Poprzednie częściZa Górami ROZ.1

Za Górami ROZ.2

-Glejt poprosze-powiedział strażnik.

-Skąd mamy go wziąć- zwróciłem się do dziewczyn

-Jesteśmy oficjialną gildią Fairy Star.-Powiedziała Terra

-To nic nie zmienia, Nowe rozporządzenie casarza.

-Rozumiemy.-Lekko wzruszyła ramionami Aqua.

-Pani jest świętym rycerzem. Przepraszam że zatrzymauje prosze tego nie zgłaszać.

-Spokojnie nie zamierzam-Uśmiechneła się lekko.

Gdy już weszliśmy do miasta zaczeliśmi zagłębiać się na głównym rynku. Czułem się zagubiony niczym dziecko we mgle. Nigdy wcześniej nie widziałem tak wielkiej metropolii.

-Powinniśmy znaleść miejsce do przenocowania.

-Przysługuje nam prawo do kwatery gildii, nie musimy szukać zamieszkania. Czy za górami niczego wam nie przekazali.

-Powtarzam ci po raz kolejny że nie jestem zza gór tylko z nich.

-tak, tak

-Musze zakomunikować cesarzowi że odchodze ze służby na rzecz gildii.-powiedziała uśmiechnięta aqua.

-Rozumiem w końcu to była twoja praca.

-idźcie zarejestrować gildie, spotkamy się tu jak wszyscy wrócimy.

Razem z Terrą zmierzaliśmy więc do Głównej Kwatery Gildijnej. W życiu nie spodziewał bym się że zajmie to aż dwie godziny. Razem z Terrą szliśmy brukowaną drogą. wokoło nas rozciągał się żąd piaskowo-żółtych budynków o błękitnych dachah. Wszystkie były bliźniaczo podbne. Nagle spojżałem na około czternastoletniego chłopca w kapturze biegnącego w przeciwnym kierunku. Za nim biegło dwóch usbrojonych mężczyzn. Kiwnąłem głową do Terry, Musiała zrozumieć przekaz ponieważ od razu skręciliśmy w wąską uliczke tą samą w którą zawendrował chłopak. Terra stworzyła ściany z obu stron uliczki.

-Czemu uciekasz?-zapytałem z nieukrywaną ciekawością.

-Ponieważ wysłali za mną pościg.

-No tak. To zrozumiałe. A kim jesteś?- w tle usłyszałem parskniecię mojej towarzyszki na odpowiedź chłopca.

-Aktualnie nikim.

-Nie za bardzo się stawiasz jak na kogoś ściganego przez straż?

-Jeżeli zależy wam na nagrodzie za moją głowe to prosze bardzo, możecie mnie ściąc tu i teraz. prosze tylko pomóżcie mojej siostrze.

-Nie chce cię wydawać, tylko dowiedzieć co się dzieje.

-Nie słyszałeś o nowym cesarzu?

-Poprzedni zmarł?

-Nie, został oskarżony o współprace z demonami. Przez to że jeden z nich przedostał się do wewnętrzej strony gór. Obalił go nowy cesarz, który poprzysiągł że nigdy nie pozwoli przedostać się demonom. Ponnadto stwierdził iż pozbędzię się zdrajcy.

-Chcesz mi powiedzieć że to nie prawda?

-Nie mógłbym tego zrobić, nie ma niczego na świecie za co pozwolił bym się panoszyć demonom po naszej ziemi, Lecz nie mam dowodu, a gór nie da się przekroczyć. Więc ktoś posiadający uprawnienia wpuścił demona, za co zostałem później oskarżony. Z resztą i tak mi nie uwierzycie, poprostu chciałbym byś pomógł mej siostrze.

-Po pierwsze nie sądzisz że wymagania w twojej sytuacji są nie na miejscu. Po drógie przez góry da się przejść. Nie przez szczyt, lecz przez środek. Ona same w sobie nie są niezniszczlne tylko błyskawicznie się regenerują. Sam przez nie przeszedłem, i pokonałem już tego twojego demona. Licze na nagrode-Uśmiechnołem się aby dodać pewności siebie byłemu cesarzowi.

-Dziekuje bardzo lecz w obecnej sytuacji nie jestem w stanie jakkolwiek ci tego wynagrodzić, oraz sama historia o przejściu gór brzmi jak bajka.

-Nie dziwie ci się. Chodź z nami do naszej bazy zobaczymy co da się zrobić.

-Nie mogę was narażać.

-Pomożemy ci a w zamian ty pomożesz nam potem tak będzie uczciwie. Teraz musimy podejść na rynek aby odebrać jednego z nas?

-Czy chodzi o aque?

-Znasz ją?

-To jeden z najlepszych rycerzy, ciężko było by nie znać tak znakomitego maga, czy ona poszła aby zwolnić się ze służby?

-Nie strasz mnie tylko mów.

-Myśle że cesarz może się wściec, Mimo że prawo zakazuje odebrania woli. myśle że może wymyślić coś by ją upodlić a potem się jej pozbyć tak samo jak aby pozbyć się mnie zamknął moją siostre w lochu żeby mnie zwabić.

-Dlaczego miałby to zrobić?-powiedziałem zaciskając zęby z wściekłości.

-Nie podoba mu się sprzeciw, nie zdziwił bym się gdyby zakazał jej wyjścia z miasta na czas rozprawy a potem pozbył się jej. Nie będzie mu potrzebna jeżeli nie będzie dla niego walczyć. pozbędzie się jej jak zużytych rękawiczek.

-Terra zabierz Przyszłego Cesarza do naszej siedziby ja pójde po Aque.-Powiedziałem z wściekłością przez którą powietrze zrobiło gęste, po czym zmierzyłem się ze stworzoną przez Terre ścianą. Przez którą przeszedłem jak by nigdy jej tam nie było.

Usiadłem na ławce, w umówionym miejscu słońce zdążyło już zajść. Księżyc oświetlał jasno niebieskim światłem, Wielki na około dwieście metrów plac. Musiało być około północy ponieważ księżyc znajdował się dokładnie nad centrum placu. Delikatnie oświetlając stragany ich lniane dachy wyraźnie odznaczały się niebiesko-białymi pasami. Podszedł do mnie jeden ze strażników.

-Już pora aby udać się do domu

-Czekam na kogoś.

-Rozporządzenie Cesarza, po dwódziestej-drógiej wszyscy powinni znajdować się w domach.

Gdy usłyszałem słowo cesarz coś we mnie pękło pstryknąłem palcami a pod nogami strażnika pojawiła się czarna dziura, był to portal którym przeniosłem go pod same góry. W końcu około godziny drógiej zauważyłem powoli kroczącą postać w kapturze.

-Nadal czekasz?

-Umówiliśmy się w tym miejscu.

-Nie było to potrebne, Mam tydzień.-przy czym zaczeła płakać.

zdjąłem jej kaptur i przytuliłem do siebie.

-Już wszystko wiem, niczym sie nie przejmuj.

Odsunąłem się od niej wypuszczając Aque z uścisku. Gdy spojżałem na nią nie mogłem uwierzyć. Lewe oko miała napuchniętę, przez prawe natomiast przechodziła okropna rana. Dopiera po tym zdałem sobie sprawe iż nie jest w stanie ruszyć żadną z rąk. Obie złamane. Żeby nie mogła żucać zaklęć. Powiedziałem jej gdzie znajduje się nasza baza. Po czy zacząłem iść w przeciwną strone.

-Co zamierzasz zrobić?

-Troche się zabawie.

Mówiąc to zniknąłem za rogiem.

Po dłuższym spacerze dotarłem do bramy pałacu cesarkiego. cały zbudowany był z piaskowej cegły co dodwało mu spustynnego klimatu. Przy bramie stało dwóch strażników po drodze napotkałem jeszcze pietnastu, ostatecznie kiedy spotkałem się twarzą w twarz z obecnym władcą otoczyło mnie kolejnych czterdziestu. Ale po koleji.

-Nie możesz prz....

Jednym ruchem palca wskazującego prawej ręki wysadziłem brame w kosmos. przedarłem się przez plac mijając fotanne z wyrzeźbioną boginią pokoju,,Andromedą''. Zakpiłem z słowa pokój w tym momęcie. Przechodziłem przez kolejne piętra pozbywając się strażników którzy stawali mi na drodze. Ostatecznie w drzwi od sawli narad w których obradował obecny władca drzwi zostały wyrzucone przebijając się przez ściany oraz prawdopodobnie wyleciały poza móry miasta. To będzie około dziesięciu kilometrów.

-Przybył i pan z gór

-Ooo to że coś o mnie wiesz ci nie pomoże.

-Wiem, ale szkoda że ktoś przez przypadek do wnętrza gór wpuścił pęcioro demonów.

-grrrrr.-sapnąłem cięzko

-Liczyłem że się pojawisz, że sprawisz mi tą przyjemność, że pozwolisz mi tego dokonać.

-Nawet o tym nie myśl.

-Demony mnie oszukały nie oddały mocy twojej mistrzyni, cóż śmierć jednego człowieka poszła na marne, nie specjalnie mi to przeszkadza. Straże!!! Twoja moc już na pewno będzie moja.

Kiedy to usłyszałem zatopiłem się w ciemności. Padłem na kolana, zobaczyłem obraz wchdzących do obozu wewnątrz góry pięciu rycerzy. w płytowych zbrojach. po czym zostałem odepchnięty potężynym zakleciem które przebiło mnie prze góry aż do wewnętrzenej strony.

-AAAAAAAAAAAAAAAA!!!

Na około mnie pojawiła się ciemno-fioletowa powłoka, a z niej wyrastały macki, setki macek. o wiele ciemniejsze od nocy jednak dalej, widocznie przepełniały strachem okrążających mnie rycerzy. W jednym momęcie macki rozlazły sie na wszystkie strony przebijając strażników.

-Zabiłeś ją!

-nie nie to nie tak-upadł na ziemie i czołgał się do tyłu uciekając przed moim spojżeniem.

-Twoja Wina!

-Wynagrodze ci to obiecuu......

Nie zdążył skończyć zdania, sam sobie przerwa piskliwym wrzaskiem, kiedy jedna z macek przebiła jego prawe kolano, następnie lewe, potem łokcie. Ostatecznie pozwoliłem mu uciec gdy już nie miał żednej sprawnej kończyny, po czym stworzyłem wilki zrobione z cienia które już się nim zajęły, gdy zniknął już cały. Znów upadłem na kolana zobaczyłem siebie z czasu incydentu z wioski, uciekałem, aż w końcu spotkałem kobiete. Wyglądała na nieznacznie starszą.

-Gdzie biegniesz chłopcze.

Nie mogąc powtrzymać się od płaczu wtuliłem się w ową dziewczynę, odwróciłem wzrok na chwilę kiedy ujzałem kilkoro czarnych postaci. Złapała mnie za barki po czy obróciła w ich strone.

-Jeżeli masz moc to walcz.

-Zniknijcie-krzyknąłem zapłakany.

Po wszystkim Aria Przygarnęła mnie i nauczyła wszystkiego o kontrolowaniu mocy. Wszystkiego czego zdążyła. Zginęła tylko dla tego że potrafiła opanować wszystkie elementy, a nie chciała dołączyć się do armi. Aktualnie jako przyszywany syn Arii. Jestem jedynym magiem który kontroluje wszystkie żywioły lecz cena jest za to duża. Jeżeli zatrace się w mocy już nigdy nie wróce. Najzywczajniej moc mnie pochłonie. Myśli które krążą. ZABIJ! ZNISZCZ! Pogrążałem się caraz głębiej w ciemności. Kiedy Ujżałem malutki płomień w oddali. zebrałem w sobie resztki sił i ruszyłem w jego kierunku. Ujżałem już ten płomyk przed sobą dzielił nas najwyżej metry nie mogłem podejść bliżej. Usłyszałem metaliczny halas tak głośny jak by waliła się sciana, lecz w moim otoczeniu widniała tylko czerń, oraz malutki płomień. Usłyszałem ciepły kobiecy głos.

-Świele wiecznego ognia, rozjaśnij droge tym którzy zabłądzili. Oczyść świat

Obudziłem się w celi. Jednak w tej jednej nie było krat.

-Przegrałem?-zapytałem sam siebie.

-Nie uratowaliśmy siebie nawzajem.-rozległ się ciepły i łagodny kobiecy głos, który łagodził nerwy.

Obróciłem głowe by spojżeć w sufit. Nad moją głową widniała twarz nieskazitelnie piekna jak by należała do anioła. po chwili wpatrywania się w nią, zdałem sobie sprawe z mojego głupiego uśmiechu, otrząsnołem się i odskoczyłem w bok, odrywając głowę z miękich ud. Przyglądałem się jej przez chwilę nie mogąc określić czy to sen, jawa czy może nie żyje. długie proste czerwone włosy które idealnie pasowały do badawej cery. Pięknę duże czerwone oczy oraz delikatnie zarysowane wargi sprawiały wrażenie, conajmniej onieśmielające. Kiedy wstała mogłem ujżeć ją w całej okazałości. Musiała być więźniem ponieważ miała na sobie jedynie lniany worek. Była niesamowicie zbudowana, wręcz idealnie. Długie nogi które worek zasłaniał dopiero od przy końcu ud, bardzo smukłe ciało. oraz niesamowicie wielkie piersi. Patrząc na nią nic dziwnego że myślałem z aniołem.

-Jestem Flare, Miło w końcu cię zobaczyć

-Gdzie jestem? I jak to w końcu?

-Pochłaniała cię moc, jednak zauważyłeś znak który ci wysłałam. I oczyściłam cię z złych emocji. Twoja wizyta została zapowiedziana przez moją przyjaciółkę wróżkę. Przybędzie mężczyzna który cie wyzwoli, w zamian ty wyzwolisz jego. Tak głosi przepowiednia. Więc musiało chodzić o ciebie.

-Nie za bardzo rozumiem. Musimy się z tąd wydostać zanim casarz się zoriętuje.

-Nie pamiętasz? pozybyłeś się go. Ponadto śpisz prawie tydzień. Mój brat wrócił na tron, Jednak nie mogłam cię zostawić tu samego. więc większość czasu tu siedziałam czekając aż się wybudzisz. Romantyczne nie sądzisz?

-Tak myśle.

Wstałem powoli ledwie trzymając się na nogach. Falre podeszła bardzo blisko mnie nasze twarze były zaledwie kilka centymetrów od siebie. Ponownie rozległ się przeszywający ciepłem głos.

-Nie powinieneś jeszcze wstawać.

Była tak blisko, Na dodatek w tym worku, sprawiała że serce biło mi dużo szybciej. Nagle doszła do mnie jedna myśl.

-Chwila skoro minął tydzień czemu nie przebrałaś tego worka.

-Chciałam żebyś mógł zobaczyć mnie tak jak byś dopiero co mnie uratował.

Po czy odeszła kawałek, zakręciła się w kółko dwa razy. Worek który i tak był skąpy zaczął podwijać się do góry odsłaniając jeszcze więcej ciała. Materiał podniósł się na tyle że byłem w stanie ujżeć że nie miała na sobie bielizny.

-Pierwsze wrażenie Jest najważnie prawda?

Byłem tak oczarowany jej wdziękami, oraz hipnotyzującym głosem że nie byłem w stanie wydusić z siebie ani słowa. Falre jako że nie usłyszała odpowiedzi. Znów podeszła bardzo blisko mnie. Spojżała mi prosto w oczy. Myślałem że utonę w jej spojżeniu. Powoli zbliżała twarz. Nasze usta prawie się zetkneły kiedy nagle zza pleców usłyszałem.

-uuu Zaczyna robić się gorąco. Chyba przeszkadzam.- złożyła dłonie w kształt serca i przyłożyła dłonie do twarzy robiąc dziubek.

-Nic się nie zaczyna.

-Wiem wiem. Musisz to podpisać.

-Podpisałem papier, nawet nie przyglądając mu się.

-Mówiłam ci że się uda Flare.

-Co się uda?-zapytałem zdezoriętowany.

-Flare jest teraz człąnkiem naszej gildii.

Uśmiechnięte dziewczyny zaczeły żywiołową rozmowe, zdałem sobie sprawe dla czego tak naprawde przybyłem do pałacu. Wpadłem do niego ponieważ opanowała mnie wściekłość. Żądza zemsty. Stwierdziłem że już nie użyje mocy do puki nie będzię to naprawde konieczne. Nie chcąc przerywać koleżanką rozmowy, wyszedłem z lochów potem i z całego pałcu zmierzając prawie biegiem w strone dzielnicy gildijnej. Wilkie wille, Każdy budynek piękniejszy od poprzedniego. Wszędzie widniały naróżniejsze godła. Niektóre wyglądały dość groznie inne zaś zupełnie zupełnie bez wyrazu. Jedno z nich przukuło moją uwagę wraz z całym budynkiem oraz wielkim ogrodem. Błękitne godło Na których widniał złoty gryf, falował na szczycie każdej z czterech wąskich wilkich wież. Budynek w ogromnych oknach posiadał wsawione ogromne witraże, przedstawiające historyczne sceny z wojen. Sam budynek był nadwyraz ogromny, chyba trzy razy większy niż poprzednie. Ponadto przez swój złoty kolor wyglądał jak by powstał wyłącznie w celu pochwalenia się majątkiem właściciela. Ostatecznie po jeszcze pieciuset metrach drogi dotarłem do palowego domu zrobionego z ciemnego rodzaju drewna. Nie wyglądał jakolwiek okazale, mimo to uśmiechnąłem się lekko widząc swój nowy dom. Wszedłem do środka. Ujżałem sporej wielkości salon pokuj z czerwonym okrągłym czerwonym dywanem, który zajmował większość podłogi. Na jego środku stała wielka kanapa z czerwonej skóry, o zaokrąglonym kształcie. Na przciwko nie w ściane wbódowany został sporej wielkości kominek. Z obu jego stron rozciągały się schody na wyższe piętro. Ściany były wyłożone różnorakimi obrazami. Natomiast na środkach lewej i prawej ściany stały dośc solidne drzwi, z małymi szybami. Spjżawszy na lewo, przez okienko w drzwiach widziałem taras na którym stała kobieta, patrząca w niebo. Udałem się w jej kierunku.

-Jak się czuje Aqua?

-Dobrze, przyszedł lekarz posługujący się światłem i wyleczył rany.

-Cieszę się słysząc to.

-Spójż- po czym palec wskazujący wyciągneła w kierunku gwiazd.

-Ooo spadające gwiazdy.

-Dziwne nie? pierw pojawia się przeciągniety błysk, po czym zostaje po nim ciemny ślad, lekko wyrózniający się na nocnym niebie. Poto żeby jego Linie przecięła kolejna gwiazda. a w miejscu przecięcia dziwny ślad znikał.

Byłem w szkoku że zobaczyła coś tak niewyraźnego, jednocześci wyglądało to dośc niepokojąco. Nie zdąrzyłem się jednak namyślić kiedy gwiazdy zakończyły swą wędrówke, a na jej miejsce pojawił się urywisty deszcz. Co dziwne na niebie nie było żadnej chmury. wchodząc spowrotem do salonu usłyszałem głośny trzask drzwi wejściowych. Terra a za nią Flare. Terra ubrna była w brązowo zielony strój. Prawdopodobnie skórzany, który delikatnie podkreślał jej budowe ciała, natomiast Flare stała w dłógiej czerwonej sukni do kostek. Odrazu żucało się w oczy jej szlachetne pochodzenie w tym stroju. Dziewczyny we trójkę usiadły na kanpie przed kominkiem i zaczęły o czymś rozmawiać. Ja z kolei udałem się na góre.

Leżąc w wannie. rozmyślałem nad całą sytuacją. Jakakie kolwiek użycie przezemnie mocy kończyło się utratą kontroli. Jaki był sens jej posiadania, skoro nie potrafiłem z niej korzystać ,,Może jest jakiś sposób by opanować się''. Tak rozmyślając zanurzyłem się całkowicie pod wodę.

Na środku ciemnej drogi. Klęczł chłopiec, wokoło niego wyrastały wysokie na kilkanaście pięter budynki ze szkła. Była to z mojej perspektywy zupełnie abstrakcyjna lokacjia, zupełnie jakbym przeniusł się w przyszłość. Rozglądając się nie zuważyłem niczego wyrużniającego z poza bunków. Stojąc na przeciwko chłopca spojżałem w dół a z pod moich stóp w kierunku jego dłoni zaczęła rozlewać się krew. Odwróciłem się za siebie a na ziemi pojawiła się dziewczynka w podobnym do niego wieku z przebitą klatką piersiową w miejscu serca, a za nią sześć wielkich cieni z czerwonymi oczami. Po czym zza pleców rozległ się krzyk a całe moje ciało pochłonął ogień.

Zerwałem się z łóżka, Znów ten sam dziwny sen

Następne częściZa Górami ROZ.3

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania