Wyżyny upadku

moja matko pogrążona w strachu

przed drabiną złamanych szczebli przyszłości

też się jej boję, bo jestem bliżej końca

 

ty spadniesz w ciszy

a ja połamie szczeble pod sobą

huk będzie straszny

 

wszyscy w końcu spadamy nie ma się czego bać

 

trochę mnie mierzi

osinowy kołek w twoich dłoniach

moim wyborem był dół drabiny

to okoliczności pchnęły mnie do upadku

nie odcinaj mi głowy

mój duch utknął a dole

tam

gdzie nigdy nie będzie czarnego lustra

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania