Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Wysoki lot

Szli lasem wsłuchując się w świsty drzew oraz wiatr. Niegdyś były to Pole Mokotowskie, teraz... po apokalipsie było to jedno wielkie łajno. Wszędzie bezlistne drzewa, czarny śnieg pod stopami. Zresztą tak wyglądała cała Polska i nie tylko ona. Urwiłapka idący na przodzie oddziału nie mógł uwierzyć co stało się z jego rodzimą Warszawą. Znudzony, a zamyślony stawiał kolejne kroki. Podczas ostatniego patrolu, gdzie spotkali kilka zmutowanych, dzikich zwierząt zużył większość amunicji do swojej MP5, dlatego tego dnia oburącz trzymał rewolwer Colt Phyton. Używał tej broni za czasów wojska. Wtem usłyszał dziwne szelesty, świsty, lecz nie były to drzewa.

- Stop! - uniósł rękę w górę. Czterech mężczyzn stanęło w bezruchu. Stalker nasłuchiwał odgłosów. Jego oczom ukazał się lecący na szarym niebie mutant. Miał skrzydła o rozpiętości około trzech metrów, długi był na pięć.

- Ale zwierzyna... - zaśmiał się z tyłu Grzesiek, były kłusownik.

- Morda, Grzesiek i ani drgnij. Dobrze byłoby mieć takiego gada za trofeum. - pokiwał głową dowódca oddziału.

- To ja rezerwuję łeb. Powieszę sobie nad łóżkiem!

- Tylko takim patyczkiem jaki mam raczej tego nie zestrzelę. Czacha, dawaj tu tego Mausera!

Najmłodszy ze zwiadowców wręczył przełożonemu długi karabin. Niestety nie miał lunety, co niepodobało się trzydziestolatkowi. Musiał jednak pogodzić się z losem. Urwiłapka uniósł karabin ku niebu. Oddychał bardzo powoli, w masce przeciwgazowej było to cholernie niewygodne, nienawidził tego. Delikatnie, spokojnie pomacał lewym palcem wskazującym spust, z tej strony wygodniej było mu strzelać. Zmutowany ptak krążył nad nimi, wydawało się że poluje. Odbezpieczył broń. Musnął spust. Kula opuściła komorę i lufę broni palnej.

- Kurwa! Nie trafiłem! - zdenerwował się ładując przymierzając do kolejnego oddania strzału. Potwór jednak zlokalizował piątkę zwiadowców. Leciał bardzo szybko, prześcignąłby nie jeden sportowy samochód. Gdyby działały, oczywiście.

- Dowódco, zaraz nas dopadnie! - krzyczeli niedoświadczeni stalkerzy.

Ponowne pociągnięcie za spust. Złoty pocisk uderzył potwora w skrzydło, zmieniając jego trajektorię lotu. Wielki ptak zrobił jeszcze jedno kółko, po czym znów nacelował agresywny pokarm. Był coraz bliżej.

- Cholera! To nie robi na nim wrażenia! Chować się! - wydarł się Urwiłapka rzucając na śnieg Mausera. Nie patrząc na drużynę młodzików rozpoczął bieg. Ptak był duży, więc on chciał znaleźć najbardziej gęste miejsce lasu. Już zbliżał się do niego. Pech chciał, aby mutant jego wybrał na pierwszy posiłek dnia. Nie zwalniając uderzył swoimi długimi, ostrymi szponami człowieka w plecy. Trzydziestolatek runął na ziemię. Wyciągnął z ostatnich suchych liści głowę. Widział jak stwór zawraca i obniża lot. Nie dał rady się podnieść, był zbyt obolały. Kiedy był bity cegłami w wojsku, nie czuł takiego bólu. Starał się jak mógł. Bezskutecznie. Ptak chwycił go w swoje szpony, po czym wzbił się pionowo w powietrze. Urwiłapka nie miał lęku wysokości, ale to... Bał się przeogromnie. Zwierz leciał bardzo szybko. Włosy pod kapturem szalały ułożone pod wiatr. Jego usta trzęsły się, a na plecach czuł ciarki.

- Matko, przenajświętsza pani... Maryjo Dziewico! - szeptał do siebie usiłując zamknąć oczy. Za paskiem spodni miał bojowy nóż, mógł spróbować go użyć. Jeśli jednak mutant umrze podczas lotu, to on spadnie z przeszło ponad trzystu metrów. Nie wiedząc czemu ptak leciał pionowo, a nie poziomo. Poczuł ulgę w ramionach, które przed chwilą ściskały szpony. Spadał w dół, z niemałą prędkością.

- KURWA, KURWA, KURWA, KURWA! KUUUUUURWAAA!!! - darł się wniebogłosy. Ptak ponownie go chwycił, tym razem oboje lecieli w dół. Dlaczego ten ptak lata jak naćpany? W końcu Urwiłapka ujrzał ubogie w liście korony drzew. Musiał ryzykować. Chwycił nóż i wbił go mutantowi w łapę. Ten zawył głośno. Powtórzył cios. Jeszcze raz. I jeszcze. Znów spadał. Do ziemi obrócony był plecami, więc nic nie widział. Nawet ptak zniknął mu z pola widzenia. W końcu zetknął się z gałęzią drzewa, grubą jak Grycanki. Czuł bół łamania kręgosłupa, rąk, żeber, łopatek. Nie miał siły nawet krzyczeć, bądź modlić się. Spadł na połamane plecy na śnieg. Jego oddział był daleko, chociaż... nawet nie wiedział gdzie był. Gęsty las, mgła, wieczna noc robiły swoje.

Czuł jak odpływa. Anioł z góry wyciągał do niego dłonie, mówił coś. Jego towarzysze śpiewali pieśni, grając przy tym na harfach. Nad ich głowami lewitowały złote aureole. Same postacie ubrane były w błękitne suknie. Widok robił się coraz bardziej biały. Widział schody w górę, bez końca. Po chwili ukazały mu się małe drzwiczki, czekające tylko na otwarcie. Ciężkie powieki zamykały się rozmazując wszystko. Ziemia i sam on były takie miękkie, jak bawełniany sweter. Przeniósł się w mig do latających aniołów trzymających go za ręce. Ciągnęli go do góry, w nieznane. Być może tam jest właśnie biblijna Ziemia Obiecana.

 

Ogarnął się. Widział ponownie drzewa, śnieg. Nie mógł tak po prostu umrzeć. Musiał jeszcze dokończyć kilka zaczętych spraw. Przełamał lęki.

- Za Warszawę... - szepnął sam do siebie ściskając nóż w dłoni.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Freya 12.01.2017
    "Pola Mokotowskie," - Pole!
    "świsty, lecz nie byĺy to drzewa."- były; ciekawy alfabet ;)
    "- zdenerwował się ładując przymierzając się" - powtórzenie; się
    "Wybrał z ostatnich suchych liści głowę." - ?
    "Kiedy był bity cegłami w wojsku," - nie rozumiem tego żargonu
    "- darł się w niebogłosy" - wniebogłosy
    "Chwycił nóż i wbił ją mutantowi" - go
    "mu się nałe drzwiczki," - małe
    Ciągle z kurduplami (znaczy przecinkami) na bakier.
    Zabawny tekst, taki "bondowaty" trochu. Grycanek, chyba nie rusza taka przenośnia, ale faktem jest, że ich matka... najlepiej się trzyma i teges ;)
  • Cichociemny 12.01.2017
    1. Prawie to samo ;) ;do porawienia
    2. Cholerny telefon
    3. Zaraz poprawię
    4. Chodziło o "podniósł"; źle dobrane słowo
    5. To nie żargon. Cegła to materiał budowlany.
    6. Drobny błąd; poprawię
    7. Musiałem pisać zbyt szybko; poprawię
    8. Cholerny telefon 2
  • Yoda 12.01.2017
    Fencyklidynę zapal. Wtedy nam opowiesz, czym wysoki lot jest.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania