Poprzednie częściZ życia nastolatki (1) pożegnanie

z życia nastolatki (5) nowa szkoła i pierwszy pocałunek

-Ale jestem zmęczona- pomyślałam, wskakując do łóżka.

 

Jutro początek szkoły. Na wieszaku wisiał mój nowy biało-czarny strój. Bardzo się boję, czy mnie ludzie zaakceptują. No, ale w końcu Lucy będzie przy mnie i Leon... Nagle poczułam, że jest mi ciepło na sercu, że w ten uroczysty dzień nie będę samotna.

 

***

 

Następnego dnia padał ulewny deszcz, ja zaś czekałam na przyjaciół. Kiedy w końcu się zjawili, wyruszyliśmy w drogę.

 

Pierwszą osobą, którą poznałam była Veronica. Wysoka, szczupła blondynka w okularach.

 

- Cześć! Miło, że ktoś do nas nowy doszedł. Zwłaszcza dziewczyna. Przez 3 lata dochodzili sami chłopaki. Mówię ci, uratowałaś nas- zaśmiała się.

 

***

 

Weszliśmy do środka. Ogromny korytarz. Tyle przestrzeni i zamiast szatni, szafki na kody. Nagle spostrzegłam jakąś dziewczynę o fioletowych, pastelowych włosach, czarnym ubraniu i ostrym makijażu. Na twarzy miała pełno kolczyków oraz czarną czapkę na głowie. Jakoś nie przypadła mi do gustu.

 

- Elo- odrzekła.

 

- Hej...

 

- Jestem Ludmiła.

 

Zza szafek wyszło jeszcze 5 innych dziewczyn.

 

Jedna miała na imię Paula i miała piękne kasztanowe włosy, splecione w warkocza, który spływał jej na ramieniu. Twarz miała zasianą piegami, które kontrastowały z jej jasną cerą.

 

Druga z kolei- Blondynka Victoria wyglądała przyjaźnie. Była, również umalowana, a na jej twarzy położone były wspaniałe, błyszczące oczy co dawało jej wrażenie uroczej. Taką też była.

 

Dwie następne były bliźniaczkami o czarnych włosach i oczach, spoglądających spod długich rzęs. Zdziwiły mnie ich stroje. Miały na sobie jasne jeansy z dziurami oraz czarne bluzki z białym napisem. Miały na imię: Nicola i Olivia.

 

Ostatnia wyglądała normalnie. Rozpuszczone błąd włosy, biała bluzka i czarna sukienka. Na nosie miała okulary kujonki, a w ręku książki.

 

***

 

Gdy już się wszystkie poznaliśmy, Paula zaproponowała, że przedstawi mi chłopaków.

 

Wyszłyśmy na dwór. Było mi bardzo zimno, bo wciąż lał deszcz. Z daleka jednak rozpoznałam szczupłą sylwetkę Leona i to mnie rozgrzało od wewnątrz.

 

Chwilkę później stałyśmy przed gromadą chłopaków: rudowłosy ,,Lesio", czarnooki Kevin, blondyn Maxi, brunet Michel, Patrick, Mati, Lucas, Kai, Piotr oraz kochany Leon.

 

Wszyscy patrzyli na mnie z ciekawością, niektórzy coś szeptali, inni chichotali, a jeszcze inni na mnie pokazywali. Jedyny Michel patrzył na mnie jak w obrazek, co mi się nie podobało. Leon miał racje, co do wpadania w oko.

 

Nagle poczułam na ramieniu zimną rękę. Obróciłam się. Była to zdyszana Lucy.

 

- Mam ciebie czy siebie zabić?- Zapytała.- Ja cię szukam po całej szkole. Myślałam, że się zgubiłaś. Paula mi powiedziała, że powinnam cię tu znaleźć.

 

- A oprowadzisz mnie, zanim jeszcze nie zabłądziłam?- zaśmiałam się, a Lucy ze mną.

 

- Ja też cię mogę oprowadzić- stwierdził bohatersko Leon.

 

Jednak z ukosa Michel przysłuchiwał się naszej rozmowie, a w oczach miał jakąś nienawiść do Leona. Myślę, że myślał jak być od niego lepszym (co się nigdy nie stanie).

 

- Ty?! Śmieszny jesteś! Leon kochany, toż ty nic nie wiesz o tej szkole!- zaśmiał się podstępnie.

 

- Doprawdy?!

 

- Tak.

 

- A chcesz się założyć?!

 

Zanosiło się na niemałą bójkę.

 

- Oj! Dajcie spokój! Przecież każdy wie ja to JA jestem najlepsza w oprowadzaniu ludzi- stwierdziła Lucy.- Ale jeśli chcecie, możecie pójść z nami.

 

Chłopcy popatrzyli na siebie z chytrymi uśmieszkami.

 

***

 

Pół godziny później zwiedziłam już całe pierwsze piętro i parter. Na parterze były szatnie, sala gimnastyczna, stołówka, sala komputerowa, świetlica i sale dla nauczania. Natomiast piętro wyżej mieściły się sale z napisanymi na drzwiach przedmiotami. Ostatecznie zwiedziliśmy całą szkołę, oczywiście nie licząc strychu, lecz Michel stwierdził, że był kiedyś na strychu.

 

- Ok, no to w takim razie co tam było- upewniała się Lucy.

 

- Stare krzesła, meble, jakieś przedziurawione piłki i ogromna ilość kurzu- Popisywał się Michel.

 

- Kretynie, przecież strych jest zamknięty!- zaśmiał się Leon.

 

- Na pewno?- Michel szedł schodami na górę staną przed drzwiami i... o dziwo otworzyły się!- Proszę bardzo! Teraz może strych zwiedzimy?

 

- Ok...- powiedziałyśmy równocześnie z Lucy.

 

Znajdowałyśmy się na schodach, a za nami wlókł się Leon.

 

- Jeszcze zobaczymy kto jest kretynem- szepną Michel do Leona.

 

***

 

Zwiedzanie strychu to nic przyjemnego. Ciągle coś skrzypiało i setki kurzu! Oczywiście zapomniałam, że jestem na niego uczulona i kichałam bez przerwy,a Leon pożyczał mi chusteczki.

 

- Ok, wynośmy się z tego przeklętego miejsca zanim zabiorę Leonowi wszystkie chusteczki- zaśmiałam się.

 

- Nie martw się, wtedy pożyczę ci swoje- Michel puścił do mnie oczko. Leon ratuj.

 

***

 

Gdy wracaliśmy do domu, okazało się, że Michel idzie w tym samym kierunku co ja. Potem Leon poszedł do domu, a on nadal szedł za mną. Została tylko Lucy, ja i to coś.

 

Zbliżaliśmy się do domu przyjaciółki. Luci widzą moją panikę, stwierdziła, że odprowadzi mnie pod sam dom. Oczywiście nie chciała dopuści, aby Michel został sam ze mną. Wszystkiego można się spodziewać po takich ludziach. Co jeżeli chciałby, abym z nim gdzieś poszła?!

 

***

 

No to mam przechlapane- myślałam siedząc na łóżku.- Ten palant chyba do mnie coś naprawdę czuje!- Wtedy naszła mnie pewna myśl- zadzwonię do Leona i Lucy po obiedzie. Powinni mieć wolny czas skoro dziś nie zadawali lekcji.

 

***

 

Jednak po chwili to Leon zadzwonił.

 

- Hej, masz czas?

 

- No tak- odpowiedziałam stanowczo.

 

- A to dobrze. Bo zapraszam cię na tosty. Lucy też będzie.

 

- Ok, to już lecę.

 

Pip.

 

***

 

Dobrze jest czasem posiedzieć u Leona. On jest taki Uśmiechnięty, przyjacielski i w ogóle, jednak wychodząc zauważyłam Michela.

 

- Cześć- przywitał się.

 

- Hej?

 

Cisza.

 

- Nie zastanawia cię co tu robię?- wytrzeszczył oczy.

 

- Nie?

 

- A gdzie się wybierasz?

 

Postanowiłam Michelowi zrobić na złość i powiedzieć mu prosto w twarz, gdzie zamierzam pójść.

 

- Do Leona.

 

- Do Leona?!- Niedowierzał.- Ale tak sobie? Tak po prostu? Nie, zaraz ty mnie wkręcasz, co nie?

 

- Nie?

 

- Dobra nabrałem się, przestań udawać.

 

- Ale ja nie udaje.

 

- Yhm...

 

- No tak!

 

- Na pewno?

 

- Tak!- W tym momencie w moją stronę zaczęła biec Lucy. Jak dobrze, że ma się taką przyjaciółkę od serca.

 

- Cześć Michel, hej Aniela. Czemu tak się drzecie? Słychać was na pół osiedla!

 

- Aha- odparł Michel.

 

- Dobra Aniela lecimy, bo się do Leona spóźnimy.

 

Lucy wzięła mnie za rękę i pobiegłyśmy w stronę domu przyjaciela. Niespodziewanie jednak z tyłu usłyszałyśmy głos Michela:

 

- Czekajcie idę z wami!

 

- No chyba śnisz!- Lucy ratowała sytuację.

 

- Mówię serio! Czekajcie!

 

***

 

Przez całą drogę musiałyśmy słuchać gadania Michela. Potem pod bramą spostrzegłyśmy Leona.

 

- Co on tu robi?!- Leon spojrzał na nas pytająco.

 

- Nie wiem. Przywlókł się za nami- odpowiedziałam.

 

Nagle zza bramy wyjrzał pies Leona- Miki. Jednakże nie cierpiał Michela, doprawdy tak samo, jak Leon, więc najzwyczajniej w świecie zaszczekał i zaczął gonić nieprzyjaciela.

 

***

 

U Lena zjedliśmy tosty. Były wyśmienite! Potem do Lucy zadzwoniła mama i kazała jej przyjść do domu, bo zaraz wyjeżdżają. Też bym chciała wyjechać tak z dala od szkoły...

 

Po chwili zorientowałam się, że w pokoju został jedynie Leon. Ciepło zrobiło mi się na sercu. Jeszcze bardziej ucieszyłam się co powiedział później.

 

- A widziałaś film ,,Gru, Dru i minionki"?

 

- Nie, ale widziałam wszystkie jego starsze odcinki- uśmiechnęłam się.

 

Co prawda, może i jestem za duża na takie dziecinne filmy, ale jednak lubię te minionki. One są śmieszne i też jest miłość...

 

- A chciałabyś na niego pójść?- zapytał patrząc się mi w oczy.

 

- Czy to ma być randka?- Mam nadzieje jednak, że nie zepsułam jego myśli.

 

- Tak...- zarumienił się, co było bardzo słodkie.

 

Potem pogłaskał mój policzek i... Pocałował mnie.

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Neli 11.03.2018
    Ten tekst przejawia fajne fragmenty, które mi się podobają. Natomiast przeważają takie, które bym zmieniła albo wyrzuciła. Nie wiem skąd moda na imiona typu: "Dominic", "Kevin", "Maxi". Chodzi mi o tą niepolską wersję. Osobiście tego nie kupuję. 3

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania