Wybacz mi cz 50
Nie mogłam sobie znaleźć miejsca w wśród tych naburmuszonych ludzi. Wyszłam więc na taras, zresztą jak się okazało nie ja jedyną.
- Liam co ty tu robisz?
- Tak jak ty szukam spokoju.
- I co znalazłeś go?
- Jak można znaleźć spokój w takim miejscu. A tak poza tym, co chciał od ciebie Jack?
- Standardowo znów mnie ochrzanił. No wierz, do tej rodziny nie doszedł jeszcze dwudziesty pierwszy wiek.
- Czyli jak mam rozumieć nie tylko mnie się oberwało.
-Co? Ja mu nie daruje!
- Lili stój! Nie zniżaj się do jego poziomu.
- Może i masz racje. Ale ja tego nie rozumie. Może jestem zbyt głupia, by to pojąć.
- Haha. Przypomnieć ci, co mówił o tobie Bil?
- Masz na myśli każdy kupi ma szczęście, ale co drugi głupi rodzi się blondynką?
- Dokładnie!
- Choć Liam za chwilę pierwszy taniec. Zadzwoniłeś do ortopedy?
- Jeszcze nie.
Gdy weszliśmy, do wielkiej sali balowej wszyscy już czekali na parę, która ma rozpocząć bal.
- Liam ciekawe kogo sobie znalazł Jack?
- Zobaczymy. Może zatańczy z twoją babcią?
- Haha. Kto wie, w końcu to bal arystokracji. Nie nas szarych obywateli.
- Ale ty też należysz do tych ludzi z piedestału.
- Ty chyba za dużo wypiłeś! Ja i arystokracja?! To, że teoretycznie jestem baronową nic dla mnie nie znaczy.
- Bo ja myślałem, że ty sądzisz tak jak Jack.
- Mów co on ci powiedział?!
- Nic takiego.
- Gdyby tak było nie gadałbyś głupot!
- Potem o tym pogadamy. Bo ktoś wszedł na scenę.
Jak się okazało na scenę wszedł ojciec Jacka Gilbert.
- Panie, panowie czas rozpocząć bal.
Na sali można było słyszeć gromkie brawa.
- Pewno zastanawiacie, się kto go rozpocznie? Już mowie. Pierwsza osoba jest piękną dziewczyną z ognistym temperamentem. Nikt tak jak ona nie sprowadza ludzi na ziemie.
Co on wygaduje? Ja nie mam zamiaru otwierać tego głupiego balu.
- Lili czy on nie mówi o tobie?
- Liam ja z tond wychodzę.
- Nie poczekaj, zobaczysz co z tego wyjdzie.
Ale ja zaczęłam wycofywać się do drzwi prowadzących do ogrodu. A w uszach brzmiały mi słowa pana Gilberta.
- A jej tanecznym partnerem będzie ktoś, kogo dziś zrównała z ziemią.
Kątem oka widziałam, że do ojca Jacka podchodzi jakaś kobieta i rzepa mu coś do ucha.
- Zmiana planów pierwszy taniec należy do mojego syna Jacka i Ewy mojej kochanej chrześnicy.
W tym momencie poczułam ulgę. Ale jakoś nie miałam odwagi wrócić na sale. Zostałam więc w ogrodzie. Nagle usłyszałam głos.
-Lili obiecałaś mi coś.
- A czy muszę tam wracać?
- Tu też słychać muzykę.
Tak więc ja i Liam tańczyliśmy do piosenki, która była dziwnie bliska mojemu samopoczuciu.
- Lili dzięki za ten zakręcony wieczór. Tak dobrze nie czułem się od śmierci Majki.
- Nie to ja ci dziękuje.
- Za co?
- Że jesteś, że mam się komu wygadać. I za to, że zapomniałam o smutku.
- Nie ma sprawy.
I tak tańczyliśmy dalej. A ja kątem oka widziałam minę mojej babci.
Piosenka, do której tańczony był pierwszy taniec.
https://m.youtube.com/watch?v=ulZjcBxqI4c
Komentarze (9)
z tond - stąd*.
Opowiadanie jak zwykle cudowne<33. Lili pewnie jest wdzięczna mamie Jacka za to że ją uratował od pierwszego tańca. Świetne <33. Leci oczywiście 5 :D
E tam ja też piasałam rozdział oglądając siatkówke. A teraz życze dobranoc.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania