Wymierzyć sprawiedliwość
Camila była piękna i bezwzględna, jak to na seryjną morderczynię przystało. Była jak modliszka. Najpierw udawała miłą i kochaną, flirtowała i żartowała, a potem unicestwiała, tego, kogo było trzeba. Bezlitośnie. Chociaż... Czy na pewno?
Tego dnia Camila otrzymała wyjątkowo łatwe zadanie. Pewna potwornie zazdrosna o swojego męża kobieta zleciła zabicie jego kochanki, z którą nakryła go w łóżku. Proste.
Camila podjechała pod dom państwa Still. Stał na kompletnym odludziu, kilometry od miasta. Pani Still chciała tu zamieszkać, bo bała się, jak wiele kuszących kobiet jest w mieście. Trzymała swojego męża jak niewolnika w tym domu, a on był tak zaślepiony miłością do niej, że zgadzał się na wszystko, co wymyśliła. Nawet na wykastrowanie.
,,Boże", pomyślała Camila. ,,Facet powinien mieć jaja. Oj..."
Przypomniała sobie, że on jest po kastracji. No tak. To już właściwie nie jest chyba mężczyzna...
Pochłonięta tą myślą wyszła z auta i spojrzała na dom.
,,Jezu, co za pustkowie!"
Camila pokręciła głową. Ruszyła w stronę drzwi.
Zadzwoniła. Głośny dzwonek było słychać nawet na dworze. W oczekiwaniu na otwarcie Camila zaczęła wchodzić i schodzić po kilku stopniach schodków prowadzących do drzwi wejściowych. Lubiła zimę, chociaż musiała przyznać, że łatwiej było wykonywać zlecenia, gdy na dworze było ciepło. Dzisiaj jest chyba na minusie...
Drzwi otworzyły się i stanęła w nich kobieta, ale nie pani Still. Wysoka, szczupła blondynka aż się zatrzęsła z zimna. Nic dziwnego, miała na sobie tylko cienki, biały szlafroczek.
- Dzień dobry - powiedziała Camila.
- Witam - blondynka wyglądała na wystraszoną - W czym mogę pomóc?
- Jest pan Still?
- Eee... Tak... - wyjąkała dziewczyna - Ale nie może rozmawiać. Jest zajęty.
- Widzę - Camila uważnie się jej przyjrzała. Blondynka poczerwieniała na twarzy.
- Jestem jego żoną, czego pani od niego chce? - spytała.
,,Aha! Ale kłamie!", Camila uśmiechnęła się podstępnie. Już wszystko wie. Teraz tylko musi trafić do celu.
- O! Żona? Świetnie! Mogę z panią zamienić słowo?
- Tak, tylko włożę kurtkę.
Dziewczyna na chwilę zniknęła w domu, po czym wyszła opatulona długim, czarnym płaszczem.
- W tym będzie cieplej - stwierdziła.
Camila skinęła głową. Blondynka odwróciła się, by zamknąć drzwi. Kobieta zamachnęła się torebką, żeby uderzyć ją w głowę, gdy nagle kochanka pana Stilla gwałtownie się obróciła i zrzuciła ją na ziemię.
Camila stoczyła się po schodach i upadła na śnieg.
- Co to ma być? - spytała, oszołomiona.
- Nic - blondynka powoli zeszła ze schodów - Nie pamiętasz mnie, ale ja ciebie tak.
- Co?! - Camila wstała, otrzepując śnieg z płaszcza.
- Jestem Juliet. Siostra Lisy.
- Jakiej Lisy? - Camila chciała krzyknąć, ale w porę się powstrzymała.
- Lisa. Lisa Quit. Moja siostra. Zabiłaś ją rok temu, nie pamiętasz?
- Nie...
- No tak. Nawet nie pamiętasz swoich ofiar. Musisz tylko znaleźć cel i w niego strzelić, że tak powiem - Juliet spojrzała na nią z wyższością - Moja ukochana Lisa została przez ciebie zamordowana, bo jej mąż miał problemy z prawem i postanowiliście uderzyć w jego najwrażliwsze miejsce. Kochał ją. Do szaleństwa. Popełnił samobójstwo kilka dni po jej śmierci. Wcześniej się ze mną spotkał.
- O czym ty mówisz? - Camila miała drżący głos. Coś takiego jeszcze nigdy jej nie spotkało. Po raz pierwszy w swojej ,,karierze" bała się własnej ofiary.
- Zabiłaś ją na moich oczach - Juliet podniosła głos - Byłam tam. Zamordowałaś ją, a potem uciekłaś. Pobiegłabym wtedy za tobą, ale próbowałam pomóc Lisie. Do końca miałam nadzieję, że uda się ją uratować. Po jej śmierci wpadłam w depresję. Do tej pory się leczę.
Juliet niebezpiecznie się zbliżyła. Camila cofnęła się o krok.
- Czego chcesz? - spytała, trzęsąc się ze strachu.
- Sprawiedliwości. Zabiłaś moją siostrę i przyczyniłaś się do śmierci jej męża. Wiesz, co robię w tym domu? Specjalnie zbliżyłam się do Stilla. Wiedziałam, że jego żona będzie chciała się mnie pozbyć. Zrobiła to samo z jego poprzednią kochanką. Wiedziałam, do kogo się zwróci.
- Jak to?!
- Myślisz, że nie wiem, że to ty załatwiasz te sprawy w tym mieście? Mąż Lisy wszystkiego się o tobie dowiedział. To mi powiedział podczas naszego ostatniego spotkania. Chciał mnie ostrzec. Dzięki niemu mogę się zemścić za śmierć jego i Lisy.
- Jak...
- Nie przerywaj mi - spokój w głosie Juliet był przerażający. Camili serce podeszło do gardła - Ja teraz mówię. Wykorzystałam okazję. Wiedziałam, że przyjdziesz, żeby zabić kochankę pana Stilla. Ale zamiast tego ja zabiję ciebie.
Dziewczyna podskoczyła. Przerażona Camila poślizgnęła się na lodzie i upadła.
- I co teraz? - Juliet wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu - Co mi zrobisz?
Blondynka podeszła i z całym spokojem świata wyjęła spod płaszcza nóż.
- A teraz grzecznie pójdziesz ze mną.
Camila wstała. Miała nogi jak z waty. Ruszyła przed siebie w kierunku wskazanym przez swoją niedoszłą ofiarę, którą sama się stała.
Przeszły na pola rozciągające się za domem. Były pokryte śniegiem i lodem. Trochę śliska ścieżka prowadziła do lasu.
Kobiety szły w milczeniu pośród pozbawionych liści drzew. Juliet kroczyła z wyciągniętym przed siebie nożem do mięsa. Prawie dotykał pleców Camili. Przerażona kobieta cała się trzęsła, bynajmniej nie z zimna.
Po paru minutach doszły chyba do jeziora. Było zamarznięte i wyglądało trochę jak spore lustro.
- Stój - powiedziała Juliet - Obróć się i spójrz mi prosto w oczy.
Camila była pewna, że ta chce ją w tym momencie zabić, ale tak się nie stało.
- Świetnie. A teraz posłuchaj. Możesz wybrać sposób swojej śmierci. Możemy to zrobić tak, jak dawniej. Chcesz wykopać dla siebie dół?
Camila pobladła. Juliet spokojnie na nią patrzyła. Jej spojrzenie było tak zimne i bezlitosne, jak ostrze trzymanego przez nią noża.
- Wiesz? Nikt cię tu nie znajdzie. Już o to zadbałam. NIKT nie znajdzie twojego ciała. Nikt. Tego możesz być pewna.
Camila przełknęła ślinę.
- No, to jak? Kopiesz? Tylko jakby co, to niestety, ale będziesz musiała ubrudzić sobie palce, bo zapomniałam wziąć ze sobą łopatę.
Camila pokręciła głową z przerażeniem. Może jakoś sobie z nią poradzi. Tylko musi to przedłużuć...
Kiwnęła głową na znak zgody.
- Świetnie. Pokażę ci, gdzie masz zacząć.
Zeszły kawałek w dół. Juliet wskazała na spory kawał ośnieżonej ziemi.
- Tu.
,,Dobra jest", pomyślała wystraszona Camila. Ona również dokonale wiedziała, że nikt się nie zorientuje, że tutaj ktoś leży. Zima dopiero się zaczyna, śladów prawdopodobnie nie będzie widać za parę miesięcy. Chociaż... Jeśli dół będzie płytki...
- I nie martw się - jej rozmyślania przerwał głos Juliet - Nie spoczniesz tu na zawsze. Kopanie tego dołu to tylko taki symboliczny gest.
,,Cholera", Camila uklękła na ziemi.
- Kop.
Kobieta z obrzydzeniem wbiła palce w glebę. Skrzywiła się.
Juliet się uśmiechnęła. Cały czas celowała w swoją ofiarę nożem. Nagle po prostu wybuchnęła śmiechem.
Uklękła i przyłożyła Camili ostrze do gardła.
- Żartowałam z tym dołem. Chciałam cię upokorzyć. Myślisz, że mam zamiar stać tu niewiadomo ile i czekać, aż go wykopiesz? Poza tym nie będzie odpowiednio głęboki.
- Ty cholerna żmijo! - syknęła Camila.
- No dobrze. Twoje ostatnie słowo?
- Żegnaj!
Kobieta błyskawicznie powaliła Juliet na ziemię i sprawnie obróciła nóż, wbijając go w pierś blondynki. Cóż, miała w tym doświadczenie. Juliet jeszcze zdążyła się zaśmiać i wskazała na coś, chyba nogę Camili, szepcząc:
- Sprawiedliwość.
Zamknęła oczy, po raz ostatni wypuszczając powietrze. Camila uśmiechnęła się z wyższością, patrząc na zmarłą dziewczynę.
Położyła nóż obok niej. Teraz tylko musi pozbyć się ciała i koniec pracy na dziś. Zaśmiała się z ulgą i ruszyła nogą...
Wrzasnęła. Ostry ból przeszył całe jej ciało. Odwróciła głowę i zamarła z przerażenia. Jej noga utknęła we wnyce.
Nikt jej nie pomoże, przecież tu nikogo nie ma... Ta cholerna Juliet miała rację!
Camila chwyciła nóż i spróbowała przeciąć, a potem otworzyć wnykę, ale to nic nie dało. Przerażona zaczęła wyciągać nogę, ale po jej twarzy spłynęły tylko gorące łzy z bólu. To niemożliwe!
,,Muszę odciąć sobie nogę", pomyślała. Wzięła nóż w obie, drżące dłonie i odwróciła głowę. Wahała się, ale w końcu z całej siły wbiła nóż w nogę.
Potworny wrzask wstrząsnął całym lasem. Kobieta odrzuciła nóż. Co ona zrobiła? Boże... Co ona zrobiła?!
***
Minęło kilka godzin. Camila zawsze była ponadprzeciętnie silna. Wytrzymała mimo bólu. Zaczynało się ściemniać.
Camila patrzyła na ciało Juliet nieobecnym wzrokiem. Powoli, ale nieuchronnie się wykrwawiała. Jej noga była cała mokra od krwi. A ona wbiła sobie jeszcze nóż... Szczyt głupoty.
Całe jej życie przebiegło jej przed oczami. Życie pełne kłamstw, okrucieństwa i morderstw. Jest potworem. Dlaczego tak późno to zobaczyła? Dlaczego?
Minęła jeszcze jedna godzina. Camila nigdy tak nie cierpiała. Fizycznie, ale przede wszystkim psychicznie. Zaczęła się modlić, po raz pierwszy od lat...
Minęla kolejna godzina. Zapadła noc. Camila już ledwo oddychała. Łzy płynęły po jej twarzy strumieniami. Jest sama... Kompletnie sama... Zasłużyła na to.
Gdzieś tak o godzinie 21 wydała swoje ostatnie tchnienie. Zamknęła oczy, po raz ostatni patrząc na ciało Juliet.
Dlaczego tak późno uświadomiła sobie, kim jest? Dlaczego?
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania