Wyprawa do Fabryki Opuszczonej Jesienią Poprzedniego Roku

"Wyprawa do Fabryki Opuszczonej Jesienią Poprzedniego Roku"

 

Dalekie przedmieścia niedużego pięknego miasta-ogrodu. Ciepłe słoneczne popołudnie. Późna wiosna, lata 2008-2009.

 

Było dwóch kolegów i dwie koleżanki. Wszyscy z nich mięli po dwadzieścia kilka lat i postanowili udać się na eskapadę do fabryki, która została opuszczona jesienią poprzedniego roku. Spotkali się w pełnej rozległych łąk i poprzecinanej wąskimi rzekami dzielnicy średniej wielkości domów, otoczonych nie za dużymi i nie za małymi ogródkami, po czym poszli na dalekie przedmieścia, w stronę opuszczonej fabryki.

 

Przyszli na miejsce. Zatrzymali się na parkingu, miejscami zarośniętym małymi roślinami zielnymi, takimi jak kępki traw. Weszli do środka, do jednego z dwóch dużych pomieszczeń, które planowali zwiedzić. Stała tam długa wysoka maszyna. Wkrótce zauważyli, że w budynku żyje kilka myszy. Jedna z nich nie była szara, a ciemnoniebieska. Podążyli za nią. Powiodła ich do drugiego pomieszczenia, po czym szybko schowała się gdzieś w pobliżu. Ta hala też była bardzo obszerna, jak i zaopatrzona w kilka wielkich maszyn, pełnych różnych tajemniczych zakamarków. W tym pomieszczeniu baraszkowało pięć albo więcej myszy. Niektóre z tutejszych też miały nietypowy kolor, na przykład granatowy, różowy albo zielony.

 

Jeden z kolegów zaczął gonić szybkie i zwinne zwierzątka, ale one mu uciekły i poukrywały się w niedostępnych kryjówkach. Jedno z nich wskoczyło na wielką maszynę, mającą około trzy metry wysokości, cztery metry szerokości i siedem metrów długości. Mężczyzna ruszył za myszą. Wszedł po schodkach, gonił stworzenie po powierzchni urządzenia, zagonił je na skraj wystającego, kilkudziesięciocentymetrowej długości żelaznego elementu. Zwierzę skoczyło i wpadło do wiszącego na końcu wiadra, z którego nie potrafiło się wydostać.

 

Nadszedł człowiek. Niespodziewanie zrobiło mu się żal stworzonka. Zabrał ze sobą wiadro, zszedł z nim z powrotem na dół i wypuścił na wolność mysz, która następnie szybko pobiegła do kilkorga swoich pobratymców, schowanych w norze wygryzionej i wydrapanej w betonowej ścianie, a także posiadającej długie korytarzyki i po kilka otworów prowadzących do innych hal w budynku, jak i wiodących w stronę rozległych łąk i otwartych przestrzeni na świeżym powietrzu.

 

Czworo przyjaciół wyszło na zewnątrz i poszło w kierunku polnej drogi, znikając pośród rozległych łąk, porośniętych trzcinami, ostami i wierzbami. Towarzyszył im zachód pomarańczowego słońca na tle jasnożółtego nieba i fioletowych chmur.

 

Koniec.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania