Wybacz mi cz 41
Gdy tak jechaliśmy samochodem, żadne z nas nie odezwało się ani słowem. Ja nie chciałam gadać, najchętniej zostałabym w domu. Sam na sam ze swoimi myślami. Jednak nie mogłam złamać obietnicy, to nie w moim stylu. A Liam nie wiem, czemu milczał. Nie wyglądał na zestresowanego pracą. Dobra może dobrze się maskuje, w końcu kto normalny nie był, zmęczony mając dyżur od dwudziestej trzeciej do szóstej rano. Wreszcie Liam zaparkował samochód.
- Dobra Liam to gdzie w końcu idziemy?
- Albanach. Tam najlepiej da się czuć ducha Szkocji.
- Ale uprzedzam, ja nie mam zamiaru się upijać.
- Nie spokojnie nie będzie degustacji whisky.
- No ja myślę.
I tak resztę drogi do lokalu milczeliśmy. A bar Albanach, bo tak się rzeczywiście nazywa, znajdował się w zwykłej starej kamienicy.
- No to, co wchodzimy?
- Nie mam wyjścia.
-No nie.
Po wejściu do baru jak w każdym typowym lokalu tego typu, do oczu rzucała się ściana whisky różnego rodzaju. Nie, żebym była częstym bywalcem w takich miejscach. Gdy zajęliśmy już miejsca podeszła do nas kelnerka.
- Witam, co podać?
- Scottish coffe.
-A dla pani?
- To samo.
Gdy kelnerka odeszła, musiałam się zapytać Liama co zamówiłam?
- Możesz mi powiedzieć co ja zamówiłam? No poza tym, że to kawa.
- Spokojnie Scottish coffe to kawa z whisky.
- Acha.
- Dobra a teraz mi tłumacz, o co chodzi z tą różą?
- No więc ta owa tajemnicza róża to mój zaginiony prezent na szesnaste urodziny. Była to złota różyczka w pudełeczku. A żeby było śmieszniej to pudełeczko było ukryte w bukiecie róż.
- To, co wspólnego z tym mają te anonimy?
- Bo według tej osoby osoba, która dała mi ten prezent ma, związek z wypadkiem.
- A ty w to wierzysz?
- W co?
- No w te informacje od tajemniczej osoby?
- Szczerze chyba tak.
W tym momencie kelnerka podała nam kawę.
- Coś jeszcze podać?
- Nie dziękujemy.
- Lili, ale jaką masz pewność, że ta osoba nie chce po prostu zepsuć ci życia?
- Nie mam pojęcia. Lecz wiem, że muszę, wyciągnąć od Jacka właśnie informacje o tej osobie co dała mi te róże.
- I tylko po to tam idziesz?
-Tak. Jeżeli chcesz to wiedzieć, z Jackiem mnie nic nie łączy.
- Ale ja.
- Dobra, dobra tylko winny się tłumaczy.
- Czemu ty jesteś taka nieprzewidywalna?
-W sensie?
- No raz się po kimś drzesz, a potem podziwiasz z nim gwiazdy?
- A co miałam, dać mu ciebie zrzuci ze schodów? A potem po prostu mi się go żal zrobiło. A ty mówiłeś rano, że chcesz o czymś pogadać?
- Jeśli chcesz jechać do Cortachy, możemy ruszać w drogę w przyszłym tygodniu.
- Ty mówisz serio?
- Tak. Chociaż tyle zrobię dla mojego starego kolegi.
- Dzięki. A tak poza tym, możesz już poprosić o rachunek. Bo muszę jeszcze do kogoś zadzwonić.
- Okej. Daj mi chwilę.
Podczas gdy Liam poszedł po rachunek ja napisałam SMS-a do Emmy. W którym w skrócie opisałam moją sytuację. Już miałam odczytać odpowiedź, ale przyszedł Liam.
- To, co idziemy?
-Tak.
Gdy doszłam do samochodu odczytałam SMS, o której treści się spodziewałam.
- To nie fair! Ja nie potrafię znaleźć chłopaka od dwóch miesięcy. Weź, tak oddaj mi jednego!
Nie wytrzymałam i parsknęłam śmiechem. No ale odpisałam.
- To zapraszam do Szkocji. Zrobimy casting na twojego chłopaka.
Widziałam, że Liam zerkał na mnie z dziwną miną.
- Lili, wszystko okej.
- Tak. Nie ma to ja przyjaciółka.
Gdy już dojechaliśmy do domu. Nareszcie mogłam pobyć sama. I wtedy sobie jak to dobrze było być dzieckiem. Nie miałam żadnych trosk, nikt mnie nie ranił i nie okłamywał. Ile ja bym dała, żeby dziś cofnąć czas. A mama mówiła, nie śpiesz się do dorosłości. Ale ja nigdy jej nie słuchałam.
Taki bonus w postaci piosenki. Jednej z moich ulubionych.
https://m.youtube.com/watch?v=fq34Zy0s1mA
Komentarze (11)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania