Yird (2) Obrotnik
Chrolnik stał otoczony diablikami na brzegu poletka i patrzył w przerażeniu na obrotnika. Stworzenia przestępowały z nogi na nogę i patrzyły frasobliwie to na chrolnika, który miął czapkę w rękach, to na obrotnika, który podskubywał swoje wielkie uszy wystające spod kapelusza i marszczył nos, kończący wielki, długi pysk. Obrotnik jest ostatnią, niech będzie, deską ratunku dla chrolnika, któremu na grządkach butelek tworzy się ocet. Deską ratunku, po którą jednakowoż równie chętnie się sięga, co po zakażoną brzytwę.
Obrotnik jest bowiem okropnie grubiańskim i niemiłym stworzeniem, i zadawanie się z obrotnikiem jest bardzo wyczerpujące psychicznie. Jednak skurczysyn świetnie się zna na uprawach, więc jest, myślał chrolnik, złem koniecznym. Trudno.
- Hmmm... - niepotrzebnie, zdaniem farmera, przeciągał mrukliwie niewypowiedziane całkiem na głos słowa, ale darmo; jak się wezwało, trzeba ponieść konsekwencje. I słuchać tych jego... Tego jego czegoś.
- Hmm h hm hh hm! - znawca upraw przechodził właśnie między krzaczkami słoików i zaglądał do niektórych owocostanów. Stłoczone wokół chrolnika diabliki reagowały głośnymi westchnieniami na każdą omruczaną, ohmhmaną, obejrzaną dokladnie gałązkę, liść i owoc. A obrotnik nie cackał się z odkładaniem na miejsce czegokolwiek, więc niemogące niczego poprawić diabliki, zaczęły same pojękiwać cicho z własnej frustracji. Obrotnik wydawał się zaprzątnięty poletkiem i przyległościami dość, by nie zwracać uwagi na tych małych, brązowych ogrodników.
Tu trzeba słowa ważne powiedzieć: Jak chrolnik na nudnego i łagodnego niby i jak kret wygląda, oczy jak guziki niewielkie posiada, nosi się skromnie i w ubiór jak najbardziej schludny, wygodny i łatwy w utrzymaniu w czystości, tak obrotnik... Rzadki to i zupełnie niepospolity stwór, z wyglądu zupełnie ni to zwyczajnie jak szop pracz, ni egzotycznie jak ryś czy niedźwiedź, w rzeczywistości najbliższy podobieństwem jest do binturonga. Oczy czarne i zmrużone, jakby patrzył przez ciebie na drugą stronę. Nosi wielkie, sombrerowate kapelusidło, obgryzione tu i ówdzie na rondzie, uszami zwykł strzyc i nosem kręcić. Ubrań nie nosi a z walizką się porusza, częstokroć kajak na trzech lub czterech kołach powozi, wiosłem odpychając się od gruntu. Ogon ma też, zupełnie jak lisią kitę lecz umaszczenia ciemnoszarego, ozdobioną czerwoną opaską. Koniec ogona, oprócz że jak cała reszta puchaty, biały jest jak oczodoły i bokobrody.
Dziwoląg, myślał chrolnik, patrząc na łódkę na kołach którą przyjechał obrotnik. Łódkę przywiązaną do wbitego w ziemię wiosła. Dziwoląg jak cholera.
Hodowca czekał, aż specjalista skończy obchód całej farmy. Raz czy dwa pochylił się i do sombrera włożył jakieś bliżej niezidentyfikowane zielsko czy kamyk z ziemi. Przesunął drabinę na ścianie domostwa. Kopnął pieniek, na którym chrolnik od wieków pielęgnował hubę i przylaszczki. Rzucił starym gwoździem w rynnę, ale nie trafił.
- Gotowe - powiedział wreszcie, gdy popołudnie zmieniło się w zmierzch, zmierzch w świt a świt w ranek pełną gębą. Pani chrolnikowa przyniosła ciasto dla dużych i specjalne robaki dla małych. Żaden z diablików nie tknął jednak przysmaku, niepewien, jak zareaguje wizytator.
- Co gotowe? - spytał właściciel farmy, niepewien sytuacji. Jak okiem sięgnąć, na krzakach i tyczkach wciąż zwisały smętnie pełne płynu butelki, fiolki i słoiki.
- Ocet już się nie pojawi. To - moje honorarium, przywieź na mój ogródek z końcem wiosnunia. Tymczasem. - Rzucił zwitek papieru w stronę chrolnika, pstryknął szponem kapelusz, sięgnął po garść diablikowych robaków i odwróciwszy się plecami, odszedł. Diabliki odsunęły się, gdy łapa sięgnęła ponad ich głowami do misy, i nie wróciły do pierwotnego ustawienia jakby zaczarowane. Wraz z oddalającą się postacią słychać było chrupanie robaków, które jednak skończyło się, gdy obrotnik wsiadł do łódki. Stwór pociągnął energicznie za sznurek i na pozór głęboko wbite w ziemię wiosło, wpadło mu prosto w łapy. Odepchnął się, nie zaszczyciwszy ich spojrzeniem, i tyle go widzieli.
Chrolnik stał przez chwilę, osłupiały, po czym wyrwał do przodu, by zlustrować butelki, które obrotnik uleczył tymi swoimi powarkiwaniami, kopniakami i gusłami. Wziął pierwszą z brzegu butelkę, przyłożył nos do szyjki i mocno wciągnął powietrze ze środka, pewien, że obrotnik go oszukał.
Dłuższą chwilę później otworzył oczy i ukazał mu się widok, jaki powinien przytrafiać się tylko zającowi lub niewyrośniętej marchewce: dookoła niego stały diabliki i obserwowały go uważnie i w milczeniu. Jeden zniknął z pola widzenia na moment i pojawił się po chwili z powrotem, trzymając za rękę panią chrolnikową. Uśmiechała się promiennie.
- Czy... Czy ja śnię? Czy... Naprawdę w butelkach jest, jest...? - Chrolnik ledwo mówił, był wyczerpany po nieprzespanej nocy, gdy obrotnik ochrzaniał go od góry do dołu, kopał jego uprawy, warczał, niszczył jego porządek rzeczy i wyczyniał wygibasy z sombrerem i własnym ogonem, a chrolnik musiał stać na baczność i na to wszystko patrzeć, być świadkiem. Poza tym, padł bez sił z jeszcze jednego powodu.
- Czysty spirytus. W każdej jednej, kochanie - powiedziała chrolnikowa, uśmiechając się tajemniczo. - No, i jestem w ciąży.
Chrolnik usłyszał wiwaty i gratulacje diablików, ale niedługo, bo stracił przytomność po raz drugi. Zbyt wiele emocji na raz, jak na prostego hodowcę szkła.
Komentarze (13)
Ot pointa znakomita; "uśmiechając się tajemniczo. - No, i jestem w ciąży." Zajebiście - Piękniście panie O!
Dwukropek może pełnić tą samą rolę co myślnik - zastępować spójnik między częściami zdania złożonego. Wtedy jednak następujący po nim tekst to nadal część tego samego zdania, więc powinien być pisany od małej litery.
"Oczy czarne i zmrużone, jakby patrzył przez ciebie na drugą stronę" - piknie pedziane
To baja jest! Cudna baja na wyciszenie i odskocznia zarazem. Już wczoraj czytłam i zagwiazdowałam. :)
Poczciwy człowiek z tego chrolnika i dobrą ma żonę, wierną mężowi i wspiera go w poczynaniach. Diabliki urzekające :) ,,Diabliki odsunęły się, gdy łapa sięgnęła ponad ich głowami do misy, i nie wróciły do pierwotnego ustawienia jakby zaczarowane.'' - przeżywały biedaczki wszystko tak, że aż wzruszały. No i końcowa wiadomość - sukces osiągnięty. To dobrze, bo jeszcze nowy członek rodziny się pojawi :) Teraz będę czekać, na tego malca lub malutką, bo ona doda smaczku wydarzeniom. 5 wstawiłam, pozdrawiam i życzę weny na dalszy ciąg :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania