Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Wygnaniec. Rozdział 1. Bratanie z wrogiem.

Pierwszy dzień lipca, w którym nie padało. Po niebie wciąż przemykały leniwie burzowe chmury, ale wylały już z siebie całą wodę. Czarnowłosy chłopak stał na chodniku z ciekawością przypatrując się swojemu odbiciu w kałuży. Usłyszał ciche piknięcie zegarka. Wybiła 22. Mimo takiej godziny oraz braku słońca jego oczy były przysłaniane przez ciemne okulary. Na głowie miał czapkę z daszkiem, na którą opadał luźno kaptur od bluzy. Wyraźnie na coś czekał. Zniecierpliwiony lekko tym, że osoba ta spóźnia się wyjął z kieszeni papierosy. Odpalił i zaciągnął się z błogim wyrazem na twarzy. Zawsze lubił zapalić gdy na coś czekał albo był zdenerwowany. Teraz te dwie sytuacje nałożyły się na siebie. Ledwie zaciągnął się drugi raz, gdy na końcu ulicy zobaczył światła od samochodu.

- Zawsze wiesz kiedy się pojawić - powiedział cicho sam do siebie.

Auto zatrzymało się wprost przed nim, a z środka usłyszał głośno puszczony rap. Nie trawił tej muzyki. Wolał lżejsze kawałki metalowe albo rock. Szyba odsunęła się powoli, a muzyka zaczęła sączyć się na całe osiedle. Nagle nastała cisza, a ktoś natarczywie wpatrywał się w niego z środka.

- Wsiadasz? - spytała dziewczyna, która siedziała za kierownicą.

Chłopak przez chwile zawahał się, co spostrzegła, ale dopalił papierosa szybkimi zaciągnięciami i już był w środku.

- Mówiłam Ci żebyś to rzucił - powiedziała ruszając z miejsca.

- Dobrze wiesz jak to lubię - odpowiedział nie patrząc w jej stronę. - To mnie uspokaja - dorzucił cicho.

Dziewczyna zauważyła, że z chłopakiem jest coś nie w porządku. Nie zachowywał się normalnie. Puściła z głośników Eminema czekając na reakcję chłopaka, ale ten nie zareagował, tylko naciągnął bardziej kaptur na głowę.

- Kurwa! - zatrzymała samochód z piskiem na środku ulicy, nie przejmując się tym, ze ktoś mógłby wjechać jej w tył. - Amar popatrz na mnie - powiedziała, ale chłopak nie zareagował.

- Amaros masz na mnie popatrzeć! - podniosła głos, a on odwrócił do niej głowę. - Zdejmuj te okulary - rozkazała.

Zaczął powoli drżącą ręką ściągać okulary. To co zobaczyła odebrało jej mowę na dobrą minutę.

- Przecież Ty prawie nie masz oka! - krzyknęła na niego. - Czemu mi nie powiedziałeś?

- Nie ma o czym - bąknął cicho.

- On Ci to zrobił?

Nieznacznie kiwnął głową, na potwierdzenie jej słów. Ona nie pytając go o zdanie podwinęła mu rękawy, żeby potwierdzić swoje obawy co do drżenia rąk. Całe były w siniakach.

- Gdzie jeszcze? - spytała.

- Tylko te miejsca - powiedział cicho, ale wiedział, że mu nie uwierzyła. Dźgnęła go lekko palcem w plecy, a ten wykrzywił się w grymasie bólu.

- Zabije go własnymi rękami - powiedziała wściekła.

- Nie - teraz już powiedział stanowczo. - To jest moja sprawa - spojrzał na nią zdrowym okiem, by upewnić się czy zrozumiała.

- Jak chcesz Amar, ale jak Cię ruszy jeszcze raz to go zajebie - na tym zakończyła rozmowę, wrzucając bieg.

Byli w połowie drogi do miejsca docelowego, kiedy dziewczyna postanowiła trochę odwrócić myśli chłopaka od wydarzeń z dnia dzisiejszego.

- Dzwoniła do Ciebie Sydney? - spytała.

- Tak, słyszałem, ze mamy kogoś nowego - odpowiedział. -Wiesz coś o nim?

- Wiem tylko, że ojciec wyrzucił go z domu, bo nie chciał wstąpić do mafii - powiedziała.

- A my to niby co? - uniósł zdziwiony brwi, na tyle ile pozwalało mu opuchnięte oko.

- Wiesz o co mi chodzi - powiedziała rozbawiona. - Poza tym, my nie zabijamy - spoważniała.

- Masz mu pomóc się zadomowić i nauczyć go podstaw.

- Dlaczego zawsze ja mam odjebać czarną robotę - powiedział zniesmaczony.

- No co Ty?! Przecież lubisz wyżywać się na ludziach, którzy doprowadzają Cię do szału - zaśmiała się. - A teraz nie braknie ku temu okazji.

- Silver - zaczął słodko.

- Mmm?

- Wiesz, ze jesteś dla mnie jak siostra? - spytał bardziej słodkim głosem.

- Pierdol się! On jest Twój - pokazała mu język.

- Dzięki - nachmurzył się. - Wielkie kurwa dzięki - udawał już obrażonego do samego końca podróży.

Dojechali na miejsce dziesięć minut później. Stanęli przed wielkim murowanym domem, który nazywali poligonem. Z przodu przypominał on normalny domek jednorodzinny, z ładną ścieżką prowadząca od furtki do drzwi wejściowych i podjazdem wyłożonym kostką brukową. Dookoła posesji był mur, na którym leniwie leżał drut kolczasty. Przy murze dumnie rosły równo przycięte tuje. Dla osoby postronnej był to zwykły dom, w którym dość często grała muzyka i odbywały się imprezy. Stał on jednak bardziej na uboczu z dala od sąsiadów, więc tym nawet nie chciało się dzwonić na policję z prośbą o interwencję. Z doświadczenia pewnego wścibskiego sąsiada i tak wiedzieli, że nie wiele by to dało.

Prawdziwego szoku doznali by dopiero gdyby dowiedzieli się co znajduje się w domu i bezpośrednio pod nim. W garażu pod ścianą stał stary fiat uno, ale nikt już nawet nie zwracał na niego uwagi. Na środku garażu znajdowała się specjalna winda wpasowana idealnie w podłogę, dzięki której można zjechać niżej. Tylko osoby, które wiedziały dokładnie gdzie ona jest, mogły z niej skorzystać. Pod ziemią stały prawdziwe samochody ekipy, których używali na akcje i wyścigi. Na zapleczu domu znajdowała się strzelnica oraz przyległy do niej pokój. W nim znajdowały się zapasy broni i amunicji, których wystarczyło by dla małej armii. Od pistoletów po karabiny typu AK-47. Nigdy nie użyli ich by zabijać, ale pomagały im podczas akcji. Drobne kradzieże, napady na sklepy jubilerskie, aż do wielkich skoków na banki i muzea z wartościowymi eksponatami.

Amaros z Silver weszli do domu, w którym sączyła się głośno muzyka Offspring, a połowa ekipy latała mając już mocno wypite. Amaros poszedł szybko na piętro do biura Sydney, żeby poznać nowy przydział. Wszedł bez pukania. Mama, jak nazywała ją ekipa siedziała za biurkiem i rozmawiała z chłopakiem o blond włosach do ramion. Miał wrażenie, że rozpoznawał ten głos. Obok, leniwie na kanapie wylegiwał się Oszust, który dostrzegł go jako pierwszy.

- Amaros brachu! - poderwał się by uściskać przyjaciela, ale ten szybko się odsunął. - Co jest?

- Nic - wykręcił się. - Muszę pogadać z Mamą, na czułości przyjdzie czas - wyszczerzył do niego zęby w uśmiechu.

- Sydney to ten nowy? - zwrócił się do kobiety.

- Tak Amarosku - odpowiedziała z błyskiem w oku. - Ale wy już się znacie.

Blondyn odwrócił się do niego przodem, a jego zamurowało.

- Kurwa! - krzyknął. - Chyba was do reszty pojebało?!

Oszust nie zrozumiał o co chodzi, ale blondyn przechylił lekko głowę. Skądś znał ten głos. Tylko skąd?

- Liam, drzesz tak mordę, że Cię słychać na dole - wpadła Silver. - Nowy już Cię wkurwił? - uśmiechnęła się szeroko.

- Liam? - spytał chłopak. - Czekaj, czy Ty to?

Nie dokończył pytania, bo chłopak zaczął powoli ściągać kaptur. Zdjął też czapkę i okulary przeciwsłoneczne.

- Kurwa! - krzyknęli wszyscy równocześnie poza Silver, która już wiedziała o stanie chłopaka. Blondyn jednak krzyknął z innego powodu. Poznał go. Był to jego wróg numer jeden ze szkoły.

- Co Ci się stało?! - spytała Sydney.

- Nie przy nim - wskazał palcem na blondyna. - I nie będę go niczego uczył, żeby potem wpakował mi kulkę w plecy.

- Musiał bym być taką szują jak Ty Liam - odparł.

- Zamknij ryj Troy - warknął. - Nie masz tu nic do gadania.

- To wy się znacie? - spytała zaskoczona Silver.

- Tak.

- Nie - odpowiedzieli równocześnie.

- To w końcu jak? - spytała ponownie.

- Nie.

- Tak. - odpowiedzieli znowu równocześnie, zamieniając się wersjami.

- Niech tylko jeden z was mówi, to nam ułatwi sprawę - zachichotała i wskazała palcem na Amara.

- Woziliśmy się razem za czasów podstawówki jak jeszcze nie wiedziałem, że z niego taki kawał chuja.

- Ej! - zaprotestował Troy.

- Zamknij się - uciszył go Oszust.

- W gimnazjum dorwał inne towarzystwo, które postawiło sobie za punkt honoru, żeby upiększyć mi tam życie. Myślałem, że w liceum się od nich uwolnię, ale Ci przypadkiem poszli do tej samej szkoły co ja. Ja to mam w życiu pecha - westchnął.

- No tak, bo idealne życie Liama było lekko zakłócane w szkole kiedy do domu mógł sobie wrócić w objęcia mamusi i tatusia. Jakie to smutne - dodał, robiąc przy tym smutną minę.

- Zamknij się - powiedział cicho, a Oszust wiedział, że Amaros jest bliski by uderzyć nowego. Postanowił to przerwać.

- Dobra chłopaki, dajcie na luz - teraz spojrzał na Sydney. - Mamo ja wezmę nowego na siebie.

- Nie - powiedziała. - Tworzymy tu zgraną ekipę i każdy musi mieć do siebie bezgraniczne zaufanie. To się tyczy też was - dodała wskazując na Liama i Troya. - Popracujecie ze sobą i zobaczymy co tego wyjdzie.

- Świetnie! - krzyknął Amaros. - Jeżeli jutro w wiadomościach nie będzie informacji o morderstwie to uznajcie to za cud - wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami.

- Idę za nim - powiedziała Silver. - Trzeba zrobić mu okłady.

- Jak bardzo? - spytała Sydney z troską.

- Cały - odpowiedziała smutnym głosem. - Jutro będzie nieźle wkurwiony z bólu, a do tego jeszcze ten nowy - wskazała głową na Troya i wyszła. Ten zastanawiał się w co też mógł wpakować się ułożony chłopczyk Liam. Z niedowierzaniem pokręcił głową i parsknął śmiechem.

- Nie oceniaj go pochopnie - powiedziała Sydney kiedy zostali sami. Oszust powiedział, że musi się najebać i sobie poszedł. - Od czasów waszej dawnej przyjaźni minęło kilka lat. W jego życiu wiele się zmieniło jak i w Twoim, ale jak będzie chciał to sam Ci powie. Ja nie jestem do tego upoważniona - kobieta dała znak ręką, że rozmowa została zakończona.

Troy wyszedł z biura i zaczął powoli kierować się na dół. Ze schodów zobaczył Liama jak ten nadrabiał z resztą ekipy kolejki, które go ominęły. Po minach i zachowaniu tych ludzi stwierdził, że każdy go tu lubi, ale też, że każdy jest zmartwiony jego stanem.

- Ciekawe - powiedział do siebie. Nie wiedział, ze jutrzejszy dzień będzie ciężki nie tylko dla Amarosa.

Obudził się na podłodze z ogromnym bólem głowy. Przez chwilę nie mógł sobie przypomnieć co na niej robi ani gdzie jest. Próbował się podnieść, ale zakręciło mu się w głowie.

- Kacyk? - spytała jakaś dziewczyna.

- Jak cholera. - odpowiedział żałosnym głosem. "Co tu się wczoraj działo?"

 

Stał chwilę na schodach przypatrując się Liamowi, kiedy go zauważyli. Podbiegła do niego Silver i zaciągnęła do stolika. W ich towarzystwie czuł się drętwo, bo nie znał ich tak dobrze jak oni siebie na wzajem. Najbardziej szokował go fakt, że siedzi w jednym pomieszczeniu ze swoim wrogiem i jeszcze się nie pozabijali.

- Nagle Ci się spodobałem Troy? - spytał go z zaskoczenia Liam.

- Ja... co ty pieprzysz?! - odpowiedział, ale zdał sobie sprawę, że rzeczywiście mu się przyglądał.

Ekipa wybuchnęła śmiechem co go trochę zirytowało, nie był zwyczajny, że ktoś się z niego śmiał. Musieli to zauważyć.

- Kursywa polej nowemu! - krzyknął Oszust na jakąś dziewczynę w glanach, ubraną całą na czarno i z tunelami w uszach.

- Się robi! - nalała mu kielona, przy okazji rozlewając wódkę po stole.

- Marnujesz napój bogów sługo szatana! - krzyknęła jakaś inna dziewczyna, a jej długie blond włosy i niebieskie oczy zapadły Troyowi w pamięci i nie dawały spokoju.

- Zamilcz Fatum i mi pomóż, bo już widzę poczwórnie - odparła.

Troy wypił pierwszego sam, a każdy na niego patrzył w wyczekiwaniu. Wiedział, że musi coś powiedzieć, żeby zostać dobrze przyjętym, albo się zbłaźnić.

- Lej kolejnego dziewczyno, a nie się gapisz! - wykrzyczał ku ogólnej radości. Następną kolejkę wypili już wszyscy wspólnie.

 

- Może wody? - z zamyślenia wyrwała go blondynka z wczoraj. Wciąż pamiętał te oczy i nie mógł od nich oderwać wzroku.

- Z chęcią - odparł zmieszany.

- Zaraz przyniosę - powiedziała mu z uśmiechem i wyszła do kuchni.

 

Był już nieźle wstawiony i rozluźnił się w towarzystwie ekipy. Tak się zapędził, że zaproponował nawet Liamowi stuknięcie się kieliszkami.

- Co mi szkodzi, jutro i tak nie będę tego pamiętał - powiedział Liam i obaj wybuchnęli śmiechem.

- Mam pytanie za sto punktów - powiedział Troy z trudnościami wynikającymi z upojenia alkoholem. - Dlaczego mówią na nią Kursywa? - wskazał na dziewczynę.

- Bo jak się napierdoli to zawsze chodzi pochylona - powiedział chłopak obok niego, którego nie kojarzył jeszcze z ksywki, a reszta ekipy pospadała ze śmiechu z krzeseł.

- Ej! Ja tu jestem - udała oburzoną, a potem śmiała się z nimi.

- Musisz poznać całą ekipę, jeżeli Mama chce byś się wkręcił - powiedział znowu chłopak. - Ja jestem Tek, tych tu znasz - wskazał palcem na Silver, Kursywę, Fatum, Oszusta i Amara. Obok Fatum siedzi Luna, jej siostra - Troy popatrzył na nią. Faktycznie było podobieństwo, tylko ona miała krótkie blond włosy i szare oczy w odróżnieniu od siostry - no i nasz niezawodny mechanik Gtr.

- W skrócie Gt - uśmiechnął się do niego podając mu rękę.

- Jak nie chcesz być zanudzony na śmierć to nie wspominaj przy nim o Nissanie Gtr - próbowała powiedzieć mu na ucho Silver, ale chcąc przekrzyczeć muzykę i tak ją wszyscy usłyszeli przez co wybuchła nowa fala śmiechu.

 

- Twoja woda - Fatum postawiła przed nim szklankę.

- Dzięki ci wielkie o zbawco mój - powiedział Troy z uśmiechem na ustach.

- Co się wczoraj działo? - spytała Silver słabym głosem. - O kurwa nie czuje nóg! NIE CZUJE NÓG!

- Przestań się drzeć demonie - powiedziała Kursywa.

- Zabijcie ją i dajcie spać - Luna mówiła niewyraźnie, bo nawet nie chciało jej się podnieść głowy.

- Amaros! - krzyczała Silver. - Zabiję Cię!

- Szo? - odchrząknął. - Znaczy się, co?

- Całą noc spałeś mi na nogach i mi zdrętwiały - wyżaliła się, a reszta obudzonej ekipy zaczęła się śmiać. - Zabije Cię za to! Wiesz jak to kłuje?

- Możesz mnie zacząć zabijać dopiero jak się wyśpię? - Troy nie wytrzymał i parsknął śmiechem.

- A ty co się śmiejesz? - spytała oburzona. - Wyglądasz jak wampir, który się nie wyspał dobrze w trumnie.

- Jak wampir - Oszust nie mógł opanować śmiechu. - Ty faktycznie! Od dziś jesteś Wampir - skończył, a cała ekipa znowu ryknęła śmiechem. Zauważył, że nie przeszkadza mu to. Nikt nie śmiał się z niego szyderczo, tylko każdy śmiał się szczerze razem z nim. Nie chcieli go obrażać. Ksywka to pewien rytuał wprowadzający do ekipy. Kąciki jego ust powędrowały wysoko do góry.

- Ale skrócimy to do Vamp - powiedziała Fatum. - Tak jest bardziej seksi - dorzuciła przechodząc za nim, przeczesując lekko jego włosy.

Przez cały dzień, każdy się kręcił po domu w ciszy. Najczęstszym towarzyszem, z którym można było spotkać drugą osobę była butelka wody. Najmniejszy szmer był witany przez wiązkę przekleństw. Typowy dzień po imprezie. Troy w milczeniu siedział przed telewizorem, ale nie zwracał uwagi co w nim leci.

- Mamy gości - usłyszał głos Sydney dochodzący ze schodów.

- Kto? - spytała bez zainteresowania Fatum.

- Smutny.

Atmosfera w domu zrobiła się tak gęsta, że można by ją kroić nożem. Troy nie zrozumiał o co chodzi, ale wiedział, że nie jest to mile oczekiwany gość.

- Oszust sprawdź ilu - zarządził Amaros.

- Ze Smutnym siedmiu - policzył - chyba, że jeszcze jakiś chowa się w samochodzie.

- Idę - Amar ruszył do wyjścia.

- Czekaj, idę z Tobą - Oszust szarpał się ze spodniami, próbując je włożyć w biegu.

- Chciałeś powiedzieć idziemy, z naciskiem na MY - powiedziała Silver, na co Amar tylko się uśmiechnął i kiwnął głową.

- Ty nie musisz iść - wskazał na Troya. - Jesteś jeszcze nowy, więc ta sprawa ciebie nie dotyczy.

- Idę z wami - odpowiedział mu pewnie - w końcu mam się uczyć.

- Dobra, ale nic nie rób bez wyraźnego polecenia.

Brama na podwórko była otwarta, co wykorzystali nieproszeni goście. Rozglądali się zaciekawieni poza Smutnym, który bardzo dobrze znał poligon. On wpatrywał się tylko w drzwi od domu, które otworzyły się, a na podwórko zaczęła wychodzić ekipa z Amarosem na ich czele. Uśmiechnął się pod nosem.

- Czego chcesz? - spytał Amar, z taką nienawiścią, że aż Troya przeszły ciarki.

- Masz coś, co należy do Komandosa - powiedział Smutny.

- Przekaż mu, żeby się pierdolił - powiedział Oszust. - Byliśmy tam pierwsi.

- Jutro o północy na parkingu za klubem Komandosa - powiedział Smutny. - Będę czekał. - odwrócił się do nich plecami i zaczął odchodzić.

- Nic nie dostaniesz! - krzyknęła za nim Fatum. Smutny nie odjechał od razu tylko odsunął szybę i spytał:

- Amaros, sprawdzałeś ostatnio co słychać u siostry?

Wszystkim zmroziło krew w żyłach.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania