Za krokiem krok......(z Cleo) część 2

Robert:

Naprawdę cię nie kusiło, nie miałaś myśli, - „ kurcze, mam co pokazać, czemu nie wykorzystać tego”- . Tak z czystych egoistycznych pobudek?

Cleo:

Oczywiście, że jakaś cząstka mnie walczyła z rozsądkiem. Nie oszukujmy się, jako kobieta chcę być podziwiana, by dostrzegano i aspekt mej fizyczności, to ważne. Lata lecą, kiedyś przyjdzie dzień, że zobaczę coś, czego nie będę chciała zaakceptować i być może wtedy przyjdzie refleksja, że mogłam zrobić to dla siebie, ot choćby dla satysfakcji bycia pożądaną. Ale na dziś nie spędza to mi snu z powiek. Wciąż jestem niczego sobie. ( śmiech)

Robert:

Śpiewałaś w grupie, która pokochała gospel. To było takie sprawdzanie się, czy autentycznie ten gatunek jest ci bliski?

Cleo:

Wiesz, co ja w ogóle preferuję różnorodność, najchętniej połączyłabym kilka nurtów, nie chciałabym się nigdy ograniczać. Stąd bez żadnych za hamowań przyjęłam propozycję by pojeździć po regionie i sprawdzić swoje struny głosowe, powyciągać kilka oktaw, a i ciało. Ja pewnie narażę się teraz wszystkim wierzącym, ale mnie brakuje w naszym kościele takiego przeżywania mszy jak to ma miejsce przez śpiew wyrażany w gospel, gestami, mową ciała. U nas to bardziej pańszczyzna, gdzie szeptamy bez większego zaangażowania.

Robert:

Czy dobrze odczytuje w tym wspomnienie po „Tańcu z gwiazdami?’

Cleo:

Aż takich wygibasów to tam nie oczekuję. Ale miło wspominam ten program, pozdrawiam Janka i zachęcam wszystkich, którzy dostali zaproszenie, by z tego skorzystali.

Robert:

Maciej Stuhr powiedział, że z miłą chęcią, ale jak zobaczył swoich kolegów z browarkiem przy emisji odcinka i niewybredne komentarze na temat koordynacji, co niektórych uczestników to odeszła mu ochota.

Cleo:

Nie dajmy się zwariować. Jakby tak patrzeć przez aspekt widza, to musiałabym zrezygnować praktycznie z każdej nowości, w której dopiero raczkuję.

Robert:

Nie przejmujesz się opinią ludzi?

Cleo:

Aż nadto, ale to nieuniknione, gdy dostąpiłeś zaszczytu podeptania (uniesione dłonie by pokazać cudzysłów) czerwonego dywanu, stajesz pod obstrzałem. Musisz się z tym pogodzić i spróbować by to nie miało wpływu na twoje życie.

Robert:

Po tej wypowiedzi wnioskuję, że nie jesteś chyba zainteresowana staniem na ściance w blasku fleszy?

Cleo:

Wolę kameralne spotkania, takie jak to teraz. Zdarza mi się często wychodzić z domu w bluzie z kapturem i czapeczce z daszkiem, by stać się jedną z wielu, usiąść bądź pospacerować po plantach jak człowiek. To dla ciebie może wydać się śmieszne, ale takie chwile są mi czasem bardzo potrzebne. Abym przez moment nikogo nie absorbowała swoją osobą, nie czuła spojrzeń, nie była oceniana.

Robert:

W takim programie jak „ Taniec z gwiazdami” trudno nie być ocenianym?

Cleo:

To, co innego, tam miałam coś pokazać, zaprezentować. Godziłam się na to, byłam nastawiona na ocenę swego temperamentu w tańcu. I nie żałuję, bo mimo wielu godzin wręcz monotonnego poprawiania układu doświadczyłam czegoś cennego. Przez wiele lat musiałam się rozpychać łokciami, walczyć o swoje marzenia muzyczne. Mając brata i chcąc być obok trzeba było być jak jego koledzy trochę taka chłopczycą.

A tam na sali treningowej po kilku dniach zapomniałam o muzyce, a poddałam się partnerowi w tańcu, nie musząc nic dawać od siebie. Wystarczyło za nim podążyć, to on decydował, odpowiadał, ja korzystałam z chwili.

Robert:

Kobieta i spolegliwość, to oksymoron.

 

Cleo:

Łapiesz mnie za słówka, nie ładnie. Chodziło mi bardziej o sferę zawodową.

Robert:

W związku nigdy by to nie przeszło?

Cleo:

Nie, czemu. Jak byłby kreatywny, zaciekawiłby mnie jego sposób bycia, podejścia do codzienności,

to niech prowadzi. Ja zawsze znajdę sobie trochę przestrzeni by się realizować a później do niego wrócić z jeszcze większą ciekawością i zapałem (śmiech)

Robert:

Patrząc na ciebie mam wrażenie, ze jesteś osobą bardzo szczęśliwą, bo to, że spełnioną to nie musze pytać.

Cleo:

Moim marzeniem jest ciągle mieć motywację, czyli nie obudzić się z myślą, że już mi nic nie jest potrzebne do szczęścia. I tak jest, wciąż eksperymentuję, szukam, pozwalam innym by mi pokazywali kolejne aranżacje, połączenia brzmień, gatunków. To, jeśli chodzi o muzykę, ale podobnie jest z projektowaniem strojów, tu wiele zależy od muzyki, to ona mnie inspiruje i mówiąc kolokwialnie nakłada na manekiny kreacje zdobione nutami.

Dlatego nie uznaję słowa spełniona, ono nie należy do mojego słownika.

Robert:

A co z życiem osobistym, czy ktoś nadąża i idzie za tobą, krok za krokiem?

Cleo:

Nie wiem, bo nie mam czasu się oglądać za siebie. (śmiech)

Robert:

Mam wrażenie, że nie dzielisz się ze mną pewnymi informacjami w tym delikatnym aspekcie.

Cleo:

Przykro mi, że odniosłeś takie wrażenie. Ale jak sam zauważyłeś jest to delikatny temat.

Robert:

Czytelnicy będą szukać między wierszami.

Cleo:

Z całym szacunkiem, ale czytelnicy zawsze wiedzą lepiej niż sami zainteresowani.

Ale dobrze, by nie poszła fama o mej niedostępności, to zaznaczę, że nie bronię się przed uczuciem, mam jednak już swoje lata i nie chce gloryfikować pewnych momentów ponad coś, czym jeszcze nie są. Zabrzmiało patetycznie, ale wierzę, że wszystkie osoby, które przeżyły rozczarowanie partnerami przytakną mej ostrożności.

Robert:

Jednak nie jesteś tak przebojowa.

Cleo:

W tym wypadku zalecałabym nawet wstrzemięźliwość, cokolwiek to dla nas znaczy. Mam wrażenie, że dziś nadużywa się słowa kocham, zbyt szybko pozwalamy sobie na pewne deklaracje, tym samym robimy nadzieję, którą niestety często po kilku miesiącach przekreślamy. A to najgorsze, co możemy zafundować zaangażowanej już osobie.

Robert:

Powiało przeszłością, nie do końca przyjemną, wiec nie będę drążył tematu.

Cleo:

Bywa i tak. Pocieszam się, że trzeba przejść przez kanalie by trafić na człowieka. To nie moje, to jakiś filozof doszedł do takiej prawdy. Z którą notabene poniekąd się zgadzam.

Robert:

W czasie studiów wyjechałaś na kilka miesięcy do Paryża.

Cleo:

Dokładnie na pół roku. Ale jeśli myślisz, że będę ochy i achy, to się zawiedziesz.

Robert:

No to dopiero teraz mnie zaciekawiłaś.

Cleo:

Pierwsze tygodnie, to szał, poczułam się jak mała dziewczynka w sklepie z papużkami, czy lunaparku. Wszystko było jak z bajki, nie widziałam lepszego miejsca na ziemi. Jednak po trzech miesiącach byłam przytłoczona tą metropolią. Przyzwyczajona byłam do bieganiny, ale nie do załatwiania wszystkiego bez znajomych, opowieści z dnia, takiego wyżalenia się. A tam tego doświadczyłam, samotności, ja osoba na wskroś kontaktowa, często jadałam posiłki wpatrując się w ulicę, na której rząd aut przesuwał się z prędkością światła. Zasypiałam z tym szumem rozmyślając gdzie ja zmierzam, gdzie mój koniec. Nie wiem, może teraz po tylu latach inaczej bym na to zareagowała, ale wtedy brakowało mi ludzi.

Robert:

Cenisz sobie dłuższe znajomości?

Cleo:

Dokładnie. Tam zrozumiałam, że nie warto jest zostawiać ludzi, dla których warto wstawać, że doświadczenie można też zdobyć na miejscu. Paryż, Londyn, czy Wiedeń to nie gwarancja sukcesu, choć zapewne znajdą się i tacy, którzy uznają taki wyjazd za coś idealnego dla progresji dalszych planów.

Robert:

Hmm, dziwnie to brzmi w kontekście życia na walizkach, gdy lwią część roku spędzasz bez swych znajomych

Cleo:

Dlatego doceniam każdy dzień, który mogę spędzić z najbliższymi. I tylko dla formalności dodam, że nim ta cała karuzela zaczęła się kręcić, to zdążyłam związać się z tymi ludźmi, więc siłą rzeczy, stali się moimi powiernikami, nim pozwolę im zasnąć musza wysłuchać moich żali (śmiech)

A ja nie muszę wydzwaniać w nocy po rodzinie czy znajomych.

Robert:

A właśnie, skoro już o tym mowa. Masz brata bliźniaka, czy to prawda, że takie rodzeństwa odczuwają coś w rodzaju telepatii.

Cleo:

(Wydyma usta i wypuszcza głośno powietrze.)

I przy tym pytaniu chciałabym powiedzieć, pomidor. Zawsze jestem w tym momencie z konfundowana, bo ja takiego czegoś nie mam i aż mi wstyd z tego powodu, bo wszyscy oczekują eterycznych opowieści. No przykro mi, ale muszę go widzieć bądź dzwonić by dowiedzieć się, co u niego (rozkłada ręce)

Robert:

Tak nic a nic, żadnej niteczki, przeczucia, snów?

Cleo:

Coś tam by się znalazło, ale nie chcę do tego dorabiać ideologii, że miałam chandrę, że mnie nosiło, bo do tego wystarczy być z kimś spokrewnionym, tak ma chyba wiele matek. Inaczej przedstawia się sprawa ze snami, te już więcej dostarczają konkretnych wizji i musze powiedzieć, ze podchodzę do nich z respektem. Na przykład moje obecne mieszkanie śniło mi się kilkukrotnie nim zobaczyłam je na jawie.

Robert:

Medium?

Cleo:

Oby nie, bo wolę nie znać przyszłości, lubię niespodzianki, tylko takie życie ma sens.

Robert:

Rozumiem, że do wróżki byś się nie udała?

Cleo:

No na mnie by nie zarobiła.

Robert:

Nie wiem jak to możliwe, ze uważasz się za introwertyczkę. Siedząc obok ciebie odnoszę wrażenie, że to jest już za tobą o ile było kiedykolwiek twym problemem.

Cleo:

Zostaw mi namiary na siebie, a ja w odpowiednim momencie poczęstuję cię taką chwilową niedyspozycją, po takiej próbce zmienisz zdanie na mój temat (śmiech)

Teraz jest troszeczkę lepiej niż w młodości, ale szału nie ma, potrafię tak roszczeniowo podejść do wymagań wobec siebie, że popadam w paranoję. Kiedyś Elce, mojej przyjaciółce dałam taki popis, że stanęła z rozdziawiona buzią i powiedziała mi, że ja już nadaję się na dozór psychiatry, pocieszyła mnie, że na razie profilaktycznie.

Robert:

Wybacz, ale ja tego nie mogę pojąć. Z miesiąca na miesiąc pniesz się w górę, jest progres wiec, po co aplikujesz sobie, że tak się wyrażę mobbing psychiczny? Gdybyś tak reagowała wiele lat temu, choćby wtedy, gdy nie przeszłaś eliminacji do „X Factory.”to byłoby do przyjęci ale teraz. Tak na marginesie to nawet nie będę pytał, co wówczas się działo, pewnie za przeproszeniem odstawiłaś dramat.

Cleo:

Zaskoczę cię, ale nie podeszłam do tego aż tak emocjonalnie, jak dziś mi się zdarza. Jak tak by się zastanowić, to chyba było to wynikiem wielkiego stresu a że zrobiłam to spontanicznie, nie zdążyłam się nastawić na wielkie bum. Choć nie ukrywam, że liczyłam na to, że zobaczą we mnie Tinę Turner ( przyp. „Proud Mary”) przecież mam, czym pociągnąć w ekspresyjnych momentach.

Ale cóż, nie wpadłam w ucho, jury zadecydowało inaczej.

Wracając do twojego pytania, ku ironii, to właśnie teraz ciąży na mnie większe obciążenie, bo jestem tu gdzie jestem. Oczekuje się ode mnie więcej niż kilka lat temu wobec jakiejś tam Joanny Klepko. I ja z tą świadomością żyję, tak jak i inne moje koleżanki i koledzy stający przed szerszym odbiorcom, którego nie zadowoli powielanie. Dlatego nie wystarczy wyjść i naśladować Turner by rozłożyć na łopatki, trzeba dorzucić ten pierwiastek siebie.

Robert:

Ty już masz to opanowane, wystarczy kosmetyka, taki stempel.

Cleo:

Mylisz się. Przeglądam swoje nagrania z występów, analizuję i wciąż szukam świeżości. Ciągle widzę w tym schemat i ciskam inwektywami, bo sama siebie nudzę swą przewidywalnością. Dlatego skaczę po różnych nurtach, lżejszych aranżacjach licząc, że ten wachlarz nie pozwoli popaść w rutynę.

Robert:

No chyba bardziej się nie da, od mitologicznej egipskiej bogini Bastet, po ostatnio zwiewny hip-hop.?....

 

C.D.N.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania