Z świata w świat
Cienie smoków na tle ogarniętego pożogą nieba. Dookoła gorąco, makabryczne krzyki ludzi mieszają się z hukiem walących się ścian. Oczy łzawią od wszechobecnego dymu, serce bije coraz ciężej. Ile czasu minie zanim pożar nie pozostawi już ani śladu po wiosce? Czy ktokolwiek przeżyje? Czy to będę ja...
- Szybciej! Nie zostawaj w tyle!- Nogi odmawiają posłuszeństwa...- Biegnij! Biegnij, to już niedaleko!!!- Oddech staje się cięższy, oczy zasnówa mgła...- Dasz radę! Szybciej, do cholery!- Zmęczone ciało opada na ziemię. Mięśnie sztywnieją i nie chcą współpracować. Osmalone włosy lepią się do twarzy, skóra nie reaguje na ból... Dalej nie można, nie da się... Ktoś podlatuje do niego na smoku. Może to i lepiej, może ten ktoś chce go tylko dobić... Może to już koniec... Jednak ten ktoś to nie jeden z Ignisów, nie przyleciał tu na czarnym smoku. To czarodziejka. Czuć to od niej, nawet ślepy by się nie pomylił. Kładzie mu coś na rękach... Nie, nie coś. Dziecko.
-Zaopiekuj się nią- to ostatnie co usłyszał, zanim poczuł na sobie magię. A potem to uczucie zapadania się w coś... Ogień zastempuje zimne powietrze, ziemię zastempuje bruk...
Obudził się. Znowu po tym dziwnym śnie, znowu ze łzami w oczach.motarł je szybko, żeby nikt nie zobaczył. W domu dziecka wystarczy jedna wpadka, by być głównym objektem drwin do pełnoletności...
Komentarze (6)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania