Wypadki nad Krwą Autor: Wrotycz Czytano 466 razy Data dodania: 20.03.2019
Średnia ocena: 4.4 Głosów: 10
Zaloguj się, aby ocenić44
Komentarze (37)
Anonim20.03.2019
Ciekawy zamysł, ale narrator skacze tak często, że człowiek się gubi. Narrator gubi również podmiot i zaczyna już w pierwszym akapicie. Aczkolwiek obrazek ma potencjał. Trochę poprawek i będzie naprawdę nieźle.
Pozdrawiam.
M.
W zasadzie narrator wszystkowiedzący usytuowany jest blisko otworu w skarpie, i on oraz żaden przedstawianych bohaterów, tu nie skacze. Nawet biedny wrotycz sam z siebie nie daje nura w Krwę:)
Taa... wiem, o co chodzi. Skakanie od opisu do opisu, ale, przyznaj, spójność międzyakapitowa prawie zawsze występuje. W dodatku każda opisówka dotyczy rzeczy/ludzi pozostających ze sobą w związku i na jednej przestrzeni.
Pozdrawiam:)
Anonim20.03.2019
Chodzi mi o to, że da się domyśleć o co Ci chodzi, ale to nie do końca wynika z tekstu. Jest tu jakieś PW?
Marzyciel, nie ma. Trzeba otwartym tekstem:)
Chętnie przeczytam uwagi, więc proszę umieść je w odpowiedzi. Uczymy się na błędach.
Dzięki za zatrzymanie się nad Krwą.
Pozdrawiam:)
Anonim21.03.2019
Zatrzymałem się, bo to przyjemny obrazek. Wrotycz spina go ładną klamrą i to należałoby jeszcze mocniej wyeksponować.
Sposób narracji jest szarpany, nie przemieszcza się płynnie tylko skacze z kwiatka na kwiatek, być może niektórym nie przeszkadza, mnie wybija z rytmu.
O co mnie się rozchodzi?
Np.
Mury od początku chciały pomagać. Aktualnie wielkouchym gackom, niezdefiniowanemu robactwu i sinym porostom. Kłaczkowate żerowały w pobliżu ciemnego otworu, który bynajmniej nie był owocem sił natury w niemal idealnie pionowej skarpie. Przy odrobinie wyobraźni mógł przypominać stare obramowanie nietypowych drzwi. Na wyszczerbionym progu, zasiedlonym przez trawy, z niemałym trudem wyrosły tego lata łodygi wrotycza, przy okazji maskując ciemne wejście. Zielicho walczyło, nie poddając się szarpiącym wichrom i kwaśnym deszczom.
Osobiście wolę taką narrację:
Mury od początku chciały pomagać. Aktualnie dawały schronienie niezdefiniowanemu robactwu, chwastom i sinym porostom, ale bez wątpienia najciekawszym lokatorem były wielkouche gacki żerujące w pobliżu ciemnego otworu, który bynajmniej nie był owocem sił natury. Dziura w niemal idealnie pionowej skarpie, przy odrobinie wyobraźni mogła przypominać stare obramowanie nietypowych drzwi. Na wyszczerbionym progu, zasiedlonym przez trawy, z niemałym trudem wyrosły tego lata łodygi wrotycza. Zielicho walczyło, nie poddając się szarpiącym wichrom i kwaśnym deszczom, rozrosło się, przy okazji maskując ciemne wejście.
Gdybym ową 'ładność' dostrzegła w tym tekście, zazgrzytałabym zębami:) No nic, czytelnik rządzi.
Bardzo fajnie pod kątem stylistycznym uładziłeś 1. akapit. Dziękuję za czas pochylenia się.
Ale:) - mury czy narrator oceniły w Twojej przeróbce jakość lokatorów? Najciekawsze mają być gacki?
A może jednak wrotycz, przy okazji - to bardzo pożyteczne ziele, żaden chwast:)
W moim zamyśle 'żerują' porosty wokół otworu, stąd zajęcie się nim zaraz po wymienieniu roślinek. Spójność wewnątrz akapitu jest zachowana.
No i unikałam w całości tekstu użycia słowa dziura, bo kojarzy się z czymś mniejszym i pejoratywnym od otworu, od drzwi.
Niemniej, faktycznie Twoja narracja płynie naturalniej. Muszę podpatrzyć i zastosować.
Ślicznie dziękuję.
Pozdrawiam:)
Anonim21.03.2019
Skupiłem się na ułożeniu zdań w płynny ciąg. Kwestia użytego słownictwa to już inna para kaloszy.
Myślę, że powinnaś skupić się na tym tekście, po wygładzeniu byłaby z tego fajna miniaturka.
Eee... no teges, już na początku domyślałem się, że chodzi o system umocnień skoro z siedzibą gacków :)
Bardzo zgrabnie to opisane w kontekście penetracji współczesnej. Naprawdę fajny tekst i bardzo wporzo. Pozdrawiam serdecznie
Czytałem kiedyś jakieś rzeczy w tematyce Urban exploration i bardziej tym się kierowałem. Jakaś książka mogła być Koontza, tak nie zapisuję sobie tego co czytałem, tylko intuicyjne skojarzeń fragmentacje. Alpinizm czy łażenie po jaskiniach, albo latanie... tematyka obiektów militarnych. W sumie, to nie chodzi o to czy się wspinać, czy schodzić w dół – tylko pokonywać jakieś kolejne etapy rozwoju; umiejętności poznania doznań – świadomości lub fizycznej ekspansji. Dużo by mówić... nie chodzi o rebusy logiczne w tekście, to nie był zarzut, że wiem... kurde. Przecież nie w tym ma być teza zagadnienia :)
Chlapnę czymś bez namysłu, przepraszam.
Bohaterowie uciekają, więc to inny rodzaj wyprawy. A jeśli mowa o rozwoju to raczej świadomości bytów pozaludzkich. Tak teraz myślę, bo wcześniej, tzn. wczoraj tego nie zakładałam jako tezy głównej.
Tak się, rzec by można przy okazji pisania, ekspansja ich świadomości rozwijała.
To nie jest, jak mówi Aisak, odwetówka za niedawną obecność pod moim tekstem. To, co powyżej jest po prostu piękne pięknem samym w sobie. Jak zobaczyłem średnią ocen, to trafiła mnie jasna cholera. Złośliwość? Jak kogoś nie lubię (jak Ciebie, bo czułem się okłamany w pewnym momencie), to nie czytam, a jak czytam, to albo cichutko bez oceny, albo stawiam ocenę zgodną z moim odczuciem i nigdy niżej niż 4. A jak stawiam niżej, to mówię. Ufff, dobra tyle na ten temat.
Animizacje, antropomorfizacje, personifikacje. Figury stylistyczne powiązane logicznymi nićmi tak, jak podmioty tych figur. Efekt piorunujący. W tym tyglu werbalnych barw wyrasta nagle ukonkretniony mistrzowski abstrakt:
"Instynkt rodzicielski powstał razem z korytarzem".
Wyimkozy nie zrobię, bo się nie da. Chociaż kurczę nie da się nie zrobić (zresztą wyżej już zrobiłem):
"Niekończąca się wojna wszystkiego ze wszystkim nie może siebie spalić na fabularnej panewce historii, skrzącej się osnowie z przeciwieństw". - odjazd
Dodatkowym smaczkiem jest sprzężenie jednego z bohaterów ( w efekcie głównego) z nickiem.
Intuicyjnie czuję, że gdyby wczytać się w to głębiej, można byłoby znaleźć nawet nie wieloznaczny symbol, ale precyzyjną jednoznaczną alegorię. Czego? Nie wiem. Jeszcze nie wiem. Powiem Wrotycz tak: zrobiłoś (nie, to nie błąd, zrobiłoś:)) mistrzowską robotę, brawo! Niesamowity tekst.
Ola lala lala la... no nie będę wredne, zawzięte ono. Dziękuję za obszerny i pozytywny komentarz. Uradowałeś.
Trochę śmieciowych chwytów ujęłam, są fundamentem, piwnicą i całą resztą. Sama nie wiem, o co mi tu chodzi. Pisanie bez konkretnego planu. Słowa prowadzą, poddaje się im. Nie do końca oczywiście ulegam, bo wykreślam, przenoszę, komplikuję lub upraszam po drugim, trzecim, czwartym przeczytaniu.
Liczę na rozjaśnienie założenia w interpretacji Czytelnika:)
No wiesz Wrotycz. Żeby aż tak napisać, że bym musiał Aż Tak Czytać. Ale warto było.
Tak sobie pomyślałem, że gdyby ktoś ten tekst na głos czytał, a tym czasie obraz na bieżąco by malował samego siebie, te wszystkie, sekwencje... ale nie zupełnie...dosłownie... Pozdrawiam-5:)
P.S. Nie rozumiem niskich ocen... no ale, świat był i będzie jaki jest:)
Wrotycz, przepiękna podróż, którą można odczytać dosłownie i w przenośni do rzeki krwi pękniętego serca! I mamy Wrotycz ;) mamy mury korytarze które mają chronić a zarazem są schronieniem, wstrząs zapadnięcie się jaskini chwilowo myślałam że to o Tajlandii ale nie nie....to co może ucieka a to co miało chronić ulega zniszczeniu.
:))))))))))))))) - fajne, w końcu jutro wiosna.
A nie wiem, Kalaa, świat powstał w myślach, niech tam tkwi.
Bardzo dziękuję, może kiedyś pociągnę historię. Ale teraz czas - to wisienka na torcie w dalekiej perspektywie.
Pozdrawiam:)
Ok, ja to mam wrażenie, że w którymś momencie tekst poszedł Ci pod prąd. nawet niekoniecznie na przekór. Że ożył, że sam się zakamuflował.
Zapisane - całkiem zresztą świadowie - do odbioru przynajmniej dwupłaszczyznowego. Wiele zdań pułapek, które w pierwszej chwili chciałoby się wytknąć jako błędne, po przeanalizowaniu, okazują się całkowicie poprawne. Narodziny małego, narodziny wielkiego. Łaczy mi się tu równowaga natury, wręcz animizacja jej, a wszystko to w równowadze spirali fibonaciego. Ciekawe czy jak sama czytasz ten tekst, nie znajdujesz w nim połączeń, które mogłyby powstać niejako poza Tobą.
No cóż, nie będzie mym ukochanym tekstem, bo odczuciono nie jest mi bliski, ale doceniam wielojakość.
Tak, równowaga - dobre określenie. Ludzie jak najbardziej są, ale mało mówią, w zasadzie wcale. Tu nie ma dialogu między nimi - uciekłam od zarzutu infantylności:) Więcej bez wątpienia jest świadomości świata pozaludzkiego. Być może narrator też nie ludź:)
Dzięki za opinię, Canu.
Pozdrawiam:)
Piękne zdania i całość również nurtująca. Jest tu jakaś ukryta metafora, która drzemie sobie cichutko pod ziemią. Odgrywa się tu jakaś cicha tragedia, ale nie jestem w formie żeby ją wychwycić. Niebo musi spotkać się z ziemią, aby nastała cisza.
No tak, tyle jestem w stanie z siebie wykrzesać.
Jeszcze tytuł jest zastanawiający.
Pozdrawiam.
Ujęłaś obecnością cicho drzemiącej metafory - może nawet alegorii, jak przypuszcza Nachszon. Tekst mnie trochę zaskoczył, tak jak pisze Canu, sam siebie zakamuflował. Coś powstało zupełnie niezależnego od układacza słów. Dziwne to. No ale pojęcia pod słowami są autonomiczne, może dlatego.
Krwa z krwią ma się kojarzyć.
Bardzo Ci dziękuję za zatrzymanie i refleksje.
Pozdrawiam.
Anonim07.04.2019
Bardzo mi się podobało!
Lubię nietypowe teksty, a ten taki jest. Bo zwykłych tekstów czy to o miłości, czy cierpieniu, czy czymkolwiek innym już napisano miliony.
Daję Ci piątkę, ale z małym zastrzeżeniem. Że pozbędziesz się zbyt formalnych sformułowań. Np:
"podłoże się stabilizuje"
"poniżej linii szyi"
"przemieszczają się w kierunku odwrotnym do wybranego przez ludzi"
"priorytetowym zadaniem jest ściągnięcie niewysokich iglaków do rzeki"
itp...
Niestety, cytaty te brzmią bardziej jakby były z jakiejś encyklopedii lub raportu policji, a nie z pięknego literackiego tekstu, jaki napisałaś.
A znów:
"I wtedy wrotycz wraz z ukruszonym progiem spada w stumetrową przepaść."
dla mnie zmienia całą treść na jedną wielką metaforę, którą po swojemu sobie rozumiem.
Całość mnie, mimo wszystko, przekonuje, urzeka i skłania do sięgnięcia po kolejne Twoje teksty. Ale nie wiersze, bo ich nie kumam, co już pisałem. Zawsze tak miałem, że wszędzie doszukiwałem się drugiego dna, ale nigdy nie rozumiałem dwuznaczności.
Znalazłeś Wypadki nad Krwią - bardzo mi miło, Antoni:)
Dzięki za opinię, wymagała czasu.
Hm. A wiesz, że nie zauważyłam tej niespójności stylistycznej... dzięki.
Ale, po przeczytaniu tym pod kątem znalazłam wiele więcej takich 'kolców'. Musiałabym mnóstwo zdań przeredagować. Powstałoby opko o innym charakterze. Nie będę już zmieniać. Ma być takie kolczasto-miękkie:)
Jak sięgniesz wyżej w komentarze, znajdziesz info o tym, jak się mi ono pisało. Dziwnie.
Jeszcze raz ślicznie dziękuję za lekturę, uwagi i opinię.
Pozdrawiam serdecznie:)
Komentarze (37)
Pozdrawiam.
M.
Taa... wiem, o co chodzi. Skakanie od opisu do opisu, ale, przyznaj, spójność międzyakapitowa prawie zawsze występuje. W dodatku każda opisówka dotyczy rzeczy/ludzi pozostających ze sobą w związku i na jednej przestrzeni.
Pozdrawiam:)
Chętnie przeczytam uwagi, więc proszę umieść je w odpowiedzi. Uczymy się na błędach.
Dzięki za zatrzymanie się nad Krwą.
Pozdrawiam:)
Sposób narracji jest szarpany, nie przemieszcza się płynnie tylko skacze z kwiatka na kwiatek, być może niektórym nie przeszkadza, mnie wybija z rytmu.
O co mnie się rozchodzi?
Np.
Mury od początku chciały pomagać. Aktualnie wielkouchym gackom, niezdefiniowanemu robactwu i sinym porostom. Kłaczkowate żerowały w pobliżu ciemnego otworu, który bynajmniej nie był owocem sił natury w niemal idealnie pionowej skarpie. Przy odrobinie wyobraźni mógł przypominać stare obramowanie nietypowych drzwi. Na wyszczerbionym progu, zasiedlonym przez trawy, z niemałym trudem wyrosły tego lata łodygi wrotycza, przy okazji maskując ciemne wejście. Zielicho walczyło, nie poddając się szarpiącym wichrom i kwaśnym deszczom.
Osobiście wolę taką narrację:
Mury od początku chciały pomagać. Aktualnie dawały schronienie niezdefiniowanemu robactwu, chwastom i sinym porostom, ale bez wątpienia najciekawszym lokatorem były wielkouche gacki żerujące w pobliżu ciemnego otworu, który bynajmniej nie był owocem sił natury. Dziura w niemal idealnie pionowej skarpie, przy odrobinie wyobraźni mogła przypominać stare obramowanie nietypowych drzwi. Na wyszczerbionym progu, zasiedlonym przez trawy, z niemałym trudem wyrosły tego lata łodygi wrotycza. Zielicho walczyło, nie poddając się szarpiącym wichrom i kwaśnym deszczom, rozrosło się, przy okazji maskując ciemne wejście.
Pozdrawiam.
M.
Bardzo fajnie pod kątem stylistycznym uładziłeś 1. akapit. Dziękuję za czas pochylenia się.
Ale:) - mury czy narrator oceniły w Twojej przeróbce jakość lokatorów? Najciekawsze mają być gacki?
A może jednak wrotycz, przy okazji - to bardzo pożyteczne ziele, żaden chwast:)
W moim zamyśle 'żerują' porosty wokół otworu, stąd zajęcie się nim zaraz po wymienieniu roślinek. Spójność wewnątrz akapitu jest zachowana.
No i unikałam w całości tekstu użycia słowa dziura, bo kojarzy się z czymś mniejszym i pejoratywnym od otworu, od drzwi.
Niemniej, faktycznie Twoja narracja płynie naturalniej. Muszę podpatrzyć i zastosować.
Ślicznie dziękuję.
Pozdrawiam:)
Myślę, że powinnaś skupić się na tym tekście, po wygładzeniu byłaby z tego fajna miniaturka.
Bardzo zgrabnie to opisane w kontekście penetracji współczesnej. Naprawdę fajny tekst i bardzo wporzo. Pozdrawiam serdecznie
No mnie też, ten wrotycz:)
Bohaterowie uciekają, więc to inny rodzaj wyprawy. A jeśli mowa o rozwoju to raczej świadomości bytów pozaludzkich. Tak teraz myślę, bo wcześniej, tzn. wczoraj tego nie zakładałam jako tezy głównej.
Tak się, rzec by można przy okazji pisania, ekspansja ich świadomości rozwijała.
Animizacje, antropomorfizacje, personifikacje. Figury stylistyczne powiązane logicznymi nićmi tak, jak podmioty tych figur. Efekt piorunujący. W tym tyglu werbalnych barw wyrasta nagle ukonkretniony mistrzowski abstrakt:
"Instynkt rodzicielski powstał razem z korytarzem".
Wyimkozy nie zrobię, bo się nie da. Chociaż kurczę nie da się nie zrobić (zresztą wyżej już zrobiłem):
"Niekończąca się wojna wszystkiego ze wszystkim nie może siebie spalić na fabularnej panewce historii, skrzącej się osnowie z przeciwieństw". - odjazd
Dodatkowym smaczkiem jest sprzężenie jednego z bohaterów ( w efekcie głównego) z nickiem.
Intuicyjnie czuję, że gdyby wczytać się w to głębiej, można byłoby znaleźć nawet nie wieloznaczny symbol, ale precyzyjną jednoznaczną alegorię. Czego? Nie wiem. Jeszcze nie wiem. Powiem Wrotycz tak: zrobiłoś (nie, to nie błąd, zrobiłoś:)) mistrzowską robotę, brawo! Niesamowity tekst.
Dziękuję.
Trochę śmieciowych chwytów ujęłam, są fundamentem, piwnicą i całą resztą. Sama nie wiem, o co mi tu chodzi. Pisanie bez konkretnego planu. Słowa prowadzą, poddaje się im. Nie do końca oczywiście ulegam, bo wykreślam, przenoszę, komplikuję lub upraszam po drugim, trzecim, czwartym przeczytaniu.
Liczę na rozjaśnienie założenia w interpretacji Czytelnika:)
WPM, czyli Wredne Pamiętliwe Małpiszono. A poza tym to plagiat komentatorski :D
Tak sobie pomyślałem, że gdyby ktoś ten tekst na głos czytał, a tym czasie obraz na bieżąco by malował samego siebie, te wszystkie, sekwencje... ale nie zupełnie...dosłownie... Pozdrawiam-5:)
P.S. Nie rozumiem niskich ocen... no ale, świat był i będzie jaki jest:)
Na ożywieniu przez uszczegółowienie mi zależało, tak więc słowa komentarza - jak miód.
Dziękuję:)
A nie wiem, Kalaa, świat powstał w myślach, niech tam tkwi.
Bardzo dziękuję, może kiedyś pociągnę historię. Ale teraz czas - to wisienka na torcie w dalekiej perspektywie.
Pozdrawiam:)
Zapisane - całkiem zresztą świadowie - do odbioru przynajmniej dwupłaszczyznowego. Wiele zdań pułapek, które w pierwszej chwili chciałoby się wytknąć jako błędne, po przeanalizowaniu, okazują się całkowicie poprawne. Narodziny małego, narodziny wielkiego. Łaczy mi się tu równowaga natury, wręcz animizacja jej, a wszystko to w równowadze spirali fibonaciego. Ciekawe czy jak sama czytasz ten tekst, nie znajdujesz w nim połączeń, które mogłyby powstać niejako poza Tobą.
No cóż, nie będzie mym ukochanym tekstem, bo odczuciono nie jest mi bliski, ale doceniam wielojakość.
Dzięki za opinię, Canu.
Pozdrawiam:)
No tak, tyle jestem w stanie z siebie wykrzesać.
Jeszcze tytuł jest zastanawiający.
Pozdrawiam.
Krwa z krwią ma się kojarzyć.
Bardzo Ci dziękuję za zatrzymanie i refleksje.
Pozdrawiam.
Lubię nietypowe teksty, a ten taki jest. Bo zwykłych tekstów czy to o miłości, czy cierpieniu, czy czymkolwiek innym już napisano miliony.
Daję Ci piątkę, ale z małym zastrzeżeniem. Że pozbędziesz się zbyt formalnych sformułowań. Np:
"podłoże się stabilizuje"
"poniżej linii szyi"
"przemieszczają się w kierunku odwrotnym do wybranego przez ludzi"
"priorytetowym zadaniem jest ściągnięcie niewysokich iglaków do rzeki"
itp...
Niestety, cytaty te brzmią bardziej jakby były z jakiejś encyklopedii lub raportu policji, a nie z pięknego literackiego tekstu, jaki napisałaś.
A znów:
"I wtedy wrotycz wraz z ukruszonym progiem spada w stumetrową przepaść."
dla mnie zmienia całą treść na jedną wielką metaforę, którą po swojemu sobie rozumiem.
Całość mnie, mimo wszystko, przekonuje, urzeka i skłania do sięgnięcia po kolejne Twoje teksty. Ale nie wiersze, bo ich nie kumam, co już pisałem. Zawsze tak miałem, że wszędzie doszukiwałem się drugiego dna, ale nigdy nie rozumiałem dwuznaczności.
Pozdrawiam.
Dzięki za opinię, wymagała czasu.
Hm. A wiesz, że nie zauważyłam tej niespójności stylistycznej... dzięki.
Ale, po przeczytaniu tym pod kątem znalazłam wiele więcej takich 'kolców'. Musiałabym mnóstwo zdań przeredagować. Powstałoby opko o innym charakterze. Nie będę już zmieniać. Ma być takie kolczasto-miękkie:)
Jak sięgniesz wyżej w komentarze, znajdziesz info o tym, jak się mi ono pisało. Dziwnie.
Jeszcze raz ślicznie dziękuję za lekturę, uwagi i opinię.
Pozdrawiam serdecznie:)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania