Z życia Adeline (3)
- Zaczekaj, jeszcze tylko poprawię fryzurę. - mama nerwowo krzątała się do kuchni. Za kilka minut mieliśmy wychodzić na kolację.
- Wyglądasz ślicznie. - powiedział tata, próbując ją jakoś uspokoić. Sam również starał się wyglądać jak najlepiej. Mama faktycznie wyglądała ślicznie. Założyła swoją odświętną, bladoróżową sukienkę która idealnie podkreślała jej figurę. Włosy upięła w zgrabny koczek, a usta pomalowała moją ulubioną szminką z jej kolekcji - pastelowy róż. Moja mama jest naprawdę piękną kobietą. Co innego ja. Ja jestem przeciętna. Nie jestem szkaradą, ale nigdy nie dorównam urodzie mamy. Zdecydowałam, że pójdę w jej ślady i również założę sukienkę. Moja była biała. Biały to mój ulubiony kolor - lubię go za to, że jest taki czysty, harmonijny i spokojny. Moja kreacja, choć widziałam ją już wiele razy, zawsze robiła na mnie wrażenie. Włosy rozczesałam, i uplotłam z nich warkocz. Chwilę stałam, i przyglądałam się swojemu odbiciu w lustrze. Usta mamy, nosek mamy, nawet podbródek mamy - ale oczy to ja mam po tacie. Z tym nie mam wątpliwości. Chociaż kolory różne, kształt zupełnie taki sam. Każdy to mówi.
- Adele, pośpiesz się! - krzyknął z dołu Charlie. W jego głosie słychać było wyraźną nutkę zniecierpliwienia.
- Już idę. - odpowiedziałam, po czym wyszłam z pokoju i ruszyłam w stronę schodów. Gdy zeszłam, wszyscy już czekali przy drzwiach.
- No, to idziemy. - oznajmił tata otwierając drzwi.
Pomimo godziny 19:00 na dworze nadal było widno. Zasługą tego są długie, wakacyjne dni. Szliśmy szybkim krokiem, przedzierając się przez trawy. Trochę się stresowałam, bo ja - jak nikt inny, mam talent do kompromitowania się. W pewnej chwili przypomniałam sobie o rysunku, który znalazłam poprzedniego wieczoru. Może państwo Jones znali rodzinę małej Kate? Nie mam pojęcia dlaczego tak mnie to ciekawiło. Z moich rozmyśleń wyrwała mnie zmiana podłoża pod moimi stopami. Uświadomiłam sobie, że szłam jak w transie, zatopiona w głębi swoich myśli. Wcześniej, szłam po miękkiej trawie. Teraz, słychać było wyraźne tupanie moich butów. Weszliśmy na most, który łączył ze sobą dwa brzegi rzeki. Byliśmy już blisko. Wyraźnie widziałam dom państwa Jones. W pokoju na górze paliło się światło. Gdy dotarliśmy, Ellen i George już w drzwiach na nas czekali.
- Ellen! Sto lat cię nie widziałam! - krzyknęła powitalnie mama, po czym uścisnęła serdecznie panią Jones. - George, schudłeś! - stwierdziła mama. Wszyscy się śmiali, tylko mi było trochę niezręcznie... Teraz przyszła kolej na tatę. Witali się, i witali, za to ja z Charliem staliśmy tylko i czekaliśmy na swoje pięć minut. Kiedy kobiety się już napiszczały, uradowane spotkaniem po latach, mężczyźni już zdążyli skrytykować kilka meczów, przeszliśmy do samiutkiego centrum uwagi.
- Mam rozumieć, że ta piękna panna to Adeline? - upewniła się pani Jones, przyglądając mi się badawczo. Okrągła na twarzy kobieta, miała jasne włosy i czarne oczy którymi przyglądała mi się zza okularów. Pan Jones podobnie jak tata był przy kości, ale to tylko dodawało mu uroku. Włosy ogolone miał na zero, zaś oczy ciemnobrązowe.
- Bardzo mi miło. - powiedziałam, i uśmiechnęłam się nieśmiało.
- Ależ ty wyrosłaś. Jesteś piękna. - mówiła pani Ellen, nie odrywając ode mnie wzroku.
W tamtym momencie poczułam na policzkach piekący rumieniec. Uśmiechnęłam się, i zawstydzona wbiłam wzrok w podłogę. Kiedy spojrzałam na nią ponownie, zdążyła już przenieść wzrok na Charliego. Zmierzyła go spojrzeniem i zapytała:
- A ten młody mężczyzna, to...?
- Charlie. Charlie Brown. Miło mi. - wydukał Charlie. Również był zawstydzony, ale i dumny że powiedziano o nim "młody mężczyzna".
Kiedy weszliśmy do środka, pani Ellen stanęła przy schodach, i po tym jak poleciła nam się rozgościć, zawołała:
- Mike, Zejdź! Mamy gości!
Po chwili na schodach pojawił się młody chłopak. Od razu rozpoznałam w nim tego, którego widzieliśmy z Charliem nad rzeką. Jego ciemna, rozczochrana czupryna idealnie zgrała się z miedzianą skórą. Wcześniej był zbyt daleko, bym mogła zauważyć szczegóły jego wyglądu, które sprawiały że oszalałaby dla niego nie jedna. Uśmiechnął się, w jego policzkach pojawiły się dwa słodkie dołeczki.
- Dzień dobry. - powiedział. Miał przyjemnie melodyjny, niski głos.
- Adeline, Charlie, wasi rodzice zapewne go jeszcze pamiętają, ale wy jeszcze go nie znacie. Mój syn - Mike. - przedstawiła młodzieńca pani Jones.
- Cześć Mike. - przywitał się Charlie.
- Hej. - odpowiedział, przyjaźnie się uśmiechając.
Ja tylko się uśmiechnęłam, bo czułam że zaczęłabym się jąkać. Kolacja przebiegła raczej na tym, że rodzice i państwo Jones wspominali, żartowali i śmiali się, za to my siedzieliśmy jak wryci w ciszy. Mama chyba to zauważyła więc podjęła "odpowiednie" kroki.
- Mike - odezwała się moja mama - powiedz, ile masz lat?
- Siedemnaście. - odpowiedział chłopak.
- Świetnie się składa! Między tobą i moją córką Adele jest tylko rok różnicy. Może pójdziecie gdzieś? Pokazałbyś jej okolicę. - zaproponowała.
- Bardzo dobry pomysł. - poparł ją pan Jones.
Mike spojrzał na mnie, a następnie z powrotem przeniósł wzrok na mamę.
- Oczywiście. - powiedział. Podniósł się z krzesła i bez słowa powędrował do przedpokoju aby założyć buty.
Byłam w szoku. Idę z nim sama, tak po prostu. Teraz już na pewno się skompromituje.
- Dzięki, mamo. - pomyślałam z ironią.
Również wstałam i poszłam w ślady Mike'a. Otworzył przede mną drzwi. Cały czas milczał. Gdy wyszliśmy, słońce powoli zaczynało zachodzić.
Ciąg Dalszy Nastąpi...
Komentarze (5)
Za te kilka błędów daję 4. A treść ciekawa wiec idę dalej :-)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania