Wyzwania - Kartka z pamiętnika - Historia z życia.
Odpowiedź na wyzwanie Lotty. Od razu ostrzegam, nigdy ale to naprawdę nigdy, nie pisałem pamiętnika, tak naprawdę, to obcuję z tą formą pierwszy raz, dlatego też forma może być nieodpowiednia, ale kogo to w sumie obchodzi :P
Jeśli nie wiesz o co chodzi to patrz tu : http://www.opowi.pl/forum/wyzwania-w208/
Dodam jeszcze, że zmieniłem z najdziwniejszego dnia w życiu, na historia z życia. Gdybym tego nie zrobił, to nic bym raczej nie napisał, bo po rozmyślaniu około pół godziny, nic mi nie przyszło do głowy, dlatego jest historia. Ta historia jest prawdziwa ;)
Drogi pamiętniku. Chciałbym opowiedzieć ci historię, która ma już trochę na karku, jednakże nie było potrzeby jej zapisywać. W każdym razie, zdarzyło się to w wakacje. Miałem wtedy dwanaście lat. Szedłem wtedy z kolegą po lewej stornie ulicy, wracaliśmy ze sklepu. Ta ulica po lewej stronie ma normalnie jakieś tam budynki, osiedla i tak dalej. Po prawej za to ma spad, nie taki pionowy, ale lekko skośny. Jak się zejdzie na dół, to trafi się na polanę, przy której jest rynek, ale to akurat jest nieistotne. Na tym spadzie rosną drzewa, jakieś krzewy i inne rośliny, które zasłaniają tą polanę, żeby nie rozpraszała kierowców. Drzewa rosną jeszcze na kawałku tej łąki, robiąc taki bardzo mini lasek. Idąc tak z kolegą, zauważyliśmy dym unoszący się z nad tych drzew. Pierwsza myśl dwunastolatka - ognisko, tak więc kolega od razu mówi - Patrz! Ktoś ognisko robi. - Jednak patrząc na ten dym, który cały czas był większy, ciemniejszy i gęstszy, zwątpiliśmy w to stwierdzenie. No to pomyśleliśmy, że trzeba zobaczyć, co się dzieje. A więc przechodzimy na drugą stronę ulicy i po tym spadzie w dół. Zaczęło być duszno, więc nosy pod koszulkę chowamy. Szliśmy w stronę źródła, na kucaka, bo nie chcieliśmy, żeby ktoś nas zauważył i omylnie stwierdził, że to nasza sprawka. Nagle zobaczyliśmy jakiegoś dresa. Stał sobie tyłem do nas. Ręce miał założone za głową. Przed nim było prawdziwe piekło. Cały mini lasek stał w płomieniach. Między drzewami zostały ułożone kupy liści i patyków. Dosłownie wszystko się jarało. Ja z kolegą przestraszeni, wróciliśmy biegiem na górę. Kiedy już byliśmy na chodniku, jakaś babcia z bloku po lewej stronie ulicy wybiegła z domu i kiedy nic nie jechało, przybiegła do nas. My od razu w panikę. Ów babcia zaczęła krzyczeć - Coście zrobili? To przecież przestępstwo! - Odpowiedzieliśmy razem, że to nie my i opowiedzieliśmy jej o owym dresie piromanie. W końcu uwierzyła nam i powiedziała, że z okna domu zobaczyła ten dym i zadzwoniła na straż pożarną. Tak więc razem przeszliśmy z powrotem na lewą stronę ulicy, akurat przyjechała straż. Przechodnie stanęli i zaczęli obserwować całą sytuację. Jeden ze strażaków podszedł do naszej trójki i zaczął rozmawiać z babcią o tym pożarze, podczas jego koledzy rozwijali węże. Nam polecił iść w bezpieczne miejsce. Posłusznie poszliśmy na plac zabaw.
I tu historia się urywa. Nie pamiętam co było dalej. Przypominam sobie, że pisali o tym w gazecie i na stronie miasta. To wszystko. Dresa nie złapali.
Koniec, nie wiem czy dobrze to zrobiłem, ale zrobiłem :D Mam takie pytanie, dużo historii jeszcze przeżyłem i czy ktoś z was, miałby chęć czytać takie moje historyjki z życia wzięte? Pisać.
Komentarze (21)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania