Poprzednie częściWybacz mi. - Prolog.
Pokaż listęUkryj listę

Wybacz mi cz 91

Tylko co ja mam zrobić? I czy w ogóle mi ktoś uwierzy w to, co powiem? Niby mam tą całą rozmowę nagraną na telefon, ale nie chce wyjść na zazdrosną. No niby mam to nagranie, ale to i tak być może mnie pogrąży. Ale raz kozie śmierć, podgadam z Jackiem. I znalazłam go siedzącego na ławce, i o dziwo pijącego już chyba trzeci kieliszek whisky.

 

- Jack czy nie za prędko na świętowanie? - Zapytałam lekko zmartwiona.

 

- Lili na trzeźwo nie dam rady. - Powiedział cicho hrabia.

 

- Wiesz, bo muszę ci coś powiedzieć. A raczej dać coś do posłuchania. - Odparłam, wyciągając z torebki telefon.

 

- Niby co? - Zapytał Jack.

 

- A to. - Wcisnęłam, odtwórz i patrzyłam na Jacka, wzrokiem kogoś, kto chce pomóc uniknąć największego błędu w życiu.

 

- Wyłącz to, proszę. - Szybko powiedział hrabia, dolewając do kieliszka whisky.

 

- I tylko tyle masz do powiedzenia?! To ja chce ci pomóc, szukam haków na tą zołzę! A ty nic z tym nie zrobisz?! - Wykrzyczałam, oczywiście pomijając fakt, że prawdę odkryłam przypadkiem.

 

- Och Lili. Jednak pod tą maską twardzielki, kryje się coś więcej. Ale całego świata nie zbawisz. Chcesz może whisky? - Odparł ze stoickim spokojem Jack.

 

- Co?! Ale Jack, ona chce naciągnąć cię na kasę! Czy ty do końca oszalałeś?! - Krzyczałem na cały głos.

 

- Lili opanuj się. Tylko spokój może cię uratować. - Odparł, Jack pijąc kolejny kieliszek.

 

- Ty chyba naprawdę nie powienieś pić. I to ni z powodu choroby, ale słabej głowy. - Powiedziałam wyrywając mu z ręki butelkę i ciskając nią o ziemię.

 

- Haha. Lili ja o wszystkim wiem. Jestem dla niej ty kołem ratunkowym tak jak ona dla mnie. Ale dzięki za troskę. Szkoda tylko, że troska nigdy nie zmieni się w miłość. - Dodał Jack spuszczając głowę.

 

- Myślałam, że ten trudny temat mamy za sobą. Wiesz, co dobra chcesz gadać o tym, że nie jestem w stanie cię pokochać to dobra. Ale musisz wiedzieć, że to co dziś usłyszałam z ust Ewy. Utwierdziło mnie w przekonaniu, że każda zbrodnia musi nieść za sobą kare. A ja mam coś jeszcze do zrobienia. - Szybko powiedziałam siadając obok Jacka na ławce.

 

- Lili ty naprawdę nie widzisz, że zrobię dla ciebie wszystko. - Odparł hrabia, łapiąc mnie za rękę.

 

- Gdybym była tak wyrachowana, jak twoja przyszła żona. To kazałabym ci znaleźć sprawce śmieci Bila. Ale nie jestem nią i wole grać w otwarte kary. I nie każ mi udawać miłości. - Dodałam, wyrywając swoją dłoń z jego uścisku.

 

- Ty ciągle myślisz o tym wypadku? Chyba lepiej jak zakończymy tą bezwartością konwersacje. - Powiedział Jack i wstał, kierując swe kroki do sali.

 

- Bo jesteś tchórzem! Nie potrafisz postawić na swoim! Nie jestem już tą małą dziewczynką, za którą się próbowałeś uganiać paręnaście lat temu! - Wstałam i zaczęłam krzyczeć nim.

 

- A ja od dziś nie jestem już tym samym człowiekiem co wtedy kiedy..... - Urwał w pół słowa Jack.

 

- Kiedy co?! Chyba że znów strach cię obleciał?! - Krzyknęłam, podchodząc do niego.

 

- Kiedy bałem, się powiedzieć co czuje i zabrałem tę różę. Wiesz, o czym mówie. - Mówił prawie szeptem Jack.

 

- Ale.... - Nie zdążyłam do kończyć zdania, bo Jack mnie pocałował.

 

A ja nie wiedziałam co się dzieje, ale odepchnęłam go.

 

- Co ty robisz?! Ty jesteś prawie czyimś narzeczonym. A ja już ci coś powiedziałam. - Zaczęłam pośpiechu mówić.

 

- Bo ty kochasz Liama? Tak? - Zapytał hrabia.

 

- Chyba tak. Tak. - Odparłam niepewnym tonem.

 

- A więc przegrałem najważniejszą bitwę. Ale mogę jeszcze wygrać wojnę. - Dodał, Jack odchodząc do rozświetlonej pełnej gwaru sali.

 

Nie wiedziałam co z sobą zrobić. Weszłam więc do sali i stanęłam obok okna. Pierwszy raz w życiu, czułam się tak jakbym odzyskała coś, co dawno straciłam. Ale Jack, to nie Bil. On ma tylko jego serce. I to, co czuje to tylko litość. Gdy tak patrzyłam na szczęśliwych gości, zapomniałam o całym świecie. Jednak ktoś musiał wyrwać mnie z beztroskiego transu.

 

- Tu jesteś Lili. Wszędzie cię szukałem. - Powiedział Liam.

 

- Ja próbowałem przemówić mu do rozsądku, ale on tak się składa, o wszystkim wie. - Wyrzuciłam to zdanie z siebie jakby od szybkości jego wypowiedzenia zależało moje życie.

 

- Całego świata nie zbawisz. - Powiedział młody lekarz.

 

- Haha. Ty i Jack jesteście tacy podobni do siebie, a zarazem różni. Wyobraź sobie, że on powiedział mi to samo. Ale wiesz, ciesze się, że mam cię obok. Jesteś takim dobrym duchem. - Powiedziałam, patrząc mu w oczy.

 

- Lili ja też się cieszę, że ciebie mam. I dziękuję ci za to, że po prostu jesteś. - Wyszeptał Liam.

 

- Nie ma za co. Przecież ty i ja, jesteśmy jak statki pozbawione portu. Jednym słowem jesteśmy dla siebie tym, czym woda dla ognia. A teraz pozwól mi zobaczyć ten teatrzyk w wykonaniu Ewy i Jacka. - Dodałam odwracając wzrok w kierunku sceny.

 

- Teatr to dobre określenie, dla tego, co on wyprawia. - Powiedział Liam.

 

- Haha. No cóż, każdy z nas ma wybór. A on po prostu nie potrafi się przeciwstawić. To co idziemy im pogratulować? - Zapytałam z lekko kpiącym tonem.

 

- Chyba musimy. - Odparł młody doktor.

 

Musimy, to było dobre określenie, bo jak man być szczera to nawet nie pamiętam, powiedziałam narzeczonym. Gdy już było, po tej całej szopce postanowiłam wrócić do domu. Gdy już miałam wsiadać do auta podeszła do mnie Ewangelina.

 

- Ej ty! Co ty sobie nie wyobrażasz?! Trzymaj się z daleka od Jacka! On jest mój, a ty jesteś tym piątym kołem u wozu! - Wykrzyczała mi prosto w twarz Ewa.

 

- Zamknij się! Ty śmiesz mnie pouczać?! Ty, która bierze ślub dla kasy?! Idź lepiej pilnuj wybranka portfela, bo dziś już sporo wypił! - Odcięłam się Ewie.

 

- A ty zajmij się swoim doktorkiem! - Dorzuciłam Ewa, odchodząc.

 

- A żebyś wiedziała, że się nim zajmę! - Krzyknęłam w jej stronę.

 

Och czy ja nie mogłam spotkać normalnych ludzi? Jak mi brakuje Nowego Yorku, tej anonimowości w tłumie. Tych wieżowców bujających głową w chmurach.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Margerita 02.10.2016
    pięć
  • Tina12 03.10.2016
    Dzięki
  • lea07 08.10.2016
    Długi rozdział :D. Bardzo się cieszę z tego powodu, ale na początku byłam troszkę zdziwiona haha :D. No powolutku się zaczyna wszytko wyjaśniać. Cieszę się, że Jack się przyznał. Lili ma teraz dylemat. Kocha jednego, ale w niej jest zakochanych chyba dwóch haha. Typowy problem tego świata hahah :D. Opowiadanie jest cuuuddoooowwnnne <3 Nie mogę się doczekać kolejnej części. Bosskie. Rewelacja. Niestety tylko 5 mogę zostawić :(
  • Tina12 08.10.2016
    Dzięki

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania