Opow *** Dziciunia
Wrzuciłem→tak dla jaj→ powtórkę tekstu z 15. 10. 2017.
Ciutkę zmodyfikowaną.
---------------------------------------------------------------
Zatrzęsła się ziemia. Przyszła na świat Dziciunia.
Pomyślałem wtedy→A niech to diabli.
Pojechałem do Miejsca najszybciej jak mogłem. Tak sobie. Z ciekawości.
Siedziała w kołysce i wcinała bochen chleba.
Kiedy do niej podszedłem, odrzuciła bochen na misia i warknęła:
– A to co?
– To twój wielbiciel – odpowiedziała osoba towarzysząca.
– Zabrać go stąd. Czyż nie widzi, że przeszkadza w śniadaniu. A tak w ogóle, dać mi zaraz dydusia, bo obrzygam wszystkich.
– Dziciuniu. Uspokój się – rzekł Ktoś. – Jesteś głupia i tyle.
– Co wy wiecie o życiu, smarkacze jedne – wrzasnęła omawiana. – Macie mokre pieluchy? Nie macie! Macie w nich gówienko? Nie macie! Możecie łazić? Możecie. No właśnie. A ja nie mogę. Chwila… a może mogę.
Po czym wyszła z kołyski i uciekła z domostwa.
Ludzie! Ludziska! – wrzeszczano donośnie – poprzez góry i doliny zaiwania niemowlę. Nie za duże nie za małe. Takie w sam raz na te czasy.
Szliśmy całą kupą, w celu odnalezienia Dziciuni. A Dziciunia w tym czasie wróciła do domu, przewinęła się przez poprzeczkę, wypiła mleko z kartonika, weszła do kołyski, policzyła barany – później kozy, myszy, pająki, wiewiórki – aż wreszcie zasnęła.
Zaczęła śnić, że jest już dorosłą półroczną panną, której to w głowie zapoznanie przystojnego trzylatka. Mężczyznę swojego życia, któremu obrzydły babki z piasku i zakochał się w Dziciuni
– Och ty mój kochany. Jaką masz ładną gruchawkę. Mogę nią pogruchać?
– Wyrosłem z gruchawek – powiedział on.
– Wiesz co – rzekła ona. – Chodźmy nad rzekę, gdy będzie ciemno. Założę specjalnie dla ciebie, moje najpiękniejsze pieluszki, a ty zwiń garnitur z przedszkola.
– Wisi mi garnitur. Nie założę tego cudaka. Krawata też.
– Doprawdy? Co ja słyszę? Odzywki rozkapryszonego dwulatka. Masz już swoje lata. Zachowuj się.
– Ojejku! Niby dorosła a w majtkach kupa. Czuję to.
– Tobie nic do mojej kupy. Gdybyś był prawdziwym mężczyzną, to byś mnie przewinął. Chyba nie chcesz kochanie, żebym całą drogę śmierdziała przy tobie?
– Włożę stopery do nosa, skoroś taki pyskol kołyskowaty.
– Pożycz mi w tej chwili gruchawkę. Ale już!
– A po co?
– Bo chcę ci przywalić!
– Mieliśmy iść nad rzekę, Dziciunio. Pamiętasz?
– No to chodźmy. Czemu nie idziesz? Masz pełne gacie strachu, czy co?
– Co – odpowiedział on.
– A pokażesz mi w lesie ptaszka? Jeszcze nie widziałam. Rodzice opowiadali, że jest coś takiego, co może wyskoczyć z dziupli...
***********************
Bonus→Dialog z Dziciunią.
***********************
– Kochacie mnie? - wrzasnęła Dziciunia
– Kochamy!
– Wczoraj też?
– Też!
– Dzisiaj też?
– Też!
– Jutro też?
– Ci co przeżyją do jutra – też!
– Wiecie, że już nie robię w pampersy – tylko obok.
– O Dziciunio! Wiemy i czujemy. Pampersy też.
– A ja nawet miałem ten zaszczyt się poślizgnąć, na Dziciuni...
– No… bez przesady! Mogłeś sobie nóżkę złamać.
– O Pani! Co tam nóżka, wobec takiej radości…
– A kto mi porwał gruchawkę? Przyznać się?
– My na pewno nie, o Pani. Jesteśmy tu. To na pewno te głupie dzieciaki.
– Chcecie powiedzieć, że potrafię rządzić tylko bandą głupich?
– Nie takich jak my – chcesz Najjaśniejsza powiedzieć?
– Stoicie w blasku mojej mądrości. Nie możecie być głupi. Tak?
– Tak. A nawet mądrzejsi… o cholera... Bez Końca Rozumna. Wybaczysz mi?
– Jak mi powiesz, gdzie moja gruchawka.
– Przebacz mi, O Ty Bez Pampersa. To ja zabrałem.
– Po co? Mów mi wczoraj.
– O Pani. Nie kumam.
– Szybko. Nie rozumiesz? Podejdź bliżej mnie. Będziesz mądrzejszy.
– No jestem bliżej… A łaj!!! Dlaczego mnie walnęłaś nocnikiem?
– Bo mi niepotrzebny. Co z tą gruchawką?
– Chciałem ułożyć pieśń pt: Oczarowana tyś gruchawo przez -D
– Co oznacza D?
– Dziciunia. A co by innego, o Pani z Niepotrzebnym Nocnikiem.
– To rozumiem. Dajcie mu pluszowego misia. Niech to będzie dla niego nagrodą.
– Nie mamy pluszowych misiów. Kupiliśmy za nie – gruchawkę.
– Przestańcie z tą gruchawką. Nie jestem dzieckiem.
– Masz, o Pani, półtora roku z hakiem.
– Pragniecie mnie powiesić na haku. Wiem, co sobie myślicie po cichu.
– Głośno nam nie wolno.
– Kto zakazał? Dać mi go tutaj!
– No tego… Nasza Dziciunia zakazała.
– Kto śmiał powiedzieć, że to ja?
– Ależ Pani. To tylko wiatr szumi pieluszkami.
– No przecież ja już nie brudzę!! Czy to jasne?
– Jak nie pobrudzone, to jasne.
– Kto taki dowcipny? Bo go rozgniotę biegunem od kołyski!
– Nie ma kołyski.
– To gdzie ja śpię?
– Tam gdzie się Dziciunia walnie, jak wyciućka, procentowe mleczko, z pijanej krowy.
– Co ja słyszę! Czy to bunt? Już nie chcecie mojej przyjaźni? Żyjecie jak pączki w maśle.
Pływacie w rzece pełnej miodu…
– Chyba w tym miodzie, co z Dziciuni uszu wyleci. A pączki nie w maśle...A fuj!!!
– A fuj!!! A fuj!!! A fuj!!!
– Cicho mi tu! Paskudniki jedne…
– Nie jedne. Jest nas więcej.
– Cholera jasna. Bo was lalkami mówiącymi poszczuje. A one przeklinają jak diabli…
– Od kogo się nauczyły?
– Tak mi się odwdzięczacie za moją dobroć i poświęcenie. Z głodu zdechniecie!
Tyle wam powiem! Pamiętajcie raz na zawsze – to ja mam racje!!!
– A my mamy racje żywnościowe!!!
Komentarze (6)
Pośmiałam się z rana :-)
dziękuję
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania