Z moczarów
Pewnego razu w podmiejskim gaju,
W zanieczyszczonym błotnym ruczaju,
Gdzie tylko żab z rzadka rzewne rechoty,
Wypełzł Dziw, pełen snadnej ochoty.
Ledwo wylazło to niedobłocię,
Zaraz przypadło w jakim wykrocie,
Stamtąd zezuje, skrycie wywęszyć,
Komu to sprawić kłopot największy.
Na salamandrę padł mu wzrok ostry,
Gdy gałganiła w kłąb wodorosty.
Tej by poplątać wątki i nici,
Niechaj się sama w wór swój pochwyci.
Postrzegł rzekotkę na cienkiej trawce,
Gdy z pajęczych nici puszczała latawce.
Tej by tak dmuchnąć, ażby porwało,
Zaraz by się tu wiele zadziało.
Żuka czarnego widział na głazie,
Co w krąg wierzbowe układał bazie.
Tego by kopsnąć, aby poleciał,
Że się nie lenić zaraz by wiedział.
Chruścika ze złotym widział kokonem,
Co się niebacznie wzdragał przed zgonem.
Temu by jęknąć, pod samym uchem,
Może by umknął z przestrachu duchem.
Jeża zazerknął co się uchował,
Co sto winogron wyszaszłykował.
Tego by wtoczyć w wądoły ciemne,
Gdzie mu te kolce będą daremne.
I tak knowało to podłe niebożę,
We mchu podeschłym mościwszy łożę,
I zapomniawszy schronić się w błocie,
Aż je w swym locie wydziobał bociek.
Komentarze (5)
Pozdrawiam
Czyta się lekko, a przy tym wyobraźnię tak potrafisz rozbijać, że czytelnik widzi, czuje i słyszy te cuda przyrody. Na innych rzeczach się nie znam.
Ukłony dla Autora.
No więc, czy mam napisane.
Nie bardzo.
To do końca wykładu ma pan czas.
Jednym z zadań było wymyślenie części ubioru. Że akurat byłem w śmieszkowym nastroju, narysowałem i opisałem Nosonosz, to jest zamszową obejmę na końcówkę nosa, przyczepianą sznureczkami do uszu, która zapobiega zadzieraniu nosa jak i spuszczaniu go na kwintę. Jako pomysł urządzenia technicznego zaproponowałem urządzenie, które wykorzystując energię fal zbierało śmieci pływające po swobodnym oceanie (niedawno zbudowano coś opartego o bardzo podobną zasadę). Trzecim zadaniem było napisanie wiersza. Udał mi się tak bardzo, że przed oddaniem kartki sobie go przepisałem.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania