Za oknem.
Za oknem budzi sie dzień.
Kolejny pełen obłudy i łez.
Kolejny, który zabierze resztki mnie.
Nie pytając, czy tego chce?
I wywiezie mnie znów na manowce wyspy życia.
Zabierając tlen potrzebny do bycia.
A ja, choć się szarpie i krzyczę.
Moim wrogom najgorszego życzę.
To kajdany nowego dnia, nie chcą mnie puścić.
Tylko zadają coraz gorsze rany.
Rany, które przeniknęły już w głąb serca.
Zamieniając je powoli w głaz.
A ja opadam już na dno, oceanu codziennych spraw.
Następne części: Za oknem już.
Komentarze (7)
Ups dziękuje
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania