Za zasłoną nadziei

- Witaj, dawno mnie tu nie było. Wybacz, jak zwykle byłam pochłonięta przyziemnymi obowiązkami, ale ani przez moment nie zapomniałam o spotkaniu z tobą. Przyniosłam twoje ulubione kwiaty.

Jak się czujesz? Pewnie dobrze. Staś rośnie jak na drożdżach, uczymy go jeździć na rowerze. Pamiętam, jak stawiał pierwsze kroki, jak ten czas szybko leci.

(dłuższa cisza)

- Nie wiedziałam, że będę tak bardzo tęsknić.. Michał dostał awans w pracy, wszyscy jesteśmy zdrowi i szczęśliwi. Tylko ja, czuję od czasu do czasu tą samą pustkę, której nie potrafię się wyzbyć. Może tak już będzie zawsze? Ciężko mi z tym, staram się rzucić w wir obowiązków, by nie myśleć za dużo..

 

- Opowiadałam ci, że chcemy kupić dom? Tyle lat odkładaliśmy, planowaliśmy, ale im bliżej zakupu, tym szybciej opuszcza mnie entuzjazm. Nawet zaczynam się zastanawiać, czy przypadkiem nasze marzenie nie było mylnie wyidealizowane. W końcu ile my tam pomieszkamy, ile się nim nacieszymy?

Chyba jesteśmy na to jeszcze za młodzi, czasami nie mam czasu spojrzeć na zegarek, ścigając się z czasem, a co dopiero usiąść wygodnie w ulubionym, bujanym fotelu, na tarasie.

Poważnie myślę o odłożeniu zakupu domu na później, może na za 15 lat..

 

Rozejrzałam się po ogromnym, mieniącym zielenią terenie. Wysokie drzewa nadawały wyjątkowy klimat temu miejscu. Liście szumiały, otulone ciepłym wiatrem. Odetchnęłam ciężko, nadal stojąc w tym samym miejscu.

- Masz w tym roku sporo kwiatów, na brak sąsiadów też nie możesz narzekać. Wyrastają, jak grzyby po deszczu.

W oddali, przy krzyżu stały w milczeniu 2 osoby. Jakieś dziecko radośnie tańczyło na środku drugiej alejki, od prawej strony głównego wejścia. Brama, po raz pierwszy zwróciłam uwagę na jej wygląd. Zrobiona z czarnej, ciężkiej, nierdzewnej stali, z wyrzeźbionymi aniołami po dwóch stronach wejścia, zakończona ostrymi piorunami. Padający przez nią cień, tworzył ledwo widoczną zasłonę z przedzierającym się po środku światłem dnia. Wyraziście oddzielała to miejsce, od codziennego biegu życia. Z ulicy dochodził odgłos przejeżdżających samochodów.

 

- Widzę, że wujek zrobił obiecaną ławkę! Uśmiechnęłam się pod nosem.

Brązowa, składana ławka zapraszała swym wdziękiem, szepcząc „usiądź, zostań ze mną chwilę”. Obok stały 2 puste, plastikowe butelki oraz reklamówka, w której schowana była zmiotka z szufelką, zapałki i mała ścierka. Wujek rozsypał również ozdobne kamyki wokół alejki, dorzucił ziemi i podlał kwiaty.

 

- Będę musiała mu podziękować za troskę, sama nie miałam czasu, by zając się twoim ogrodem.

Stojąc jeszcze przez chwilę, spojrzałam w niebo. Gęste chmury przesuwały się na zachód, poczułam silny podmuch wiatru i chwilowy chłód.

 

Przysiadłam na ławce, założyłam nogę na nodze..

- Martwię się o przyszłość. Nie wiedziałam, że będzie mi tak źle bez naszych wspólnych spotkań.

Wiem, że teraz również się widzimy, ale czuję ciężar.. to nie to samo. Ciężko mi się przyzwyczaić do tego miejsca. Ile bym dała, by móc cię przytulić i popatrzeć w twoje zamyślone oczy.

 

Zaczęłam tracić ostrość widzenia, a łzy popłynęły mi po policzkach. Przeszył mnie żal, a jeszcze przed chwilą cieszyłam się, że tu przyszłam. Wspomnienia zaczęły powracać, a ja poczułam ścisk w gardle.

Osunęłam się na ziemię, lądując na kolanach. Wyjęłam z kieszeni zapalniczkę i zapaliłam świecę.

- Wieczne odpoczywanie racz dać mu Panie, a światłość wiekuista niechaj mu świeci.

 

Odchodząc, jeszcze raz obejrzałam się za siebie. Wcale nie chciałam jeszcze wracać, ale też nie mogłam tu dłużej pozostać. Z każdą wizytą, zamiast czuć ulgę na sercu, czuję coraz większy ciężar powracających wspomnień, a czas nie goi ran. Wręcz przeciwnie! W miarę upływu czasu, narasta we mnie bunt. Pewna forma rozczarowania, które w połączeniu z przebłyskami bezsilności, próbuje, raz po raz, opuścić moje ciało. Nie poddaję się temu, wyjmuję z torebki chusteczkę, w której chowam twarz, aż do momentu, w którym biały, miękki kwadrat nasiąknie ostatnią łzą.

 

Ukrywając ból straty, pod popękaną od lat skorupą niewzruszonego jestestwa, przechodzę najpierw przez zasłonę nadziei, następnie przez główną bramę. Wracam do codzienności, do świata żywych. Pomimo tylu spotkań, nadal nie wiem jak dalej żyć z nie dającym się okiełznać ciężarem pustki, a bunt przybiera na sile.

- Niedługo wrócę, do zobaczenia.

Mówią, że nadzieja umiera ostatnia. Najwidoczniej twoja, trzyma się usilnie mojej i tak długo, jak będę żyła, żyć i ty będziesz, na najgłębszych poziomach mojego serca.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Keraj 15.08.2018
    Otworzą Ci się oczy, gdy mi się zamkną. Pięknie napisane 5
  • Buziak 15.08.2018
    Pięknie dziękuję. Podobny cytat ma JulianTuwim. Nigdy wcześniej go nie rozumiałam.
  • Robert. M 15.08.2018
    Nie chcę się licytować z przedmówcą, które zdanie jest bardziej przemawiające do
    umysłu, wyzwalające większe pragnienie bytu ale jeśli mogę sobie pozwolić na sugestywną
    opinię to mnie ujęły:
    - "Padający przez nią cień, tworzył ledwo widoczną zasłonę z przedzierającym się po środku światłem dnia"
    Gdzie przekroczenie bramy stanowi metafizyczną przygodę a pokazanie jest to przez metaforyczne odniesienie do światło cienia
    oraz
    - "Pewna forma rozczarowania, które w połączeniu z przebłyskami bezsilności, próbuje, raz po raz, opuścić moje ciało"
    Chyba większość z nas zna ten stan ducha, gdzie siadamy przed przeszłością i szukamy z nią asymilacji.
    Wiemy, że nic nie osiągniemy, bo jeszcze nie nadszedł nasz dzień, ale zawsze oczekujemy tego porozumienia.
    Mimo wielu lat nic się nie zmienia w tym aspekcie, a śmiem twierdzić, że w tym jednym przypadku czas gra na naszą korzyść. I może dlatego z każdą wizytą rośnie nasza nadzieja, zwłaszcza jeśli na tym łez padole tylko odcinamy kupony.
    Trzeba przyznać, że tekst jest dopieszczony, nawet osoby o małej wyobraźni miały szerokie spectrum
    wizualnych doznań. Można to sobie poukładać, a nawet zamieść na szufelkę by w spokoju usiąść na tej ławeczce i kontemplować najpierw Twoje spostrzeżenia,
    by zakończyć jak ja w łóżku porównując to do swoich odczuć
    Dobranoc.
  • Buziak 15.08.2018
    Pięknie dziękuję. Z każdą wizytą można skupić uwagę na czymś innym, ale odczucia pozostają wciąż te same. Poświęcanie czasu drugiej osobie, za życia jest trudne z różnych powodów. Po śmierci prawdopodobnie bezcelowe, aczkolwiek często nam samym potrzebne.
  • Pasja 15.08.2018
    Dobry wieczór
    Zawsze takie odwiedziny będą otwierać bolesne wspomnienia. Ładnie nazywasz to miejsce ogrodem, domem gdzie kwitną kwiaty i ma się sąsiadów, niemych sąsiadów. A dookoła zawsze cisza. To dobrze, że chodzimy i rozmawiamy z tymi co odeszli.
    Chociaż osobisty tekst, ale czyta się lekko i z wielkim namaszczeniem.
    Pozdrawiam serdecznie
  • Buziak 15.08.2018
    Zgadzam się ze wszystkim, dziękuję za komentarza i odwiedziny. Pozdrawiam serdecznie.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania