Za oknami.
Za oknami już jesień.
Pożókło me serce jak sad.
Tyle, że w nim owoce zbiera jesień.
Ona mi niesie tylko żal.
Dni stały się krutsze.
Niebo zszarzało już.
Nie widze już tych obłoków.
Podobnych do płatków róż.
Nasze drzewo też już kona.
Zasypia w rytualny sen.
A ja trzymam pierścionek w dłoniach.
Bo czekam na lata sen.
Lecz na razie, niebo dzieli.
Ze mną smutek na pół.
Bo wie żę, pani w bieli.
I jesień wypędzi z tąd.
A ptaki pod niebo już lecą.
By w chmurach zniknąć gdzieś.
Za górą, za rzeką.
Bo obiecały, że znajdą cie.
Więc siadam na werandzie.
W niebo wpatrując się.
Wiem, że smutek mnie znajdze.
Ale lepszy on, niż lęk.
Komentarze (12)
*krótsze
Pięknie opisane. Zostawiam 5:)
Za bardzo to nie wiem czy mamy dalej nanosić drobne poprawki czy nie
Pięć
Do Dziedzictwa? No nie wiem. Ja aktualnie nie nanosiłam.
Ja tez jeszcze nie
Można się przy was rozbawić i zapomnieć o własnej głupocie.
Korekty Mar. to wybitne argumenty literackie✂
To do tego czytelnika było.
Wiem
Wolałam napisać, i uniknąć nie domówień.
Też racja
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania