Poprzednie częściWybacz mi. - Prolog.
Pokaż listęUkryj listę

Wybacz mi. Cz 9

Następnego dnia obudziłam się o siódmej. Nie mogłam w nocy spać, bo na niebie cały czas błyszczały pioruny. A dziś wstało słońce dziś, kiedy to ja zaczynam wszystko od nowa. Z tego wszystkiego nie przewróciłam kartki w kalendarzu. Więc z bólem serca zerwałam te piękny, a zarazem najgorszy dzień. A dziś był dokładnie 13 maja, a żeby tego było mało, był to piątek. Gdy już zrobiłam porządek w kalendarzu, spakowałam jeszcze jedną walizkę. Upewniłam się, czy mam dowód, prawo jazdy, telefon, laptop i takie tam inne kobiece drobiazgi. Poszłam wziąć prysznic, a gdy wróciłam na moim oknie znów była róża. Moje oczy znów stały się wodospadem. Trochę posiedziałam, popłakałam. A potem się przebrałam, w końcu to podróż na nieodkryty do końca przeze mnie ląd. Trzeba jakoś wyglądać. Gdy szukałam odpowiednich ubrań, z jadalni dobiegło wołanie mamy.

 

- Lili jest już ósma piętnaście! Pospiesz się!

 

- Daj mi dziesięć minut.

 

Mama ona zawsze wie, kiedy mnie zawołać. Moim idealnym ubraniem na dziś buła błękitna sukienka do kolan. Włosy spięte w kucyk, kolczyki, które dostałam od Bila rok temu na Wigilie. Pomyślałam, że taka jego symboliczna obecność doda mi sił. Jeszcze starczyło mi czasu, aby zrobić delikatny makijaż. I zeszłam. A na dole wszyscy już siadali do stołu.

 

- Idzie pani prezes.

 

- Tato przestań.

 

- No co? Źle, że mam córke, która czuje się odpowiedzialna za rodzinny biznes?

 

- No nie. Przepraszam.

 

Mój tata, tak samo był szczęśliwy, gdy wygrałam pierwszą rozprawę.

 

- Wnusiu, gotowa na podbój Szkocji?

 

- Tak, jak nigdy.

 

- Dość tych rozmów. Smacznego życzę.

 

Moja mama ta, która nie lubi gotować ostatnio przechodzi samą siebie. Śniadanie, obiad i kolacja. Ale to może dlatego, że wzięła sobie dwa tygodnie urlopu. Po śniadaniu wyszłam na taras, chciałam ostatni raz zobaczyć mój zaczarowany świat. Tak nazywałam mój ogród. W końcu tam, po raz pierwszy stanęłam na nogi. A obok drzewa, na którym wisi huśtawka podobno powiedziałam pierwsze słowo. Mama zawsze wspomina to z uśmiechem na twarzy. Bo gdy inne normalne dzieci mówią mama, tata, babcia czy dziadek. Ja powiedziałam teczka. Tylko, że strasznie sepleniąc. Może dlatego, że tata i jego znajomy szukali jakiejś teczki. A jeśli już mowa o teczkach, to w takiej jednej małej zielonej w domu u babci zostawiłam skarby. No co prawniczka, z duszą marzyciela, która pisze wiersze. Tak dla wyluzowania, po sądowych bataliach. Gdy tak spacerowałam po ogrodzie czas, płynął szybko. I już znowu mama wołała.

 

- Lili, twoje walizki są w samochodzie. Tylko ich właścicielka wciąż buja w obłokach.

 

- Idę, idę.

 

Na lotnisko odwiózł nas tata. A tam już czekał Luis, z żoną.

 

- Cześć siostra. Dzień dobry babciu.

 

W tym momencie, pomyślała, że następnym razem, gdy tu przyjadę. Nie będzie tak głośno wołał, żeby nie zbudzić maleństwa. A więc podeszliśmy do nich. Pierwsza żegnała się ze mną Celia.

 

-Lili dbaj tam o siebie. W końcu będziesz chrzestną. A to do czegoś zobowiązuje.

 

- To ty dbaj o siebie. Będę regularnie dzwonić, pisać. No w końcu jest XXI wiek. Nie jadę na koniec świata.

 

- To fakt. Ale trzymaj się.

 

- Oki.

 

I poszłam się pożegnać z bratem.

 

- To drugie pisklę wyfruwa z gniazda.

 

- No. Na to wygląda. Ale pamiętasz, co mi obiecałeś.

 

- Tak. I jestem blisko osoby, z przeszczepioną nerką. Tylko mój informator potrzebuje czasu.

 

- To zabrzmiało jak w mafii. Dobra informuj mnie jak coś. Na razie. Dam znać jak będę w Edynburgu.

 

- Mam nadzieję.

 

Parę chwil później ja, babcia i tata. Który był dziś bagażowym poszliśmy do odprawy celnej.

 

- To do widzenia, moje podróżniczej.

 

- Pa tato.

 

I poszłam, a babcia coś tam jeszcze z nim obgadywała. A nasz samolot, nie jakaś klasa podrzędna. Babcia takimi nie lata. Biznes klasa oczywiście. Jak to ona mówi, dla baronowej to są idealne warunki. Trochę się bałam lotu. Ale gdy już wystartowałyśmy, powiedziałam dość głośno.

 

- Żegnaj Nowy Yorku, żegnaj moja siostro marzycielko. Jadę odwiedzić potwora z Loch Ness.

 

Babcia tylko popatrzyła na mnie zdziwionym wzrokiem. A ja dałam słuchawki do uszu i podziwiałam widoki.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • lea07 15.07.2016
    Bardzo fajne 5 :)
  • Tina12 15.07.2016
    Dzięki
  • Margerita 15.07.2016
    Cześć Tina
    pięć ciekawe czy Olga się dostała do wymarzonej szkoły ona już pewnie wie a my umieramy z ciekawości
  • Tina12 15.07.2016
    No migła by zdradzić. Albo bierze nas na przetrzymanie.
  • Margerita 15.07.2016
    Tina12
    Tylko ile można trzymać w niepewności
  • Tina12 15.07.2016
    Margerita
    A może jechała ze świadectwem, po też tzreba go zawieść.
  • Margerita 15.07.2016
    Tina12
    Może masz rację

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania