Wybacz mi cz 82
Gdy wyszłam ze szpitala i odnalazłam samochód Jacka nadal byłam prze szczęśliwa. Gdy wsiadłam, w samochodzie panowała niezręczna cisza. Tym razem nie miałam ochoty na milczenie.
- To, co panie kierowco jedziemy!
- Widze, że humor wrócił.
- A nie widać?! Gdybym mogła, to bym chyba skakała z radości. No ruszaj już.
- Dobra już jedziemy.
Tak swoją drogą Jack był jakiś nie swój. Sprawiał wrażenie zamyślonego. Dobra nie chcesz, rozmawiać to nie rozmawiaj. Ja włożyłam do uszu słuchawki i słuchałam muzyki. Ale po półgodzinie i to mi się znudziło.
- Jack coś ty dziś taki milczący?
- Jaki?
- Milczący. Haha. Co ta twoja Ewangelina daje ci popalić?
- Ustalmy raz na zawsze. Ona nie jest moja.
- Ale ty jesteś jej.
- Wolałem, jak miałaś doła.
- Ale przyzwyczaj się do tego. Że po nieskończonej wędrówce przez noc. Nastaje upragniony dzień. I ja właśnie czuje, że kończę pewien etap w życiu.
- Jaki? Jeśli mogę spytać.
- Taki, że z mojej listy obietnic odhaczam jeden punkt. I teraz zostało mi tylko się zemścić.
- A tym razem na kim?
- Jesteś za ciekawy.
- Wcale nie.
- Dobra to może powiesz mi w końcu coś na temat tej róży, którą dostałam na szesnaste urodziny? Co? Bo ja już sobie co nieco w głowie poukładałam.
- Powiem co w odpowiednim czasie.
- Mam się zacząć bać?
- A może zmieńmy temat.
- O, czyli jednak ta róża była od ciebie! Ale tak na serio nie wież kto ją zabrał?
- Lili proszę koniec tematu.
- A to czemu? Jak się powiedziało A to trzeba i powiedzieć B.
- Czy dla ciebie wszystko jest takie proste?
- Nie wszystko jest proste. Ale większość rzeczy tak.
- A co ty na to, gdybyśmy chwile pomilczeli?
- Znowu! Dobra.
Czy on, gdy już znajduje z nim wspólny język musi stawać się taki strachliw? Chyba że się mnie boi. Wiem a może ta Ewangelina go zastrasza.
Komentarze (5)
a o jakich niedociągnięciach mówiłaś
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania