Xionc, ale gladiator...
"Oj...Nie wygląda to dobrze"
Ojciec Konstanty stał naprzeciw ogromnej bramy, rozebrany praktycznie do naga, a całe jego ciało zostało otulone ciepłym pustynnym wiaterkiem. Z oddali dobiegał gwar wiwatów, oklasków, a nawet krzyków. Ludzie zupełnie jak zahipnotyzowani wzywali kolejnego pechowca na arenę. Jedno było pełne- jego poprzednik nie dał rady i poległ. A porażka była równie bolesna co śmierć.
- Co ja tutaj właściwie robię? - powiedział do samego siebie szeptem - Powinienem robić coś bardziej...dla mnie...
Wtedy usłyszał beznamiętny głos mężczyzny:
- Rozumiem, że to dla ojca dziwne, nowa praca i tak dalej, ale nie spełnia ojciec naszych wymagań - Prosto mówiąc, Konstanty nie dostał wymarzonej pracy.
Samotny niczym palec, ruszył leniwie w kierunku bramy, zza której słychać było przeróżne krzyki, śmiechy i rozbawienie, a gdy odzyskał oddech i jego twarz okrył blask wschodzącego słońca...
Pobiegł.
Komentarze (15)
Gdyby był treserem pum to wtedy owszem, mogłoby to mieć większe znaczenie i warte byłoby wspomnienia.
Mówiąc wprost
Takie wyrwane z kontekstu. Może ciąg dalszy da szerszy obraz :)
Szczęściarz z niego :D.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania