Z demencją nie wygrasz

Tyle lat pracy w opiece za mną, mnóstwo podopiecznych pozostawiłam za sobą, a wciąż łapię się na tym, że nie radzę sobie z tą chorobą. O moim kłopotach z zakupami na tym zleceniu możecie przeczytać w jednym z poprzednich opowiadań. Sprawa niby załatwiona, a jednak… A jednak wczoraj, a właściwie już przedwczoraj zakupy mnie rozwaliły. Zazwyczaj jedno z dzieci podopiecznych przyjeżdża w piątek, by wraz z podopieczną pojechać na zakupy. Podopieczna bowiem bardzo lubi jeździć na zakupy. Czy kupuje tam sensowne rzeczy? Trudno powiedzieć. Do standardowych zakupów tego dnia należy woda, 10 tabliczek czekolady, jogurt, actimel, karton marmolady lub karton mleczka do kawy, ciasto– Bienenstich, czasami kupi ser i wędlinę do chleba. I to właściwie tyle. Już w czwartek pytałam, czy któreś z dzieci meldowało się, że przyjedzie. Podopieczna twierdziła, że nikt się nie meldował i chyba nikt nie przyjedzie. Mówiłam, że przecież musi ktoś przyjechać, bo co tydzień przyjeżdżają. Taka jest umowa, tylko nie wiadomo kto. W Piątek czekałam do obiadu. Gdy nikt się nie pojawił do godziny 16, czmychnęłam z domu. Nie tłumaczyłam, że jadę na zakupy. Znam już na tyle podopieczną i wiem, że powiedziałaby, że nie trzeba. Powiedziałam, że wychodzę na chwilę i będę za godzinę. Zakupy zajęły mi mnóstwo czasu. Gdy wróciłam, miałam wrażenie, ze dziwnie się na mnie patrzą. Tłumacząc się, że byłam na zakupach, powiedziałam, że kupiłam płatki owsiane i jogurt. Nie wspomniałam o masie innych rzeczy, które kupiłam, by nie wywoływać awantury. Niestety nawet płatki owsiane wyprowadziły podopieczną, a raczej mnie z równowagi. Podopieczna odpowiedziała, że nie trzeba płatków owsianych. Myślałam, że mnie krew zaleje. Powiedziałam o najważniejszej rzeczy– codziennie rano, cała trójka je na śniadanie płatki owsiane. Jestem tu już miesiąc i płatki nie były kupowane od miesiąca. Czy ona naprawdę myśli, że ma jakąś studnię bez dna, z której czerpie wszystkie potrzebne produkty? Nie wytrzymałam. Pytam podniesionym głosem, gdzie ma płatki owsiane.. podopieczna wstaje i zaczyna szukać. Ani słowa w stylu: „miałaś rację”. Jest przekonana, że jeśli wystarczająco długo będzie szukała, to je znajdzie. W obliczu, gdy tracę nerwy zaczęłam rozmawiać ze zmienniczką, która właściwie skończyła już z pracą w opiece. Z pewnością skończyła z pracą na tym Stelle. Rozmawiamy, rozmawiamy i stwierdzamy, że kobieta nie potrafi ocenić, czy minęło dużo czasu, czy mało. No tak! Normalne. Dla niej miesiąc może trwać tyle co dla mnie 2– 3 dni. Zapomniałam. Nie liczyłam się z tym. Dałam się znowu zaskoczyć. Ale czy można być na wszystko przygotowanym? Czy rozmrażając zamrażalkę muszę liczyć się z tym, że w pewnej chwili będę musiała pomóc w czymś podopiecznej, a dziadek zrobi mi bałagan w kuchni chcąc zrobić porządek z zamrażalką, że do południa będę walczyła z syfem, który zrobił? Znowu łapię się wtedy na stwierdzeniu: „ no tak, to było do przewidzenia”. Wszystko jest do przewidzenia. Tylko, jak pracować przewidując takie rzeczy? Najlepiej byłoby usiąść i nic nie robić. Zwłaszcza jeśli demencyjnych podopiecznych jest dwójka. Nie zaplanujesz i nie ogarniesz wszystkiego. Nie zaplanujesz i nie ogarniesz niczego! To jest właśnie ta sytuacja, o której zawsze mówiłam przy dwóch podopiecznych– jeden ucieka oknem, drugi drzwiami i którego łapać? U mnie jeszcze nikt nie ucieka oknem, ale i tak nie jestem w stanie nic zrobić. Aha, a syn w końcu przyjechał w sobotę. Ostatnio zakupy poszły sprawnie. Był super syn Georg, który kupił wszystko, co wpisałam na listę (pierwszy raz!!! Ku mojemu zdziwieniu). Wczoraj pomyślałam więc, że zrobię ponownie listę. Siadam i mówię: „proszek do prania”. Podopieczna jeszcze dobrze nie usłyszała, a już mówi, że nie potrzebuje. Podminowana jeszcze wczorajszymi płatkami i całą tą chorą sytuacją jeśli chodzi o zakupy, jak i faktem, że syn przyjeżdża w ostatniej chwili i moje wolne popołudnie zaczyna się o 14.00 zamiast właściwie o 12.00 zostawiam kartkę i mówię, żeby sam z matką zrobił listę. Syn wyszedł za mną i pyta co ma kupić. Ja podminowana kilkakrotnie odpowiadam, że nic. Niech kupi to, co uważa jego matka. Ja mam ekstra pieniądze na takie sytuację i pojadę kupić, jak będę coś potrzebowała. No i pojechali na zakupy. Patrzę, na korytarzu stoją dwie skrzynki z pustymi butelkami po wodzie. Głośno mówię po polsku, że zapomnieli butelek. Przylatuje dziadek i pyta, co chciałam. Odpowiadam, że zapomnieli butelek. Okazuje się, że nie zapomnieli. Wrócili z zakupów bez wody. Do serca wzięli sobie, że nic nie trzeba kupić i kupili tylko ciasto. Hmm. Szkoda, że nie biorą sobie do serca tego, co mają kupić. Po obiedzie, ubierając buty obok pustych skrzynek, mówię do syna podopiecznych, że wychodzę z domu i będę dopiero po osiemnastej, a może później. Muszę wyjść z domu, bo inaczej zwariuję. Podpieram się o skrzynki z pustymi butelkami. Dziadek po kolei wyciąga butelkę po butelce i mówi: „puste”. Ja powtarzam po nim: „puste”. Syn patrzy. Wychodzę. Próbuję się uspokoić poza domem robiąc zakupy. Znalazłam cztery bluzki i wpadłam na pomysł, gdzie pojadę w kolejne wolne popołudnie na zakupy. Lato idzie. Czas zmienić garderobę. Zadbać o siebie. Zrobić coś dla siebie, bo oszaleję. Muszę wrócić do równowagi psychicznej, a nie potrafię. Wracam z zakupów. Syna podopiecznej już nie ma. Babka na progu wyskakuje do mnie, że nie poleciłam im kupić wody. Odpowiadam, że nie poleciłam. Tak samo, jak nie poleciłam kupić wędliny do chleba, czekolady i wielu innych potrzebnych rzeczy. Będziemy jedli kartofle. Tyle tylko, że kartofle też zeszły i na jutro już nie będzie. Ale co mi tam. Podopieczna pokaże, gdzie ma tą studnię bez dna i coś z niej wyciągnie. Nikomu nic nie pokazałam. Nikomu nic nie udowodniłam. Jak ktoś jest ślepy i tak nie przejrzy na oczy, a koniec końców, to ja będę myślała, co tu podać dziadkom i co mam sama zjeść. W nocy budziłam się i tłumaczyłam sobie: „przecież to jest choroba, przecież to można było przewidzieć”. I co z tego? Skoro to jest choroba, to czy ja muszę wszystko przewidzieć i bawić się z podopiecznymi w jakąś dziwną zabawę, udając ze wszystkimi, że oni nie są chorzy? Czy takie podchody– podopieczna jedzie na zakupy, zobaczymy, czy wszystko kupi… jak nie kupi to ja pojadę na kolejne, to jest inteligentny sposób na radzenie sobie z tą chorobą? Przypominają mi się słowa innego syna : „przecież nie ubezwłasnowolnię własnej matki”. No tak, ale to opiekunka ma zwariować, bo on chce traktować matkę, jakby kobieta była zdrowa? W każdym bądź razie, wiem już na którego syna mogę liczyć, a który to ciapa. Uspakajam się, że już nic mnie nie zaskoczy. Po miesiącu pracy wszystko powinnam przewidzieć. Teraz będzie już tylko z górki. Czy aby na pewno?

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (81)

  • Robert. M 26.05.2018
    Wyobraź sobie, że po szarzyźnie dnia chcesz odreagować, zamykasz drzwi w swoim pokoju, lampka nocna, za oknem łysy zerka, wchodzisz na opowiadanka a tu Kasia Perła i jej -" z demencją nie wygrasz". No niech to!!! Znowu o chorobie, bólu, problemach i uderzają głową w matryce komputera, przewracają oczyma i rzucają epitetami. Bo ludzie chcą jakiś sensacji, oderwania od rzeczywistości, by zapomnieć na chwilę, że jutro mam iść, zrobić, załatwić itp.: W swojej enklawie spokoju, 4 ścianach, chcą zatopić się w świecie iluzji, fantazji , rozpłynąć, dać się ponieść sekwencji nocnych wizji. A Ty Kasiu im tego nie gwarantujesz. BA! TY sprawiasz, że to powraca, ten przyciężkawy monolog o trudach życia, rutynie. Więc nie dziwię się. że Twoje klimaty odstręczają bo są Twoje, to Ty nimi żyjesz,
    Nie chcę Cię zrażać, ale raczej nie masz szans się z tym przebić, choćbyś tekst wypieściła, nawrzucała metafor i.....ale próbuj.
    W końcu to jest to coś, co Cię określa, a o to w sumie chodzi, by pisać z satysfakcją, a nie pod publiczkę
  • Kasia Perla 26.05.2018
    Hmmm nie wiedziałam, że wszystkie książki muszą jedynie bawić. Dużo osób mnie czyta. Zdaję sobie sprawę, że osoby niezainteresowane tematem czasami nawet nie rozumieją moich tekstów. Nie chcę i nie muszę trafić do każdego.
  • Robert. M 26.05.2018
    Ja też tego nie napisałem, ba! Ja jestem temu przeciwny, niech będzie różnorodność.
    Każdy ma prawo pisać i czytać o tym, co mu leży na sercu, co go porusza w końcu bawi.
    Tylko tak jak zaznaczyłaś - książki - bez urazy, ale to jest felieton, relacja kobiety, co jej
    się przytrafiło, co zbulwersowało, taka hiper wentylacja, czysty upust emocji, Miałem
    wrażenie jakby podczas powrotu do domu odreagowała wybierając numer swojej
    koleżanki i jedziemy z monologiem.
    Dużo osób Cię czyta...Zerknąłem w profil i widzę, że na blogu, nawet 800 osób.
    W tej sytuacji nie wiem po co Ci opowi. pl?
    -"Nie chcę trafić do każdego"- Hmm, czy mam to odebrać, że na mnie Ci nie zależy?
    - " ..nie rozumieją moich tekstów.."- Przyznam się, że nie znam tematu tak dogłębnie
    jak Ty, ale staram się pojąć wagę problemu, dylematu, rozterek itp
  • Kasia Perla 26.05.2018
    zgadza się, że to jest felieton, do tego z mojego bloga. sprawdzę, czy mogę zmienić kategorię. najpierw robię, potem myślę. na profilu napisałam, że czyta mnie 800 osób? beznadziejna jestem. ach, chyba, że czytałeś wywiad ze mną :-))) przecież się tutaj na profilu nie pochwaliłam, ile ludzi mnie czyta? a czy na opowi mogą być tylko ludzi, których nikt nie czyta w innych miejscach? jesteś ważny/ nieważny, w zależności od tego, czy temat cię interesuje i czy rozumiesz. bez sensu przecież mieć czytelników, którzy nie wiedzą, co czytają lub czytają z nudów. na blogu czytają mnie opiekunki, które rozumieją moje skoki myślowe i świat demencji, bo przeżywają to samo. chcę sprawdzić, czy temat zainteresuje również ludzi spoza branży. z wrażenia napisałam książkę. na tej samej zasadzie, jak wstawiam tu posty, czyli: zrobię, to się nauczę. więc jestem i się uczę. kto mi zabroni? hahaha nie przejmuj się, jak czegoś nie rozumiesz. to jest o demencji. tego się nie rozumie. to się dzieje i to się przeżywa. nie ma tu nic do rozumienia. brak w tym logiki. rzeczy dzieją się w kółko, powtarzają. problemy dzieją się w kółko. uczucia dzieją się w kółko. to tak, jak dzień świstaka. tylko powtórki są w różnym odstępie czasowym.
  • Kasia Perla 26.05.2018
    pisałam skasowało. w skrócie: nie widzę funkcji zmiany na felieton. natomiast na blogu mam również opowiadania. ostatnio faktycznie są to jedynie felietony. opowiadania znajdziesz na pasku bocznym w etykiecie opowiadania. polecam pędzący rollatorek. to taki najbardziej dzień świstaka. ale ostrzegam. pisany byle jak. teraz staram się pisać starannie. na początku pisałam dla zabawy i nie zdawałam sobie sprawy, że jakość okaże się kiedyś ważna i ktoś będzie mnie oceniał pod tym względem.
  • Robert. M 26.05.2018
    Dlatego napisałem, że będzie Ci trudno przekonać do tekstu.
    Większość woli jak jest dialog, to sprawia, że można poczuć
    jej realność, przyznać rację, stawać po danej stronie sporu.
    W tej formie jest to relacja, - ja wiem, ja mam racje, oni są be.
    Siłą rzeczy zaczynam ich mieć za biednych, uciemiężonych.
    Nie, nie czytałem wywiadu z Tobą.
    Gdzieś w komentarzach podczas przekomarzania się umieściłaś
    wiadomość o takiej liczbie osób. To nie jest beznadziejne, wiem, że
    wiele osób umieszcza teksty na innych portalach czy fb.
    W takim razie nie jestem ważny, bo temat jest mi obojętny.
    Czasem rozmawiam ze swoja koleżanką o jej chęciach zrobienia
    kursu PCK, jako opiekunka i w zasadzie na tym kończy się moje
    zagłębianie.
    Zgadzam się, że czytając powinien człowiek czuć choć odrobinę
    świat przedstawiany przez autora, mieć możliwość porównania do
    własnych obserwacji, skonfrontować itp.:
    P.S. Resztę dopiszę po meczu
  • Robert. M 26.05.2018
    Tak to działa. ludzie identyfikują się z czymś, co znają, co im
    jest bliskie. Opiekunki oczyma wyobraźni widzą te sceny, być może
    wstawiają sobie danego podopiecznego w konkretne sceny, a taki ja,
    czy inny czytelnik....sama wiesz.
    Nikt Ci nie zabroni, wolno Ci wszystko propagować co nie obraża uczucia
    godzi w czyjeś osobiste wyznanie itp.: To nawet jest dla mnie zaskoczeniem,
    że chce Ci się o tym pisać, zamiast odreagować po całym dniu.
    Nie znam tematu z autopsji, ale wyobrażam sobie, co można czuć,
    gdy iks razy w ciągu tygodnia powtarzasz te same kwestie.
    Najgorsze jest to, że mówiąc o czymś masz już w podświadomości,
    że to i tak umknie uwadze, być może jeszcze tego samego dnia.
    Można wyćwiczyć pokorę, a i cierpliwość jest poddana pod osąd.
  • Robert. M 26.05.2018
    Nie musisz nic zmieniać, jeśli ktoś ma przeczytać, to nie
    będzie to stanowiło problemu. Jak dodasz zdanie tej drugiej
    strony, opiszesz ich gesty, mowę ciała, mimikę twarzy, to
    może zainteresuje, pobudzi wyobraźnię.
    Ale bez przesady, to nie konkurs, to amatorski portal, każdy tu
    grzeszy stylistyką. W Twoim przypadku chyba kryteria są inne
    to zrozumienie jest priorytetem, to będzie ważniejsze niż piątki
    za styl i elokwencje.
  • Kasia Perla 27.05.2018
    jestem zafascynowana demencją. nie mam z tym problemu. przynajmniej nie jest nudno. czym mam żyć siedząc z tymi ludźmi dzień i noc? przypalonym kotletem? żyję chorobą, szaleństwem. dla mnie to jest normalność. powtarzanie, o którym mówisz faktycznie jest męczące. ale to nie siedzi się z tymi ludźmi non stop. wtedy nie ma tego problemu. na jednym zleceniu, gdy czekałam na kierowcę, który odbierze podopieczną do przedszkola, podopieczna w minutowym takcie pytała, o której ją odbiorą. i tak przez pół godziny, czasami przez godzinę. wtedy to faktycznie miałam dość. haha. inaczej pisać nie będę. nie potrafię i nie chyba nie chcę. albo się sprawdzi mój styl, albo się nie sprawdzi. taki test.
  • Robert. M 27.05.2018
    Musiałem jeszcze raz przeczytać, by się upewnić, że mnie wzrok
    nie myli. Mianowicie zdanie - " ...przynajmniej nie jest nudno"
    sprawiło mi zamieszanie, bo trudno mi pojąć, by ktoś mógł tak
    podchodzić do tego jakby nie patrzeć problemu.
    Ale jak słucham mojej koleżanki, co opiekuje się czasem kilkoma
    starszymi osobami, to rzeczywiście chyba są osoby z takimi predyspozycjami.
    No cóż, przyzwyczajenie jest drugą naturą, gorzej jak przejdzie to w
    znieczulicę, ale Tobie to chyba nie grozi, wyczuwam w tym jakby misję?
    Przesadziłem? Pewnie tak, ale miejmy nadzieję, że chociaż wstając, nie mówisz:
    - " Boże!!! Kiedy będzie sobota"
    Przez godzinę upewniać kogoś o godzinie odbioru? No musiałaś ją strasznie
    nudzić, skoro aż tak była zdesperowana. Ha, ha!!
    Masz zdrowe podejście do pisania, tak trzymaj.
    To ma bawić, być czymś jak hobby, takim moim, a nie schematem,
    pracą domową dla pani profesor.
  • Kasia Perla 27.05.2018
    pracuję siedem dni w tygodniu, więc nie czekam raczej do soboty. nie czuję, że mam misję do spełnienia, jeśli chodzi o moją pracę w opiece, ale człowiek jednak musi coś robić. wyobraź sobie, że jesteś poza domem, z dala od znajomych, rodziny. nie możesz wyjść z domu. i siedzisz w tym domu 24 godziny na dobę i nic nie robisz, bo nic się nie dzieje. podopieczny wstaje rano, siedzi cały dzień w fotelu, a ty schodzisz trzy razy dziennie podać mu posiłek i sprzątnąć. ewentualnie się odezwie z sensem, mówiąc coś zupełnie nudnego, na co w ogóle nie masz ochoty odpowiadać. może ktoś tak lubi. ja bym oszalała. człowiek jednak musi się czymś zająć. można czytać książki, oglądać telewizję. ale w pewnym momencie nie da się więcej. więc wolę mieć takich trochę trudnych i zwariowanych podopiecznych, których szaleństwo zmusza mnie jednak do pewnej aktywności fizycznej i umysłowej. ale i tak jest nudno. dlatego zaczęłam pisać. jakiś czas mnie to pisanie trzymało. teraz też już jestem lekko znudzona. ilez można pisać o tym samym :-)))) chociaż lubię ten świat szaleństwa. a z tym upewnianiem o godzinie odbioru to tak dwa razy w tygodniu było. nie chodzi o to, że ją nudziłam. po pierwsze widełki odbioru były między 7.30 a 8. 30 i podopieczna nie była pewna, czy w dobry dzień ją obudziłam do przedszkola :-)))) po drugie co minute zapominała, że jej już mówiłam, o której ją odbierają :-))) po trzecie denerwowała się, bo nie lubiała tam chodzić. nie pamiętała, że już tam była i za każdym razem to było dla niej nowe przeżycie, nowy stres. to jest normalne jednym słowem :-)))) gorzej, jakby tak było cały dzień. tez tak może być. a jak złamała rękę i się darła, że nie złamała ręki i chciała zerwac opatrunek i tak co chwilę? to był mój najgorszy tydzień w opiece.
  • Robert. M 27.05.2018
    No musi coś człowiek robić, jednak nie jest powiedziane, że opiekowanie
    jest tym czymś, co ma być najlepszym rozwiązaniem. Polemizowałbym jednak
    czy to nie jest rodzaj zadania specjalnego, jeśli nie misja.
    To jednak praca z człowiekiem, nie możesz podchodzić jak do maszyny
    na której wykonuje się kolejne detale. Musisz wykazać minimum empatii,
    schować głęboko w sobie słabości, podły nastrój, bo oni to wyczują.
    Wiem to od swojej siostry, która d wielu lat zajmuje się takimi paniami,
    dojeźdzając do ich domów by posprzątać, coś podać itp.:
    Twierdzi, że czasem bardziej potrzebują by się wygadać, czuć to zainteresowanie
    w końcu mieć kogoś kto jest ich na te kilka godzin.
    Często mówi: - " siadaj, ...zostaw to, ...później to zrobisz...coś ci powiem
    A że to często jest z 60-lat to nie dziwota, one żyją przeszłością.
    Szczytem marzeń jest jakaś potrawa z Polski, bojce zupy nie wspominając
  • Robert. M 27.05.2018
    Wierzę Ci, że można oszaleć, przebywasz w oderwaniu od swoich rodzinnych
    stron, znikomy kontakt z ludźmi którzy znają Twoje marzenia, którzy Cię określają.
    Bo umówmy się, że podopieczni jak zaznaczyłaś rzadko nadają się do konwersacji,
    to raczej ich tematy, ich problemy, zmartwienia, a Twój obowiązek, by choćby
    lakonicznie odpowiedzieć, tak pro forma, by nie wyjść na zołzę, która za kasę
    odwala pańszczyznę.
    Jesteś dla tego pod większą presją, bo każdy inny wystarczy, że zrobi co mu
    zlecą, Ty jednak możesz wykonać swoje, a i tak możesz dostać cenzurkę
    wyrachowanej.
    Taa, czasem lepiej dzieckiem się opiekować, kiedyś dorośnie, zacznie
    przyswajać, a tak złamie rękę i ...współczuję i zdrowia życzę. Bo to wyzwanie
    bez 2 zdań, matrix, dzień świstaka to pikuś przy tym.
  • Kasia Perla 27.05.2018
    Robert. M hihi rozbawiłeś mnie nie chcący. 60 lat ma twoja siostra, czy te panie? właściwie normalnie 60 lat to mają dzieci tych podopiecznych, którymi się opiekujemy. jeśli nie więcej. haha. Ja jeżdżę do młodych. tzn. między 70, a maksymalnie 85. ostatnio dwa razy skusiłam się na dziewięćdziesiątki :-)))). ale wiem, że panie tak poniżej 85 to rzadko. zresztą Niemcy do osiemdziesiątki często dają radę sami :-))) moi od stycznia mają dopiero opiekunkę. dziadek ma 89, babka 87. oboje demencję, ona dodatkowo Parkinsona. choroba nie przyszła z pewnością tak nagle. kto wie ile czasu żyli pomimo demencji sami. w sumie, jeśli im się krzywda nie działa, to w sumie racja.
  • Robert. M 27.05.2018
    Chodziło mi, że ta kobiecina opowiada mojej siostrze o latach
    sześćdziesiątych, pół wieku temu jest dla niej tematem na
    czasie. A ma ta pani pewnie tyle, co piszesz z 80- siąt parę.
    A siostra równe 40-ści w sierpniu skończy.
    Ty też mnie rozbawiłaś tym: - " skusiłam się na 90- tke"
    Że tak się brzydko wyrażę, nie ma babcia już brania?
    Wiesz jak to jest z tymi starszymi, do póki mogą udawać
    chojraków to dokazują, ale wreszcie dzieci coś zauważą i koniec
    udawania, że wszystko gra i buczy. Biorą ogłoszenie i dzwonią by
    rodzice byli pilnowani? Jak zwał tak zwał, no niech będzie, ze kierowani
    w odpowiedni sposób.
  • Kasia Perla 27.05.2018
    Robert. M haha. przed tą parką skusiłam się na 94:-)))) ale od gościa uciekłam, bo firma była beznadziejna. babka ma kochającego męża. z dziećmi to jest tak, że ściągają opiekunkę sama nie wiem dlaczego. bo że ich rodzice mają demencję, najczęściej musi uświadamiać opiekunka. przynajmniej ja mam takie przypadki. ale często jeżdżę jako pierwsza lub jako jedna z pierwszych. tutaj babka wylądowała w szpitalu. upadła, złamała coś. nawet nie wiedzą jak upadła i gdzie. w szpitalu powiedzieli, że ona nie może mieszkać sama. dlatego znalazła się tu opiekunka. pewnie babka dostała jakieś papiery. normalnie dementycy nie powinni przebywać w domu tylko w psychiatryku. zwłaszcza ci trudni. może dlatego te rodziny udają, że nie mają pojęcia o chorobie. po drugie tak jak piszesz- tak długo, jak mogą udają, że wszystko jest ok. przez godzinę dadzą radę, gdy odwiedzają ich dzieci, spinają się, koncentrują, uważają na słowa. a jak opiekunka siedzi z nimi dzień i noc, dostrzega ich szaleństwa.
  • Robert. M 27.05.2018
    Nie powiem, że to młodziaki, każdego dnia mają jednak dobrze
    bo nie muszą liczyć się z przyszłością, martwić o jutro, bo
    właściwie już wszystko zrobili, co w ich mocy
  • Robert. M 27.05.2018
    Uciekłaś? Czyli tak jak w Polsce jest wielu wykorzystujących
    okazje na dorobienie się czyimś kosztem?
    Co do ludzi, którzy nie wiedzą, co dolega ich rodzicom, to sądzę, że
    to bardziej lekceważenie, bo przecież to nie możliwe by tatuś, mój
    tatuś? Ależ skąd. Jak to zwykle bywa, wszyscy ale nie w mej rodzinie.
    Teraz rozumiem skąd ten pomysł na spisywanie porad, ale jak się jest pierwszą
    do analizy, do wydania osądu, rozpoznania, to i jest o czym pisać.
  • Robert. M 27.05.2018
    A tego to bym nie powiedział, że trzeba ich umieszczać w zakładach.
    Ot ciekawostka, sądziłem, że to można okiełznać, wystarczy co prawda
    mieć dużo dobrych chęci, ale jednak tak w domowych pieleszach.
    Teraz to się zastanawiam, czy tak łatwo jak piszesz da się jednak o
    tym zapomnieć, odciąć. Może też sobie wmawiasz, że wrócisz do Polski
    i nowy etap, klamka zapadła. No ale nie będę Ci mącił, sama wiesz czy takie
    szaleństwo podopiecznych jest w stanie pozostawić bariery.
  • Kasia Perla 28.05.2018
    Robert. M znalazłam pięć książek na rynku z tej kategorii. 4 napisane przez opiekunki, z czego jedna to właściwie studentka, która wyjechała ba dwa miesiące do pracy i później spisała historie innych opiekunek, oraz jedna książka napisana przez firmę, która zawiera opowiadania zarówno z punktu widzenia opiekunki, jak i z punktu widzenia rodzin niemieckich. nie bardzo rozumiem zdania o dorobieniu się czyimś kosztem? ja się dorobiłam, czy masz na myśli moją firmę? dziadek dzielił obiad na pół. pół gołąbka jadłam ja, pół on. w biurze stwierdzili, że nie rozumieją w czym problem. nasze umowy gwarantują nam wyżywienie, to jest część naszego wynagrodzenia w naturze, że tak powiem. później rozmawiałam z rodziną podopiecznego i spotkałam się ze zrozumieniem. niestety ze strony firmy zostałam narażona jeszcze na różne inne nieprzyjemności w ciągu dwóch tygodni. zjechałam ryzykując, że mi nie zapłacą za te dwa tygodnie. na szczęście miałam kilka smsów, świadka, że firma w pewnych sprawach kłamała i ku mojemu zdziwieniu wypłatę dostałam w całości i na czas. firmy owszem- chcą się dorobić. kosztem opiekunki. nie kosztem rodzin. większość problemów na zleceniu wynika z polityki firm. czas wolny, wyżywienie, nieustawione tabletki, brak pomocy ze strony rodziny to najczęstsze problemy. firmy nie reagują, bo boją się stracić klienta. wolą wymienić opiekunkę na kolejną w nadziei, że będzie na tyle zdesperowana i da radę. w ogóle błąd polega już przed przyjazdem pierwszej opiekunki, gdzie koordynator nie informuje rodziny o ważnych sprawach. nie sprawdza warunków. opiekunki mieszkają po piwnicach, po strychach, w dziecięcych łóżkach z pięćdziesięcioletnimi materacami, wśród kurzy, wilgoci, roztoczy. ja tak do tego przywykłam, że pokój w piwnicy nie wywołuje już nawet we mnie oburzenia. jednak po takim zleceniu astma gwarantowana.
  • Kasia Perla 28.05.2018
    Robert. M jest demencja taka, że możesz okiełzać, ale i taka, ze nie dasz rady. wejdź sobie na bloga i poczytaj opowiadanie "od Anasza do Kajfasza", wypadki chodzą po ludziach". albo lepiej poczekaj na książkę. dodałam tam kilka małych fragmentów widząc, że ktoś z zewnątrz może nie rozumieć, jak trudno opiekunce, bez dostępnych środków pracować z takim człowiekiem. musi pewne rzeczy robić, a nikogo nie interesuje jak. niektórzy naprawdę nie nadają się na opiekę domową. przy mojej ostatniej pdopiecznej mogłam wezwać pogotowie, gdy szalała. kilka razy i skończyłaby w psychiatryku. takie jest prawo. jak podopieczna okłada cię klapkiem, rękoma, nogami lub wbija widelec w czoło to, czy ona nadaje się pod opiekę domową? prawdziwe historie. moją zmienniczkę gość w zimie, w środku nocy wwalił na ulicę. przyjechała policja, pogotowie i pan trafił tam gdzie trzeba. wiele opiekunek jest narażona na takie sytuacje. tez mnie podopieczna wyganiała z domu, straszyła, ze zadzwoni na policję. ale na tym zleceniu miałam pomoc rodziny. ale ta podopieczna tez nie powinna była już przebywać w domu.
  • Kasia Perla 27.05.2018
    książka to taka moja mała misja i blog. staram się wytłumaczyć opiekunką, że mają pewne prawa i pewnych rzeczy nie powinny robić. ale niestety nie do wszystkich dociera. jednak cieszę się z każdej osoby, której te informacje pomogą. ale to tez tylko do czasu. żyję tym teraz, bo to moja praca. jednak, gdy skończę pracę w opiece, nie będę miała problemu, by całkowicie się od tego odciąć.
  • Robert. M 27.05.2018
    Godne podziwu i uznania, że starasz się cos zrobić z wolnym czasem, nie tylko sobie ułatwiając
    egzystencję ale i innym przekazujesz wskazówki. Mnie by się nie chciało, miałbym bardziej
    egoistyczne zachcianki.
    Dobrze by było abyś nie miała problemów z powrotem w swoje klimaty, własny świat
    by jak to określasz odciąć się od tego.
    Grzej chyba z powrotem wrócić do Polski, inna mentalność może Cię zdominować.
    Bo jednak mamy swoje przywary, inaczej żyjemy, a i rozłąka ze znajomymi może
    spowodować, że nie będziesz czuła tej więzi. Inne priorytety, zapatrywanie na
    pewne kwestie, ludzie jednak się zmieniają. Nie boisz się tego?
  • Kasia Perla 27.05.2018
    mnie w Polsce nie ma praktycznie już od 20 lat. jak wrócę to praktycznie wszystko od zera. ale nie przeraża mnie. tu też nic nie mam. kiedyś trzeba zacząć żyć. czterdziestka się zbliża. trochę przeraża mnie jednak ta zawiść, nijakość, bylejakość w Polsce, wszystko pod górkę. ale myślę, że jak już człowiek przetrze szlaki, to będzie łatwiej. ale za każdym razem, gdy zjeżdżam to jest jednak dla mnie pewien sok i atmosfera ściąga mnie jednak w dół. szczerze planuję w pl stworzyć swój własny świat. być w miarę niezależną. jak nikt do tego świata nie będzie pasował to się nie załamię :-)))
  • Robert. M 27.05.2018
    Taki powrót to naprawdę duże wyzwanie, po tylu latach,
    to jednak nowa rzeczywistość. I nie piszę tego z ironią,
    człowiek jednak odwyka i nie zapomina o tym co go otaczało
    przez tyle lat.
    Nie chciałem o tym pisać, ale skoro to sama wydobyłaś na światło dzienne
    to muszę przyznać, że tacy niestety jesteśmy.
    Nie masz nic, toś dziad, leń, nieudacznik. Jak coś osiągnąłeś,
    to pewnie na ludzkiej krzywdzie, oszustwie. Jak było widać, że
    uczciwie, to są tacy, co po nocach nie śpią bo mu się udało, a ja
    biedny ciągle tyram za damski...
    Tak więc się zastanów, czy warto wracać ( żart)
    Masz mocny charakter, przynajmniej tak po tych komentarzach wnioskuję
    więc pewnie sobie i z tymi "'życzliwymi" poradzisz.
    Nie przejmuj się tylko innymi, rób swoje, jeśli nie będziesz nikogo
    krzywdzić to tak jak piszesz - nie będzie nikt pasował do mego świata
    to się nie załamie"
    Nic dodać nic ująć
  • Kasia Perla 27.05.2018
    Robert. M :-) dam rady. nie mam wyjścia. nie stać mnie na życie w Niemczech, a do końca życia z dementykami się nie da. jadę na resztkach paliwa. :-)))) sisters ten sam rocznik co ja. 2 miesiące starsza:-)))
  • Robert. M 27.05.2018
    O i już mam odpowiedź na postawione wyżej pytanie.
    Jedziesz na resztkach, - to znak, że albo sama się pocieszasz
    pisząc, ze przynajmniej nie ma nudów, albo zaczynasz
    bagatelizować problem, bo umowa na pracę i trzeba ją
    wypełnić. Oczywiście to tylko moje insynuacje i być może
    całkowicie się mylę ( oby)
    Dobry rocznik, Wojtyła pojechał na chwilę do Rzymu i
    go zostawili na wiele lat.
    To będzie okazja do okrągłej rocznicy...fiu, fiu
  • Kasia Perla 28.05.2018
    Robert. M hmm nie tylko tobie trudno zrozumieć, że nuda może bardziej zniszczyć psychicznie niż aktywna i denerwująca osoba demencyjna. to nie jest taka nuda, jak w domu, że idziesz i czytasz książkę, siadasz przed komputer i się czymś zajmujesz i delektujesz się tą nudą. to jest taka nuda, że siadasz i myślisz, bo na niczym się nie możesz skoncentrować. myślisz, czy za ścianą wszystko ok, czy możesz siedzieć, czy możesz leżeć, czy możesz pójść na kibel. siedzisz i myślisz, że chciałbyś wyjść na spacer, pojechać do miasta. ale nie możesz i siedzisz dalej. wierz mi. nic przyjemnego. a co godzinę, co dwie musisz coś zrobić. więc siedzisz, myślisz i zerkasz na zegarek, czy to już czas.
  • Robert. M 28.05.2018
    Z komentarza na komentarz wyjawia mi się inna osobowość.
    Gdy pierwszy raz zadałem to pytanie ( o nudzie) praktycznie
    odczytałem zniechęcenie, jakby znużenie kolejnymi rutynowymi
    obowiązkami. Dlatego pisałem o misji, ta chęć przekazania
    praktycznych uwag, kłóciła się z wizerunkiem godzinowej opieki,
    byle zaliczyć dzień. Nie chciałem naciskać, ale czułem, że to nie
    może być pączek u babci.
    I wreszcie pokazałaś - o tu mnie boli, są ciężkie chwile -
    tego mi brakowało. Dopiero teraz odsłoniłaś całą prawdę, że ta nudna
    cisza napawa lękiem o podopiecznego, że tak naprawdę to wcale
    nie szukasz zabicia czasu, a chcesz to zagłuszyć, że ta odpowiedzialność czasem ciąży.
    Nie bój się czasem pokazać słabszą naturę, ja też nie jestem
    nikim lepszym, też się boję, mam chwile, że czuję się mało odporny na
    to, co przynosi mi dzień.
    Taa, teraz to mam jasność, demencja i opiekunka, to
    jest wyzwanie i nie ma opcji, by przejść p wszystkim do
    porządku dziennego. To już na zawsze zostanie w Tobie,
    ale nie musi decydować o kolejnych latach. To zależy od
    Ciebie i ludzi, którymi się otoczysz
  • Kasia Perla 28.05.2018
    Robert. M hmmm chyba myślisz, że rozumiesz, a nie rozumiesz. co masz na myśli pisząc "godzinowej opiekunki"? ja nie jestem godzinową opiekunką. jestem tu 24 godziny na dobę. gdybym po pracy szła do domu, z pewnością nie myślałabym o podopiecznej. problem jest w tym, że ja mieszkam z tymi ludźmi i jestem w tym czasie za nich odpowiedzialna, a oni w każdej chwili mogą coś zrobić. miałam 14 podopiecznych. uwierz mi. o każdym zapomniałam tego samego dnia, gdy od nich wyjechałam. może ostatniej podopiecznej trochę myślałam, bo sytuacja nie do końca była jasna i zastanawiałam się, czy wróci ona jeszcze do domu i będzie można tam pracować, czy zostanie w domu starców. potem jedno zlecenie niewypał, drugie i w duchu sobie myślałam, że szkoda, że to zlecenie jest już spalone. to nie zostanie we mnie. nie martw się. mam do tego dystans. są we mnie inne rzeczy, z Polski, które na zawsze zostaną we mnie i nie pozwalają mi żyć. demencja, obcy ludzie nie zganiają mi snu z powiek i nie budzę się w trosce o ich przyszłość. to jest tu i teraz i nie ma wpływu na moją przyszłość. ewentualnie pozytywny. że zaczynam dostrzegać pewne rzeczy. że staram się rozliczyć z przeszłością i pod względem praktycznym już wkrótce będzie to możliwe. bo pod względem psychiki, na zawsze zostałam zniszczona. przez kogoś.
  • Robert. M 28.05.2018
    To taka przenośnia, że nie masz empatii, a tylko odhaczanie
    kolejnych dni Cię interesuje. Wiem, że to polega na przebywaniu
    wraz z kwaterunkiem, choć na pewno nie mogę pojąć tego, by
    żyć gorzej niż więzień, który ma prawo do spaceru, a nawet pracy
    poza miejscem przebywania. Każdy ma przecież potrzeby choćby
    natury fizjologicznej, a jak czytam nawet tam jesteś na posterunku.
    Ale nie będę się czepiał, niech będzie, że to normalne takie spanie
    na czas i pranie swych osobistych rzeczy w stresie, czy aby mogę.
    Nie neguję tego, że zaczniesz koegzystować jak ja, czy inni po zakończeniu
    tej pracy, tylko, że to ciągłe a nie kilku godzinowa praca, bez możliwości odreagowania
    i to śmiem twierdzić, może zaważyć. Możesz nie odnaleźć się w małym domu,
    spokoju, gdzie nikt nie woła, nie ma kim podyrygować itp.:
    Do tej pory wiedziałaś, że wrócisz do nich, a kiedyś...
    Chyba, że rzucisz się w wir pracy, naście godzin dziennie,
    to zmęczenie nie pozwoli na melancholię
  • Kasia Perla 28.05.2018
    Robert. M hehe wir pracy? wyciągnę nogi na sofie i przeczytam tysiąc książek, włączę muzykę na full, obejrzę tysiąc filmów, potem wszystko wyłączę i będę delektowała się ciszą, w międzyczasie znajdę faceta i na koniec będę uprawiała dziki seks. a potem wstanę w środku nocy i ugotuję sobie coś pysznego.
  • Robert. M 29.05.2018
    I to wszystko???? Troszeczkę mało. Po kilku latach może być za
    bardzo przewidywalne. Jakbyś miała z sześć dych na karku, to
    niech tam, można spokojnie się wycofać.
    Ale skoro to Ci wystarczy, to podziwiać skromne wymagania.
    Chociaż jakbyś spotkała takiego faceta z zacięciem na życie,
    który by miał pasje, szukał wyzwań, ciągle zaskakiwał pomysłami,
    to kto wie. Ale gdzie takich szukać, skoro większość wegetuje stękając
    jak to u nas jest ciężko, szczytem szaleństwa jest grill i dowcip o
    .....ostrym seksie
  • Kasia Perla 29.05.2018
    Robert. M to na początek. żeby odpocząć. na potem są inne plany :-)
  • Robert. M 29.05.2018
    Taa. już ja to widzę, to potem. Tak się zawsze odkłada plany
    wszelkie zadania i jest czasem zapominane.
    Najlepiej z rozpędu, nawet więcej niż trzeba sobie zamarzyć,
    założyć a że połowę z tego wyjdzie, to już inna bajka.
  • Kasia Perla 29.05.2018
    Robert. M nie wkurzaj mnie :-)))
  • Robert. M 29.05.2018
    To mi sprawia przyjemność, jak mogę
    dowalić swoje wywody, są na pograniczu bezczelności,
    więc maja prawo wkurzyć.
  • ausek 27.05.2018
    Czytam i nie czuję tego tekstu, a właściwie Ciebie autorze w tym opowiadaniu? Bo to opowiadanie, prawda? Jeśli jest na faktach autentycznych, to tym bardziej go nie czuję. Nie wydajesz mi się osobą, która rozumie tę chorobę czy jak wolą to nazywać inni przypadłość. Czytając Twoje komentarze czuję wzgardę takim stanem. Wiem, co to demencja. Mój dziadek ma ponad dziewięćdziesiąt lat i zmaga się z takim stanem umysłu. Czasami jest jak dziecko, które nie chce pamiętać złych zwydrzeń w swoim życiu i zastępuje je wygodniejszymi, milszymi wspomnieniami. Niektóre fakty ze swojego życia wyparł na rzecz tych przyjemniejszych, ale to normalne. Trzeba to zaakceptować. Opieka nad takimi ludźmi jest ciężka i ciągła. Sami sobie nie poradzą. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że najbliżsi posądzają takie osoby o celową złośliwość i na siłę próbują udowodnić, że to właśnie oni mają rację. Obserwując takie sytuacje nieco z boku, można dostrzec, jak rodzina sama utrudnia sobie relacje z najbliższą osobą dotkniętą demencją. To trudne.
    Co do samego tekstu, to trudno się go czyta. Jeśli wybrałaś formę pamiętnika, to pewne nieścisłości w tworzeniu ciągłości fabuły są do przełknięcia, ale... Mam pytanie, do kogo kierujesz ten tekst? Odnosząc się do słów Roberta, wcale nie musi być dialogu. Tekst, który porywa czytelnika od pierwszych linijek ma moc. Niestety Twój tekst jest dość toporny w odbiorze. Musisz popracować nad stylistyką, interpunkcją, a przede wszystkim nad sensem takiej formy przekazu. Mogę Ci rzec z ręką na sercu, że nikt by tego nie wydał w takiej wersji, a że przeczytało to ileś set osób nie świadczy o tym, że to jest dobre. Nie mam zamiaru Cię urazić, ale zmobilizować do pracy nad sobą i warsztatem. Pieprzenie, że to jest nieistotne możesz wsadzić między bajki. Powodzenia w pisaniu.
  • Kasia Perla 28.05.2018
    powiem tak: jest różnica między opiekowaniem się własnym dziadkiem, a opiekowaniem się obcymi ludźmi. gdy się opiekujesz kimś z rodziny, masz środki, by tą osobą się zajmować. możesz dostosować mieszkanie, umówić potrzebne wizyty, dysponujesz gotówką i masz pewną władzę. ciekawa jestem, jak ty być się zachował, gdyby zamknięto cię z obcą osobą, bez ustawionych leków, dano lub nie dano gotówki na wyżywienie i powiedziano: "pracuj". bywa jeszcze ciekawiej, słyszy się: "pracuj tak, jak tego chce mój rodzic, przecież go nie ubezwłasnowolnię". tym czasem rodzic jest demencyjny. idzie na zakupy. przynosi siatkę jabłek i ziemniaków, krzyczy na małżonka i całymi dniami przekłada rzeczy w szafie wymagając, by małżonek, który ma jeszcze bardziej zaawansowaną demencję mu asystował. i cały dzień słyszysz wrzaski. chcesz posprzątać. nie możesz, bo ta osoba uważa, że to jej dom i ona posprząta. przetrze ci toaletę ścierką, a potem tą samą ścierką przetrze stół w jadalni. zrobi pranie, wykrzywi drzwiczki w pralce i powie, że ty popsułeś. a ty nawet nie możesz wezwać fachowca. i siedzisz, dzień, tydzień, dwa... na dworze 30 stopni, a ty zastanawiasz się, kiedy przyjdzie fachowiec (po tym, jak poinformowałeś rodzinę) i jak ogarnąć pranie. stawiasz obiad na stół i nigdy nie zjesz ciepłego, bo demencyjna osoba wstaje z fotele i uważa, że w tej chwili ma coś ważniejszego do zrobienia. a ty musisz jej w tym pomóc. idziesz, pomagasz. siadasz do zimnego obiadu i szlag cię trafia. dostajesz wrzodów żołądka, nieżytu żołądka, wysokiego ciśnienia, masz problemy z układem nerwowym, układem pokarmowym, dostajesz duszności, a w szpitalu nikt nie może ci pomóc, bo jesteś zdrowy. wyjedź na miesiąc do takiej pracy to pogadamy. co innego mieć takiego człowieka w domu, a co innego zająć się takim człowiekiem jako pracownik. tyle w temacie. warsztat mnie nie interesuje. napisałam książkę tak, jak potrafiłam. w sumie teraz napisałabym lepiej. człowiek uczy się na błędach. nie czujesz tego, bo nie masz pojęcia o tej pracy. proste.
  • ausek 28.05.2018
    Kasia Perla, ton Twojej wypowiedzi wiele zdradza. Bije z niej zmęczenie i może nawet wypalenie. Jeśli ta praca jest dla Ciebie taka trudna, to po co w to brniesz? Opieka nad chorymi ludźmi wymaga ogromnych pokładów empatii i zdrowego podejścia do sprawy. Każdy przypadek jest inny.
    Co do książki... Skoro są podobne to po co powielać pomysł? Można by spróbować to ugryźć z nieco innej strony, ale to już pozostawiam Tobie. Pamiętaj, że pisanie to nie tylko relacjonowanie prawdziwych sytuacji. Chcesz wciągnąć czytelnika w swój świat, więc dobrze przemyśl jak to zrobić. Mogłabym napisać Ci więcej wskazówek i spostrzeżeń, ale widzę, że nie ma to sensu. Ty już wybrałaś wobec mnie postawę atakującą. Miłego dnia życzę.
  • Kasia Perla 28.05.2018
    ausek powiedziałam. pojedź na miesiąc to pogadamy. a empatię w tej pracy to można sobie wsadzić. opiekunki z empatią są zjadane żywcem, albo uciekają z pracy w przeciągu tygodnia. adio. pomysłów nie powielam. tematyka jest ta sama, ale każda książka jest pisana z innej perspektywy. po co pisać tysiące romansów skoro wieki temu ktoś napisał Romeo i Julia? zastanawiam się w jakim celu ludzie, którzy nie rozumieją i nie starają się zrozumieć pewnych kwestii zamieszczają komentarze? dokładnie. nie dyskutuję z ludźmi, którzy nic nie wiedzą, a piszą i mnie pouczają, jakby coś wiedzieli. nie obchodzi mnie warsztat książki. nie jestem pisarką. w mojej książce najważniejsza jest treść. może jedyny błąd jaki zrobiłam to, że historie opisałam pobieżnie, o wielu sytuacjach nie wspomniałam. nie widziałam sensu, by pisać o upokorzeniu jakiego doznaje opiekunka każdego dnia. książka była kierowana do opiekunek, więc pomyślałam, że one i tak rozumieją historie, o których piszę. niestety książka trafi również do ludzi nie związanych z tematem, takich, jak ty. widzę, że muszę się nastawić na ogromną krytykę. wyobraź sobie, że ktoś tymi ludźmi musi się zajmować. ludzie, dla których nie ma możliwości pracy i rozwoju w Polsce też muszą zarabiać pieniądze. dla wielu z nich to jedyna droga. trudno mi uwierzyć, żeby ktoś pracował w takiej pracy w systemie 24 godziny na dobę z wyboru. większość odczuwa tak, jak ja. mamy wszyscy rzucić tą pracę. ty nas utrzymasz? ilu osobom dasz pracę?
  • ausek 28.05.2018
    Kasia Perla, właśnie pokazałaś jak traktujesz potencjalnego czytelnika... Brawo. Ja o kozie, a Ty o wozie. Nie rozumiem dlaczego mnie atakujesz. Mój komentarz odnosi się do tekstu, a nie do Ciebie. Tekst wymaga jeszcze dużo pracy, by był czytelny w taki sposób, w jaki sobie zamierzyłaś, bo w tej postaci wywiera całkowicie odmienny efekt. Wstawiając tekst na portal literacki pewnie liczyłaś się z tym, że ktoś skomentuje. Lubisz tylko pochlebne komentarze? Jeśli tak, to napisz notkę, by Ci, którym się nie podoba, nie komentowali. Mam wrażenie, że Ty nie wiesz, co to jest krytyka. Dla własnego dobra załóż ochraniacz na dupę i nie zachowuj się jak rozkapryszona nastolatka. Z krytycznych komentarzy można nauczyć się dużo więcej, niż z pochlebstw.
  • Kasia Perla 28.05.2018
    życzę ci, żebyś nie doświadczyła takiej demencji, z którą ja mam do czynienia. to po pierwsze. po drugie- jak traktuję potencjalnego czytelnika? jeśli po jednym felietonie, pisanym pod wpływem chwili, wyciągasz wnioski odnośnie tego, czy ktoś powinien wykonywać taką pracę, jaką wykonuje, czy nie, to raczej nie jesteś potencjalnym czytelnikiem, z pewnością nie moim. nie zależy mi na takich czytelnikach. nie zależy mi na tym, by czytali mnie ludzie, którzy będą osądzali mnie, a razem ze mną tysiące opiekunek, które pracuje w tej branży. z jednym się zgodzę. to ciężka praca. nie masz pojęcia, jak ciężka. Pytasz dlaczego wykonuję tą pracę, skoro jest dla mnie taka trudna. wyobraź sobie, że dla innych jest jeszcze trudniejsze i uciekają ze zleceń, których ja się podejmuję. Dla mnie to wyzwanie i chętnie podejmuję się trudnych zleceń. nie zmienia to jednak faktu, że pewnych problemów w miejscu pracy nie powinnam była nigdy napotkać i można by było ich uniknąć. niestety rodziny podopiecznych wiedzą o tej chorobie tyle co ty i gó....o rozumieją. uświadamianie ich to kolejne zadanie, które opiekunka ma do wykonania. chociaż nie mam tego w umowie. gdybyś była na moim miejscu to nawet ochraniacz na dupę, by ci nie pomógł. tymczasem to ty chcesz się zachowywać, jak dorosła osoba, a w temacie to jesteś właśnie taką nastolatką. bye bye
  • ausek 28.05.2018
    Znowu uderzasz do mnie, nie znając mnie i nie wiedząc nic o moim doświadczeniu. Nie uważasz, że to, co prezentujesz to chamskie i dziecinne zachowanie? Skąd możesz wiedzieć czym się zajmuję? Ty po prostu nie dopuszczasz do siebie innego, odmiennego od Twojego zdania. Rzucasz się na mnie jakbym była Twoim wrogiem... Ciekawe. Ponawiam pytanie. Skoro to taka mordercza praca, po co ją wykonujesz? Albo nie, nie odpowiadaj. Otóż też mam pewne doświadczenie w tej sferze, ale w przeciwieństwie do Ciebie nie robiłam tego za pieniądze. Pomagałam i pomagam bezinteresownie. I proszę nie przedstawiaj pracy opiekunki w aż tak złym świetle. Nie wrzucaj wszystkich chorych do jednego wora. Czytając Twoje zapiski, takie właśnie odnosi się wrażenie.
  • Kasia Perla 28.05.2018
    ausek też uderzyłaś do mnie nie znając mnie.
  • Kasia Perla 28.05.2018
    ausek przeczytałaś jednego posta. posta z jednego dnia. jednego dnia mojej pracy w opiece. przepracowałam 4 lata. a ty po tym jednym dniu stwierdzasz, że wszystkich podopiecznych wrzucam do jednego worka. dorośnij. teraz bezinteresowną pomoc porównujesz do pracy 24 h? ile godzin siedziałaś z tą osobą w jednym ciągu pomagając bezinteresownie? 24? 48? 72? a na twoje pytanie już ci odpowiedziałam. jak byś trochę ochłonęła, to byś wiedziała dlaczego tak pracuję. przestań proszę komentować mój post. idź sobie poczytać bajki. miś uszatek, czy coś...
  • Canulas 28.05.2018
    Gorąco pod tekstem, to se przeczytałem.
    Drobne braki techniczne (jak cyfrowy zapis liczb) się pojawiają. Sama treść jest jednak na tyle wciągająca, że rekompensuje te drobne niedociągnięcia. Zawsze to fajnie dowiedzieć się czegoś nowego, czy poznać czyjś punkt widzenia.

    Dla mnie bardzo ok.
    Pozdroxix
  • Kasia Perla 28.05.2018
    dzięki. z liczbami zauważyłam, że redaktorka poprawiała mi liczby pisząc je literkowo, więc masz rację. cytaty też źle wstawiałam. staram się już nie pisać liczb i trochę się nauczyłam pod względem językowym widząc poprawki w mojej książce. ale chyba mam to we krwi. gorąca dyskusja? wiesz, wkurza mnie, jak ktoś tłumaczy opiekunce coś, jakby była nienormalna, nie rozumiejąc z jak chorymi osobami ma do czynienia. ojciec tez mi tak tłumaczy. ciekawa jestem, co takie osoby by robiły, gdyby ktoś ich szarpał, gryzł, wyrzucał z domu lub lepiej, gdyby sam bił się pięściami po głowie. największym problemem przy tych opowiadaniach, czy felietonach jest jednak treść. nie mogę wszystkiego objaśniać, jakbym pisała dla kretynów, bo opiekunki mogłyby się obrazić widząc, jak tłumaczę im pewne bardzo proste i dla nich logiczne rzeczy. jednocześnie pomijają niektóre informacje będę narażona właśnie na takie mądralińskie komentarze odnośnie mojej pracy. nie boli mnie krytyka pod względem literackim. jestem analfabetą. a pisarką już w ogóle. natomiast nieuzasadniona krytyka kogoś, kto nie zna i nie rozumie tematu, a tak szybko wydaje opinie po prostu wkurza. 500 000 osób przechodzi to, co ja. wiele z nich ma mniej profesjonalne podejście do mojego i jedzie z sercem na dłoni. i to właśnie najbardziej te osoby cierpią na zleceniach. prosiłabym więc każdą kolejną osobą, by się zastanowiła zanim skrytykuje jakąkolwiek opiekunkę. nieważne, czy wypaloną, czy nie. w pracy z takimi ludźmi po godzinie można być już wypalonym.
  • puszczyk 28.05.2018
    Złapałem neta, to się dołożę po lekturze tekstu i komentarzy.
    Każdy autor ma prawo i obowiązek bronić własnych dokonań. Jeśli tego nie robi i pokornie zgadza się ze wszystkim, to cipa.
    Niemniej trochę nie tak, Katarzyno.
    Skoro jestem nauczycielem, to wszelkie uwagi krytyczne o moim opku o szkole, będę agresywnie deprecjonował?
    Bo nie widzieli... bo dziadek, to nie obcy... itp?
    No i ta książka... wiesz co, nie wydałem żadnej, nie mam bloga, polubień i ilości czytelników, to właściwie mogę tu zabrać głos?
    Nie zgadzam się z Robertem w kwestii oczekiwań czytelniczych. Niemniej to jego sprawa, czego oczekuje nocną porą (Mówię o literaturze) :)
    Ten tekst nie jest moją bajką. Jest statyczny i faktycznie felieton.
    Brak mu tego, co najbardziej cenię przy czytaniu. Prawdziwych i indywidualnych emocji.
    Jest trochę faktów, akademickich przemyśleń, ale serducha nie ma.
    I to w takim emocjonalnym temacie!
    I pamiętać należy, że to portal literacki, więc oceniamy przekaz, siłę jego oddziaływania i kunszt manipulowania czytelnikiem.
    No i co tu mamy?
    Reportaż o kłopotach i zmęczeniu problemem.
    Ja to rozumiem, ale czy tak chcę czytać o problemie w ten sposób zarysowanym?
    Może tak jakaś literatura z punktu widzenia podopiecznego?
    Byłoby fajnie, ale nie w takiej, suchej formie.
  • Kasia Perla 28.05.2018
    "oceniamy przekaz, siłę jego oddziaływania i kunszt manipulowania czytelnikiem" - z tym nie mam problemu. mam problem, gdy ktoś ocenia mnie jako człowieka i to, czy powinnam pracować, tak jak pracuję. do tego nie będąc w temacie. jak widać. natomiast nie jestem podopiecznym, by pisać literaturę z punktu widzenia podopiecznego. póki co jestem opiekunką. jak się zestarzeję to może będę pisała z punktu widzenia tej drugiej strony.
  • Kasia Perla 28.05.2018
    a tak w ogóle fajnie piszesz. powinieneś wydać książkę ;-) z twoją pomocą moja byłaby bestsellerem :-)))) a tak będzie, jak będzie. ale i tak nie żałuję. pisałam dla opiekunek. teraz dopiero zdałam sobie z tego sprawę, że książka będzie oceniana pod innym kątem. druga będzie lepsza. tylko muszę sobie poszukać kogoś mądrego do redakcji tekstu.
  • puszczyk 28.05.2018
    Ja nie oceniam Cię jako człowieka, bo niby dlaczego (poza sposobem agresywnego udowadniania interlokutorom nieuctwa i wskazaniem na własne przewagi).
    To nie jest fair.
    Ja oceniłem siłę, przekaz i oddziaływanie, jak podkreśliłaś.
    Na mnie nie działa, ale ja nie jestem opiekunem osób z demencją.
    I niedobrze, kiedy autor z wyobraźnią literacką chce czekać na starość, aby o niej pisać.Reymont nie był chłopem.
  • Kasia Perla 28.05.2018
    i do ciebie nic nie mam.
  • Kasia Perla 28.05.2018
    a ja nie jestem Reymonetem :-)))
  • Mokry 28.05.2018
    Od groma powtórzeń "podopieczna". Jak miało być tak celowo, nie wyszło, jak nie zamierzenie, tymbardziej. 3
  • Kasia Perla 28.05.2018
    mam też powtórzenia zakupy, kupować, kupić :-))) na podopieczna nie zwróciłam uwagi :-) w książce też miałam ten problem i poprawiając używałam staruszka, starsza pani, starowinka, matrona, wiedźma i wprowadziłam imiona, których praktycznie bardzo rzadko używałam. słuszna uwaga :-)
  • puszczyk 28.05.2018
    Ja też nim nie jestem, ale wzorce mieć trzeba.:)
  • Kasia Perla 28.05.2018
    ale ja nie chcę być pisarką. chcę się podzielić tym, co przeszłam i przekazać odrobinę wiedzy opiekunkom.
  • Kasia Perla 28.05.2018
    a mając wzorce bardzo łatwo przestać być sobą i zacząć nieświadomie naśladować kogoś innego.
  • puszczyk 28.05.2018
    Może daj tytuł i namiary i się ludziom rozjaśni, co chcesz, co zamierzasz i jak to robisz.
    Bo tak, to bijemy pianę.
    I właściwie kim chcesz być?
    Felietonistką?
    Kasiu, piszesz teraz tanie eufemizmy i truizmy o naśladowaniu.
    Faktycznie, Matka Teresa, to z Ciebie nie będzie.
  • Kasia Perla 28.05.2018
    jaki tytuł i jakie namiary? :-)))) spoko. tu wam powklejam. miałam co tydzień coś wrzucać, ale że tak mnie lubicie, jestem właśnie w trakcie wklejania kolejnego felietonu. chcę być hmmm gastronomką :-))) ale nie tak do końca. zanim nim nią zostanę muszę najpierw odpocząć. nie wiem, czy zdążę, zanim się zestarzeję. obecnie najczęściej piszę felietony. jak słusznie zauważyłeś fantazji nie mam. piszę na bieżąco, więc raczej trudno z jednego dnia napisać opowiadanie. zwłaszcza jeśli nic się nie dzieje. natomiast książka to zbiór opowiadań i ukaże się dopiero za dwa miesiące. tytuł Perły rzucone przed damy. taki sam, jak tytuł bloga. jeśli chodzi o wzorce, to moje podejście do sprawy. zakładając bloga weszłam na kilka innych blogów. nie były moje. ja tego nie czułam, tak jak niektórzy tutaj nie czują mnie. zaniechałam więc szukania wzorców. pod względem treści przynajmniej. jeśli chodzi o język i sprawy techniczne staram się odrobinę nauczyć. nie zamierzam jednak się przekwalifikowywać i tworzyć literatury wysokich lotów.
  • puszczyk 28.05.2018
    To szkoda, że nie zamierzasz. Każdy piszący to ma za cel, tylko nie każdy ma talent i determinację.
    Bo ja swoje pierwsze teksty pamiętam i pamiętam, co z nimi zrobiono.
    Dostałem piany, ale wyciągnąłem wnioski.
    I ciągle coś się dzieje. Trzeba tylko umieć patrzeć.
    No i piszesz, że zbiór opowiadań. Znaczy jednak takie piszesz?
    I nie chrzań więcej głupio o wzorcach, bo mi podniosłaś ciśnienie ze swoim megalomaństwem.
    JPII się do nich przyznawał, Einstein, Hitler i Stalin, a Ty taka wielka jesteś i ich nie potrzebujesz?
    Taka osobowość na zatratę autorytetów?
    Własnie takie teksty w komentarzach Cie pogrążają.
  • Kasia Perla 28.05.2018
    jedni uczą się na wzorcach inni na własnych błędach. cóż ja na to poradzę? na blogu są opowiadania również. nie wiem, czy tu można podawać adres. ale one były pisane pół roku temu i chyba włos by ci się jeżył na głowie, gdybyś zaczął je czytać. błędy, literówki, stylistyka. :-))) poczekaj na książkę. 15 opowiadań w niej będzie.
  • puszczyk 28.05.2018
    Poczekam, bo musi mi przejść ten chory tekst o błędach bez autorytetów.
    Średnio inteligentny szympans wie, że rozwój siebie, to wzorce (rodzice, postaci historyczne, twórcy), plus wyciąganie wniosków z własnych błędów.
    To podstawowa wiedza o historii i cywilizacji
    Mam wiedzę poprzedników, niektórzy są dla mnie ważni, a teraz przetwarzam to po swojemu.
    To bardzo prosta zasada, ale nie dla Ciebie.
    Szkoda mojego czasu na razie.
  • Kasia Perla 28.05.2018
    na usprawiedliwienie powiem, że mowa była o wzorcach w pisaniu. a ty mnie tu zaliczasz pod względem intelektualnym do hmmm pantofelka? :-))))
  • Kasia Perla 28.05.2018
    ok. czyli z rozwojem gorzej u mnie niż u szympansa? :-)))) wejdź, przeczytaj. nie bądź taki :-))))
  • Enchanteuse 28.05.2018
    Czegoś nie rozumiem. Skoro nie zależy Ci na rozwoju, to po co publikować na portalu literackim?
    Tutaj są ludzie zainteresowani pisaniem bardziej niż konkretnymi tematami, a na blogu - wręcz przeciwnie. Tam mało kto patrzy na warsztat. Więc dlaczego?
  • Kasia Perla 29.05.2018
    a dlaczego nie?
  • Enchanteuse 29.05.2018
    Kasia Perla bo z tego co widzę, to niekoniecznie zależy Ci na poprawie tekstu.
    Wiesz, sama z zainteresowaniem przeczytałabym całość, ale przez zapis jest cieżko - on odpycha.
    Czasami jest niezrozumiały, jak tu:

    "Z pewnością skończyła z pracą na tym Stelle. "

    Powtórzenia, jak tu:

    "Podopieczna jeszcze dobrze nie usłyszała, a już mówi, że nie potrzebuje. Podminowana jeszcze wczorajszymi płatkami i całą tą chorą sytuacją jeśli chodzi o zakupy, ..."

    W ogóle chętnie powypisywałabym wszystko, tylko nie wiem, czy jest sens to robić.
    Nie zrozum mnie źle, nie to że widzę w tym tekście tylko błędy (oceniam go pod tym kątem). Widzę też treść, która, przez swoją autentyczność byłaby magnesem na czytelników.
    Dlatego tekst naprawdę wiele by zyskał po poprawie.
  • Kasia Perla 29.05.2018
    Enchanteuse Stelle to jest zlecenie, miejsce pracy u podopiecznych. w książce wytłumaczyłam wszystkie słówka, tutaj faktycznie wrzuciłam post prosto z bloga dla opiekunek i nie pomyślałam, żeby wyjaśnić.
    to nie jest tak, że całkowicie nie zależy mi na warsztacie, ale nie zamierzam zostać światowej sławy pisarką. chcę przekazać pewne informacje w poprawnej formie.
  • Kasia Perla 29.05.2018
    Enchanteuse zgadza się. często wstawiam jeszcze, już, podopieczna i wiele innych słów. jak piszę o rybie to pięć razy pod rząd potrafię napisać ryba, zamiast określić np. gatunek ryby i już powtórzeń byłoby o połowę mniej. pracuję nad tym :-)))
  • Enchanteuse 29.05.2018
    Kasia Perla jak pracujesz to w porządku. Ważne, żeby mieć świadomość błędów. Ja mam manierę poprawiania w komentarzach, ale skoro Ty masz profesjonalną korektorkę, to co ja mogę :)
    Chociaż, tak na mój gust, poprawianie na bieżąco też daje wiele.
  • Enchanteuse 29.05.2018
    Kasia Perla no przydałyby się w takich razach. Tutaj niestety wszystko trzeba robić ręcznie - opowi ma naprawdę żałosny zasób narzedzi, jeśli chodzi o edycję tekstu. Więc może zaznaczaj cudzysłowiem obce nazwy? To zawsze jakieś rozwiązanie. No i koniecznie odnośnik z objaśnieniem na dole.
  • Kasia Perla 29.05.2018
    Enchanteuse moje teksty zanim oddałam do wydawnictwa poprawiałam hmm z 20 razy. potem kolejne 20. teraz, jakbym dorwała, poprawiłabym kolejne 20 :-) staram się bardziej przykładać. ale i tak widzę te powtórzenia. gdybyś jednak widziała moje pierwsze teksty... w każdym zdaniu było słowo jednak. a po poprawkach redakcji wszędzie było podopieczna, podopieczna, podopieczna. nie wiem dlaczego mi tego nie poprawili, ani nie kazali mi samej poprawiać. dobrze, że sama się zorientowałam i poszukałam słów, którymi mogę zastąpić podopieczną :-) mój najgorszy błąd, to że pisze byle jak i coś pomyślę, a napiszę np. "i te sprawy". i myśl, jakie sprawy miałam namyśli. coś na zasadzie, po co się głowić, jak to napisać, skoro i tak wszyscy wiedzą, co mam na myśli. z tym miałam największy problem i najwięcej pracy, gdy zdałam sobie z tego sprawę.
  • Kasia Perla 29.05.2018
    Enchanteuse nie ma co narzekać na opowi. może narzędzia żałosne, ale jest ruch. jestem na innym portalu, gdzie strona wydaje się być ciekawsza, a cisza. jeszcze lepszy motyw bo wczoraj logowałam się tam na swoje konto i nagle znalazłam się na koncie jakieś goside. widziałam jej wszystkie wiadomości, logowania, mogłam wstawić za nią post. no i zanim się zorientowałam to wstawiłam moje opowiadanie pod jej nikiem :-))))
  • Enchanteuse 30.05.2018
    Kasia Perla no w sumie racja. Szkoda tylko, że największy ruch to po prostu gównoburze.
    Od narzędzi to ja wymagam podstawy: kursywy, pogrubienia, podkreślenia. A z tych trzech szczególnie kursywa. Ona jest strasznie przydatna: didaskalia, wtręty z języków obcych, tytuły ...

    No to miałaś przygodę :D
    Ja, będąc kiedyś na fejsbukowej grupie poetyckiej, wstawiłam od siebie dyplom (taka nagroda od "publiczności") z innej grupy poetyckiej. Dobrze, że się szybko zorientowałam i usunłam xD
    Ale to akurat był mój błąd.
  • Enchanteuse 30.05.2018
    Kasia Perla serio nie poprawili Ci ich? To bez sensu.
    Wiesz, jak Ci brakuje słowa, to można zastąpić zaimkiem. Ponawiam propozycję zerknięcia, i zasugerowania paru rozwiązań. Ta opcja jest wciąż otwarta.
  • Kasia Perla 30.05.2018
    Enchanteuse masz na myśli u ciebie? luknę, ale nie teraz. zaraz idę na śniadanie. zaglądam tu na opowiadania, ale jak mnie tematyka nie interesuje, nie potrafię się zmusić. jeśli chodzi o redakcję tekstu to nie do końca jestem zadowolona. w pewnych miejscach widziałam, że tekst faktycznie zmienił się na lepsze, ale w innych to masakra. nauczka na przyszłość. sama nie potraktowałam książki poważnie, to i ktoś mnie nie potraktował poważnie. pomyślałam jednak, że jeśli zamawiam redaktora i wydawnictwo chce wydać książkę, to jednak zależy im na jakości i książka zostanie przerobiona na bestseller. tymczasem, gdy redaktorka na początku książki od siebie wstawiła, że kiepsko znam niemiecki, podczas gdy ja znam język bardzo dobrze, pomyślałam, że jest uprzedzona. Byłam zła, gdyż znając kiepsko język niemiecki, nie miałabym moim zdaniem prawa pisać takiej książki. Bo niby jak udzielać rad opiekunkom skoro sama nie rozumiem świata wokół siebie? to był pierwszy moment, gdy wyprowadzono mnie z równowagi. chociaż raczej drugi. na wstępie napisałam dowcip, który okazał się być spalony. oczywiście niezrozumiany i niepoprawiony. potem ten mój kiepski język i pytanie o słowo perła. tytuł mojej książki to "Perły rzucone przed damy". w życiu bym nie pomyślała, że autor musi interpretować swój własny tytuł. tymczasem wyprowadzona z równowagi dokonałam poprawek i wyjaśniłam w książce dla mniej bystrych, kto to są perły. książka nie straciła na jakości. być może zyskała. z pewnością zyskała. ale to męczące pisać tak, by każdy zrozumiał :-)))
  • Enchanteuse 30.05.2018
    Kasia Perla no niestety, pisać tak, by każdy zrozumiał nie jest łatwe, ale dzięki temu masz szersze grono odbiorców.
    Nie, nie chodziło mi o moje
    "(po) tworki", ale zerknięcie na Twoje. Popoprawianie, zasugerowanie poprawek, itd.
    Na moje to mało kogo zapraszam, bo mój warsztat wciąż kuleje.i niestety muszę sama się z tym zmierzyć.
    Teraz tak przyszło mi do głowy: dużo prawdy jest w tym, co mówisz. Mam ciocię, która swego czasu też jeździła (ona akurat do Włoch) opiekować się starszymi ludźmi. Ona też mówiła, że nieraz trzeba było być twardym bardziej niż empatycznym.Tylko pod jej opieką byli ludzie niepełnosprawni fizycznie, więc sytuacja trochę inna.
    Natomiast moja druga ciocia jeździ do osoby też z chorobą podobną do tej, którą opisujesz. Alzheimer chyba. I ona jest osobą mega cierpliwą. Jej podopieczna potrafi rozmyślić się w trakcie przygotowania do wyjścia (np. na targ) i zdecydować na pozostanie w domu.
    To jest praca na 24h na dobę. Chodzi o to, że pracuje się z ludźmi, i nieraz wkłada sie w to serce. Myślę, że trudno tak po prostu "wyłączyć się" i przestawić na inny tryb.
    Dlatego naprawdę szanuję i podziwiam, bo dzięki takim osobom, dzięki opiekunkom starsi ludzie nie zostają sami.
    Będę Cię obserwowała. Widzę nowy tekst się pojawił, więc pewnie i ja tam się znajdę.

    Pozdrawiam i wszystkiego dobrego życzę :)
  • Pasja 29.05.2018
    Witam
    Dla mnsie jako czytelnika jest ok. Pomimo drobnych błędów ( może ja nie widzę, bo nie jestem ekspertem i tak samo robię błędy) tekst broni się. Każdy z nas spotyka się, lub spotkał, lub jeszcze się spotka w swoim życiu z osobami starszymi. Warto poznać trochę szczegółów od osoby, która para się takim zajęciem. Jesteś tutaj nowym Opowijczykiem i nie zrażaj się krytyką, która czasem jest na wyrost. Róbmy swoje. Nie wiem ile masz lat, ale jest to tekst dojrzały.
    Mnie ten tekst ujął i wszystkiego dobrego życzę
  • Kasia Perla 29.05.2018
    dzięki.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania