Poprzednie częściWybraniec Bogów (1)

Wybraniec Bogów (4)

- Co? - zapytałam całkowicie zdezorientowana - skąd wiesz jak...

 

Nie zdążyłam dokończyć zdania, gdyż przerwała mi Nereida. Wyglądała na straszne podekscytowaną. Spodziewałam się, że zaraz będzie skakała ze szczęścia. Zamiast tego chwyciła mnie mocno za rękę. Najprawdopodobniej nie zdawała sobie sprawy, że wbiła mi w skórę paznokcie, przez co z wielkim wysiłkiem postarałam się nie syknąć z bólu. Pozwoliłam, żeby dziewczyna pociągnęła mnie za sobą na kilka kroków, lecz dalej wyrwałam rękę z jej żelaznego uścisku i spojrzałam na nią natychmiast żądając wyjaśnień. Jednak nie wyglądała na taką, która zaraz zaczęłaby gorączkowo wszystko wyjaśniać.

 

- Nigdzie z Tobą nie idę - oznajmiłam zakładając ręce na piersi.

 

Westchnęła ledwie słyszalnie. Już miałam się odwrócić i odejść, kiedy niespodziewanie się odezwała:

 

- Obiecuję, że wszystko Ci wyjaśnię jak dojdziemy. Po prostu błagam choć ze mną. Zaufaj mi.

 

Mimo, że niespecjalnie mnie to przekonało wiedziałam, że nie ustąpi. Dopiero teraz zauważyłam jaka piękna była. Czarne jak noc włosy sięgały do połowy pleców, oczy miała jak niebo, a usta lekko zaróżowione. Idealnie dostrzegłam jej rysy twarzy. Pokiwałam delikatnie na znak zgody. Pozwoliłam ponownie jej chwycić mnie, tym razem za ramię, jakbym była jakimś niegrzecznym dzieciakiem, które coś nabroiło, a ona starszą panią prowadzącą mnie właśnie do rodziców. Jej uścisk był wyczuwalnie słabszy od poprzedniego i nie mogłam narzekać na ból.

 

Prowadziła mnie przez uliczki miasta. Najbardziej zdziwiło mnie to, że w zasięgu wzroku nie było żywej duszy. Wykluczając nas dwie. Coraz to ciemniej się robiło. Doszliśmy do wielkiego białego budynku. Kiedyś mogła się tu mieścić rezydencja... dzisiaj jednak to była opuszczona fabryka mebli do której nikt nie zaglądał. Nim zdążyłam zapytać po co tu przyszłyśmy Nereida otworzyła wielkie drzwi i wciągnęła mnie do środka nim ktokolwiek zorientował się, że kiedykolwiek stałyśmy przed tą budowlą. Na początku panowała ciemność. Im bardziej idąc w głąb widoczne było małe, rozwidlające się światełko. Spodziewałam się pełno pajęczyn, świec i brak jakichkolwiek luksusów. Rzeczywistość temu zaprzeczyła. Wnętrze pięknie ustrojone, świecące się lampy nocne, a na suficie wiszący, wielki żyrandol, z którego zwisały rozmaite kryształki. Mogłam się spodziewać, że dość dużo będzie tu mebli, w końcu mieściła się tu niedawno fabryka. Przepięknie! Z rozmyśleń wyrwał mnie czyjś męski głos, przez który przeszły mnie ciarki po plecach. Nie byłam przygotowana, że ktoś tu jest oprócz naszej dwójki.

 

- Widzę, że znalazłaś naszą zgubę.

 

W jego głosie wyczuwałam nutkę rozbawienia, ale i zmęczenia. Czułam jego wzrok. Mimo tego nie odwróciłam się. Stałam jakbym miała nogi przybite do ziemi gwoździami.

 

Zwróciłam głowę w stronę Nereidy po czym powiedziałam do niej władczym tonem:

 

- Wyjaśnienia.

 

Mruknęła coś pod nosem sama do siebie, po czym rzuciła zalotne spojrzenie mężczyźnie za mną. Chwyciła mnie łagodnie za dłoń i poprowadziła do jednego z łóżek stojących przy ścianie. Nie musiałam się oglądać, żeby wiedzieć jak mężczyzna podążył za nami jak cień. Gestem kazała mi usiąść, sama przysiadła na skraju łóżka.

 

- Wiem, że to może być dla Ciebie trudne, ale musisz uwierzyć.

 

Nie wiedziałam o czym czarnowłosa plecie jednak słuchałam jej z uwagą. Kontynuowała z wielką trudnością:

 

- Bo chodzi o to, że my nie jesteśmy do końca ludźmi i Ty już też nie... - przerwała na chwilę, by zobaczyć moją reakcję.

 

Gotowa byłam już ją wyśmiać jednak nie zrobiłam tego. Nie są do końca ludźmi? To niby kim?! Ja też nie jestem do końca człowiekiem? Zaczęłam się poważnie zastanawiać czy dziewczyna nie jest przypadkiem pod wpływem alkoholu, czy też narkotyków. Jednak źrenice miała normalne, a oddech nie cuchnął alkoholem. Uniosła rękę. Gestykulacją przywołała do siebie owego chłopaka, a on zdarł z siebie koszulę ukazując umięśniony tors. Byłam pod wrażeniem. Długo nie nacieszyłam się tym widokiem, gdyż jej kolejne słowa spowodowały, że skupiłam się na czymś białym wyrastającym z jego pleców. W takim półmroku nie miałam pojęcia co to może być. Zamarłam kiedy oświadczyła:

 

- Jesteśmy aniołami - szepnęła wyraźnie zakłopotana tą sytuacją, a ja wybuchnęłam śmiechem gwałtownie wstając.

 

Przyjrzałam się chłopakowi po czym skupiłam wzrok na intensywnej bieli jego skrzydeł. Obeszłam go zatrzymując się przy jego plecach. Racja! Skrzydła wyrastały prosto z pleców, blisko miejsc łopatek. Nie mogłam się powstrzymać, żeby nie dotknąć delikatnych piór. Czułam się jakbym dotykała właśnie wypchaną poduszkę tyle, że bez poszewki. Wiem, że to bez sensu brzmi - "nie jesteśmy do kona ludźmi i Ty też”. To zdanie odbijało się ciągle w moich myślach. Z niedowierzaniem zaprzeczyłam głośno:

 

- Nie jestem aniołem!

 

Czułam się jakbym właśnie traciła zmysły. Przede mną stał mężczyzna ze skrzydłami, a dziewczyna twierdziła, że ja również jestem bytem duchowym. To się przecież nie trzymało składu! Nie byłam ani z nimi spokrewniona ani nawet nie miałam żadnych oznak swojej ”metamorfozy”.

 

- Jesteś, ale o tym nie wiesz - mruknął chłopak równie zakłopotany jak Nereida.

 

- Zwariowaliście?! Nie jestem żadnym cholernym aniołem! Jestem zwykłą nastolatką! A wy powinniście iść się leczyć! - wrzasnęłam na całe gardło, dając ponieść się furii. Szybko odwróciłam się od nich i pędem do drzwi, żeby wydostać się z tego ”domu wariatów”. Poczułam, że ktoś mnie złapał za rękę, a właściwie to za ramię próbując mnie zatrzymać. Przed oczami przeleciał mi urywek z dzieciństwa wtedy, gdy stłukłam lampę. Miałam wtedy bodajże osiem lat, ale matka złapała mnie dokładnie w ten sam sposób, równie brutalnie nie pozwalając wrócić do pokoju. Przypominając sobie dzisiejszą scenę w domu ogarnęła mnie jeszcze większa wściekłość. Gwałtownie odwróciłam się do chłopaka.

 

- Nie dotykaj mnie! - warknęłam.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Rada dla ciebie stary. Fajnie piszesz ale nikt cie nie czyta. Czytaj i komentuj cudze opowiadania a na pewno ktoś ci się odwdzięczy tym samym.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania