Za krokiem krok.....( z Cleo) część 1

Joasiu,

dziękuję za to, że podzieliłaś się ze mną tym,

co, dla Ciebie najważniejsze.

Jesteś ciepłym, skromnym człowiekiem o

baaaardzo bogatym wnętrzu.

Nigdy nikomu nie pozwól się zmienić.

 

Robert:

Witaj, Joasiu.

Dziękuję, że znalazłaś dla mnie chwilę, wiem, co teraz się wokół ciebie dzieje, tym bardziej to miła niespodzianka dla mnie.

Cleo:

Cześć. Dzień dobry.

Tak, ciężko mi ostatnio połapać się w dniach, ale powolutku się organizuję. Jestem dobrej myśli. Mam nadzieję, że dla mnie to też będzie miłe spotkanie. (śmiech)

Robert:

Odetchnąłem z ulgą. Wiesz, czemu?

Cleo:

Nie do końca, ale zapewne zaraz mi to wyjaśnisz.

Robert:

Przywitałem cię twoim imieniem, a wiem, że delikatnie mówiąc nie przepadasz za nim.

Cleo:

Aaa, to był sprawdzian, czy Cleo strzeli focha, sądziłeś, że dostaniesz burę, za to, albo, co gorsza wyjdę ze spotkania bez otwierania drzwi, tak? To cię zaskoczę, mam dziś super dzień i przymknę na to oko. A tak na poważnie, to ja je bardzo lubię, tylko jak codziennie słyszę, - : Aśka, musimy zdążyć z tym demo do jutra…, Aśka, nie spiesz się z wejściem w drugą zwrotkę , Aśka to, Aśka tamto, to w pewnym momencie dostaje szału. Może z tego powodu wolę by w pracy zwracano się do mnie scenicznym pseudonimem. A Asia to na subtelniejsze godziny, bo w studiu to jak ktoś nawet najdelikatniej je wypowie z najlepszymi intencjami, jakoś nie działa. Stąd czasem moja awersja do imienia i bardziej mi po drodze z Cleo.

Robert:

Czy Cleo i Asia bardzo się różnią od siebie.

Cleo:

Oj, tak. Ta sceniczna, Cleo, która musi być publiczna i jest nastawiona na wszystko, Asia natomiast jest tym, kim ja chcę być.

Robert:

Co to znaczy „ na wszystko”?

Cleo:

Jak każdy człowiek zarabiający na swoje utrzymanie, muszę się poświęcać, czasowo i fizycznie. A niestety nie zawsze wstajemy przeszczęśliwi, pewnie i ty masz czasem dzień, że wychodząc z domu nie chce ci się wdawać w dysputy z sąsiadką, jesteś jakiś rozdrażniony, nie jest to po prostu twój dzień. Chcesz by on minął robiąc ci jak najmniej krzywdy. Ja przynajmniej tego doświadczam i wówczas muszę powściągnąć emocje, biada, jeśli to wypada w dniu koncertu, mówiąc kolokwialnie ubieram wtedy maskę i udaję. Nie wiem czy tym wyznaniem nie strzelam sobie teraz w stopę, ale takie jest życie, stawia przed nami różne wyzwania. Dlatego przygotowuję Cleo na wszystko i jeszcze coś więcej (śmiech)

Robert:

Był taki koncert?

Cleo:

Na szczęście raz jedyny i nie chcę się usprawiedliwiać kobiecymi sprawami, ale panie mnie zapewne zrozumieją, że to bywa trudne i wtedy było. Przetrwałam dzięki tym ludziom, którzy potrafili stworzyć wspaniałą atmosferę, nie byłam w stanie się temu nie poddać i gdzieś ot połowy zlekceważyłam swoje ciało, głowa przejęła inicjatywę. A co ciekawe,( podniesiony palec wskazujący) media uznały, że to był jeden z najlepszych naszych występów, co nie musze mówić sprawiło mi ogromna satysfakcję.

Robert:

Bywasz pewnie w takich trudnych dniach ciężka we współżyciu z innymi. Wyobrażam to sobie, jesteś wulkanem na scenie, więc pewnie rozstawiasz wtedy wszystkich po kątach.

Cleo.

Nie! ( uderza dłonią o kolano) No, proszę cię, nie rób ze mnie furiatki, bo nikt nie będzie chciał ze mną pracować. (śmiech.) Owszem, za przeproszeniem, bywam upierdliwa, ale nagrywanie płyty to po prostu ciężki czas. Wiem, wiem, że większość ludzi teraz przewraca oczyma wypowiadając kwestie – „Dziewczyno, co ty bredzisz, idź do roboty przy jakiejś maszynie, czy nie wiem na dachu w taki upał, to dopiero przekonasz się, co to jest harówka.

Ale ja będę upierać się przy swoim, że to, powtarzanie kwestii, zgrywanie, scalanie, wyczerpuje.

Zawsze mam wrażenie, ze coś sknociłam, powinnam więcej dać od siebie. I tak kończymy w nocy by tylko się przespać a ja po przyjściu do pokoju w hotelu i tak wchodzę do łóżka i analizuje jeszcze z godzinę nim oddam się w objęcia Morfeusza. Długo by opowiadać.

Robert:

A Asia, ta, którą chcesz być, masz na nią czas.

Cleo:

Muszę. Muszę inaczej bym zwariowała, to mój paszport do normalności. Obiecałam sobie, że choćby nie wiem, co, taki fragmencik, skrawek doby jest tylko dla mnie. Siadam wtedy i robię zdjęcia, albo maluję, to taki azyl. Skupiam się na tym, co mnie otacza, na chwili zamkniętej w pikselach, albo płótnie.

Robert:

Wozisz ze sobą sztalugi?

Cleo:

Zdarza się. Proszę wtedy w recepcji by zważano na moje arcydzieło, nim wyschnie ( śmiech). Gdziebyśmy nie nocowali, zawsze z okna roztacza się piękny widok i zbrodnią byłoby nie przenieść go na płótno. Oczywiście nie mam szans bym zdążyła, ale od tego jest telefon, załadowany setkami zdjęć, wciąż liczę, że na większość znajdę czas by je nakreślić swoją dłonią.

Robert:

Oprawiasz je?

Cleo:

Chciałabym, tak z własnej próżności, jak Geoffrey Rush w „Koneserze” mieć wielki salon, wchodzić sobie do niego przed snem, zasiąść w fotelu i kiwając założona nogą na kolanie napawać się tym widokiem na ścianie.

Robert:

Z kieliszkiem wytrawnego martini?

Cleo:

Wystarczy „Tymbark”, jabłko-mięta.

Robert:

Rush, kolekcjonował, wręcz walczył o każdy obraz, z tego wnioskuję, że twoich obrazów nikomu nie przekażesz.

Cleo:

Tylko i wyłącznie Muzeum Narodowe ma szansę je otrzymać. (śmiech)

Dobra, ale teraz coś powiem na serio. Trudno ci będzie uwierzyć, ale raz pewien gościu z obsługi hotelu prosił mnie bym mu strzeliła autograf na tym malowidle i sprzedała. Mówię mu, że to przecież nieskończone i w ogóle, a on mi na to, że to nieważne, wystarczy fakt, że to moje.

Robert:

I co zrobiłaś?

Cleo:

Nie, no bez przesady, grzecznie mu odmówiłam, choć miałam później wyrzuty sumienia, że przecież to było w sumie urocze i mogłam choćby z tego powodu podarować mu to płótno.

Robert:

Za jaką cenę?

Cleo:

Jak mówi mój kolega prowadzący działalność handlowa – „ To są drogie rzeczy, moja droga.”

Moje niestety to tylko takie bardziej szkice, tyle, że pędzlem maczanym w oleju. Uwierz mi, że nie chciałbyś by to coś straszyło na twojej ścianie. Nawet w połowie nie jest tak dobre jak mój wokal. Ale jestem skromna. (śmiech)

Robert:

W takim razie opowiedz mi jak się po tym wszystkim odcinasz. Jak nie jesteś w trasie, nie malujesz, nie piszesz tekstów. Gdzie wyjeżdżasz, zaszywasz, może w Bieszczadach? Polecam.

Cleo:

Nie byłam, a mogłam, bo mieliśmy z Donatem nagrać teledysk do „ My Słowianie” w skansenie w Sanoku, ale ostatecznie logistyka przesądziła o upadku tej opcji.

Robert:

To ubolewam, bo my mieszkańcy mielibyśmy frajdę przy oglądaniu tego clipu.

Cleo:

Jesteś z Sanoka? To ci zazdroszczę, piękne tereny, połoniny, zalew, Polańczyk, Solina.

Robert:

Jestem pod wrażeniem, bez urazy, ale kobiety to tak średnio z geografią stoją, a tu taki zastrzyk wiedzy o tym zakątku, którym nie powstydziłby się wytrawny znawca w tej materii.

Cleo:

Kochany, nie zapominaj, że jestem inżynierem architektem krajobrazu, a to zobowiązywało do nabycia wiedzy a i z przyzwoitości do poznania naszego pięknego kraju i mówię tu bez cienia ironii. Uwielbiam, no może teraz przesadzam z tym uwielbieniem, ale bardzo lubię wszelkie zakątki, poszycia leśne, kotliny, knieje. Urodziłam się w Szczecinie, dorastałam w Warszawie, więc może te ciągotki ku przestrzeni, by posłuchać, co ma przyroda do zakomunikowania.

Robert:

No właśnie, ukończenie Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego, ale także projektujesz modę, czy to ty przesądziłaś o takiej scenerii i ubiorach do teledysku „ My Słowianie”?

Cleo:

To byłoby duże nadużycie, ale miałam w tym znaczące słowo. Dano mi wolną rękę, choć przyznam szczerze, że nie było łatwo przekonać część ekipy i do końca próbowano mi wyperswadować niektóre długości garderoby.

Robert:

Ponoć telefony się urywały po emisji tego teledysku, panie pytały o spódniczki w tym fasonie, które następnie schodziły na pniu.

Cleo:

Dziwi cię to. (śmiech)

Robert:

Bynajmniej. Zasługa w tym twoich nóg, które powiem bez skrępowania kusiły, by zatrzymać się na nieco dłuższą chwilę niż nakazuje dobre wychowanie.

Cleo:

Dziękuję. Stawiasz mnie w kłopotliwej sytuacji, ale by nie wypaść na pruderyjną dodam, że czerpałam z tego satysfakcję, nie mniejszą niż z kreacji, które zaprojektowałam.

Robert:

A pro po pruderyjności, czy to przez nią odrzuciłaś propozycję nagiej sesji zdjęciowej?

Cleo:

Być może to przyszło za wcześnie, (uniesione dłonie) co nie znaczy, że żałuję, ale na tym etapie nie chciałam epatować swą cielesnością. Jak wiesz w teledysku do „ Eva” pozrzucałam z siebie nieco więcej, więc nie jestem konserwatywna w swych poglądach.

C.D.N.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania