Poprzednie częściZ życia Adeline (1)

Z życia Adeline (6)

Siedzieliśmy tak w milczeniu dobry kwadrans. Mike nie odzywał się, ja zaś nie umiałam sformułować żadnego, rozsądnego pytania. Nie mogłam zapytać go o to prosto z mostu widząc, jak wiele bólu mu to sprawia. Czułam się, jakbym znała go od dzieciństwa. Kiedy on cierpiał ja też cierpiałam.

- Mike... - Zaczęłam, patrząc na niego współczująco. - Naprawdę, jak powiesz, będzie ci lżej.

- Przejdźmy się. - Wydukał, zupełnie ignorując to, co powiedziałam.

Wstaliśmy i ruszyliśmy w stronę lasu. Zupełnie straciłam poczucie czasu. Nie miałam pojęcia która jest godzina. Musiałam iść dużo szybciej niż zwykle, aby choć trochę dotrzymywać kroku mojemu towarzyszowi. Cały czas panowała cisza. Nie była ona jednak tak niezręczna jak ta, na naszym wcześniejszym spacerze. To milczenie, było takie... przyjacielskie. Byłam gotowa milczeć wiele godzin, jeżeli miałoby to pomóc Mike'owi. Cisza, czasem mówi więcej o drugiej osobie, niż bardzo długa rozmowa. Tak też było w tym przypadku. Wsłuchując się w to milczenie, dowiedziałam się, że Mike - jest naprawdę dobrym chłopakiem, który stracił kogoś, kogo kochał. Reakcja, której byłam świadkiem tamtego, pamiętnego wieczoru - była niczym innym, a rozdrapaniem starej rany. Kiedy chcesz już zapomnieć o jakimś urazie, a nagle zjawia się jakaś bezczelna małolata, która zaczyna całą tą sprawę rozkopywać od nowa. Nie rozgniewasz się? Teraz w pełni go rozumiałam. Poczułam gigantyczną falę wyrzutów sumienia. Natychmiast postanowiłam go za to przeprosić.

- Posłuchaj, Mike. - Zaczęłam, łamiącym głosem. Chłopak spojrzał na mnie z góry. - Przepraszam cię, że przypomniałam ci o Kate. Wiem, że to nie była moja sprawa. - powiedziałam, spoglądając na chłopaka. Nie byłam pewna, jakie emocje zdradzała jego twarz, w tamtym momencie. Ku mojemu zaskoczeniu, chłopak lekko się uśmiechnął.

- To właśnie było mi potrzebne. Żeby ktoś wreszcie o nią zapytał. - Oznajmił, tym samym zupełnie zbijając mnie z tropu.

- Nie bardzo rozumiem. - Przyznałam, spoglądając na niego pytająco.

- Wiesz, Adele... - Zaczął, patrząc przed siebie, między konary drzew. - Nie ma takiej siły na świecie, która sprawi, że zapomnę o Kate. Nie ma. Wszystko w środku mnie bolało, kiedy znosiłem tą stratę w samotności. - Ciągnął, starannie dobierając każde słowo. - Teraz, kiedy już wiesz, że ona faktycznie tu mieszkała, chodziła ze mną na spacery, rozmawiała, tak jak my w tej chwili, jest mi dużo lżej. - Wyznał.

- Nadal nie wiem, co stało się z Kate. - Przypomniałam mu, nie ukrywając, że naprawdę podziwiałam go za to, co właśnie powiedział.

Mike znów zamilkł. Mogłam się tego spodziewać. Istotnie, opowiadanie o samej Kate, nie było dla niego najboleśniejsze. Wygląd, charakter i relacje ich łączące były tylko prologiem całej opowieści. Samo sedno, i rozwiązanie zagadki tkwiło w ich rozstaniu. Przykrym, bolesnym, tragicznym rozstaniu. Nie miałam zamiaru na niego naciskać. Traktowałam go już jak przyjaciela. Położyłam dłoń na jego ramieniu.

- Nie mów. Wiem, że boli. - Szepnęłam i delikatnie pogłaskałam go, w geście pocieszenia. Mike uśmiechnął się i spojrzał na mnie z wdzięcznością.

- Powiem ci...

- Powiesz mi, kiedy będziesz na to gotowy. - Dokończyłam za niego.

- Dziękuję ci. - Powiedział.

Było to najmilszą rzeczą, jaką od niego usłyszałam. Cieszyłam się, że wreszcie znalazłam przyjaciela. Marzyłam tylko o tym, by codziennie bliżej go poznawać i wspierać. Byłam gotowa na wszystko, w imię przyjaźni. Spacerowaliśmy, rozmawialiśmy, śmialiśmy się. Mike'owi wyraźnie ulżyło. Opowiadał wiele o tym, jak się tu żyje, jak codziennie pomaga ojcu w noszeniu ciężkich drewnianych bel, jak bardzo nudzi mu się w wakacje, kiedy od szkoły i znajomych oddalony jest wiele mil i oczywiście o tym, jak bardzo cieszy się, że wreszcie ktoś tu przyjechał. Ja zaś opowiadałam o Charliem, o tym jak niechętna byłam na początku do tego miejsca, jak bardzo polubiłam swój pokój i oczywiście jak bardzo się cieszę, że znalazłam przyjaciela. Po tym ostatnim Mike lekko się zarumienił, ale wyznał, że też cieszy się z takiego obrotu sprawy. Powiedział również, że nigdy nie miał przyjaciela, a co dopiero przyjaciółki, z którą mógłby pogadać o wszystkim, której by ufał, i wiedział że może na nią liczyć. Wracając do domu, uświadomiłam sobie, że byłam tam wiele godzin. Nie bałam się jednak konsekwencji... W końcu będę się teraz mogła komu pożalić, jak to bardzo surowych mam rodziców. Zaśmiałam się, na samą tą myśl. Moi rodzice surowymi? Już prędzej uwierzę, że mam artystyczną duszę! Cały czas się śmiejąc, wróciłam do domu.

 

Ciąg Dalszy Nastąpi...

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Szalokapel 06.07.2016
    Świetne opowiadanie. Ładnie opisałaś ich uczucia. Z czystym sumieniem, mogę przyznać, że ten rozdział jest bardzo dobry. Ciekawe co stało się z Kate, mam nadzieję, iż niedługo o tym napiszesz. :) 5
  • Taka_Jedna_D 06.07.2016
    Bardzo miło czytać takie komentarze :) Dziękuję!
  • Szalokapel 07.07.2016
    Taka_Jedna_D, nie ma sprawy ;) W wolnym czasie zapraszam do siebie. Czekam na kontynuację!
  • Judy 07.07.2016
    Fajny rozdzial, chociaż dla mnie to dzieje się za szybko... niedawno się poznali i ona mówi ze jeszcze dużo chcialaby się dowiedzieć o nim, a juz uważa go za przyjaciela. Poza tym często powtarzalo się slowo przyjaciel. Daje 4 i czekam na następną część.
  • dainty 04.08.2016
    Fajnie piszesz, dobrze opisujesz uczucia, nazywasz je, używając synonimów. :) Rzeczywiście, akcja leci szybko, ale rozumiem, bo w moim opowiadaniu tez wszystko wg czytelników za szybko sie dzieje :D wiem o co chodzi-żeby nie było nudno :) super, lecę dalej, 5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania