YOU GONNA LOVE SOMEONE

Dałabym wszystko, żeby moje życie było tak samo słodkie, jak lukier którym dekoruje ostatnią babeczkę na wystawę. Dzisiaj do naszego miasta przyjeżdża wesołe miasteczko. Dla osób takich jak ja - prowadzących własny biznes - to najlepsza okazja na zdobycie nowej kljenterii. Każda babeczka jest kolorowa i kusi wzrok do grzesznego czynu osób na diecie.

Pikanie mojego urządzenia do mierzenia poziomu glukozy we krwi, położyło kres myślom związanych z rozwojem mojej cukierni. Prosta procedura, która towarzyszy mi od trzynastego roku życia: ukłucie w mały palec, by wydobyć dużą kroplę krwi, która w ostateczności ląduje na test patyczkowy w moim urządzeniu do pomiaru. Odczekuję pięć sekund, dopóki na wyświetlaczu nie pojawi się liczba wskazująca prawidłowość lub przeciwieństwo.

Na zapleczu jeszcze nikogo nie było. Do pracy przychodzę godzinę przed pracownikami. Więc swobodnie mogłam wstrzykiwać insulinę, lecz tym razem nie było takiej potrzeby. Miałam hipoglikemie. Szczerze? Uwielbiałam ten stan, kiedy mogłam sobie pozwolić na własny wypiek bez wstrzykiwania insuliny.

- Sofia? - usłyszałam kobiecy głos.

Tylko dwie osoby miały zapasowe klucze, a mianowicie przyjaciółka Valentina i ukochana...

- Mama? Co ty tu robisz tak wcześnie? - spytałam.

- Byłam w okolicy, pomyślałam, że... Czemu trzymasz nagryziona babeczkę w ręce?

W takich chwilach jak te czuję się jak dziecko muszące pytać o pozwolenie na zjedzenie czegoś mało odżywczego.

- Czy tak dla ciebie wygląda śniadanie młoda damo? - spytała ze słyszalną naganą w głosie.

- Mamo - powiedziałam spokojnie. Ta kobieta to istna lwica, jeśli zrobisz coś nie po jej myśli, spodziewaj się ryku. - Mam dwadzieścia dwa lata. Wiem, co robię. Jestem na tyle duża...

- Duża? Jak będziesz jadła babeczki na śniadania to z kobiety pięknej ja ta, która stoi przede mną teraz w brudnym fartuszku, ujrzę kiedyś tłustą jak Sarah dziewuchę.

- Nie przesadzaj.

W odpowiedzi machnęła ręką, która była ozdobiona widocznymi pod cienką skórą żyłami i ledwo trzymającą się na cienkim palcu obrączką.

- A gdzie tata?

- Zgłosił się jako ochotnik w pomocy nad budowaniem platform. A właśnie... będziesz tam?

- Nie przegapię okazji.

- Zuch dziewczyna - powiedziała z uśmiechem. - Spotkałam Derecka, pytał o ciebie.

Wywróciłam oczami.

- Nawet nie próbuj mnie z nim swatać - ostrzegłam.

- Bez biletu nie wsiądziesz do pociągu miłość, kochanie.

- Więc pozostaje mi, zostanie pasażerem na gapę.

 

***

 

Cieszyłam się, że słońce odwiedziło nas tego popołudnia. Wesołe miasteczko było gotowe. Moje wypieki czekały pod kloszem na zrobionym przez mojego tatę stoiska. Beczkowa platforma musiałam przyznać, zapierała dech w piersiach.

- Dzień dobry! - usłyszałam za plecami męski głos. Kurwa!

- Dereck! - uśmiechnęłam się, w takim stopniu, na jaki było mnie stać. - Tak coś czułam, że jeszcze o tobie usłyszę.

- Nie bardzo rozumiem - na uśmiech zareagował uśmiechem.

- Nieważne. To co cię tu sprowadza? Hm? Interesy czy przyjemności?

- Ty - powiedział, patrząc mi głęboko w oczy. Czułam jego ciepły oddech na mojej twarzy.

Cholera! Tego się nie spodziewałam.

- Ehhm... - odpowiedziałam w zakłopotaniu.

Błagam Boże, niech tylko trzyma usta z dala od moich.

Cóż Bóg albo postanowił zignorować moją prośbę lub akurat dzisiaj zrobił sobie dzień wolny. W końcu jest weekend, Bóg też człowiek. Nadczłowiek, ale wciąż człowiek.

Oderwałam swoje usta od do tej pory mi obcych. Czułam jego dezorientację i niepokój.

Czego moja matka mu naopowiadała?

- Przepraszam ja...

- Nie przepraszaj - ledwo zaczął, a ja mu bezczelnie przerwałam. Cóż podobnie jak z pocałunkiem. - To ja... Znaczy... przechodzę przez ciężki okres w swoim życiu i nie...

- Rozumiem - powiedział.

- Rozumiesz? - Co on rozumie?

- Właśnie z kimś zerwałaś i nie chcesz się angażować. Nie martw się, nie będę naciskał.

- Taaa... właśnie. - nie rozumiał prawdziwego powodu.

- A co tu masz? - spytał, wskazując palcem na babeczki. - Chciał zrobić z tego niezręcznego momentu coś w postaci normalnej rozmowy.

- Masz może ochotę skosztować? - spytałam z uśmiechem sprzedawczyni.

- Jak bym mógł odmówić?

Otworzyłam klosz i zaproponowałam babeczkę, która może podbić jego podniebienie.

- Mhmm... Tak to jest pyszne. Co? Czemu się śmiejesz? Mam coś na twarzy?

- Lukier. Proszę - podałam mu serwetkę.

- Mogłabyś? Nie bardzo jestem w stanie zlokalizować przyczynę twojego śmiechu.

Wzięłam od niego serwetkę i otarłam lukier z twarzy.

- No proszę, jaka z was urocza para! - usłyszałam ryk lwicy.

- Mamo! - krzyknęłam poirytowana. Wiedziałam, jak to musiało wyglądać.

- Pani Carson - przywitał się Dereck.

- Proszę mów mi mamo.

Boże! Dlaczego mnie dzisiaj opuściłeś?

- O jest też tata! - krzyknęłam w nadziei, iż tylko ten człowiek jest mnie w stanie wyciągnąć z tego bagna.

- Kochanie - powiedział tata, przeczesując swoje szare włosy do mamy. - Co ci mówiłem o nękaniu ludzi i naszej córki?

Dereck zaśmiał się na ten komentarz, natomiast mama odpowiedziała gestem wywróconych oczu.

- Tato świetna robota - powiedziałam, zerkając na platformę.

- Dziękuję myszko. Oho... - dodał na dźwięk, iż w jego telefonie rozbrzmiewa melodia Louisa Armstronga. - Halo? - powiedział do aparatu, po czym oddalił się do bardziej zacisznego miejsca.

Nie! Nie zostawiaj mnie z nią i z nim!

- Mamo nie musisz kupić tych pięknych kwiatów - nie pamiętam nazwy - ze stoiska pani Kowal? Popatrzyłam na stoisko naprzeciwko mojego z wielką nadzieją, że to sprawi, iż się tam pojawi. -

Powinnaś się śpieszyć, widzę, że każdy z naszego miasteczka zamierza opróżnić jej stoisko.

- Masz rację - dodała po chwili zastanowienia. - Widzimy się na kolacji? Tak kochanie?

- Tak mamo.

- I nie zapomnij przyprowadzić mojego nowego syna.

- Mamo!

- No idę, idę.- Ucałowała mnie i Drecka na pożegnanie.

Nie sądziłam, że kiedykolwiek Pani Kowal zostanie moją zbawicielką.

- Przepraszam Dereck za to...

- Nie ma za co. To widzimy się na kolacji.

- Eheh... - nie czekał na mój sprzeciw czy też potwierdzenie. Po prostu odszedł, a ja stałam osłupiała i odprowadzałam go wzrokiem.

- Przepraszam! Panienko!

Wróciłam do stoiska, gdzie czekał na mnie klient.

 

***

 

- Zjadłabym sobie gofry - powiedziała Valentina - ale jutro nie dzisiaj. Nie patrz tak na mnie. Wiem, na co będę miała ochotę jutro.

- Wcale cię teraz nie oceniam.

- Dobra ty mi lepiej powiedz o tym przystojniaku, któremu zlizywałaś lukier z twarzy.

- Skąd to wiesz?

- Całe miasteczko huczy od plotek.

- Po pierwsze nie zlizywałam. Ohyda. Po drugie ja...

- Przestań się rumienić - powiedziała.

- To rumieniec z wściekłości.

- Tylko mi nie wmawiaj, że nie urzekła cię jego... osobowość.

- Jeśli ty zachowujesz się w taki sposób strach pomyśleć, co moja matka ma w głowie - powiedziałam, jednocześnie związując włosy w kucyka.

Valentina to osoba godna zaufania. Zawsze była ze mną, wtedy kiedy najbardziej tego potrzebowałam. Nasza historia rozpoczęła się w już w podstawówce. Dzieciaki wciskali mi do buzi czekoladę i lizaki, ponieważ ich nie mogłam jeść z powodu cukrzycy. Valentina powiedziała dzieciakom, że jak dalej tak będą robić, to wsadzi im słodycze w dupę tak głęboko, że zapomną, jak się chodzi. Teraz jak o tym wspominam, to się zaczynam zastanawiać, czy brązowo włosa nie jest sadystką.

- Zabiję drania! - krzyknęła Valentina, patrząc przez okno, jak jakiś koleś, parkując prostopadle, uderzył lekko w jej samochód.

Zdecydowanie to sadystka.

Staram się złapać ją za bluzkę, żeby nie wyskakiwała przez okno, jak jakiś wściekły goryl.

- Valentina! Poczekaj! - krzyknęłam za nią. Nie przyniosło to upragnionego rezultatu. Tylko podkręciło ją to jeszcze bardziej. Tyle w tej kobiecie sprzeczności.

Wyskoczyłam za nią.

Ten dzień nie zaczął się ciekawie i chyba też podobnie się zakończy.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Elorence 06.04.2018
    Bardzo rozjeżdżony tekst, co utrudnia czytanie.
  • Co masz dokładnie na myśli?
  • Canulas 07.04.2018
    Że wypadałoby go skomplesować, bo zbyt duże odstępy są. To tylko detal, ale godzący w estetyczną sferę tekstu.
  • Canulas 07.04.2018
    Skompresowaś *autokorekta
  • Canulas,
    OK. Dzięki!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania