Z pamiętnika amerykańskiego wieśniaka - Piątkowa dostawa (Dziennik)
To był ostatni kurs dnia. Wiozłem ładunek mielonego drewna, jakiego używa się w Stanach do wysypywania kwietników. Nie mam jednak na myśli wielkiej betonowej miski – zabytku PRL-u, z jaką mnie osobiście i pewnie wielu moim rówieśnikom kojarzy się słowo „kwietnik”. Tutaj pod nazwą „flower bed” kryje się sporej wielkości połać gruntu upstrzona krzewami, kwiatami, a nieraz i drzewami. Wszystko ładnie obsypane mielonym drewnem z recyklingu, dostępnym w różnych kolorach. Ma ono za zadanie powstrzymać inwazję chwastów, po rozłożeniu działać jak kompost, a w międzyczasie po prostu estetycznie wyglądać. Taki cudowny środek, dobry na wszystko.
Z początkiem każdej wiosny zaczyna się więc wszędzie roić od ogrodników. Rwą te zaciekłe chwasty, które jednak przebiły się przez wiórowy kocyk, usuwają zeszłoroczne liście, strzygą krzaki i ozdobne drzewka. Dzielą się oni na dwie grupy - jedni biegają z taczkami od ciężarówek lub hałd materiału do kwietników, drudzy zaś brną między roślinami na czworakach jak wielkie chrabąszcze, by rękami rozprowadzić tę sztuczną ściółkę równiutką warstwą dookoła roślin.
Moja firma również zatrudnia kilku ogrodników. Gdy tylko rozpocznie się sezon, nie wożę nic innego jak pokolorowane drewniane wióry. Dostarczam je firmom, prywatnym właścicielom domów i wreszcie naszym chłopakom. Ten ostatni ładunek miał być właśnie dla nich. Był piątek, godzina druga po południu, darłem więc, ile fabryka dała (a nie dała za wiele), mając nadzieję wyrwać się wcześniej z roboty. Pięć jardów sześciennych „czarnej” ledwo pokrywało dno paki, ciężarówka nie odczuwała żadnego obciążenia. Mielone drewno to generalnie wdzięczny ładunek, lekki i na tyle zbity, że nie przemieszcza się w transporcie. Można sobie pozwolić na odrobinę szaleństwa na drodze. Odnalazłem telefon w hałdzie ubrań i śmieci, na nigdy nieużywanym miejscu pasażera, i wybrałem numer.
- Mitch? Mam dla ciebie „piątkę”. Powiesz mi, gdzie z tym jadę?
- Cmentarz w West Grove – odpowiedział lakonicznie.
- OK. Będę za pół godziny. – Byłem zadowolony, że miejsce jest mi znane i nie będę musiał krążyć po bocznych uliczkach w poszukiwaniu adresu.
- Będziemy gotowi – rzucił i rozłączył rozmowę.
Trzydzieści minut później zjeżdżałem z autostrady, około dwóch mil od mojego miejsca przeznaczenia. Gdy tylko opuściłem rampę, poczułem swąd spalenizny. Jak zwykle w takim przypadku sprawdziłem „zegary” i spojrzałem w lusterka. Nie byłby to pierwszy raz, gdy pojazd zapalił mi się pod dupą, niestety drugi też nie, ani trzeci... Nie zauważyłem jednak dymu, a wskazania liczników były w porządku. „To chyba nie ja” - pomyślałem z ulgą. Smród jednak nasilał się. Wyraźny zapach palonego plastyku i włókna szklanego z domieszką oleju silnikowego i gumy. Tak pachnie palący się samochód. Widziałem już wjazd na cmentarz, gdy utknąłem w długim sznurze samochodów, na którego końcu bił w niebo słup dymu. „Acha! Wiedziałem, że to nie ja!” - ucieszyłem się. Żółwim tempem poruszaliśmy się naprzód, jedno auto za drugim. Wreszcie ujrzałem na ulicy osobę kierującą ruchem i starającą się ewakuować stację benzynową naprzeciwko cmentarza. W końcu byłem na tyle blisko, że z wysokości mojej kabiny mogłem zobaczyć całą sytuację. Na wjeździe do stacji stał mini-van mocno opierający się maską o słup wysokiego napięcia. Płomienie strawiły już przednie opony i lizały szyby. Bezpośrednio za nim znajdowały się dystrybutory paliwa. Auto natomiast stało w poprzek wyjazdu, blokując za sobą cysternę przewożącą propan - butan. „To mogła zrobić tylko kobieta prowadząca mini-vana” - pomyślałem od razu.
Zbyt długo już jeżdżę, by bać się wybuchu palącego się samochodu, to bardzo rzadkie przypadki. Natomiast zerwanie trakcji elektrycznej, eksplozja ciężarówki z gazem i kilku tysięcy galonów paliwa chlupiących sobie pod ziemią, a na dodatek wszystko to naraz, to już zupełnie inna historia. Uzasadniony powód do niepokoju, moim zdaniem. Zmusiłem wywrotkę do ostrego skrętu i wtoczyłem się na parking przed pizzerią sąsiadującą z cmentarzem. Przejechałem przez niego i znalazłem się u celu – manewr nie do końca legalny, jednak uznałem, że w zaistniałych okolicznościach uzasadniony. Dwóch z trzech ogrodników stało na szczycie wzniesienia, wznosząc wysoko głowy jak dwie czaple, by lepiej dostrzec przebieg zdarzenia. Tylko jeden z nich został na dole i dalej z uporem rwał chwasty, nic sobie nie robiąc z całego zamieszania.
- Gdybym wiedział, że ogrodnikom płacą za stanie i nicnierobienie, to nie prowadziłbym ciężarówki! - krzyknąłem przez okno w ich kierunku, a w oddali zagrała syrena wozu strażackiego.
Jeden z moich kolegów doskoczył do ciężarówki i wsadził głowę przez okno.
- Ej, chyba powinniśmy stąd spieprzać! - wydyszał.
- Bzdura! Nigdzie nie uciekniesz, nic nie zrobisz. Jeśli to wszystko ma pieprznąć, to i tak nie uda nam się zwiać na bezpieczną odległość. Wracaj do roboty.
Pokiwał głową i ruszył z powrotem w stronę kwietnika.
- A jak już będziesz tam na kolanach, to możesz się przy okazji za nas pomodlić… – dodałem cicho.
- Co? - Odwrócił się na pięcie.
- Pytałem, czy masz fajkę.
- Jasne.
Zastanawiam się, kto powiedział, że ogrodnicy mają spokojną pracę...
Komentarze (47)
,, osobę zawiadującą ruchem'' - słowo zawiadowca, wyciągnąłeś iście z innej bajki :) Mnie nie kojarzy się z niczym innym jak tylko z PKP
Uwielbiam, jak ludzie opowiadają historyjki z życia. To ono pisze najlepsze scenariusze i warto o tym pisać. Wnioskuję, że stacja paliw nie wybuchła, bo piszesz o tym. W innym wypadku zostałbyś w miejscu docelowym ostatniego kursu :) 5 :)
Jakoś nie mogłem się powstrzymać od wyobrażenia sobie tych domków w stylu amerykańskim, sklepików, gdzie można wywiesić tabliczkę, że "właściciel poszedł na kawę obok, do Marty od igieł, tam mozna mnie spotkać"
To jest społeczeństwo otwarte :)
5 :)
Ta część nie pociągnęła mnie za sobą, jednak nadal pozostała dopracowana, przyjemna.
Czekam na dalsze przygody amerykańskiego wieśniaka :D
Jak zawsze bardzo ci jestem wdzięczny za obszerne komentarze. Nawet nie wiesz jak cenne wskazówki dla mnie zawierają, które potem mogę wykorzystać w dalszym pisaniu :)
Cieszę się, że moimi odczuciami mogę jakoś pomóc! :D
,, tolerancja zwyciężająca intyligencję... '' i tu się zgodzę.
No powiem po czytnięciu 1 części spodziewałem się czegoś w stylu, że na cmentarzu wysypią te drewno a pod nim skrzynie z bronią i amunicją
zostawiam 5
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania