Poprzednie częściWyspa Nawiedzona I

Wyspa Nawiedzona V

– Zara była pierwszą kobietą, którą Ove tak naprawdę kochał – zaczął Elias. – Zanim jednak ją poznał, spotykał się z moją matką. Pewnie wiele mógłbym mu odpuścić, ale nie fakt, że związek z nią traktował jedynie jako niezobowiązującą rozrywkę. Kochała go, a on… odszedł, gdy dowiedział się o mnie. W geście „honoru” zostawił po sobie pieniądze mające jej pomóc. Prosił, by nigdy nie nawiązywała z nim kontaktu i wychowała mnie na dobrego człowieka. Co za absurd… Chciał również, by nie wspominała, kim jest mój biologiczny ojciec. Matka dotrzymała słowa nawet takiemu łajdakowi. Sam, zupełnie przypadkowo, natrafiłem na kilka starych listów, z których łatwo domyśliłem się prawdy. Postanowiłem wówczas, że za wszelką cenę odnajdę Ove i powiem mu prosto w oczy, co o nim myślę.

– Ale… po co? – zapytał nieśmiało Jonas.

Lindberg spojrzał na nas uważnie. Sprawiał wrażenie bardzo zaangażowanego emocjonalnie, co tylko obrazowało, jak bardzo przeżył zachowanie ojca. Nie potrafiłem oprzeć się wrażeniu, że w jego oczach czai się nienawiść.

– Po co? Zostawił nam jakieś nędzne pieniądze niczym jałmużnę żebrakom! Podczas gdy razem z matką ciężko harowaliśmy na chleb, on kupował najdroższy i najpiękniejszy samochód. Żył w luksusie, za nic mając los swego syna oraz kobiety, która skoczyłaby za nim w ogień. Zasłużył na karę.

– Zatem mam rozumieć, że przybyłeś na wyspę, aby się zemścić?

– Można tak powiedzieć. Wcześniej jednak nieoficjalnie zmieniłem nazwisko. Po prostu zacząłem podpisywać się jako Elias Lindberg. Chciałem w ten sposób zadać Ove pierwszy cios. Pragnął, by nie wyszło na jaw, że ma syna. Tym prostym zabiegiem, mogłem jakoś wbić mu małą, ale niezwykle dokuczliwą drzazgę, tym bardziej, iż nazwisko Lindberg było wówczas rzadko spotykane i jednoznacznie kojarzyło się ze znanym szwedzkim kupcem.

– Jak znalazłeś swojego ojca?

– To nie było trudne zadanie. W całej Uppsali mówiono o jego szalonej przeprowadzce. Żeby jednak dostać się na wyspę, musiałem przepracować trzy dni u pewnego rybaka. Odradzał mi, mówił że to posiadłość wpływowego człowieka i nic tu po mnie. Wtedy po raz pierwszy powiedziałem obcej osobie, kim tak naprawdę jest Ove Lindberg.

– Uwierzył panu? – zapytałem.

Mężczyzna pokręcił głową. W słabym świetle świec mogłem dostrzec jego głębokie zmarszczki na czole. Ile lat tutaj spędził? Czy było warto poświęcać swoją przyszłość dla zemsty?

– Rybak pomógł mi dostać się na wyspę. Do tamtego momentu wszystko szło zgodnie z planem. Później miałem pod górkę. Rezydencja Ove znajdowała się gdzieś w głębi lasu. Przez wiele godzin szedłem na oślep. Przemierzałem las, co chwila raniąc swoje ciało o ostre niczym brzytwy gałęzie. Czułem nadciągające problemy i, niestety, intuicja mnie nie zwiodła. Schodząc z pagórka, zahaczyłem o wystający korzeń. Upadek był niezwykle bolesny. Staczając się przez kilka szalenie długich sekund, doznałem wielu obrażeń. Kilka siniaków, otarć, ale najgorsze było złamanie nogi. Tkwiłem gdzieś na polanie, skazany na śmierć. Wtedy los się do mnie uśmiechnął – stwierdził, zawieszając wzrok gdzieś bardzo daleko.

Twarz Eliasa złagodniała. Wspomnienie sprawiło, że chwilowo zamilkł. Wiejący ze zmienną siłą wiatr, co pewien czas uderzał w ściany komórki. Chłód dostawiał się do środka przez szczeliny między deskami.

– Co było dalej? – w głosie Jonasa doszukałem się prawdziwej naiwności, podczas gdy sam odczuwałem coraz więcej wątpliwości związanych z osobą Eliasa Lingberga. Jego zachowanie, wygląd… Wszystko bardzo mi się nie podobało, było po prostu nielogiczne.

– Przed pewną śmiercią uratowała mnie Agnes. – Słowa starca nagle wyrwały mnie z przemyśleń. – Córka Ove. Nieprawdopodobne, jak daleko padło jabłko od jabłoni. Sprawiała wrażenie tak delikatnej, że jednym dotknięciem mógłbym zamienić ją w srebrny puch. Oczy, choć o tak zimnym kolorze, emanowały ciepłem. Początkowo bała się mnie, chciała odejść, ale kiedy powiedziałem jej, kim jestem, została. Zaproponowała, że pomoże mi dotrzeć do rezydencji, ale odmówiłem. Miałem dziwne poczucie, iż Ove by mnie poznał, wolałem nie ryzykować. Schroniłem się w jednej z wielu jaskiń. Agnes przychodziła codziennie. Otrzymywałem od niej jedzenie, uwagę i troskę. Z czasem zauważyłem, że coś ją niepokoi. Przestała mnie odwiedzać. Zmartwiony ruszyłem na poszukiwania rezydencji. Dziwnym trafem odnalazłem ją bardzo szybko, zupełnie jakby los mi sprzyjał. To, co zastałem na miejscu… Powiem tylko tyle, że zrozumiałem, co się dzieje. Złe moce opanowały całą wyspę.

– Zatem dlaczego nie uciekłeś? – zapytałem podejrzliwie.

– Nie mogłem. Przysiągłem sobie, że uwolnię Agnes i jej matkę spod panowania tego tyrana.

– Jak zamierzasz to zrobić?

Elias podniósł się z krzesła. Powoli podszedł do czegoś, co przypominało łóżko. W tym momencie uderzył mnie po oczach blask ostrza. Lekko zabrudzony nóż leżał na półce tuż obok. Wiedziony instynktem, schowałem go do kieszeni. Lindberg uporczywie przegrzebywał pościel w poszukiwaniu jakiegoś przedmiotu. Po chwili jego ruchy ustały. Odwrócił się do nas, trzymając w ręku dwa zwoje papieru.

– Jeśli chcecie opuścić wyspę, musicie mi pomóc.

– W jaki sposób?

– Podpisując to… – odparł, rozwijając przed nami pożółkły papier. Wykaligrafowany tekst został napisany w obcym języku. Szczerze mówiąc, nigdy nie widziałem podobnych liter.

– Jak ma nam to pomóc? – dopytywał Jonas.

– Staniecie się niepokonani. Jedzenie i picie już nie będą wam potrzebne do życia. Śmierć? Będziecie się śmiać jej prosto w oczy. Będziecie w stanie zrobić dosłownie wszystko, zaufajcie mi – dodał, wyjmując z kieszeni długopis.

– Pomożesz mi? – Elias spojrzał na mnie łagodnym wzrokiem.

– Pomogę – odparłem.

W tym samym momencie nóż, który zabrałem z półki, z całej siły wymierzyłem w ciało Lindberga. Twarz mężczyzny wykrzywiła się w agonistycznym grymasie. Oczy zabłysły żółtym światłem. Z gardła wydobył się przeraźliwy krzyk, identyczny do tego, który usłyszeliśmy razem z całą zgrają Vikinga w rezydencji kupca. Sylwetka starca zajaśniała oślepiającym blaskiem. Usłyszałem ogłuszającym huk, podobny do detonowanej bomby. Później straciłem przytomność.

 

Zapraszam na moją stronę:

https://kakarottoopowiadan.wixsite.com/kakarotto

Następne częściWyspa Nawiedzona VI - KONIEC

Średnia ocena: 4.3  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Tanaris 14.04.2017
    To się porobiło. Opowiadanie trzyma poziom. :) 5
  • Kakarotto 14.04.2017
    Dziękuję! :)
  • detektyw prawdy 14.04.2017
    niespodziewane zwroty akcji,niecodziennosc,napiecie,niepewnosc...
    To, co lubie. 5
  • Kakarotto 14.04.2017
    Dzięki :D. Ostatnia część, którą opublikuję w niedzielę będzie równie dobra, a może nawet lepsza. Pozdrawiam! ;)
  • fanthomas 15.04.2017
    Chyba najlepsza część jak dotąd. 5
  • Kakarotto 16.04.2017
    Dzięki za odwiedziny!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania