Wybacz mi cz 58
Po powrocie do domu tak jak w zeszłym tygodniu czekał na nas obiad. Swoją drogą powili, przyzwyczajałam się do takiego tryby dnia. Lecz dziś moja głowa nie była w dyspozycji do myślenia o wielkich rzeczach. Podczas obiadu nie miałam ochoty rozmawiać. Ale babcia jak to babcia musiała próbować rozmawiać.
- Lili co ci jest?
- Nic mi nie jest. Jak już mówiłam, prawie nie spałam dzisiejszej nocy.
- To idź, odpocznij. Może się zdrzemniesz?
-Tak to dobry pomysł.
W tej samej chwili do jadalni wszedł Liam.
- Haha. Widzisz babciu nie tylko ja jestem niewyspana.
- Błagam Lili nie mów tak głośno. Głowa mi pęka. Nie spałem całą noc.
- Dobra. To ja już sobie pójde. W razie czego wiecie gdzie mnie szukać.
Poszłam do siebie. A tam na moim łóżku leżała karteczka takiej treści:
Ты уже близко открыть правды. Не отклоняйся от избранной дороги. Красные розы кто-то тебе непрерывно приносит. Так как тогда робко твоего сердца просит. Но ты наблюдай бдительно за миром. Потому что то мы что ищем близко нас.
(Jesteś już blisko odkrycia prawdy. Nie zbaczaj z obranej drogi. Czerwone róże ktoś ci ciągle przynosi. Tak jak wtedy nieśmiało o twe serce prosi. Lecz ty obserwuj bacznie świat. Bo to, czego szukamy jest blisko nas).
Ja wiedziałam, że brak tych karteczek był tylko ciszą przed burzą. Nie mogłam sobie z tym poradzić. Więc zadzwoniłam do Emmy. W końcu ona o wszytkim wiedziała.
- Lili cześć! Jak dawno nie dzwoniłaś, nie pisałś. Myślałam, że ktoś cię porwał.
- Haha. Praca mnie przetrzymywała. A tak swoją drogą mam dla ciebie prace tu w Edynburgu. Nie ukrywam dobrze płatną.
- Co? Z nieba mi spadasz! Ostatnio mój interes słabo się kręci. No to, co mam zrobić. I na kiedy?
- Na dwudziestego sierpnia masz udekorować sale na wesele państwa młodych Helen i Nicolasa. Uprzedzam, oboje pochodzą z książęcych rodzin.
- Ja i dekoracja dla arystokracji?! Może na reszcie ktoś doceni mój talent. No i przy okazji poznam twoich adoratorów.
- Lepiej nie.
- A to czemu?
- Pamiętasz jak obiecałam sobie znaleźć wszystkie cząstki Bila.
- No tak.
- Widzisz ten hrabia.
-Jack jak się nie mylę?
- Tak Jack ma jego serce.
- Ty chyba żartujesz?
- Uwierz mi, że bym chciała żartować. A na domiar złego dowiedziałam się tego przypadkiem.
- Podsłuchiwałaś! Obiecałaś mi, że skończysz ze szpiegowaniem innych.
- Nie szpiegowała. A obiecałam ci to dwa lata temu. I to tylko dlatego, że za każdym razem przypadkiem widziałam twoich chłopaków z innymi kobietami.
- Dobra nie pogrążam się. Lili, czyli co? Zostało ci tylko się zemścić?
- Tak!
- Wróciła stara Lili. A te anonimy dalej przychodzą?
- Tak. Właśnie dostałam kolejny.
Oczywiście wszystko opowiedziałam Emmie. Opowiedziałam jeszcze o wczorajszym balu i o tej Ewangelinie. Swoją drogą jej reakcja na to imie była zabójcza.
- Haha. Lili pamiętasz, gdy byłyśmy, dziećmi nazwałyśmy tak mysz.
- A no faktycznie. Tylko nie wiem, skąd myśmy wytrzasnęły to imie.
- Uwierz, mi ja też nie wiem.
- Słuchaj, Emma ktoś puka do drzwi. Muszę kończyć. Pa.
- Pa.
Po skończonej rozmowie humor do mnie wrócił. Ale osoba, która pukała, do drzwi nie dawała za wygraną.
- Kto tam?
- Liam.
- Wchodź.
- Z czego tak się śmiejesz?
- Z Ewangeliny. Przypomniałam sobie, że gdy byłam, dzieckiem nazwałam tak mysz!
- Ambitnie. A co się stało z myszą?
- Uciekła.
- Haha. Słyszałem, że chcesz jechać do Cortachy. Ale ja niedostane wolnego.
- Rozumiem. Jack ze mną pojedzie. Mam tylko nadzieje, że ta zołza mu pozwoli.
- Haha. A jak nie to co?
- Poszukam dobrej wróżki i poproszę, żeby zmieniła ją w mysz.
- A potem mysz wypuścisz do ciemnego i zimnego lasu.
- Dokładnie. Idę się dotlenić na balkon.
- A ja wracam do siebie. Strasznie chce mi się spać. Cztery godziny operacji potrafią wykończyć.
- Rozumie.
Gdy wyszłam, na balkon zobaczyłam, że w ogrodzie babcia pije kawę w altanie. A razem z nią siedział Jack i Ewa. Ale ja nie miałam ochoty tam schodzić.
Komentarze (9)
dodałam wiersz tym razem mamy
Mam nadzieję, że nikogo nie zabije.
Oby.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania