałem dzisiaj, żeby nie pokazać mu w żaden sposób, że łączy nas jakieś głębsze uczucie.

Słysząc słowa "głębsze uczucie" Beata lekko zaskoczona uniosła brwi, ale nie odezwała się.

- Właściwie dla ciebie byłoby lepiej, gdybym nic ci o nim nie mówił, bo wtedy, jeśli znów się u nas pojawi będziesz się zachowywać bardziej naturalnie. A kiedy zaczniesz udawać, to on się od razu zorientuje, że coś jest na rzeczy.

- Mirek, to wszystko brzmi tak tajemniczo, że aż niewiarygodnie - odparła Beata lekkim tonem. - Naprawdę jest aż tak groźny? - spytała z niedowierzaniem.

Milo wstrzymał się z odpowiedzią, bo właśnie kelner przyniósł zamówione dania.

- Smacznego - powiedział i odszedł.

Goście sięgnęli po widelce i zabrali się do skosztowania posiłku. W tym momencie zadzwonił telefon Mirka. Kiedy zerknął na wyświetlacz zbladł i natychmiast odebrał. Następne wydarzenia rozegrały się tak błyskawicznie, że Beata nawet nie zdążyła złapać oddechu. Ledwie Mirosław usłyszał wiadomość, już wyglądał jakby miał zaraz zemdleć. W następnej sekundzie po prostu zerwał się, złapał kurtkę i wybiegł z lokalu.

Beata w pierwszej chwili oniemiała, ale po chwili zebrała się i ona. Pokazała Mario znak, że zadzwoni i wybiegła na zewnątrz. Kiedy stanęła przed wejściem, zobaczyła już tylko tylne światła samochodu Mirka. Łzy stanęły jej w oczach. Kolejny raz poczuła się wykluczona z jego prywatnego życia. Wiedziała, że dzieje się coś złego, ale skoro Mirek zadeklarował jakieś "głębsze uczucie" to chyba zobowiązywało to do tego, żeby zaczęli dzielić ze sobą problemy. Powinien był chociaż rzucić słowo wyjaśnienia. A on ją po prostu zostawił. Pociągnęła nosem i wróciła do lokalu. Nie miała już ochoty na jedzenie. Podeszła do baru, żeby zapłacić za zamówiony posiłek.

- Bella, co się stało? - zapytał Mario widząc jej minę.

- Nie wiem, bo pojechał beze mnie - odparła. - Zapłacę i też pojadę. - dodała.

- Nie musisz płacić. I tak nic nie zjedliście. Zamówię ci taksówkę - rzekł Mario. - Nie dyskutuj - dodał.

- Dziękuję - powiedziała dziewczyna uśmiechając się.

 

Dwie godziny później kładła się do łóżka w swoim mieszkanku na zapleczu firmy. Nie miała ochoty jechać do domu, tłumaczyć się i robić zamieszania. Tutaj zawsze miała przygotowane ciuchy, bieliznę i przybory kosmetyczne na wypadek noclegu. Położyła się i westchnęła głęboko. Czuła wyczerpanie spowodowane dzisiejszym dniem mimo to nie mogła zasnąć. Milion myśli chodziło jej po głowie. Zastanawiała się, co się stało, ale nie sięgnęła po telefon, żeby zadzwonić. Jakiś czas później usłyszała pukanie do drzwi. W pierwszej chwili wydawało jej się, że się przesłyszała, albo że ktoś z sąsiadów stuka w coś. Dźwięk się powtórzył tym razem głośniejszy. Jednocześnie zadzwonił telefon. Wiedziała, kto dzwoni więc nie odebrała tylko od razu poszła otworzyć drzwi.

Milo przedstawiał sobą dość żałosny widok. Brudny, osmalony, potargany. Kiedy wciągnęła go do mieszkania, zobaczyła w świetle ledowych żarówek jeszcze czerwone, załzawione oczy. Już wiedziała, co się stało.

- Nie ma szkoł... - zaczął zachrypniętym głosem.

- Cii... - powiedziała i mocno go przytuliła do siebie.

Szlochał wtulony w jej ramię, a jej cicho płynęły łzy po policzkach. Kiedy już się uspokoił odsunął się i ściągnął kurtkę.

- Mogę dostać wody? - zapytał szeptem, bo płacz, a wcześniej gryzący dym odebrały mu głos. - I chciałbym skorzystać z łazienki - dodał.

Beata wzięła kurtkę, powiesiła na wieszaku i zaprowadziła go do łazienki, przyniosła ręcznik i butelkę wody mineralnej. Zamknęła drzwi i pozwoliła mu w samotności doprowadzić się do porządku. Zagotowała wodę na herbatę i zrobiła kanapki. Wiedziała, że za chwilę opadnie adrenalina i Mirek będzie trząsł się z głodu i zmęczenia. Zastanowiła się, co dać mu do ubrania. Wyszła do części biurowej i rozejrzała się, czy w szafie nie wiszą jakieś ubrania Maurycego. Ostatnio już nie jeździł do pracy motorem i nie przebierał się, ale może coś zostawił. Znalazła szlafrok. Przez moment wahała się, czy go wziąć, ale stwierdziła, że lepszy rydz niż nic.

Mirek wyszedł z łazienki w stanie niewiele lepszym niż wcześniej, ale przynajmniej zmył z siebie brud i uczesał włosy. Oczy nadal miał czerwone i zapuchnięte. Usiadł ciężko na krześle przy stoliku w kuchni, oparł głowę o ścianę za nim i zamknął powieki. Nie przebierał się więc nie potrzebował dodatkowego okrycia.

- Zjedz coś i napij się herbaty - powiedziała Beata.

- Nie mam siły - odparł.

Po chwili jednak otworzył oczy, wyprostował się i sięgnął po kubek z napojem. Wypił kilka łyków i sięgnął po kanapkę.

- Przepraszam, że tutaj przyjechałem - powiedział. - Nie chciałem cię niepokoić nocą i zawracać ci głowy, ale nie chciałem być sam i nie chciałem jechać do domu. Nie mam siły stawiać temu wszystkiemu czoła teraz. Moja rodzina też jest w to wszystko zaangażowana emocjonalnie. Dałem znać Eli, że jutro nie ma po co przychodzić do pracy. Dzięki zabezpieczeniom udało się zachować część dokumentów, mam to wszystko w samochodzie. Jutro trzeba będzie obdzwonić klientów, że zajęć na razie nie ma. Potem poszukać zastępczego lokalu, wypełnić tonę papierów... już mi się nie chce - jęknął.

Beata wzięła go za rękę.

- Damy sobie radę - powiedziała dobitnie.

Mirek spojrzał na nią zmęczonym wzrokiem.

- Dobrze, że przynajmniej zaczekał aż sprzątaczki opuszczą budynek - rzekł. - Wiedziałem, że coś kombinuje. Czekałem tylko w którym momencie uderzy i co wymyśli. Rafał był kolegą mojej żony, - zaczął opowiadać - znali się od dziecka, byli sąsiadami. Właściwie wszystko było w porządku, nawet później, kiedy ja ją poznałem i zacząłem z nią chodzić. Kiedy się pobraliśmy też nie sprawiał żadnych problemów. Jego choroba uwidoczniła się po śmierci Anity. Wtedy zaczął mnie obwiniać o jej wypadek, grozić, że się zemści w jej imieniu. Zaczął nachodzić członków mojej rodziny. W końcu udało się wysłać go na leczenie, ale niedawno zadzwoniła moja teściowa, że znów się pojawił w okolicy. Pozostało tylko czekać, kiedy przyjdzie do mnie. No i przyszedł. Od razu obdzwoniłem wszystkich, którzy byli wciągnięci w temat. Ochronę uczuliłem na to, żeby na niego uważali, dałem znać matce Rafała, żeby skontaktowała się z jego lekarzem. Pozostało czekać. No i dzisiaj się doczekaliśmy. Zadziałał z zaskoczenia, bo nie sądziliśmy, że uderzy od razu po tym, jak się pokaże, ale ochrona szybko wznieciła alarm. Niestety, budynek jest w kiepskim stanie, bo Rafał go nie podpalił tylko próbował wysadzić. Jednak był ubezpieczony więc odremontujemy go.

- Na pewno, Mirek - odrzekła Beata. - Zobaczysz, że wszyscy pomogą. Za jakiś czas szkoła znowu ruszy i będzie cieszyć się swoją renomą. A co z tym Rafałem?

- Złapali go. Czeka go szpital i oddział zamknięty.

- Szkoda mi go.

- Mnie też, ale tak będzie bezpieczniej i dla niego i dla otoczenia. Przynajmniej dopóki tam będzie.

Mirek odsunął talerz i kubek i nachylił się w stronę kobiety. Spojrzał jej prosto w oczy.

- Przepraszam jeszcze raz za to, jak się wtedy zachowałem - powiedział. - Musiałem stworzyć pozory. Kiedy zobaczyłem Rafała rozmawiającego z tobą to po prostu się przestraszyłem, że jak się zorientuje, że jesteś mi bliska, to zacznie za tobą łazić. Potem, kiedy do mnie zadzwonili, też nie popisałem się uprzejmością, ale nie było na to czasu. Chciałem jak najszybciej znaleźć się na miejscu i jednocześnie chronić ciebie. Poza tym nie myślałem za wiele w tamtym momencie.

Teraz to on uścisnął jej dłoń, przyciągnął i przez stół pocałował.

- Ale teraz obiecuję, że będę już cały czas o tobie myślał – rzekł uśmiechając się. – Kocham cię. Nie jestem idealny, jak sama widzisz, nie jest ze mną całkiem bezpiecznie - spróbował zażartować, - ale chciałbym, żebyśmy zmierzali w tym samym kierunku, razem.

Beata zapamiętała z całej tej wypowiedzi głównie dwa słowa: „kocham cię”. Rozpromieniła się. W końcu, kiedy dobry, czuły mężczyzna w dodatku jeszcze całkiem przystojny mówi kobiecie, że ją kocha, to trudno się nie cieszyć. Spojrzała na niego takiego zmęczonego, strapionego, z mnóstwem spraw do załatwienia, z tym maślanym spojrzeniem i stwierdziła, że już nie wyobraża sobie, że mogłaby teraz puścić go wolno i iść w swoją stronę. Chciała być przy nim, pomagać mu, chciała, żeby razem odbudowali szkołę, żeby razem świętowali sukces otwarcia jej na nowo. Chciała mieć u boku takiego mężczyznę i chciała czuć się jego kobietą. Uśmiechnęła się szeroko.

- Ja też cię kocham – powiedziała. – I chcę tak sobie wędrować z tobą jedną drogą – dodała.

Następne częściWszystko ma swój czas_EPILOG

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Bożena Joanna 07.06.2018
    Z przyjemnością wracam do czytania dalszego ciągu Twej opowieści. Akcja rozwija się ciekawie. Przed zakochanymi pojawiły się problemy, co potęguje dramatyzm sytuacji.
    Zauważyłam drobną literówkę "ale nie jej widok" - ale na jej widok - chyba tak powinno być. Pozdrowienia!
  • DieCrivaine 08.06.2018
    Dziękuję za miłe słowa. Literówkę zaraz znajdę i poprawię :) Pozdrawiam!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania