Wybacz mi cz 38
Weszłam więc do budynku i dopiero po piętnastu minutach znalazłam sale rozpraw. A tam czekała już na mnie Jacklin.
- Dzieńdobry pani Gwein.
- Dzień dobry pani Green. Już myślałam, że pani nie przyjdzie.
- Po prostu nie potrafiłam znaleźć sali rozpraw. To, co wchodzimy.
- Tak.
Gdy weszłyśmy do środka tam już czekła Katerine Jons - Gwein była żona zmarłego Henrego. No i oczywiście Tomy jej adwokat. Rozprawę prowadził sędzia Brington. Rozprawa jak rozprawa, na początku sędzia odczytał kto i o co wniósł pozew. Cała gra zaczęła się przy przesłuchaniu światków. Pierwszym śwaitkie był James Gwein brat zmarłego Henrego. Ale on nic nowego nam nie powiedział. Tak samo, jak przyjaciółka tej Kateriny Izabel.
- Pani Gwein niech się pani nie martwi. Zaraz przesłuchana zostanie pani matka.
- Mam nadzieje, że wszystko będzie w porządku.
W tym momencie na sale weszła pani Adela Derw.
- Czy strony mają pytania do światka?
Pierwszy głos zabrał Tomy.
- Pani Adelo jak dobrze znała pani swojego zięcia?
- No nie wiem. Byliśmy w dobrych stosunkach.
- A czy pani zięć wspominał przed śmiercią, coś o podziale majątku?
- Tak. Mówił też, że on i moja córka podpisali intercyzę.
Tego Katerina się nie spodziewała. I zaczęła krzyczeć.
- Co jak intercyza?! To na pewno jest ukartowane?!
- Wysoki sądzie proszę o głos.
- Pani mecenas udzielam pani głosu.
- Otóż ta intercyza jest prawdziwa. Moja klijętka podpisała rozdzielność majątkową w obawie przed taką sytuacją jak ta. Oto ona.
- A czy pan mecenas ma coś do dodania?
- Chcę odroczenia wyroku. Mam zamiar powołać na światka notariusza, który sporządzał intercyzę.
- Dobrze. Czy strony mają coś do dodania? A więc dobrze. W takim razie wyznaczam.termin rozprawy na przyszły czwartek na godzinę dziesiątą.
Gdy wyszliśmy, z sali podszedł do mnie Tomy.
- O Lili, tego się nie spodziewałem.
- Widzisz, trzeba zawsze mieć asy w rękawie.
- Haha. Wczoraj przyszedł do mnie Jack. Był pijany, a dobrze wiesz, iż nie powinien pić.
- Tak, to szkodzi sercu.
- Zwłaszcza że on cały czas przyjmuje leki. Ale mniejsza z tym. Próbowałem go powstrzymać, ale on i tak pojechał taksówką do ciebie.
- Chwała Panu, że zamówił taxi.
- Nie on, a ja mu ją zamówiłem.
- To dziękuję, że nie pozwoliłeś mu prowadzić.
- Drobiazg. A proszę, oddaj mu kluczyki.
- Dobra oddam, jak go spotkam. To pa.
- Pa.
Łał ile można się dowiedzieć od obcych ludzi. Ciekawe co mu konkretniej jest? No cóż, pani detektyw Lili wkracza do akcji.
Komentarze (7)
Czemu oni się tak na nią zawzięli chyba jej zazdroszczą tego że ona wydaje bo nie mogę tego zrozumieć
Też tego nie rozumie.
I znów przez tą nagonkę będzie milczała
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania